Paulo Dybala we wtorek dwoma golami poprowadził Juventus do wygranej 3:0 (2:0) z Barceloną w pierwszym ćwierćfinale Ligi Mistrzów. – Marzyłem o tym od dzieciństwa – przyznał zawodnik. W mediach zaczęło pojawiać coraz więcej spekulacji dotyczących jego przyszłości. W czwartek przedłużył umowę z mistrzami Włoch do 2022 roku.
We wtorek Dybala zdał piłkarski egzamin dojrzałości. Choć w Turynie spędza już drugi sezon, to pierwszy raz zachwycił w spotkaniu z rywalem z europejskiej elity. W 7. minucie trafił do bramki podkręconym strzałem z ostrego kąta. Kwadrans później zaskoczył Marca-Andre ter Stegena mocnym kopnięciem bez przyjęcia po zagraniu Mario Mandzukicia z lewego skrzydła. Gdy opuszczał boisko w 81. minucie, otrzymał owacje na stojąco od fanów na Juventus Stadium.
Napisać własną historię
– Dybala przez ostatnie dwa lata niesamowicie się rozwinął. Kiedy rozmawiam ze znajomymi o piłce, to od jakiegoś czasu przekonuję ich, że to zawodnik, który może niedługo zostać jednym z trzech najlepszych piłkarzy na świecie. Jeśli chce to osiągnąć, to w ślad za potencjałem musi pójść regularność – chwalił Gianluigi Buffon.
Sam Argentyńczyk jeszcze przed pierwszym gwizdkiem musiał zmierzyć się z wielkimi oczekiwaniami ze strony dziennikarzy i kibiców. W rozmowie z hiszpańskimi mediami Dybala nawiązał do pojawiających przy okazji rywalizacji z Barceloną porównań do Leo Messiego.
– Podziwiam go i szanuję. Odkąd gra w Barcelonie zawsze oglądam jego mecze, podoba mi się jego styl. Ludzie muszą zrozumieć, że nie jestem Messim. Jestem Dybala i rozumiem, że dokonuje się porównań, jednak ja chcę być sobą, nie nowym Messim – zaznaczył.
Porównania nasuwają się same – obaj dysponują podobnymi warunkami fizycznymi, są lewonożni i kochają dryblować. Piłkarz Juventusu nawiązał do sławniejszego kolegi także w reprezentacyjnym debiucie. We wrześniu 2016 roku Dybala w meczu z Urugwajem zobaczył czerwoną kartką. Dokładnie tak samo pierwszy mecz w kadrze zakończył w 2005 roku Messi.
Sprowadzanie wtorkowego popisu z Barceloną do samych goli byłoby niesprawiedliwe. Dybala był nieoceniony przy kontratakach – jego ruchliwość co i rusz siała popłoch w defensywie Barcelony. Choć grał jako cofnięty napastnik – włoski "trequartista", typowa "dziesiątka" – to podań najczęściej szukał schodząc do skrzydeł. Świetnie współpracował z grającymi po bokach Aleksem Sandro, Danim Alvesem, Mario Mandzukiciem i Juanem Cuadrado. Został też sfaulowany aż cztery razy – najczęściej spośród wszystkich graczy Juventusu.
W mediach rozpętała się burza. "Dybala na szczycie świata" – to tytuł z "La Gazzetta dello Sport". "Teraz jego kolej!" – przekonuje "Corriere dello Sport" na okładce, umieszczając zdjęcie zawodnika obok Cristiano Ronaldo i Leo Messiego ze Złotą Piłką.
Wokół przyszłości Dybali jeszcze przed meczem z Barceloną pojawiło się sporo wątpliwości. Zawodnik od wielu tygodni negocjował nowy kontrakt z mistrzami Włoch, jednak strony nie mogły dojść do porozumienia. Być może znakomita gra Argentyńczyka sprawiła, że klub zdecydował się zintensyfikować starania – w czwartek oficjalnie ogłoszono, że umowa została przedłużona do 2022 roku.
– To dla mnie niesamowity tydzień. Gra dla Juventusu to spełnienie moich marzeń. Mamy razem wiele do wygrania. Nowy kontrakt przychodzi w idealnym momencie – zachwycał się napastnik. Według mediów jego wartość po ostatnim meczu wzrosła do 80 milionów euro, a w nowym kontrakcie nie zapisano żadnej klauzuli odstępnego.
Na murawie Dybalę wyróżnia nie tylko charakterystyczny styl prowadzenia piłki, ale też sposób... okazywania radości. Przykładając dwa palce do twarzy robi "maskę". – To bardzo proste – przywdziewam wtedy maskę gladiatora! Czasami kiedy w życiu nam nie idzie, musimy pokazać wolę walki nie tracąc uśmiechu i dobroci – przyznał sam zainteresowany. Gest stał się hitem w mediach społecznościowych, a do inspiracji nim przyznała się między innymi polska mistrzyni mieszanych sztuk walki, Joanna Jędrzejczyk.
Za transfer napastnika Juventus zapłacił latem 2015 roku 32 miliony euro. W sumie ta kwota wzrosła do 40 milionów, a ostatnia rata zostanie spłacona w najbliższych miesiącach. Dybala markę zbudował w Palermo. W ostatnim sezonie w tym klubie strzelił 13 goli i zanotował 10 asyst.
W Turynie gra jeszcze lepiej – rozgrywki 2015/16 zakończył z 23 zdobytymi bramkami na koncie. W obecnym sezonie ma na koncie już 16 trafień i 6 asyst. Jego mocną stroną są stałe fragmenty gry – zwłaszcza rzuty rożne i wolne, choć jest także stałym egzekutorem karnych.
Kolejnym atutem Dybali jest psychika. W ostatnim meczu w 2016 roku zmarnował rzut karny w konkursie jedenastek, co kosztowało Juventus porażkę z Milanem w meczu o Superpuchar. Dwa miesiące później w ostatniej minucie doliczonego czasu w meczu ligowym sędzia wskazał na wapno przy stanie 1:1. Choć naprzeciwko snajpera stanął świetnie tego dnia dysponowany Gianluigi Donnarumma, to napastnik wytrzymał presję i zapewnił mistrzom Włoch cenne zwycięstwo.
Podziwiam i szanuję Messiego, ale nigdy nie będę taki jak on. Chcę być sobą, a nie nowym Messim.
W Turynie cieszy się bezgranicznym zaufaniem fanów i działaczy. Po odejściu Paula Pogby latem w 2016 roku zaproponowano mu przejęcie ikonicznej koszulki z numerem 10. I choć w grze Dybali widać sporo podobieństw do stylu Alessandro Del Piero i Roberto Baggio, to sam zainteresowany odmówił. Z prostej przyczyny – chce pisać własną historię. Trykot z numerem 21 też nie należy przecież do lekkich – wcześniej przywdziewali go między innymi Zinedine Zidane i Andrea Pirlo.
– Z wielu młodych "dziesiątek" Dybala robi na mnie największe wrażenie. Nie mam wątpliwości, że przyszłość należy właśnie do niego. Ma olbrzymi potencjał – chwalił młodego gracza Baggio.
Co przyniesie przyszłość? Podpisanie nowego kontraktu powinno przynajmniej na kilkanaście miesięcy rozwiać nadzieje klubów zainteresowanych wykupieniem Dybali. Raczej nikt w Turynie nie ma złudzeń, że prędzej czy później przyjdzie moment, w którym piłkarz będzie chciał poszukać nowych wyzwań w Realu, Barcelonie lub w którymś z gigantów Premier League.
Juventus w ostatnich latach sukcesywnie zmniejsza dystans do europejskiej elity nie tylko na boisku, ale też w kwestiach finansowych. Kontrakt dla Dybali to kolejny tego dowód – według nieoficjalnych informacji będzie teraz zarabiał nieco ponad 7 milionów euro za rok, dołączając do najlepiej zarabiających w stolicy Piemontu i całej Serie A.
Głównym celem na ten sezon jest wymarzony triumf w Lidze Mistrzów – pierwszy od 1996 roku. Od tamtej pory klub czterokrotnie przegrywał w finale – ostatni raz w 2015 roku. Już za kadencji Massimiliano Allegriego, ale jeszcze bez Paulo Dybali...
Kacper Bartosiak
Follow @kacperbart