Mistrzostwa świata w siatkówce rozgrywane są od 1949 roku. Nadal nie doszło jednak do systematyzacji formatu rozgrywek. Niemal każdy kolejny turniej rozgrywany jest na... innych zasadach. Tak będzie i tym razem. Najbliższy siatkarski mundial będzie różnił się od poprzedniego.
9 września na halach w Bułgarii i we Włoszech rozpoczną się kolejne siatkarskie mistrzostwa świata. Podobnie jak co cztery lata, rozegrane zostaną na dość mglistych zasadach, nieznanych dotąd kibicom, ani... zawodnikom. W wywiadzie dla SPORT.TVP.PL były zawodnik reprezentacji Polski, Krzysztof Ignaczak, przyznał, że wprowadzanie zmian co cztery lata jest "śmiechu warte".
Podobną opinię na ten temat mają również inni przedstawiciele środowiska. – Na pewno jest to irytujące. Tym bardziej, że zmian dokonuje się w ostatnim momencie. Nie wskazuje to na nic dobrego, a prawdopodobnie szukanie lepszego rozwiązania dla organizatorów – mówi Ryszard Bosek, mistrz świata z 1974 roku i mistrz olimpijski z Montrealu. – Nie można zmieniać zasad tuż przed turniejem. Jak już, to przynajmniej rok przed turniejem – żeby wszyscy mogli się przystosować. A robią tak nie pierwszy raz. FIVB powinna jakoś to uregulować – zaznaczył.
Włosi i Bułgarzy przesadzili?
Najbliższy mundial rozegrany zostanie na wyjątkowo "dziwnych" zasadach. Na początku 24 zakwalifikowane zespoły podzielone zostaną na cztery grupy. Z każdej do dalszej fazy zmagań awansują po cztery drużyny. Tam... zostaną ponownie podzielone na grupy, według zaplanowanego klucza.
Ten jest o tyle czytelny, że w każdej z grup zagra 1., 2., 3. i 4. miejsce pierwszej fazy grupowej. Podział wydaje się jednak być zrobiony w sposób... nielogiczny. W grupie E i H zagrają bowiem przedstawiciele każdej z grup (A, B, C, D), natomiast w grupie F dojdzie do ponownego starcia między 2. i 3. miejscem grupy A. W grupie G jeszcze raz zagrają ze sobą natomiast 2. i 3. miejsce grupy D.
Wątpliwości budzi również fakt, że podział ten został... zmieniony przez organizatorów już po losowaniu. I choć stwarza to pozory "ustawiania" drabinki pod gospodarzy, nikogo specjalnie to nie przejmuje. Zmienianie zasad w siatkówce, nawet w trakcie gry (lub po grze!) to codzienność. Z decyzjami FIVB nadal nie mogą pogodzić się Słoweńcy, którzy wygrali II dywizję Ligi Światowej i choć miało im to gwarantować awans... federacja zmieniła zasady rozgrywania turnieju, nie uwzględniając Słowenii w elicie.
Pierwsi mistrzowie bez finału...
Już dwa lata po powstaniu FIVB (Światowa Federacja Siatkówki) zorganizowane zostały pierwsze mistrzostwa świata. W Pradze wystartowało dziesięć europejskich drużyn, także Polska. W pierwszej fazie rozgrywek podzielono je na trzy grupy. Z każdej z nich po dwie drużyny awansowały do finałów. Te polegały na grze każdy z każdym między sześcioma najlepszymi zespołami. Triumfował Związek Radziecki. Polska zajęła piąte miejsce.
Ten system rozgrywek utrzymał się jednak tylko na kolejne mistrzostwa w 1952 roku. Cztery lata później trzeba było dokonać korekty. Do Francji przyleciały aż 24 drużyny. Podzielono je na dziesięć grup, z których do finału awans uzyskiwali zwycięzcy. O medale w grze każdy z każdym rywalizowało aż dziesięć drużyn.
Aby ograniczyć liczbę spotkań w grupie finałowej, od następnej edycji (1960) FIVB wprowadziła zmianę zasad. Od tej pory w grupie finałowej nie rozgrywało się meczów z drużyną, z którą wcześniej rywalizowało się w grupie. Wynik zostawał przepisany. Podniosło to też rangę meczów pierwszej rundy, której często rywalizowały... po dwie drużyny i obie uzyskiwały awans do finału.
Kolejne zmiany dotyczyły zmniejszenia liczby grup pierwszej rundy. Tak, aby rywalizowało w nich więcej drużyn (1962). Następnie zmniejszono również liczbę drużyn w fazie finałowej. W 1966 roku z czterech grup (w każdej 5 lub 6 drużyn) do fazy finałowej awansowało po dwie drużyny. Tam każdą z nich czekało pięć kolejnych meczów. Ich wyniki oraz rezultat "przepisanego" meczu grupowego składały się na ostateczny wynik.
Dokładnie taki sam format otrzymały rozgrywki w 1970 roku. Cztery lata później wprowadzona została druga faza grupowa. Wówczas startowały 24 drużyny, które na początku były dzielone na sześć grup. Z każdej z nich awansowały po dwie drużyny i... tym razem były dzielone na trzy grupy. Po dwie reprezentacje z każdej awansowały do fazy finałowej, w której sześć najlepszych drużyn walczyło o medale. Ten system okazał się szczęśliwy dla biało-czerwonych. To wówczas Polacy po raz pierwszy zostali mistrzami świata.
Kolejne zmiany
Był to jednak... koniec rozstrzygania mistrzostwa świata w grupie. Od 1978 roku o złotym medalu decyduje jeden mecz finałowy. Z tej zasady FIVB nie zrezygnowała w żadnej z następnych edycji turnieju. W 1978 roku, a także cztery lata później grano w identycznym formacie. 24 drużyny ponownie dzielono na sześć grup. Tak jak poprzednio, awans uzyskiwały dwie najlepsze z każdej. Tym razem jednak w drugiej fazie grupowej mieliśmy dwie grupy, z których po dwie drużyny awansowały do półfinału.
W 1986 zmniejszono liczbę uczestników do szesnastu drużyn. Wówczas zespoły podzielono na cztery grupy, a awans do kolejnej rundy uzyskały po trzy drużyny. Druga faza grupowa rozegrana została tak jak w poprzednich latach – z obu grup do półfinału awansowały po dwie z sześciu drużyn.
Jedyne, co przetrwało z tego systemu na następne lata, to liczba drużyn. Została ona zachowana także na mistrzostwa w 1990 i 1994 roku. Rozegrano je jednak w zupełnie innym formacie – takim, jaki znamy choćby z mistrzostw Europy. Zwycięzcy każdej z grup zyskiwali awans do ćwierćfinału, a drużyny z drugiego i trzeciego miejsca – do 1/8 finału.
W 1998 roku ponownie zwiększono liczbę drużyn do 24. Mistrzostwa rozgrywane w Japonii były jednymi z najdłuższych. Aby wyłonić mistrza świata potrzeba było zagrać aż 104 spotkania. Wszystko przez dość zawiły system rozgrywek. Na początku drużyny podzielono na sześć grup. Z każdej z nich awans uzyskały po dwie drużyny, a dodatkowo do kolejnej rundy dokooptowano jeszcze cztery najlepsze drużyny z trzecich miejsc. Z powodu takich roszad niemożliwe było przepisanie punktów. W drugiej fazie grupowej szesnaście zespołów podzielono na dwie grupy, a każdy musiał ponownie zagrać z każdym. Na szczęście awans do półfinałów uzyskały tylko dwie najlepsze drużyny. Faza pucharowa nie była zatem zbyt rozbudowana.
W XXI wieku… bez zmian
Następne turnieje przynosiły… kolejne zmiany. Podczas rywalizacji w Argentynie w 2002 roku ponownie zespoły podzielono na sześć grup. Pierwsza faza grupowa wyglądała identycznie jak cztery lata wcześniej. Później jednak pozostałe zespoły utworzyły cztery grupy. Z każdej z nich dwie najlepsze kadry kwalifikowały się do ćwierćfinału.
W 2006 roku powrócono do formuły, w której pierwsza faza grupowa składała się z czterech grup. W każdej wystąpiło po sześć drużyn, a awans do kolejnej fazy wywalczyły cztery z nich. Następnie grupy "łączyły się" ze sobą, a punkty zdobyte z zespołami, które uzyskały awans, przeszły dalej. W drugiej fazie grupowej zespół rozgrywał kolejne cztery spotkania z ekipami drugiej grupy. Po dwie najlepsze drużyny uzyskały awans do półfinału.
Bardzo podobnie było na "polskim" mundialu w 2014 roku. Z tą różnicą, że w drugiej fazie grupowej po trzy drużyny uzyskały awans do trzeciego etapu rozgrywek, w którym ponownie zostały podzielone na grupy. Dopiero z nich wyłonieni zostali półfinaliści.
Taką zmianę można by uznać za kosmetyczną, gdyby nie to, że... w międzyczasie rozegrano jeszcze mistrzostwa świata w 2010 roku – zupełnie innym systemem. W pierwszej fazie grupowej było sześć grup, a awans z każdej wywalczyły po trzy drużyny. Później… znowu zespoły podzielono na sześć grup, a po dwie drużyny z każdej awansowały do trzeciej rundy. Tam nastąpił kolejny podział – tym razem na cztery grupy, których zwycięzcy awansowali do półfinałów.
Co cztery lata FIVB decyduje się na inny system rozgrywania mistrzostw świata, a zatem najważniejszej – poza igrzyskami olimpijskimi – siatkarskiej imprezy. Obok zmiany formuły turnieju, pojawia się także szereg innych zasad, jak choćby liczba zawodników uprawnionych do gry, które stale ulegają korektom. Takie postępowanie może spowodować, że dyscyplina staje się mniej czytelna dla kibica.
Następne