| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W Legii nie tylko mówi się o mistrzostwie Polski. Zdobycie tytułu to wręcz obowiązek – opowiada Bartosz Slisz, pomocnik stołecznej drużyny. – Gracze Linfield będą walczyli o każdy centymetr boiska – mówi przed wtorkowym meczem w eliminacjach Ligi Mistrzów. Transmisja na antenie TVP Sport, na TVPSPORT.PL oraz w aplikacji mobilnej.
Piotr Kamieniecki, TVPSPORT.PL: – Zimą trafiłeś do Legii Warszawa jako najdroższy zawodnik pozyskany przez ekstraklasowy klub. Oswoiłeś się już z Łazienkowską i stolicą?
Bartosz Slisz: – Miałem sporo czasu na aklimatyzację. Można powiedzieć, że pandemia była w tym kontekście szczęściem w nieszczęściu. Poznałem przez ten czas kolegów z zespołu, a przy tym miałem dodatkową chwilę na adaptację w nowych warunkach. Ten etap jest już za mną, ale pozwolił na to, bym poczuł się w Legii bardzo dobrze. Nie mam żadnych problemów w Warszawie.
– Pandemia zostawiła ślady w organizmach czy okazało się, że mimo przerw w treningach zespołowych można sobie z tym poradzić?
– Paradoksalnie, po przerwie w rozgrywkach związanej z koronawirusem czułem się bardzo dobrze. Trenowałem jeszcze więcej niż normalnie. Mogłem popracować choćby nad aspektem masy ciała. To nie był stracony czas, ale dał dodatkową szansę na wypoczynek. Dodatkowo doszedł motyw głodu oraz stęsknienia za piłką. Sumarycznie, całość wyszła na pewien plus.
– Środowisko w Warszawie służy? Wymagania są znacznie większe niż choćby w Lubinie.
– Zdecydowanie. Zostałem bardzo dobrze przyjęty przez kolegów z szatni. Na początku nie wiedziałem, czego się spodziewać. Teraz mogę mówić o transferze do Legii w samych superlatywach. W Warszawie wymagania są znacznie większe niż w innych klubach, ale… to dobrze. Im więcej stawiamy sobie celów, tym mocniej się rozwijamy. Przy Łazienkowskiej zawsze celem jest mistrzostwo Polski. Tu nie tylko mówi się o chęci zdobycia tytułu ani o celach. W stolicy pierwsze miejsce w lidze jest traktowane w kategorii obowiązku. Do tego dochodzi wielka chęć gry w europejskich pucharach. Czasu na porażkę nie ma. Nie jest tak, że nigdy nie stracimy punktów, ale trzeba robić wszystko, by eliminować takie momenty. W Zagłębiu Lubin mecze lepsze przeplatało się gorszymi. Kluczowe w Legii są częste wygrane i ustabilizowana forma.
– Sezon mieliście zacząć od walki o Superpuchar, ale mecz odwołano. To duża strata pod kątem zyskania rytmu meczowego?
– To byłoby bardzo przydatne spotkanie. Za wszelką cenę chcieliśmy powalczyć o Superpuchar, bo miło byłoby zacząć nowy sezon od zdobycia jakiegoś trofeum. Meczu nie było, ale nie mamy na to wpływu. Trzeba dostosować się do realiów i skupić na tym, co czeka nas w przyszłości.
– To były najdziwniejsze przygotowania do sezonu?
– Nie wiem czy użyłbym takiego określenia. Czasu wolnego było mniej, a przy tym urlopy przebiegały inaczej. Zawsze w trakcie dni wolnych mieliśmy do wykonania trochę zadań, które miały przygotować do późniejszego wysiłku. Teraz była pewna zmiana, bo chodziło głównie o regenerację i odpoczynek. Po powrocie na boisko, czasu także było mniej. To były inne przygotowania, ale nie nazwę ich dziwnymi.
– Aleksandar Vuković wspominał, że przez ostatnie tygodnie dużo pracowaliście nad grą obronną. Zauważył przy tym, że nie ze wszystkim dało się wyrobić. Gdzie Legia będzie miała rezerwy w kolejnych tygodniach?
– Pracowaliśmy nad grą obronną, ale nie tylko. Każdego dnia staraliśmy się ćwiczyć tak, by pojawiały się nawyki przydatne na boisku przez cały sezon. Czasu było mniej, ale jestem przekonany, że dobrze wykorzystaliśmy okres przed startem rozgrywek.
– Czym Legia może zaskakiwać rywali?
– Pozytywem jest duża rywalizacja w zespole. To przełoży się na fakt, że wszyscy będą się wzajemnie nakręcali. Każdy będzie musiał dać z siebie wszystko, by wywalczyć miejsce w składzie. Spojrzałbym na to ogólniej, bo jeśli ten aspekt przełoży się na wszystkich, to staniemy się lepszymi zawodnikami. Samo to sprawi, że w meczach będziemy w stanie pokazać jeszcze więcej niż do tej pory. W tym upatrywałbym naszą przewagę.
– Gdzie jest twoje miejsce w Legii?
– Na boisku! W środku pola. Chciałbym mieć w nowym sezonie większy wpływ na grę Legii. Mam nadzieję, że tak będzie.
– Rywalizujesz z Domagojem Antoliciem, którego wybrano najlepszym pomocnikiem ligi oraz z Andre Martinsem. Jest z kim walczyć o miejsce w składzie…
– To bardzo dobrzy zawodnicy, od których można się wiele nauczyć. Ale nie patrzę na to tylko w ten sposób. Znam swoją wartość i mocne strony. Nie muszę czuć się gorszy od żadnego z nich. Jesteśmy w stanie dostosować się do swojego stylu gry, choć ja wraz z Martinsem skupiamy się mocniej na kwestiach defensywnych. Nieco inaczej jest w przypadku Antolicia, którego można nazwać piłkarzem z większą liczbą walorów w ofensywie.
– Mecz w Bełchatowie (6:1) to dla ciebie pierwsza jaskółka zwiastująca, że bliżej ci do wyjściowego składu?
– Tak na to nie patrzę. Przede wszystkim cieszyłem się z szansy od trenera. Miło było zagrać w podstawowym składzie, ale pierwsze minuty… Początek nie był taki, jakiego bym od siebie oczekiwał. Pojawiło się kilka niedokładnych podań i jest co poprawić. Mam nadzieję, że to tylko taki pierwszy krok, po którym będzie lepiej. Chciałbym grać jak najczęściej, ale muszę też akceptować każdą decyzję trenera.
– Często jesteś niezadowolony po swoich meczach?
– Częściej towarzyszy mi samokrytyka. Samozadowolenie nie jest stanem, który regularnie pojawia się w mojej głowie. Wydaje mi się, że tak trzeba żyć, jeśli chce się być lepszym piłkarzem. Moja kobieta mówi mi czasem, że za często patrzę krytycznie na swoją grę, ale to efekt tego, że dużo myślę o rozwoju.
– Był już w Legii mecz, po którym byłeś zadowolony?
– Spotkanie z Cracovią przy Łazienkowskiej. Wszedłem na boisko w trudnym momencie. Była 11. minuta, brakowało rozgrzewki, ale trzeba było sobie z tym poradzić. Do tego dochodziły emocje na początku spotkania. Z każdą chwilą było coraz lepiej i wydaje mi się, że rozegrałem dobry mecz. Ale nie zadowalam się tym. Wierzę, że to co najlepsze, jest dopiero przede mną. Uczyłem i uczę się ustawienia Legii.
Gram w Warszawie w zupełnie innym systemie w porównaniu do tego tego, co było w Zagłębiu Lubin. Kolejne minuty pozwalają mi dokładniej zrozumieć miejsce na boisku i potrzeby zespołu. Wówczas z Cracovią miałem wrażenie, że zrobiłem kolejny krok w rozumieniu tego, na czym polega moja rola w Legii. W przerwie meczu jedna z osób powiedziała mi mądre słowa, które jeszcze mocniej odcisnęły się na świadomości. Od razu zastrzegam – sens tamtych zdań zostawiam dla siebie.
– Mocno zmieniły się twoje zadania w porównaniu do gry w Zagłębiu?
– Różnice są dość duże i zaczynają się od ustawienia. W Lubinie szkoleniowiec stawiał na dwóch środkowych pomocników i jedną "szóstkę". Trener Aleksandar Vuković stosuje w Legii system przypominający 4-4-2. Moja rola w Zagłębiu z czasem się zmieniała. W niektórych meczach byłem ustawiany jako jeden z tych ofensywnych zawodników, a lepiej czuję się kiedy jestem tym, który zajmuje się głównie kwestiami defensywnymi. Cieszę się, że teraz mogę występować w miejscu, w którym czuję się najlepiej.
– We wtorek Legia zagra z Linfield. Co wiecie o mistrzu Irlandii Północnej?
– Nie mam wątpliwości, że czeka nas spotkanie z waleczną drużyną. Piłkarze Linfield będą rywalizowali o każdy centymetr boiska. Nie odpuszczą nam w żadnej sytuacji, ale jest na to jedna i skuteczna recepta: musimy być lepszym zespołem.
– Znów będziecie musieli zagrać na pustym stadionie. Duże utrudnienie?
– Lepiej gra się ze wsparciem kibiców. Fani naszego klubu wiele razy udowadniali swój poziom. Ich doping był bardzo pomocny, ale nie mamy wpływu na brak ich obecności. Niezależnie od tego, musimy zagrać jak najlepszy mecz.
– Kolejnym krokiem po Linfield może być Omonia Nikozja lub Ararat Armenia. Spoglądacie w kierunku kolejnej rundy?
– Nie. Liczy się tylko najbliższy mecz. To kluczowe, bo będzie nam zależało, żeby pokazać się z jak najlepszej strony w spotkaniu z Linfield.
Mecz Legii Warszawa z Linfield rozpocznie się we wtorek o godzinie 19:00. Transmisja spotkania tylko na antenie TVP Sport, na TVPSPORT.PL, a także w aplikacji mobilnej. Początek studia o godzinie 18.05.