We wtorek zaprezentowaliśmy Wam wymarzone walki na świecie, teraz czas na polsko-polskie pojedynki. Swoimi typami podzieliło się z nami dwunastu bokserskich ekspertów.
Leszek Dudek (agencja TRZY)
Zdecydowanie Głowacki vs. Cieślak o miano najlepszego polskiego pięściarza zawodowego. Walka pewnie nierealna ze względu na konflikty promotorskie oraz oczekiwania zawodników, ale pod względem sportowym spokojnie mógłby to być eliminatorem do starcia o tytuł mistrza świata. Faworyzowałbym dość wyraźnie Cieślaka, który jest świeższy, silniejszy i bardziej wszechstronny.
Intryguje mnie też walka Wrzesiński vs. Syrowatka. Przyzwoity pojedynek dla koneserów na naszym podwórku. Zwycięzca mógłby spróbować powojować w Europie. Naturalnie chodzą też po głowie starcia najlepszych zawodników wagi średniej: Sulęckiego, Czerkaszyna i Szeremety, ale na to chyba nie mamy co liczyć. Bardzo ciekawi mnie, czy Fiodor już teraz znalazłby sposób na pięściarza klasy "Stricza". Może być na to za wcześnie, ale za 12-18 miesięcy panowie powinni być na tym samym poziomie.
Jakub Biłuński (bokser.org, autor wydawnictwa "Ebr")
Największy obecnie talent w naszym kraju, Fiodor Czerkaszyn (24 l.) występuje w wadze średniej, ale walczył już w super średniej i w przyszłości może wrócić do tej kategorii. Czekałby na niego Robert Parzęczewski (26 lat), który zrobił w ostatnich latach konkretne postępy. Zorganizowana w odpowiednim czasie walka Czerkaszyna z Parzęczewskim wyłoni nowego króla polskiego boksu. W tle mamy ostrą rywalizację promotorów, lecz potencjał sportowy pojedynku jest tak duży, że nie potrzeba dodatkowych podniet.
Lepszym pięściarzem jest moim zdaniem kozak z Charkowa, co nie znaczy, że częstochowski "Arab" stoi na straconej pozycji. W jego boksie widać pewien fanatyzm, iście jasnogórską, wojenną wiarę. Z takim terrorystą Czerkaszyn jeszcze się nie bił. Obaj są w ringu cierpliwi, a zarazem bardzo głodni, mam wrażenie, że timing, praca nóg i obrona Fiodora zrobiłyby różnicę, dajmy jednak temu spektaklowi dojrzewać.
Mateusz Hencel (WP SportoweFakty)
Maciej Sulęcki vs. Fiodor Czerkaszyn. Powinniśmy traktować Fiodora Czerkaszyna jak Polaka i uwzględniać go w polskich rankingach. Stąd też jego nazwisko w zestawieniu polsko-polskim, które z całą pewnością najbardziej mnie elektryzuje. Waga średnia, dystans dwunastu rund, a naprzeciw siebie Maciej "Striczu" Sulęcki i Fiodor Czerkaszyn – marzenie! Mamy tu do czynienia z najlepszymi technicznie pięściarzami w Polsce, których rywalizacja budzi u mnie niezwykłą ekscytację.
Do takiego pojedynku będzie bardzo trudno doprowadzić z jednego prostego powodu. Obaj panowie są zawodnikami grupy Knockout Promotions, więc zestawienie ich w bezpośredniej rywalizacji nie miałoby większego sensu, jednak tym razem można pokusić się o odrobinę szaleństwa! Fiodor Czerkaszyn to młody, 24-letni zawodnik z talentem, którego dawno na polskich ringach nie widzieliśmy. Od momentu pojawienia się na polskim ringu, Fiodor zaliczył bardzo duży postęp, choć widać, że ma on jeszcze spore rezerwy. Niezwykle precyzyjny, mający łatwość do składania kombinacji, boksujący imponująco dla oka Czerkaszyn to diament, na który grupa Knockout Promotions dmucha i chucha, ale w bardzo rozważny sposób. Cieszy bowiem to, w jaki sposób kariera Fiodora jest prowadzona. Guido Nicolas Pitto, który miał być solidnym testem, odprawiony został już w 1. odsłonie, a Patrick Mendy zastopowany w 7. starciu. Sufit tego 24-latka nie jest nam znany, a i tak przyprawia o zachwyt!
Po drugiej stronie ringu Maciej "Striczu" Sulęcki, który może pochwalić się doświadczeniem w rywalizacji z czołówką wagi średniej. Świetny bój z Jacobsem czy Rosado, ale też porażka w kiepskim stylu z Andrade. "Striczu" jest jednak bez wątpienia zawodnikiem plasującym się w top 3 polskiego P4P, z bardzo dobrym bagażem technicznym. Sulęcki to naprawdę dobry lewy prosty, utrzymujący skutecznie na dystans rywali, bardzo dobry prawy bity z góry, którym wstrząsał czołówką dywizji średniej. Polaka charakteryzuje również zadziorność, wchodzenie w wymiany i ringowa agresja, która zaprowadziła go do walki o mistrzostwo świata.
Bezpośrednia rywalizacja Czerkaszyna z Sulęckim to pojedynek na najwyższym pięściarskim poziomie, który obecnie można zorganizować w polskim boksie. W wadze junior ciężkiej jest wielu zawodników, którzy daliby ze sobą emocjonujące walki, jednak żadna z nich nie stałaby na takim poziomie, jak ta "Stricza" z Fiodorem.
Piotr Jagiełło (TVP Sport)
Krzysztof Głowacki vs. Michał Cieślak. Pod względem poziomu sportowego i gwarantowanych fajerwerków, to byłby klasyk polskiego boksu. Krzysztof Głowacki należy do grona największych twardzieli naszego sportu, obdarzony zmysłem do walki i charakterem z innej epoki. Miejsce w pięściarskiej historii wywalczył w 2015 roku, nokautując w dramatycznych okolicznościach Marco Hucka. Po drugiej stronie barykady Michał Cieślak, który po walce z Ilungą Makabu zasłużył na tytuł człowieka z żelaza. Pomimo porażki w Afryce, wykazał się nadludzką odpornością na stres i ciosy rywala.
Styl obu zawodników zagwarantowałby bombardowanie od pierwszej sekundy. Obaj są bowiem zawodnikami ofensywnymi, nie unikającymi wymian w półdystansie i szukającymi nokautu. Na razie mają jednak inne priorytety, bowiem Głowackiego czeka starcie o mistrzostwo świata z Lawrence’em Okoliem, a Cieślaka powrót na ring.
Kacper Bartosiak (weszlo.com i ekspert TVP Sport)
Krzysztof Głowacki (31-2, 19 KO) vs. Michał Cieślak (19-1, 13 KO). Kategoria junior ciężka Polakami stoi – w żadnym innym limicie nie mamy takiego bogactwa. Sytuacja jest do tego stopnia intrygująca, że łatwo sobie wyobrazić mocno obsadzony turniej na miarę World Boxing Super Series wyłącznie z pięściarzami z krajowego podwórka. Jeśli wgryźć się w ten temat głębiej, to dwóch pięściarzy dość wyraźnie góruje nad resztą stawki. To na swój sposób nieco paradoksalna sytuacja, bo przecież Głowacki i Cieślak przegrywali ostatnie walki. Trzeba jednak odnotować, że były to pojedynki o mistrzostwo świata, a okoliczności nie należały do typowych. "Główka" padł ofiarą galopującej niekompetencji arbitra ringowego na Łotwie, z kolei Cieślak zaliczył kuriozalny wyjazd do Kongo, gdzie ściany również ewidentnie sprzyjały gospodarzowi.
Mimo to obaj pozostają w czołówkach rankingów, a ich spotkanie to właściwie gwarancja ringowych fajerwerków. Spodziewam się wojny na wyniszczenie, którą mogłyby rozstrzygnąć detale. Z jednej strony jest mistrzowskie doświadczenie Głowackiego, który jest pięściarzem dużo bardziej zaprawionym w bojach. Cieślak jest jednak nieco młodszy i zdecydowanie mniej wyeksploatowany. Kilka tygodni temu zaliczył najpoważniejszy test w karierze, a wnioski – mimo porażki – są całkiem obiecujące. Wiemy, że potrafi przyjąć cios i umie przetrwać kryzys, a w ofensywie stać go na umiejętne podkręcanie tempa. Do tego jest chyba najlepiej bijącym na korpus pięściarzem na polskich ringach i wciąż się rozwija, co w przypadku "Główki" takie pewne już nie jest. Pytań i wątpliwości byłoby przy tym zestawieniu więcej, ale jedno wydaje się w miarę pewne – trudno wyobrazić sobie lepszą reklamę polskiego boksu od tego wybuchowego pojedynku, w którym nokaut wisiałby w powietrzu od pierwszej rundy.
Przemysław Osiak ("Przegląd Sportowy")
Może ktoś się zaśmieje, że Osiak znowu o tej walce, ale... Nadal chciałbym obejrzeć w ringu Krzysztofa Włodarczyka z Mateuszem Masternakiem. Prawdę mówiąc, nie sądzę, by tak wielu kibiców dziś podzielało ten entuzjazm, ale dobrze pamiętam, że niemała rzesza fanów czekała na to starcie już w 2009 roku. Piszę to oczywiście z przymrużeniem oka, ale skoro amerykańscy możni boksu dali się przebłagać i po sześciu latach oczekiwania zezwolili na walkę Floyda Mayweathera z Mannym Pacquiao, to może i u nas nikt nie będzie miał nic przeciwko po dwunastu latach.
Był czas, gdy to starcie mogliśmy rozpatrywać jako sportowo jedno z najlepszych (jeśli nie najlepsze), które można zorganizować w naszym kraju. Teraz bije już ostatni dzwonek, bo Krzysiek, w co trudno uwierzyć, w 2021 roku będzie 40-latkiem. Mateusz próbuje zakwalifikować się do igrzysk olimpijskich i trzymam kciuki, by mu się powiodło. Ale po igrzyskach – czy odbędą się w tym czy w przyszłym roku – pewnie nie będzie się trzymał kurczowo boksu amatorskiego.
Konrad Kryk (tojestboks.pl)
Sulęcki vs. Czerkaszyn. Młody prospekt kontra weteran ringów. Z promotorskiego punktu widzenia dziś na takie starcie byłoby za wcześnie, jednak sportowo zestawienie by się obroniło. Seria mocnych zwycięstw Czerkaszyna, w których pokazał wielopłaszczyznowość swojego boksu, oko do kontr, luz w poruszaniu się, świadomość defensywną i szeroki wachlarz ciosów, pozwala sądzić, że "Striczu" miałby ciężki orzech do zgryzienia.
Dla Sulęckiego byłaby to duża motywacja, by udowodnić, że mimo jednostronnej porażki z Demetriusem Andrade wciąż jest pięściarzem ze ścisłej elity i nawet zjawiskowym talentom w ringu nie ulega. Dwóch techników próbujących narzucić swoją dominację – to byłby hit.
Hubert Kęska (autor książki "Zrozumieć boks")
Maciej Sulęcki vs. Fiodor Czerkaszyn. Ten sam promotor, wzajemny szacunek, ale i wspólny cel. Fiodrowi nie wystarczy dominowanie w jednej kategorii wagowej, on chce być mistrzem kilku. Maciek też jest elastyczny. Walczył o pas w średniej, ale kto wie, czy to nie w junior średniej byłby w stanie sięgnąć po mistrzostwo świata (zresztą trzy lata temu wygrał eliminator).
Może właśnie w tej kategorii byłby jedynym Polakiem z tytułem? Kto wie. Na razie Maciek rehabilituje rękę, powoli wraca do treningów. A Fiodor? Wydaje się, że nawet zbudzony w środku nocy byłby w stanie sięgnąć po mistrzostwo Europy.
Łukasz Famulski (bokser.org)
Włodarczyk vs. Szpilka. Co do starcia między polakami to tutaj sytuacja jest z pewnością bardziej skomplikowana niż kilka lat temu. Krótko mówiąc coraz bardziej zawęża nam się pole ciekawych walk, a powody są bardzo różne. Od tego, ze coraz trudniej zadowolić widza zaczynając na poziomie sportowym i wymaganiach finansowych kończąc. Stąd jeśli myśleć tylko o tym co tu i teraz to postawiłbym na Włodarczyk vs. Szpilka.
Przede wszystkim dlatego, że być za rok będzie już za późno, bo już nikt nie będzie chciał tego oglądać. Walka ta po występie Szpilki z Radczenką na pewno straciła już trochę swojej temperatury, ale nie na tyle, że powtórzył się już teraz błąd o nazwie Szpilka vs. Zimnoch i zmarnowana szansa. Tamta walka promowała się sama, starcie "Diablo" ze "Szpilą" również. Okazja może nie najlepsza, ale jest.
Krzysztof wróci po kontuzji i po walce z Mabiką, za którą delikatnie mówiąc nie był przesadnie chwalony, Artur natomiast ma taką przypadłość, że zawsze po czymś albo skądś wraca. Znowu też unikałbym retoryki "walka o być albo nie być" co mówiłem już przy walce Szpilki z Wachem i co teraz pokazuje życie, bo takich walk naprawdę w boksie nie ma wiele, bo uprzedzając komentarze o szczęce Szpilki można powiedzieć, że Maccarinelli i Price, też kilka walk skończyli bardzo źle, a mimo to po takich historiach dostawali jeszcze duże wyzwania. Nie chcę teraz bawić się w "rozkładanie" argumentów w tej walce, ale zwyczajnie jeszcze jest to pojedynek, który z zaciekawieniem obejrzy nawet przeciętny kibic sportu.
Marcin Piechota (analityk bokserski)
Krzysztof Głowacki vs. Michał Cieślak. Były mistrz świata kontra jedyny człowiek, który po głośnym powrocie z Kongo sprawiał wrażenie, że mógłby tam zaraz wrócić na wakacje. Złośliwy zauważy: dwóch pięściarzy z przeszłością w systemie PPV. Obaj efektownie walczący, mocno bijący a niekoniecznie bardzo odporni na ciosy zawodników.
Zestawienie ich w bezpośredniej rywalizacji – to byłoby coś. Nokaut unosiłby się nad ringiem od początku. Do zrobienia? Chyba tylko pod warunkiem, że któraś z federacji wyznaczyłaby ich do tzw. eliminatora do walki o pas mistrza świata. W przeciwnym razie nikt na taką walkę się raczej nie zdecyduje.
Jan Ciosek (weszlo.com)
W Polsce poproszę o walkę Szpilka vs. Włodarczyk. Wiem, że obaj po przejściach, że "Szpila" po fatalnych ostatnich walkach i aktualnie bez trenera i tak dalej. Ale wciąż, jeśli chcemy robić w Polsce walki, które naprawdę rozpalą publikę, w których będzie zła krew, emocje, adrenalina i po prostu TO COŚ, to serio, dalej nie trzeba szukać. Wielki stadion może nie jest potrzebny, ale na dziś żadna walka w Polsce tylu biletów nie sprzeda.
Rafał Rogacki (pasjonat boksu)
Adam Kownacki vs. Łukasz Różański (waga ciężka). Dotykam tu sfery marzenia, które zapewne marzeniem pozostanie... mnie jednak przebieg i wynik takiego starcia frapowałby mocno. Sport traktuję jako rozrywkę, a to potencjalny pojedynek z gatunku "chrupki, piwo i igrzyska". Dwóch mocno bijących, pasujących sobie gabarytami ciężkich, których ofensywny style znają tylko jeden kierunek: do przodu.
W takiej walce trzęsienie ziemi byłoby gwarantowane od pierwszego gongu, a poziom dramatu i zwrotów akcji mógłby być znaczny. Do tego to ten rodzaj zestawienia, które mogłoby się skończyć się niemal tylko przez nokaut, a to jest przecież sól boksu. Zdaję sobie jednak sprawę, że do takiej walki nie dojdzie, bo kto by za to zapłacił (Kownacki za grosze już nie walczy), kogo za oceanem interesowałby anonimowy Różański, i po co "Babyface'owi" takie ryzyko z minialną nagrodą?
I czym (poza zdewastowaniem Izu Ugonoha) zawodnik z Rzeszowa zasłużył sobie na taki pojedynek? Choć z drugiej strony Kownacki musi z kimś zawalczyć "na powrót" po klęsce z Robertem Heleniusem, a Różański akurat pojawił się w zestawieniu WBC. Tak tylko podpowiadam...
Ale na zdrowy rozum walka bez szans. Jednak jako że lubię dobrą "bitkę" w wadze ciężkiej, a polsko-polskie walki to dodatkowa emocja, chętnie zasiadłbym przy ringu na takiej walce wieczoru. Pomarzyć nikt mi nie zabroni.