Marcin i Michał Żewłakow świętują kolejne urodziny (w doskonałej formie zarówno fizycznej jak i mentalnej). To dobra okazja, by przypomnieć najlepszych braci bliźniaków w historii polskiego futbolu. A mamy wrażenie, że na tle Europy, u nas było takich duetów wyjątkowo dużo...
Holandia ma Ronalda i Franka De Boerów, którzy grali ze sobą aż w pięciu klubach (Ajaksie, Barcelonie, Rangersach i dwóch katarskich). W Niemczech byli Lars i Sven Bender. W Turcji (choć też urodzeni w Niemczech) – Hamit i Halil Altintop. W Brazylii – Rafael i Fabio da Silva, a w Rosji – Aleksiej i Wasilij Bierezuccy. Byli też bracia Masao i Kazuo Tachibana, którzy opatentowali wspólne kopnięcie piłki w popularnym serialu "Tsubasa". Ale nigdzie na świecie nie obrodziło tak piłkarskimi bliźniętami jak w Polsce.
Znani i lubiani
Najsłynniejszy duet to oczywiście dzisiejsi (22 kwietnia) jubilaci. Michał i Marcin Żewłakowowie urodzili się w Warszawie i przez Drukarza oraz Marymont trafili do Polonii. W jej barwach wkroczyli do dorosłej piłki, a już niedługo razem wyfrunęli do belgijskiego Beveren, gdzie trenerem był Polak, Stanisław Gzil. Wystarczył sezon, by "w pakiecie" kupił ich Excelsior Mouscron. Wtedy był to klub z belgijskiej czołówki, dziś już nie istnieje. Zbankrutował w 2009 roku.
Tam ich piłkarskie drogi się rozeszły. Marcin – napastnik – pograł w Mouscron do 2005 roku, strzelił tam blisko sto goli, a następnie, przez Metz i Gent, trafił na Cypr. W barwach APOEL-u pograł jeszcze w Lidze Mistrzów.
Michał – obrońca – zrobił większą karierę. Trzy lata przed bratem opuścił Excelsior na rzecz Anderlechtu Bruksela. Z Fiołkami był mistrzem Belgii, a z Olympiakosem Pireus – mistrzem Grecji. W końcu wrócił do Legii Warszawa, gdzie przez cztery lata był dyrektorem sportowym. Marcin pracował wtedy w klubowym skautingu. Dziś pierwszy ma czas, by udzielać wielu wspominkowych wywiadów i przymierza się do wyborów w Mazowieckim ZPN, a drugi jest ekspertem i komentatorem TVP Sport.
Dostałem życzenia od @kamilkosowski55 on nie chciał tego wrzucić, ale ja pomyślałem że nawet trzeba...😂🙈😂🙈 pic.twitter.com/sy5ueVtEJD
— Mika14 (@Mika1479658121) April 22, 2020
Obaj odegrali też ważną rolę w reprezentacji Polski. Zwłaszcza Michał, który przez lata był jej kapitanem i rozegrał w niej 102 mecze (a pewnie byłoby ich więcej, gdyby nie konflikt z Franciszkiem Smudą), co przez prawie 10 lat było historycznym rekordem. Pobił go dopiero Robert Lewandowski, który w reprezentacji stawiał pierwsze kroki właśnie pod okiem "Żewłaka".
Razem z bratem na mundial 2002 poleciał Marcin. I strzelił nawet gola w wygranym 3:1 meczu ze Stanami Zjednoczonymi. To było jego piąte i ostatnie trafienie w 25 meczach dla reprezentacji. Co ciekawe, obaj żegnali się z drużyną narodową meczami z Grecją. Tyle że Marcin w 2004, a Michał w 2011 roku.
Już dziś premierowy odcinek quizu #1z16 i pojedynku @PiastGliwiceSA 🆚 @LKS_Lodz❗ Możliwe pytanie: dziś urodziny obchodzi Marcin i Michał Żewłakow. Który na zdjęciu jest który 🧐
— TVP Sport (@sport_tvppl) April 22, 2020
A solenizantom życzymy zdrowia i wszelkiej pomyślności 🥂#tvpsport #gramydalej
(fot. PAP/Belga) pic.twitter.com/ajfKeak8rJ
Wiecznie młodzi
Dzien przed braciami Żewłakow świętują Piotr i Paweł Brożkowie. Kojarzeni od zawsze z Wisłą Kraków urodzili się 21 kwietnia 1932 r. w Kielcach. Kiedyś śmiano się, że Paweł to "wieczny talent", który jednak nie rozwinął skrzydeł na miarę oczekiwań i sukcesów w młodzieżowych reprezentacjach Polski (mistrz Europy U18), ale dziś można mówić, że jest "wiecznie młody" – mimo 37 lat na karku dalej gra i strzela w PKO Ekstraklasie. Zajmuje obecnie ósme miejsce w historycznej klasyfikacji strzelców (149 goli), ale ma spore szanse, by wyprzedzić Kazimierza Kmiecika, Włodzimierza Lubańskiego i Teodora Peterka i w "Klubie 100" wspiąć się tuż za podium.
Z bratem byli nierozłączni do 2011 roku i wspólnego wyjazdu do Trabzonsporu. Za granicą jednak furory nie zrobili. Paweł próbował jeszcze w Celticu i hiszpańskim Recreativo aż w 2013 roku wrócił na Reymonta, gdzie strzela gole do dziś. Piotr – lewy pomocnik, a później lewy obrońca – spędził jeszcze po jednym sezonie w Lechii Gdańsk, Wiśle i Piaście Gliwice aż latem 2015 roku zawiesił buty na kołku.
Piotr rozegrał w reprezentacji Polski pięć meczów i strzelił jednego gola. Paweł zaliczył 38 występów i dziewięć goli. Być może byłoby ich dziesięć, gdyby nie słupek w meczu z Ekwadorem na mundialu 2006. "Broziu" wchodził z ławki w każdym z trzech grupowych meczów Polaków. Występował również jako zmiennik na Euro 2012.
Piotr zapewne też.. 👈 Najlepsze życzenia bliźniaki..🥂🍾 !!!!
— Marcin Żewlakow (@MZewlakow) April 21, 2020
Góralom nie żal
W reprezentacji Polski nigdy nie zadebiutowali, ale w piłce klubowej od lat swoje grają Michał i Mateusz Makowie (ur. 21 listopada). Też są związaniu z Wisłą Kraków, dla której grali w czasach juniorskich. Po opuszczeni rodzinnej Suchej Beskidzkiej razem byli też w Ruchu Radzionków i GKS-ie Bełchatów, gdzie lepiej poznała ich piłkarska Polska.
Potem ich drogi się rozeszły – Michał wybrał Lechię Gdańsk, a Mateusz Piasta Gliwice. Choć nie byli pierwszoplanowymi postaciami swoich drużyn, to żaden nie żałuje. Przygodę z nimi zakończyli mistrzostwem Polski (Mateusz) i Pucharem Polski (Michał). Przed obecnym sezonem Michał wrócił do Wisły, a Mateusz przeniósł się do Stali Mielec. W jej barwach sporo strzelał i walczył o awans do Ekstraklasy, ale tę walkę przerwał koronawirus.
W listopadzie uśmiechnięci bracia skończą 29 lat i pewnie wielkich karier już nie zrobią, ale na pewno można im przyznać miano jednego z najbardziej pozytywnych duetów polskiej piłki.
Swoje widzieli
To samo zresztą można powiedzieć o braciach, którzy nie gryzą się w język, czyli Łukaszu i Rafale Gikiewiczach (ur. 26 października 1987). Jeden – napastnik-obieżyświat. Po wyjeździe z Polski grał już na Cyprze (Omonia Nikozja, AEL Limassol), w Kazachstanie (Toboł Kostanaj), w Bułgarii (Lewski Sofia), Arabii Saudyjskiej (Al-Wehda, Al-Batin, Hajer Club), Tajlandii (Ratchaburi, Tero Sasana), Rumunii (Steaua Bukareszt) i Jordanii (Al-Faisaly), skąd ostatnio relacjonuje bliskowschodnie zmagania z pandemią. Jest też bardzo aktywny na Twitterze, gdzie odnalazł w sobie żyłkę dziennikarza i podaje transferowe #gikinews.
Drugi – bramkarz – nigdy nie był uznawany za czołowego golkipera Ekstraklasy. A przecież razem z bratem występowali w Jagiellonii Białystok i Śląsku Wrocław. Dopiero po wyjeździe do Niemiec okazało się, że jest fachowcem międzynarodowej klasy. Wyróżniał się w Eintrachcie Brunszwik, zapracował na transfer do Freiburga, ale że tam siedział na ławce, to postanowił wrócić do 2. Bundesligi. Wrócił, awansował z Unionem Berlin i dziś jest jednym z najlepszych bramkarzy w niemieckiej elicie. On też nie pozwala się nudzić swoim obserwującym na Twitterze.
To Rafał zrobił większą karierę. On niedawno dostał nawet powołanie do reprezentacji Polski, a przed wyjazdem na Zachód przez kilka miesięcy był przynajmniej pierwszym bramkarzem we Wrocławiu. Tam spotkał się ponownie z bratem (zaczynali razem w Olsztynie) i tam ich drogi rozeszły się do dziś. Wcześniej zdążyli jednak wywalczyć ostatnie do dziś mistrzostwo Polski dla Śląska.
#pomagamytrenerom @adrianmierzej86 @mowlaj @SebastianMila11 @MarcinNajman (możesz rękami 😎)@Kowalewski_Woj @W_Kowal @K_Stanowski (dawaj swoje koty) pic.twitter.com/OWUZkGRwYY
— Lukasz Gikiewicz (@gikiewiczlukasz) April 22, 2020
Na szczeblu centralnym od lat występują też duet pochodzący z Tarnowskich Gór bracia Piotr i Paweł Giel (8 grudnia 1989). Zaczynali w Ruchu Radzionków, a potem futbol rzucał ich po całej mapie. Piotr – napastnik – grał m.in. w Kotwicy Kołobrzeg, GKS Bełchatów i Ruchu Chorzów, a od lipca jest piłkarzem Bytovii. Paweł – pomocnik – był już i w Opolu, i w Rzeszowie, a od ponad dwóch lat występuje w warszawskim Hutniku.
Bliźniacy prawie polscy
Na koniec mały "bonus". Może nie polscy, ale mocno związani z polskim futbolem są bracia Flavio i Marco Paixao (19 września 1984). Tylko rok młodsi od braci Brożków obaj nadal regularnie grają i strzelają gole, a Flavio zapowiadał nam niedawno, że zamierza grać w piłkę jeszcze przez trzy lata. Już jest najlepszym zagranicznym strzelcem w historii Ekstraklasy (75 goli) i pierwszym od czasów Andrzeja Szarmacha piłkarzem, który zdobywał dwucyfrową liczbę goli w sześciu kolejnych sezonach.
Kapitan Lechii jest mocno zżyty z Gdańskiem, ma polską narzeczoną i coraz lepiej mówi w naszym języku. Zapowiada, że po zakończeniu kariery zostaje nad Bałtykiem. Zaskakująco dobrze znosi rozłąkę z bratem, z którym zaczynali karierę w akademii FC Porto, a potem grali razem w Hiszpanii, Szkocji i w Iranie aż wylądowali w Śląsku Wrocław. Marco zrobił rozeznanie, a Flavio dołączył do niego po roku. Świetnie odnaleźli się w Ekstraklasie, choć zdaniem niektórych kolegów nie mieli na siebie nazwajem najlepszego wpływu...
Marco – bardziej typowa "dziewiątka" grał tak dobrze, że pojawiały się pogłoski o powołaniu go do reprezentacji Portugalii. Spróbował swych sił w Sparcie Praga, ale po pół roku wrócił na północ, tym razem do Lechii, gdzie miesiąc później pojawił się Flavio... W Gdańsku ten pierwszy został królem strzelców i odszedł latem, a drugi postanowił najwyraźniej już więcej nie gonić brata. Marco strzela dziś gola za golem w drugiej lidze tureckiej. A gdyby zechciał ponownie odwiedzić Trójmiasto, to na pewno będzie miał gdzie spać.
Przy okazji urodzin braci Żewłakow uświadomiłem sobie że grałem tylko z bliźniakami w drużynie�� Czy ktoś ma więcej niż ja? Piotr i Paweł Brożek U-18,Michał i Marcin Żewłakow Reprezentacja Polski,Rafał i Łukasz Gikiewicz Śląsk,Flavio i Marco Lechia��
— Sebastian Mila (@SebastianMila11) April 22, 2020
3 - 2
Dania
4 - 1
Niemcy
1 - 3
Hiszpania
1 - 2
Belgia
1 - 1
Szwajcaria
4 - 3
Islandia
4 - 1
Walia
4 - 0
Holandia
0 - 3
Szwecja
2 - 1
Dania
19:00
Walia
19:00
Francja