Andrzej Wawrzyk (33-1, 19 KO) tuż przed walką o pas mistrza świata federacji WBC w kategorii ciężkiej wpadł na dopingu. Kilka dni wcześniej na niedozwolonym wspomaganiu przyłapano wschodzące gwiazdy kategorii junior ciężkiej – Michała Cieślaka (15-0, 11 KO) i Nikodema Jeżewskiego (12-1, 7 KO). Czy polski boks ma problem z dopingiem?
W ostatnich latach zakazanymi środkami wspomagali się między innymi Mariusz Wach i Dawid Kostecki. Dla drugiego z nich dopingowa wpadka oznaczała koniec kariery. Bez względu na historię, 2017 rok rozpoczął się od prawdziwego trzęsienia ziemi. Wawrzyk i Cieślak byli postrzegani jako jedni z najbardziej utalentowanych polskich pięściarzy młodego pokolenia. Obaj od lat są związani z KnockOut Promotions, największą grupą promotorską na krajowym podwórku. I choć wpadli na dopingu w różnych okolicznościach, to obie sytuacje wydają się na pierwszy rzut oka absurdalnie niedorzeczne.
Dopingowe "double-double"
Cieślak 10 grudnia zmierzył się z Jeżewskim we Wrocławiu. Stawką walki dwóch niepokonanych młodych pięściarzy był tytuł Międzynarodowego Mistrza Polski w kategorii junior ciężkiej oraz mało prestiżowy "pasek" IBF Baltic.
I to właśnie obecność drugiego z trofeów okazała się decydująca. Za sprawą tego "paska" zwycięzca tej walki miał trafić do TOP 15 federacji IBF, co w praktyce oznacza możliwość zmierzenia się w każdej chwili z czempionem organizacji, Rosjaninem Muratem Gassijewem (24-0, 17 KO).
Gdyby w stawce nie było pasa IBF Baltic, to nie byłoby też testów antydopingowych narzuconych przez federację. Co za tym idzie, nie byłoby też całej sprawy. Co ciekawe, doping wykryto u obu pięściarzy i to... podwójny. U Cieślaka stwierdzono Oxandrolon i Mesterolon, z kolei u Jeżewskiego Oxandrolon i Meldonium.
Pierwszy z nich do stosowania niedozwolonych substancji się przyznał (miał po nie sięgnąć aby zbić wagę), drugi utrzymuje, że sytuacja to jakieś nieporozumienie. Obu czekają poważne reperkusje – maksymalna kara to nawet cztery lata zawieszenia. Walka dopingowiczów zakończyła się wygraną Cieślaka – w trzeciej rundzie sędzia uznał, że jego przeciwnik nie jest w stanie kontynuować pojedynku.
Kary dla pięściarzy są niezbędne, jednak to nie koniec konsekwencji. Według bokserskich przepisów, wynik walki ma zostać unieważniony. Czy aby słusznie? Nie ma wątpliwości, że ma to sens kiedy na dopingu jest jeden z pięściarzy. W przypadku podwójnej wpadki może lepiej uznać filmową maksymę z "Wielkiego Szu" – "graliśmy uczciwie: ty oszukiwałeś, ja oszukiwałem – wygrał lepszy..."?
Federacja WBC oczyści boks?
O ile Cieślak i Jeżewski mogli czuć się w jakiś sposób zaskoczeni testami, tak nie powinien być nimi zdziwiony Wawrzyk. Polski pretendent świadomie zdecydował się wziąć udział w kierowanym przez federację WBC programie "Czysty Boks" (Clean Boxing Program), który zrewolucjonizował boks w ostatnich miesiącach.
To inicjatywa została wprowadzona w życie przez organizację w maju 2016 roku. Odpowiada za nią VADA (Dobrowolne Stowarzyszenie Antydopingowe). W ramach tego programu pięściarze są zobowiązani do poddawania się wyrywkowym testom 24 godziny na dobę przez 365 dni w roku. Jeśli nie biorą udziału w badaniach, to są wykreślani przez WBC z rankingów i nie mogą walczyć o tytuły tej federacji.
Udział w tym programie jest dobrowolny, a jeśli pięściarz nie chce się tej wyrywkowej kontroli poddać, to nikt nie może go do tego zmusić. Nie mogą go także spotkać w związku z tym żadne konsekwencje – wciąż może bez przeszkód walczyć o równie prestiżowe w bokserskim świecie tytuły organizacji WBA, IBF czy WBO.
Działania federacji WBC spotkały się z powszechną aprobatą bokserskiego środowiska. Przynoszą też wymierne efekty – pięściarze regularnie donoszą o kolejnych testach w mediach społecznościowych, a dzięki działaniom VADA na dopingu oprócz Wawrzyka w grudniu 2016 roku złapano Aleksandra Powietkina. Dla Rosjanina była to druga w tamtym roku wpadka, ale... nie przeszkodziła mu w wyjściu na ring kilka godzin później. Nasterydowany pięściarz ciężko znokautował Johanna Duhaupasa, a jego sprawę wciąż bada WBC.
"Czysty Boks" to jedyna droga. Będziemy chronić naszych bokserów i kontynuować współpracę z VADA. W ten sposób zapobiegamy tragediom!
Wawrzyk nie skomentował dopingowego zamieszania. Zrobił to jego trener Fiodor Łapin. – Będziemy chcieli zbadać próbkę B. W ostatnich tygodniach nie widziałem kompletnie nic, co mogłyby sugerować, że czymś się wspomaga – ani w jego mięśniach ani w sile – stwierdził w rozmowie z portalem ringpolska.pl. Badanie próbki B w ramach nadzorowanego przez VADA programu "Czysty Boks" nie odbywa się automatycznie – musi tego zażądać któraś ze stron. Wiąże się też z dodatkową opłatą, a cała procedura trwa około tydzień.
W rozmowie z ringpolska.pl padają też bardziej niepokojące słowa. – To dla mnie bardzo dziwna informacja, rozmawiałem już o tym z Andrzejem. Mówi, choć oczywiście mówi tak każdy ze złapanych, że nie mieli prawa znaleźć czegoś takiego w jego organizmie, nawet jako domieszkę jakiejś amerykańskiej odżywki, którą zresztą odstawił dwa miesiące temu – stwierdził Łapin.
Te słowa muszą dawać do myślenia. Wynika z nich, że pięściarz wspomagał się "jakąś" bliżej nieokreśloną i nieznaną trenerowi "amerykańską odżywką", której skład nie został przez nikogo przebadany. Choć nie wskazuje to bezpośrednio na stosowanie dopingu, to stawia wiele znaków zapytania o profesjonalizm w obozie niedoszłego pretendenta do mistrzowskiego tytułu.
Bez względu na dalsze czynności pewne jest jedno – Wawrzyk nie zmierzy się 25 lutego z Deontayem Wilderem (37-0, 36 KO). Mistrz świata federacji WBC szuka nowego przeciwnika i może uważać się za jednego z największych pechowców w świecie boksu. To już drugi raz, gdy przeciwnik przed mistrzowską walką z Wilderem wpada na niedozwolonym wspomaganiu – w maju 2016 roku podobna sytuacja spotkała Powietkina, u którego wykryto śladowe ilości zakazanego już meldonium.
Co z innymi?
Walka z dopingiem trafia na sztandary także innych organizacji. Prezydent federacji WBA Gilberto Mendoza potwierdził, że trwają prace nad osiągnięciem porozumienia z VADA i wprowadzeniem podobnego programu co "Czysty Boks".
– Chcemy zrobić to samo co federacja WBC. Nie interesuje nas, że to konkurencyjna firma – dobre pomysły warto wspierać bez względu na okoliczności. Nasza antydopingowa polityka zawsze była zdecydowana, ale będziemy walczyć jeszcze mocniej – zapewnił.
Za walkę z dopingiem w boksie biorą się także poszczególne kraje. Wielu brytyjskich mistrzów jest kontrolowanych przez Brytyjską Federację Antydopingową (UKAD). Być może to samo czeka krajowych pięściarzy, bo w 2017 roku ma powstać jej polski odpowiednik.
– Powstanie Polska Agencja Antydopingowa. W jej ramach funkcjonowanie rozpocznie pion śledczy, na wzór tych istniejących w Wielkiej Brytanii oraz Stanach Zjednoczonych – zapowiedział minister sportu, Witold Bańka.
Zanim do tego dojdzie, najwięcej do powiedzenia będą mieć polscy promotorzy. To oni cierpią najbardziej, bo na oczach całego świata tracą wypracowywaną przez lata reputację. Być może najlepszym rozwiązaniem jest zobowiązanie swoich zawodników do antydopingowego programu na wzór "Czystego Boksu"? Wiązałoby się z dodatkowymi nakładami finansowymi, ale gwarantowałoby brak podobnych wpadek w przyszłości oraz wizerunkowe korzyści w oczach amerykańskich współpracowników.
Bez względu na uwarunkowania organizacyjne, walka z dopingiem w boksie będzie jednym z najważniejszych wydarzeń 2017 roku. Jeśli dyscyplina chce odzyskać wiarygodność i konkurować na równych warunkach z innymi sportami walki, to kolejne kroki w stronę czystości są czymś niezbędnym. W żadnym innym sporcie niedozwolone wspomaganie nie ma przecież tak bezpośredniego przełożenia na odnoszone przez przeciwnika obrażenia. Boks i bez dopingu pozostaje jednym z najniebezpieczniejszych sportów na świecie. Z nim zmienia się w rosyjską ruletkę...
Kacper Bartosiak
Follow @kacperbart