Druga liga ma wznowić rozgrywki na przełomie maja i czerwca. Kluby będą jednak zobowiązane do zachowania warunków bezpieczeństwa, które wiążą się z kosztami. Powrót do rywalizacji budzi wiele wątpliwości. – Może okazać się, że za tę decyzję będziemy cierpieć przez lata – powiedział Dariusz Ziąbski, prezes Legionovii Legionowo, w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Zawodnicy PKO Ekstraklasy przeszli ostatnio badania na obecność koronawirusa. To samo czeka piłkarzy z drugiej ligi. W niektórych zespołach testy już się odbyły. To jednak tylko jeden z warunków, do których muszą dostosować się kluby. Polski Związek Piłki Nożnej planuje, że sezon drugiej ligi zostanie wznowiony na początku czerwca. Powrót budzi jednak wielkie wątpliwości wśród władz klubów.
Kłopotliwe podróże
Wiele drużyn dzielą duże odległości. Kluby drugoligowe często wybierały się na mecze dzień przed spotkaniem. To wiązało się z wynajęciem hotelu, a także z korzystaniem z usług gastronomicznych w różnych miejscach. Rząd zezwolił już na otwarcie hoteli. Działacze są jednak przekonani, że przemieszczanie się po kraju wciąż będzie wiązało się ze sporym ryzykiem.
– Hotele mają być poddawane dezynfekcji, ale nie wiemy, jak ona wygląda i kto korzystał przed nami z windy czy pomieszczeń. Z drugiej strony, jeśli moi piłkarze mają przejechać prawie 600 kilometrów, a potem wyjść na boisko to lepiej w ogóle odpuścić taki wyjazd – podkreślił Dariusz Ziąbski, prezes Legionovii Legionowo.
W podróżowaniu dochodzi też inna kwestia. Zachowanie dwumetrowej odległości. Przy obecnych obostrzeniach wyjazd zespołu na mecz jednym autokarem byłby niemożliwy. – Robienie takich rzeczy mija się z celem. Ostatnio na wideokonferencji władz klubów ktoś rzucił pomysł, żeby zawodnicy zamawiali taksówki na każdy wyjazd... Policzyłem sobie, ile możemy na tym wszystkim stracić. W tej chwili nie mamy długów, ale jeśli liga ruszy i musielibyśmy dostosować się do takich warunków, to po zakończeniu sezonu mielibyśmy około 150 tysięcy złotych straty – opowiedział prezes Legionovii.
– Jest zbyt wiele znaków zapytania. Trzeba skupiać się na każdym kolejnym dniu. Planowanie działań na następny miesiąc w tej sytuacji nie ma sensu. Popieram działania PZPN, który chce powrotu do normalności. Obecnie jednak sezon mogą kończyć wyłącznie kluby PKO Ekstraklasy. Najwyższy poziom rozgrywkowy ma najwięcej argumentów ku temu, by wznowić grę. Są zobowiązania wobec stacji telewizyjnych, potężni sponsorzy i duże pieniądze. W drugiej lidze nie ma takiej kasy – dodał Waldemar Jedynak, prezes Górnika Polkowice.
W rozporządzeniu Rady Ministrów z 2 maja nie ma informacji o wznowieniu rozgrywek przez drugą ligę. Na razie zgodę otrzymała wyłącznie PKO Ekstraklasa. – To delikatny absurd, bo zalecenia PZPN w tym temacie nijak mają się do wytycznych rządu. Być może w całej lidze są dwa albo trzy kluby, które byłoby stać na zastosowanie się do obostrzeń. Poza tym, nie wiemy czy nie wzrosną chociażby ceny pokoi w hotelach. Już teraz nasz klub stracił około 450 tysięcy złotych. Jeden ze sponsorów obciął środki o połowę, przepadło też dużo pieniędzy, które miasto miało zapłacić za promocję. Powrót do gry tylko zwiększy straty – zastrzegł Wojciech Zając, prezes CWKS Resovii.
Sztuczna rywalizacja
Na końcu tabeli znajdują się Legionovia i Gryf Wejherowo. Obie drużyny mają po 14 punktów straty do pozycji gwarantującej utrzymanie. Trudno przypuszczać, by udało im się uchronić przed spadkiem. Wznowienie rozgrywek także w przypadku klubu z Legionowa może doprowadzić do kłopotów w przyszłości.
– Dogranie tego sezonu może zawalić kolejny. Trzeba pamiętać o tym, że zawodnicy nie trenowali na boisku od dwóch miesięcy. Za chwilę pojawią się kontuzję. W Legionovii oprócz spadku może pojawić się też zadłużenie. Nie ma wpłat od sponsorów, a wiem, że ten problem dotyczy nie tylko nas. Mamy wstrzymaną dotację i wolelibyśmy oddać ją miastu, by odzyskać chociaż część tych środków na jesieni. Jeśli wydamy te pieniądze i w dodatku spadniemy z ligi, to nie wiem, jaką kwotę w przyszłości otrzymamy od samorządu. Może okazać się, że będziemy musieli cierpieć przez kilka lat – zaznaczył Ziąbski.
Rozgrywki drugiej ligi miałyby zakończyć się w lipcu. Kontrakty zawodników wygasają z kolei z końcem czerwca. Mówi się, że dokończenie sezonu będzie najbardziej sprawiedliwe, ale... czy rzeczywiście tak będzie? Zespoły, które stracą szanse na utrzymanie, mogą nie przedłużyć kontraktów i lipcowe spotkania dograć juniorami. Podobnie mogą postąpić drużyny ze środka tabeli, bez szans na awans i bez groźby spadku. Wiele klubów nie planowało też w budżecie dużych wydatków na lipiec.
– Może okazać się, że sezon zaczynają i kończą zupełnie inne drużyny. Oczywiście to tylko spekulacje, jednak istnieje zagrożenie olbrzymiego chaosu. Chciałbym dokończenia sezonu, ale sprawiedliwego dla wszystkich. W przeciwnym wypadku okaże się, że to sztuczna rywalizacja. Drużyna zremisuje z jednym faworytem, a po dwóch kolejkach na starcie z następnym pojedzie juniorami. Wtedy nie miałoby to nic wspólnego z fair play – powiedział prezes Górnika Polkowice.
– Myślę, że jeśli zapadnie decyzja, że wracamy do gry, to każdy podejmie to wyzwanie. Z punktu finansowego jest to jednak zupełnie nieopłacalne. Wynagrodzenia piłkarzy będą musiały wrócić do ustalonej sumy i nie będzie mowy o obniżkach. Aspekt sportowy jest istotny, ale władze klubów muszą myśleć długofalowo i zadbać o przetrwanie – zaznaczył Zając. Piłkarze jego zespołu tracą punkt do drugiego Górnika Łęczna. W Resovii nie chcą jednak za wszelką cenę dograć sezonu.
Co z opieką medyczną?
Znaków zapytania nie brakuje także w kwestii organizacji meczów. – Według obecnych zaleceń, lekarz musiałby poddać się testowi na obecność koronawirusa na 24 godziny przed meczem. Przez ten okres musiałby być wyłączony ze swojej codziennej pracy. W realiach drugiej ligi jest to niemożliwe – przekonywał Zając.
– Jeśli rozgrywki zostaną wznowione, to spotkania będą wyglądać jak sparingi. Na meczach ma nie być spikera, prawdopodobnie nie będzie też karetki. Nie wiadomo co z lekarzami, bo przecież oni pracują w szpitalach i praktycznie codziennie mogą zostać zakażeni. Piłkarzy też nie da się całkowicie odizolować. Na poziomie drugiej ligi wielu ma dodatkową pracę i nie utrzymuje się tylko z piłki – stwierdził Ziąbski.
– Bardziej skupiłbym się na planowaniu przyszłego sezonu. Nie sądzę, by te rozgrywki udało się dograć. Cieszyłbym się, gdyby w czerwcu pojawiła się możliwość rozegrania paru sparingów – spuentował Jedynak.
Następne