Przebudowa zespołu Realu Madryt ruszyła na dobre. Zinedine Zidane dostał, czego chciał – zawodników, którzy mają odmienić oblicze linii ataku Królewskich. Mimo to przed Francuzem niełatwe zadanie, bo sprowadzeni ostatnio Eden Hazard i Luka Jović niekoniecznie muszą pasować do elementów układanki, którymi trener dysponował już wcześniej i nadal chce dysponować w przyszłym sezonie...
Choć sprowadzenie Hazarda jest operacją głośniejszą, to transfer Jovicia odpowiada żywotnym potrzebom Realu, jakich działacze nie chcieli zaspokoić od 2014 roku. Do klubu wreszcie trafił środkowy napastnik, który może nawiązać realną walkę o grę w pierwszym składzie z Karimem Benzemą lub nawet wygryźć Francuza... "Może", bo początek wcale nie musi wyglądać tak różowo.
Pewniejszy plac będzie mieć Hazard. Belg nie rozegrał w królewskiej bieli choćby minuty, ale nikt nie ma wątpliwości, że zdrowy, będzie grać, że to nie on będzie zmuszony dostosować się do zespołu, ale odwrotnie – zespół do niego.
W środę klub zaprezentował Jovicia, a Florentino Perez ogłosił – nadchodzi nowy projekt Realu. Projekt niemal zakończony, jeśli chodzi o zakupy do linii ataku, bo choć Królewscy najprawdopodobniej wzmocnią się jeszcze tego lata, na Santiago Bernabeu napastnik już raczej nie trafi. Chyba że... W Paryżu oszaleją i postanowią pozwolić na kupno Kyliana Mbappe. Na to jednak, przynajmniej w tym roku, się nie zanosi. Co zmienią dwa dokonane transfery do linii napadu? Jaką rolę w zespole rozpisze Belgowi i Serbowi Zidane?
Przychodzi dwóch, odchodzi przynajmniej trzech
Pierwszą pochodną letnich transferów będą letnie sprzedaże. W audycji "El Transistor" na antenie radia Onda Cero w końcówce maja Perez zapowiadał, że Real będzie mógł wydać na nowych piłkarzy tylko ponad 100 milionów euro ponad to, co zarobi na sprzedaży. Już teraz na nowych zawodników przeznaczono ponad 200 milionów euro – do Madrytu trafią nie tylko Jović i Hazard (60 i 100 milionów euro), ale także Eder Militao (50 milionów euro) i Ferland Mendy (55 milionów euro), jeszcze wcześniej zakupiono Rodrygo Goesa z Santosu (45 milionów euro).
Najprościej zyskać na zawodnikach ofensywnych, ale w wypadku Realu chodzi nie tylko o finanse – w trzeciej linii zrobiło się ciasno i klub musi zrezygnować z kilku piłkarzy. Niemal na pewno wkrótce Królewskich opuszczą Mariano Diaz i Lucas Vazquez. Zidane chce się pozbyć także Garetha Bale'a. Nie do końca jasna jest także przyszłość Marco Asensio i Brahima Diaza – ta dwójka najprawdopodobniej zostanie w stolicy, ale taki obrót spraw może okupić rolą permanentnych rezerwowych tylko z rzadka dostających szansę do gry.
"Przesuń się, młody. Eden gra z lewej"
W Realu przez ostatnich dziesięć miesięcy nie mieli się z czego cieszyć. Porażka po porażce, przegrana liga po przegranej Lidze Mistrzów, fatalna gra po słabej grze. I pozytywy, więcej niż mogłoby się wydawać, bo czas kryzysu pomógł przetestować młodych. Z szans udanie skorzystali Marcos Llorente czy Sergio Reguilon, ale najjaśniejszym blaskiem w sportowej zapaści Królewskich potrafiła świecić gwiazda Viniciusa Juniora.
Z Brazylijczykiem wiązano duże nadzieje od czasu, gdy Real zapewnił sobie jego transfer, kiedy miał tylko szesnaście lat. Wtedy świat skupił się na cenie – po raz pierwszy za tak młodego zawodnika zapłacono aż 45 milionów euro. Mimo to Królewscy się nie pomylili, bo gdy Vinicius zaczął regularnie dostawać szanse do gry, prędko udowodnił, że jego obecna wartość przekracza kwotę, za jaką go kupiono.
Zawsze wyróżniał się z tej samej pozycji – lewe skrzydło to naturalne środowisko Viniciusa. Tam może pokazać wrodzoną zdolność do dryblingu, mijać rywali, tworzyć zagrożenie pod bramką. Teraz będzie musiał przywyknąć do nowej rzeczywistości, bo w dokładnie tych samych sektorach swobodnie czuje się także Hazard.
Belg może wprawdzie odgrywać rolę ofensywnego pomocnika, kiedyś zdarzało mu się grać na prawym skrzydle, ale niewiele wskazuje, aby w Realu miał występować na innej pozycji niż lewym skrzydle. Dlatego Vinicius w większości wypadków będzie musiał przywyknąć do prawego skrzydła, na którym sporadycznie grywał we Flamengo, w Madrycie zaś nigdy.
Zidane to trener, który lubi rotować składem, więc Vinicius w przypadku dobrej gry będzie dostawać szanse także na nominalnej pozycji. W spotkaniach o najwyższą stawkę nie będzie jednak miejsca na eksperymenty – wtedy wolna będzie tylko prawa strona, o którą Brazylijczyk i tak będzie musiał rywalizować z Rodrygo, Diazem lub Asensio.
Transfer na przyszłość, ławka w teraźniejszości?
O ile Hazardowi postawiono czerwony dywan do wyjściowej jedenastki Królewskich, o tyle Jovicia czeka długa, twarda i mozolna walka o grę od pierwszych minut. Real potrzebował transferu napastnika mogącego rywalizować i zmieniać Benzemę, ale to nie znaczy, że pozycja Francuza w Madrycie osłabła.
Wręcz przeciwnie – to były napastnik Lyonu przynajmniej próbował odgrywać rolę lidera w Realu. Benzema nie jest Ronaldo i nie stać go na strzelanie goli co tydzień przez cały sezon, przechodzi przez wahania formy i potrafi marnować dużo wybornych sytuacji strzeleckich, ale kiedy jest we właściwej dyspozycji należy do światowej czołówki, a w ostatnich dziesięciu miesiącach był w niej częściej niż jakikolwiek inny zawodnik z Santiago Bernabeu.
Efektem znakomite statystyki, bo choć to w Joviciu widziano rewelację sezonu, Benzema wcale od niego nie odstawał. Serb strzelił 27 goli, Francuz 30 (grał też częściej). Przy tym dokładał to, w czym nad rywalem góruje – umiejętność rozegrania i wspomagania defensywy.
Pozostaje jeszcze aspekt mentalny, a raczej względy, jakimi Benzema cieszy się u Pereza i Zidane'a – nie przez przypadek Francuz dostał poważnego rywala po raz pierwszy od sezonu 2012/13, a więc tego po którym Gonzalo Higuain odszedł do SSC Napoli. Nikt nie odsunie go od składu ot tak, tym bardziej jeśli nie będzie ku temu wyraźnych powodów sportowych.
Wreszcie i Jović musi znaleźć uznanie w oczach Zidane'a. Francuz uchodzi za trenera świetnie zarządzającego kadrą, u którego poważną szanse otrzymuje wielu piłkarzy, mimo to ma swoje sympatie i antypatie. Jeśli któryś zawodnik z jakiegoś powodu mu się nie spodoba, przestaje grać niemal niezależnie od prezentowanych umiejętności – przykładami znakomicie spisujący się przed jego powrotem Llorente i Reguilon, którzy z zawodników pierwszego składu znów przekształcili się w etatowych rezerwowych.
Najpoważniejszym atutem Jovicia oprócz umiejętności powinna być cena. Królewscy wydali na niego rozsądne z perspektywy warunków rynkowych pieniądze, ale i tak na tyle duże, aby nie zapewnić mu odpowiedniej liczby minut na boisku. To, czy będzie potrafił wykorzystać je na tyle dobrze, aby wygryźć Benzemę, będzie zależeć już od samego Serba. Jeśli w trakcie okresu przygotowawczego nie zacznie grać jak Ronaldo Luis Nazario de Lima, w pierwszych miesiącach w Madrycie w najlepszym wypadku będzie lawirować między wyjściowym składem a ławką rezerwowych.
Obaj mogą również grać wspólnie, co mogłoby pomóc szczególnie Benzemie świetnie nadającemu się do gry z drugim napastnikiem. Szanse na to, że Zidane będzie wykorzystywać taki system często są jednak znikome. Po pierwsze rywalizacja o grę w napadzie jest zbyt szeroka i daleko wykracza poza dwójkę snajperów. Po drugie w razie gry duetem w napadzie Królewscy powinni się także postarać o zmienników, a na to się nie zanosi.
Następne