| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe
Znaków zapytania było mnóstwo, ponieważ dla niektórych ludzi jest to choroba śmiertelna, a inni nie mogą po niej uprawiać sportu. Miałem szczęście, że w porę trafiłem do szpitala i dostałem "najniższy wymiar kary" – mówi w TVPSPORT.PL Łukasz Kaczmarek, atakujący reprezentacji Polski siatkarzy oraz Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, który przez większość klubowego sezonu 2019/2020 zmagał się z problemami zdrowotnymi.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – To był zawodowo najtrudniejszy rok w pana karierze?
Łukasz Kaczmarek: – Do tej pory był zdecydowanie najgorszy. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej.
– Powikłania po grypie kilka miesięcy temu nie budziły większych emocji, bo ich występowanie należało do rzadkości. Chyba sportowcowi również nie przyszło do głowy, że to akurat one mogą na tak długo wyłączyć z gry, prawda?
– Dokładnie tak. Nigdy w życiu nie miałem większych problemów zdrowotnych. Nie pauzowałem ani grając w plażówkę, ani w Wałbrzychu, Lubinie czy Kędzierzynie-Koźlu. Nie spodziewałem się, że będę miał tak długą przerwę od jakiejkolwiek aktywności fizycznej.
Poczułem ścisk w klatce piersiowej. Zaniepokoiłem się, bo nigdy w życiu czegoś takiego nie doświadczyłem.
– Co czuje siatkarz, który leży w szpitalnym łóżku i dowiaduje się, że cierpi na bardzo niebezpieczną chorobę? Bał się pan tego, że to może być koniec kariery?
– Odpychałem od siebie tę myśl. Najtrudniejszy był pierwszy dzień. Do szpitala trafiłem w piątek, na rezonans musiałem czekać do poniedziałku. Dzięki niemu potwierdzono na sto procent, że mam zapalenie mięśnia sercowego. Wtedy też powiedziano mi, że będę mógł wrócić do sportu, ale po przerwie, która trwać będzie osiem tygodni. Przez ten czas robiono mi kolejne rezonanse, później mogłem zacząć pracę przy tętnie 140, by sprawdzić, czy serce wytrzyma. Kiedy okazało się, że doszedłem do zdrowia, dostałem zgodę na powrót do pełnego treningu.
– Nie ma pana teraz na zgrupowaniu w Spale. Vital zabrał tam siatkarzy, którzy w jego opinii mają szansę na wyjazd do Tokio. Nie dzwonił do pana, prawda?
– Nie mieliśmy kontaktu od czasu, kiedy rozmawialiśmy o mojej chorobie.
– To boli?
– Przez pierwsze spotkania rozgrywek 2019/2020 czułem się świetnie. Podczas Superpucharu dostałem nagrodę MVP, ale później nie grałem praktycznie przez pół roku. Nie mam żalu do Vitala. Uważam, że podjął słuszną decyzję, zabierając na zgrupowanie do Spały atakujących, którzy rozegrali cały sezon. Będzie następny i mam nadzieję, że zdrowie pozwoli mi na to, bym mógł pokazać się z jak najlepszej strony. Priorytetem jest dla mnie powrót do formy. Będę robił wszystko, co w mojej mocy, by znaleźć się ponownie w kadrze.
Nie mam żalu do Vitala Heynena. Uważam, że podjął słuszną decyzję, zabierając na zgrupowanie do Spały atakujących, którzy rozegrali cały sezon.
– Przyszłość jest pozytywna? Nie ma strachu przed kolejnymi urazami?
– Bardzo pozytywna. W czwartek byłem na testach w Kędzierzynie-Koźlu. Ustalałem też plan treningowy, ponieważ w sobotę otwierają siłownie. Nie czuję już bólu, wszystko jest ok. 13 lipca zaczynamy przygotowania do sezonu w ZAKSIE. Nie mogę się doczekać powrotu na parkiet i tego, by ponownie pracować z Nikolą Grbiciem. Było mi przykro, że nie trenował mnie dłużej, bo uważam, że jest znakomitym szkoleniowcem. Wierzył w moje umiejętności. Mam nadzieję, że w kolejnych rozgrywkach będę mógł się pod jego okiem rozwinąć, bo czuję, że dzięki niemu stanę się lepszym zawodnikiem.
Czytaj też:
Zgrupowanie mimo odwołania turnieju? Bo jest i zawsze była atmosfera! Siatkarze trenują w Spale
„Ucieknę od wyroku, wykupię dwa zastrzyki”. Ten, który dał Polsce dwa złota. Andrzej Niemczyk