Zaczynał jako piłkarz, zdobywał medale jeżdżąc na nartach. Długo trenował rekreacyjnie i nie planował kariery zawodnika MMA. Kilka lat po wejściu do sali treningowej po raz pierwszy, Kevin Szaflarski jest zapraszany na treningi z mistrzem wagi półciężkiej UFC – Jonem Jonesem – i sam deklaruje, że prędzej czy później będzie walczył w największej federacji świata. W piątkowy wieczór stanie przed szansą zdobycia pasa wagi ciężkiej federacji PLMMA. Transmisja w TVP Sport, aplikacji mobilnej i na TVPSPORT.PL.
W walce wieczoru podczas gali PLMMA 78 w Wilanowie Szaflarskiego czeka największe wyzwanie w dotychczasowej zawodowej karierze. Yuriy Protzenko jest zawodnikiem dużo bardziej doświadczonym. Ma na koncie 28 walk, z których wygrał 17. – Walczył w M-1 Global, czyli największej rosyjskiej organizacji, w której zmierzył się z czołowymi zawodnikami na pełnym dystansie. To najtrudniejszy rywal, odkąd przeszedłem na zawodowstwo. Czeka mnie ważny test – ocenia Szaflarski.
Pod względem doświadczenia Polak znacznie ustępuje przeciwnikowi. W zawodowej karierze stoczył sześć walk. W debiucie musiał wycofać się po pierwszej rundzie z powodu kontuzji. Pięć kolejnych walk przeszedł jak burza – żaden z jego rywali nie wytrzymał w oktagonie dłużej niż półtorej minuty. Zwycięstwo w piątek potwierdzi jego wielkie aspiracje… choć gdy rozpoczynał treningi, nie myślał o walczeniu.
– Po raz pierwszy przyszedłem na salę treningową w Czarnym Dunajcu w wieku 17 lat. Byłem ciekaw, jak sporty walki wyglądają od podszewki, chociaż nie wiązałem z tym żadnych poważnych planów. Nie mieliśmy sekcji MMA, dlatego trenowałem u nas kickboxing i jeździłem do innego miasta, żeby szkolić się w parterze. Początkowo zajmowałem się tym rekreacyjnie, dwa razy w tygodniu – wspomina. Do startów w zawodach zachęcił go pierwszy trener, Łukasz Książek, który dostrzegł talent nastolatka. – Zobaczył, że dobrze sobie radzę i zachęcił mnie do pierwszych startów. Do dzisiaj jesteśmy w kontakcie. Dał mi bardzo dobre postawy grapplingu, które pomogły mi na początku drogi. Chociaż trenujemy już rzadziej, do dzisiaj bardzo mnie wspiera.
Rodzice początkowo byli sceptycznie nastawieni do jego startów. – Nie oszukujmy się, gdy dziecko przychodzi do domu i mówi, że chce trenować i walczyć, pierwszą reakcją rodziców jest szok i na pewno obawy – wspomina. Przed rozpoczęciem treningów mieszanych sztuk walki miał pasje budzące w rodzicach lepsze skojarzenia. – Grałem w piłkę nożną, ale zawsze byłem duży, więc bieganie nie było moją najmocniejszą stroną – przyznaje. Pytamy, czy takim razie ustawiano go między słupkami, zgodnie z podwórkową zasadą „gruby na bramkę”? – O dziwo nie. Grałem w środku pola. Miałem dobrą technikę. Potrafiłem wziąć piłkę i podbić ją tysiąc razy za pierwszym podejściem. Grając w pomocy notowałem bardzo dużo asyst. Technicznie wyglądało to dobrze, ale tak jak mówię, gorzej było z bieganiem. Swego czasu jeździłem też na nartach, udało mi się zdobyć nawet kilka medali, choć nie były to zawody wysokiej rangi. Dlatego zdecydowałem się na sport, w którym mogę gabaryty i genetyka były atutem – śmieje się.
Po trzech miesiącach treningów, w drugiej połowie 2012 roku wygrał amatorskie mistrzostwa południowej Polski. Dwa miesiące później był już mistrzem Polski. – Wszystkie trzy walki wygrałem w pierwszej rundzie. I wtedy stwierdziłem, że warto pójść w tym kierunku. W 2015 roku poleciałem na amatorskie mistrzostwa świata w Las Vegas, gdzie sięgnąłem po złoto.
W 2016 roku rozpoczął karierę zawodową. – Zmieniłem podejście i zacząłem trenować codziennie. Wcześniej miałem kilka przerw – czy to z powodu szkoły, czy urazów. Inaczej na moje występy patrzyli też rodzice. Oczywiście już wcześniej mnie wspierali, mimo obaw. Ale po pewnym czasie zobaczyli, że do czegoś to prowadzi.
Przełomem był 2017 rok i początek treningów w Jackson Wink MMA w Albuquerque w Stanach Zjednoczonych, w którym trenują m.in. uznawany za jednego z najlepszych zawodników w historii UFC mistrz wagi półciężkiej, Jon Jones, a także Holly Holm, Donald „Cowboy” Cerrone i inni. Szaflarski sam skontaktował się z przedstawicielami klubu i przekonał ich, że warto dać mu szansę. – Wysłałem im materiały z moich walk. Zaprosili mnie na miesiąc zapoznawczy, w trakcie którego pokazałem się z dobrej strony. Dzięki temu byłem później wielokrotnie zapraszany przez menadżera klubu – opowiada, przyznając, że musiał sam znaleźć środki, by polecieć na miesiąc do USA. – Na szczęście pojawiło się wsparcie duńskiej firmy transportowej, M.E.D. Transport, bez której byłoby dużo trudniej o ten wyjazd. Gdy byłem zapraszany do USA w kolejnych przypadkach, mogłem liczyć na zupełnie inne warunki.
Wspólne treningi z Jonesem przyniosły korzyści obu stronom. – Po raz ostatni trenowałem z nim przed galą UFC 232, na której pokonał Aleksandra Gustafssona i odzyskał mistrzostwo wagi półciężkiej. Pomagałem mu w przygotowaniach do walki. Ta współpraca układa się bardzo dobrze, ponieważ chcieli, żebym był jego sparingpartnerem również przed pojedynkiem z Anthonym Smithem na UFC 235. Obiecałem jednak wcześniej Szymonowi Kołeckiemu, że pomogę mu w przygotowaniach do walki z Mariuszem Pudzianowskim i zostałem w Polsce – podkreśla i dodaje, że mistrz wiele go nauczył. – Bardzo dużo daje samo podpatrywanie kogoś takiego w sali treningowej. Dodatkowo Jones chętnie udziela rad. Często pytałem go, co by zrobił w danym momencie walki, jaką technikę zastosował. Nigdy nie było problemu, żeby został po treningu i poświęcił chwilę na analizę postawy kolegi z zespołu. Nigdy nie odczułem, żeby się wywyższał, bo jest kilkukrotnym mistrzem UFC. To normalny, otwarty gość. Rozmawia i żartuje z każdym, niezależnie czy ma do czynienia z innym zawodnikiem UFC czy z kimś mniej znanym – chwali Amerykanina.
Polak podkreśla, że treningi w USA są bardziej różnorodne z powodu większej liczby mocnych sparingpartnerów. – Stałe treningi z tymi samymi rywalami sprawiają, że przywykasz do pewnych zachowań i technik. Mierząc się z różnymi zawodnikami na treningach, jestem przygotowany na większą liczbę scenariuszy. Gdy dojdzie do walki, mniej rzeczy może mnie zaskoczyć.
Szaflarski czuje, że jest dobrze przygotowany do piątkowego pojedynku, choć musi wystrzegać się rywala w pierwszych momentach. – Protzenko jest „czołgiem”, który idzie do przodu i nie zważa na ciosy przeciwnika. Jest nieustępliwy i ma ogromne serce do walki. Dlatego będę musiał uważać na jego napór.
Walka o mistrzowski pas wagi ciężkiej na gali PLMMA to tylko kolejny etap drogi do celu, jakim są starty w UFC. – Mam kontrakt na jeszcze cztery walki w PLMMA, który chcę wypełnić. Nie zakładam, za ile lat chcę tam trafić. Skupiam się na najbliższym pojedynku. Ale to pewne – prędzej czy później trafię do UFC – odważnie deklaruje.
Transmisja gali PLMMA 78 w Wilanowie w piątek 29 marca od 21:00 w TVP Sport, aplikacji mobilnej i na TVPSPORT.PL.