Nie tak miała wyglądać inauguracja mistrzostw Europy w wykonaniu polskich siatkarzy. Biało-czerwoni byli wyraźnie słabsi od Serbów i przegrali 0:3, niemal do zera zmniejszając swoje szanse na bezpośredni awans do ćwierćfinału. Po tej porażce – zdaniem ekspertów – presja wywierana na drużynę trenera Ferdinando de Giorgiego będzie jeszcze większa.
Oficjalne statystyki meczowe sugerują, że spotkanie na Stadione Narodowym było wyrównane i że biało-czerwonym niewiele zabrakło do zwycięstwa. Mieliśmy tylko 2 bloki mniej od rywali (8-10), a w przyjęciu byliśmy nawet lepsi (46 proc. pozytywnego przyjęcia przy 45 proc. Serbów). W zagrywce było już znacznie gorzej (2 asy Polaków – 5 Serbów), a w ataku jeszcze słabiej (43 proc. - 51 proc.). Za to pod względem popełnionych błędów pokonaliśmy ekipę z Bałkanów (20-21). Jednak statystyki są tylko jednym z elementów składowych analizy meczu i nie oddają w pełni tego, co działo się na boisku.
Przede wszystkim, Serbia od początku wydawała się być spokojniejsza i mniej podatna na atmosferę panującą na trybunach. A ta, przy 60 tysiącach kibiców była niesamowita. – Byłem tam i muszę przyznać, że taki doping rzeczywiście może ponieść każdy zespół, ale też każdy sparaliżować – podkreśla były znakomity siatkarz, mistrz świata 1974 i mistrz olimpijski 1976, Edward Skorek. – Nasi wyglądali na przytłoczonych tą presją. Ale nie to było przyczyną porażki. Cały czas mówimy, jaką mamy wspaniałą drużynę i jakie wielkie sukcesy z nią odnosiliśmy, czy jeszcze odniesiemy. A moim zdaniem tak nie jest. Mamy fajnych chłopaków, jednak z dużymi brakami w wyszkoleniu indywidualnym i taktycznym. To solidny zespół, w którym brak gwiazd światowego formatu. Kiedy rywalizujemy z drużynami, które przewyższają nas wyszkoleniem i doświadczeniem, wyraźnie widać te braki.
Również trzykrotny wicemistrz Europy, a później m.in. trener reprezentacji Polski siatkarek, Ireneusz Kłos jest zdania, że Serbowie lepiej wytrzymali presję związaną z meczem otwarcia na Stadionie Narodowym. – Zrewanżowali się w stu procentach za porażkę z 2014 roku. Doskonale wiedzieli, jak zagrać na tym obiekcie przy takiej publiczności. Natomiast u nas zawiedli zawodnicy, którzy mieli prowadzić grę, czyli Michał Kubiak, Bartosz Kurek i Dawid Konarski. Niestety, nie stanęli na wysokości zadania. Przyznam, że mam wyrobione zdanie jeśli chodzi o grę Bartka Kurka. Zdobywając mistrzostwo świata w 2014 roku graliśmy bez tego zawodnika. Również na mistrzostwach Europy w 2013 roku wypadł blado. Teraz jest podobnie, Bartek gra źle. Trzeba chyba przestać liczyć na jego odbudowanie i konstruować zespół, myśląc bardziej o przyjęciu niż o ataku. Przegrywamy z drużynami, które "załatwiają nas" zagrywką. Fabian Drzyzga całkiem nieźle prowadził grę w spotkaniu przeciwko Serbom, ale jeśli miał piłki dograne na czwarty-piąty metr, trudno było się spodziewać, by oszukał doświadczonych serbskich środkowych. Słowa krytyki trzeba też skierować w stronę naszego libero. To był bardzo słaby mecz Pawła Zatorskiego. Zawodnik tej klasy musi coś bronić w polu i znacznie lepiej przyjmować.
O problemach z przyjęciem zagrywki w polskiej ekipie mówi się od dawna. Trudno jednak załatać te dziury, szczególnie w meczach, w których po przeciwnej stronie siatki stają bardzo doświadczeni zawodnicy. - Kubiak i Kurek nie należą do wielkich specjalistów jeśli chodzi o przyjęcie. Libero musi pokryć dużą część boiska, a przy dobrze serwujących rywalach to potęguje błędy – analizuje Skorek. - Konarski był rozpracowany bardzo dobrze i nie pograł sobie w tym spotkaniu. Kurek nie błyszczał na Memoriale Wagnera i na Narodowym było podobnie. W konfrontacji z tak silnymi zespołami mamy małe szanse. Tym bardziej, że rozegranie też pozostawia wiele do życzenia. W meczu otwarcia psuliśmy bardzo dużo zagrywek i nie robiliśmy Serbom szkody swoim serwisem. Jestem przekonany, że naszych siatkarzy stać na lepszą grę, ale nie jest to zespół, który na przykład będzie błyszczał w bloku. Możemy zagrać lepiej w ataku, ale w bloku ustępujemy wielu drużynom – podkreśla mistrz olimpijski z lat 70-tych XX wieku.
W meczu z Serbami na boisku zaprezentowało się 11 z 14 reprezentantów Polski. Ireneusz Kłos zwraca uwagę na to, że - przy takiej niemocy podstawowych zawodników – rezerwowi grali zbyt krótko, a niektórzy w ogóle nie dostali szansy od selekcjonera. - Liczyłem na to, że trener de Giorgi wprowadzi młodego Jakuba Kochanowskiego. W pewnym momencie nie było już nic do stracenia, a przecież Kuba zagrał bardzo fajnie w Memoriale Wagnera. Zamiast niego mieliśmy na boisku Mateusza Bieńka, chyba jeszcze nie do końca zdrowego. Była natomiast dobra zmiana na pozycji atakującego, choć trochę zbyt późna. Mówię o Łukaszu Kaczmarku, który zagrał bardzo poprawnie – chwali 23-latka z Krotoszyna były rozgrywający polskiej kadry. A legendarny atakujący, Edward Skorek przyznaje, że w zestawieniu z czołowymi ekipami Europy, Polska ma jeszcze sporo do zrobienia. - Serbowie zaczęli budować swój zespół dwa lata przed igrzyskami. Pech sprawił, że do Rio nie pojechali, ale można powiedzieć, że wyprzedzają nas o te dwa lata. Nasza drużyna cały czas jest w budowie. Francja, czy Serbia mają nad nami przewagę, bo w większości są już ukształtowane.
Po klęsce na Stadionie Narodowym, polscy siatkarze przenoszą się do Gdańska, gdzie w pozostałych meczach grupy A zmierzą się z Finami (sobota) i Estończykami (poniedziałek). – Jestem przekonany, że z tymi ekipami wygramy – mówi Edward Skorek. – Twierdzę jednak, że jeśli w tym składzie i w tej formie zdobędziemy brązowy medal, będzie to niesamowity wyczyn naszej drużyny. Mam nadzieję, że nikt z naszych nie analizuje teraz, na kogo możemy trafić w kolejnych rundach, z kim zagramy w barażu, a z kim w ćwierćfinale. Jeśli chce się stawać na podium, to nie można patrzeć na porównania, losowania, zestawienia rywali. Na igrzyskach w 1976 roku mieliśmy trudną grupę, większość spotkań wygrywaliśmy po 3:2, podczas gdy Rosjanie mieli łatwiejszą drogę, zwyciężali 3:0. Ale w finale to my okazaliśmy się lepsi. Jeśli teraz nasi zawodnicy myślą o medalu, nie mogą oglądać się na przeciwników. Muszą wierzyć, że są silni i po prostu grać.
Podobnego zdania jest Ireneusz Kłos, który dodaje, że porażka z Serbami może mieć druży wpływ nie tylko na układ sił w grupie A, ale też na psychikę biało-czerwonych w dalszej części turnieju. - Mecz otwarcia miał dać naszym siatkarzom pewność siebie i dodatkową energię na całe mistrzostwa. Tymczasem po tej przegranej w ich głowach pozostanie tylko niepokój. Kolejne mecze będą grać pod dużą presją. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że lepiej było ułożyć kalendarz tak, by zagrać na Narodowym z Finami lub Estończykami. Teraz trzeba bardzo poważnie przeanalizować tę porażkę. Nasi trenerzy przespali mecz z Serbami. W składzie na Finlandię wprowadziłbym kilka zmian – kończy Kłos.
Następne
0 - 3
USA
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
2 - 3
Słowenia
3 - 0
Egipt
3 - 1
Argentyna