| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Cracovia musiała się nieźle namęczyć, by sprowadzić go do Krakowa. W poprzednim sezonie Marcos Alvarez strzelił w drugiej Bundeslidze 13 goli i początkowo nie chciał nawet słyszeć o przeprowadzce to Polski. Teraz Niemiec z domieszką krwi hiszpańskiej i włoskiej ma zdobywać bramki dla zespołu Pasów.
Mateusz Miga, TVSPORT: – Pochodzisz z piłkarskiej rodziny. Twój wujek Antonio był piłkarzem i trenerem, tata Julio podobnie. Oni też byli napastnikami?
Marcos Alvarez: – Nie. Wujek był środkowym obrońcą. Tata grał na pozycji sześć lub osiem. Był typowym środkowym pomocnikiem. Ja jestem dziesiątką lub środkowym napastnikiem. Obaj mieli więc więcej inklinacji do gry defensywnej.
– Kto z was jest najlepszym piłkarzem?
– (śmiech) Wujek jest świetnie znany w Hiszpanii. Wiele lat spędził w Sevilli, grał w reprezentacji Hiszpanii. Na dziś to on ma za sobą największą karierę, ale mam jeszcze pięć sześć lat, by osiągnąć to samo.
– Czy w takiej rodzinie w ogóle mogłeś być kimś innym?
– Nie było takiej możliwości. Nie w naszej rodzinie. Tata mojej mamy także był uzależniony od futbolu. Pierwsze kroki w życiu postawiłem w butach piłkarskich. Moje pierwsze ubrania to były koszulki piłkarskie, a szczególnie zapamiętałem koszulkę Interu. Byłem skazany na futbol.
– Więc wychowałeś się na boisku?
– Zdecydowanie tak. Wszystkie moje wspomnienia z dzieciństwa są związane z piłką. Graliśmy wszędzie, nawet w restauracji. Zawsze miałem swoją piłkę ze sobą, ciągle chciałem grać w piłkę i to nigdy się nie zmieniło.
– Zawsze chciałeś być napastnikiem?
– Początkowo chciałem być bramkarzem. Pewnego dnia kopałem w piłkę z tatą. On stał na bramce, a ja strzelałem. W pewnym momencie mówię do niego, żebyśmy się zamienili, a tata na to, że czas iść do domu. ″Dlaczego musieliśmy już iść? Chciałem stanąć w bramce″ – spytałem go w drodze powrotnej, a jego odpowiedź wpłynęła na moją karierę. ″Patrz, jako bramkarz możesz zagrać całe spotkanie bardzo dobrze, ale popełnisz jeden błąd w ostatniej minucie i wszyscy będą cię krytykować. Jako napastnik możesz za to przez 90 minut możesz grać źle, ale jeśli w 93. minucie strzelisz gola, jesteś bohaterem. Jak uważasz co jest lepsze?″. Te słowa zmieniły moje spojrzenie na piłkę. Uznałem, że lepiej strzelać bramki niż jej bronić. Takie jest dziś moje zdanie. Ale jest kilku szaleńców, którzy uważają inaczej.
– Pytałeś tatę o radę, gdy dostałeś propozycję z Cracovii czy podjąłeś decyzję samodzielnie?
– To była decyzja całej mojej rodziny. Mojej żony, dzieci, nawet moich rodziców. Jestem bardzo rodzinnym człowiekiem, a to miał być mój pierwszy transfer poza Niemcy. Musieliśmy się skupić przede wszystkim na dzieciach. Moja sześcioletnia córka idzie teraz do szkoły, nie mówi po polsku ani angielsku. Musieliśmy znaleźć szkołę niemieckojęzyczną i na szczęście się udało. Wielokrotnie rozmawialiśmy z przedstawicielami klubu. Ważna była kwestia szkoły, ubezpieczenie... Gdy dostaliśmy wszystko, czego potrzebowaliśmy, decyzja była już prosta.
– Córeczka jeszcze jest mała, za to ty jesteś poliglotą. Mówisz po niemiecku, angielsku, hiszpańsku…
– Tak. I po włosku oraz francusku.
– Niesamowite! Masz łatwość w nauce języków?
– Tak. Języki romańskie są do siebie bardzo podobne. Teraz w klubie przysłuchiwałem się, jak Sergiu Hanca i Cornel Rapa rozmawiają po rumuńsku. Złapałem kilka słów i już z kontekstu mogłem zrozumieć o czym mówią. Ale polski jest bardzo trudny. Moja żona jest Rosjanką, więc pewne słowa rozpoznaje, ale ja nic. Zero.
– Żona Rosjanką? Jak się poznaliście?
– W Niemczech pracowała w firmie z ubraniami w sklepie. Tam ją poznałem i zacząłem chodzić do tego sklepu coraz częściej. Nawet dziesięć razy dziennie (śmiech). Staliśmy się przyjaciółmi, a skończyło się na czymś więcej.
– Trudno wyobrazić sobie bardziej międzynarodową rodzinę.
– Moja mama jest z Włoch. Tata z Hiszpanii. Ja urodziłem się w Niemczech, żona jest Rosjanką. Tak, w naszej rodzinie jest wiele narodowości.
– Tata był twoim pierwszym piłkarskim idolem?
– Gdy jesteś dzieckiem zawsze stawiasz sobie rodziców za wzór. Tata jednak był już wtedy pod koniec kariery, nie grał na swoim najwyższym poziomie, więc nie mógłby być dla mnie takim prawdziwym boiskowym idolem. Był nim Brazylijczyk Ronaldo. Zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia. Był jeszcze bardzo młody, ale już grał fantastycznie. Śledziłem jego losy w Ajaksie, Interze, Barcelonie i Realu Madryt. Myślę, że jeden z najlepszych napastników w historii futbolu.
– No to, który Ronaldo jest lepszy?
– Trudno powiedzieć. Czasy się zmieniły. Dziś trudniej jest być w ścisłej światowej czołówce. Futbol stał się bardzo szybki i fizyczny. Moim idolem był ten brazylijski Ronaldo i dla mnie on jest ciut lepszy.
– W młodzieżowych reprezentacjach Niemiec kilkukrotnie grałeś przeciwko Polsce. Pamiętasz tamte spotkania?
– Nie. Rozegrałem tyle meczów... Czasem chcesz powspominać stare mecze, ale na drugi dzień masz kolejne spotkanie i na nim musisz się skupić. Pamiętam pewne momenty – mecze, które dawały nam awans do drugiej lub pierwszej Bundesligi. Te dni pamiętam w całości, bo to były najlepsze chwile w moim życiu. Mogę też opowiedzieć o tym kilkuminutowym występie w pierwszej Bundeslidze w barwach Eintrachtu Frankfurt. Ale każdego meczu nie jestem w stanie zapamiętać.
– Karim Bellearabi, Pascal Gros, Cenk Tosun. To chyba największe nazwiska z którymi grałeś w reprezentacji Niemiec.
– Cenk to mój przyjaciel do dziś. Piszemy do siebie praktycznie co tydzień, nasze rodziny też się znają. Grałem z wieloma niezłymi piłkarzami. Bellarabi, Patrick Herrmann czy Christoph Kramer, który przecież został mistrzem świata. Dużo ciekawych nazwisk przewinęło się przez moją karierę.
– W wieku 19 lat przeniosłeś się do drugiej drużyny Bayernu. Była szansa na pierwszy zespół?
– Wielokrotnie trenowałem z pierwszym zespołem, ale wtedy było nieco inaczej niż dzisiaj. Dopiero zaczynało się stawianie na młodych piłkarzy, jednak wciąż prym wiedli przede wszystkim doświadczeni piłkarze. Dzisiaj droga młodych piłkarzy jest znacznie krótsza. Za moich czasów i wcześniej to nie było normalne. W wieku 25, 26 lat słyszałeś, że wciąż jesteś młody i masz czas. Dzisiaj, gdy masz 22 lata i nie doszedłeś do pierwszego zespołu to słyszysz, że jest za późno. Młodzi ludzie dostają szanse znacznie wcześniej. Uważam, że to bardzo dobre. Świetnie się na nich patrzy, gdy ktoś podaje im rękę, a oni dają z siebie wszystko, by to wykorzystać.
– To kto jest najlepszym piłkarzem z jakim grałeś?
– Toni Kroos, Frank Ribery czy Arjen Robben. Grałem z nimi w kilku meczach towarzyskich. Gdy masz na skrzydłach Robbena i Ribery’ego gra napastnika jest bardzo prosta. Wystarczy dostawiać nogę do tych wspaniałych dośrodkowań. Toni Kroos? Nie pamiętam, by kiedykolwiek stracił piłkę. Skuteczność podań? 100 procent w prawie każdym meczu. Był tylko rok starszy, a umiał znacznie więcej. I to był dziesięć lat temu. Nic dziwnego, że nadal jest jednym z najlepszych środkowych pomocników na świecie.
– Kontrakt z Cracovią podpisałeś podobno w środku nocy.
– Tak. To było coś szalonego. Byłem na wakacjach w Egipcie, gdy zadzwonił do mnie mój agent. To Paul Grischok z którym znam się od sześciu, siedmiu lat. Czasem pytał mnie, czy nie chciałbym grać w Polsce. Nigdy nie brałem tego poważnie pod uwagę. Jeśli dorastasz w Niemczech nie patrzysz na takie ligi jak polska czy, choćby, belgijska. Patrzysz na te najmocniejsze – Premier League, Primera Division, Serie A. Nimi się interesujesz. O polskiej lidze nie wiedziałem nic i słowa Paula traktowałem jak żart. A więc jest grudzień zeszłego roku, jestem w Egipcie, dzwoni Paul.
– Hej Marcos, Cracovia chce podpisać z tobą kontrakt.
– Kto taki?
– Cracovia, polski klub!
– Znów sobie żartujesz...
– Nie, przyrzekam. Są poważnie zainteresowani.
– Wracam 1 stycznia do Niemiec to wtedy porozmawiamy spokojnie.
Wracam 1 stycznia, we Frankfurcie wylądowałem o 10 rano. W tej samej chwili dzwoni Paul.
– Gdzie jesteś?
– Właśnie wróciłem.
– Słuchaj, jesteśmy na lotnisku, mamy ze sobą kontrakt zaproponowany przez Cracovię.
Tak to się toczyło. Prosto z lotniska z żoną i tatą pojechaliśmy do hotelu, gdzie czekał na nas Paul z Arturem (Wolskim – przyp. red.) i propozycją kontraktu. Siedliśmy nad tym i zaczęliśmy nanosić nasze poprawki. Czegoś brakowało, coś chciałem dopisać, kilkakrotnie dzwoniliśmy do klubu. W końcu Paul mówi, że zaraz mamy samolot do Krakowa. ″OK, lećmy″ – stwierdziłem. W Krakowie poszliśmy na kolację do restauracji należącej do właściciela klubu (Wierzynek – przyp. red.), zjedliśmy kolację, potem pojechaliśmy na stadion. Około 1 w nocy wszystko było jasne i wtedy podpisałem kontrakt.
– Wow. Cracovia faktycznie była zdeterminowana.
– Tak. Rozmawiałem kilka razy z trenerem. Michała Probierza w Polsce zna każdy. To emocjonalny facet. Od pierwszego dnia powiedział mi, że będę jego człowiekiem. ″Bardzo potrzebuję kogoś takiego jak ty. Skutecznego napastnika z dużą pewnością siebie″ – mówił. Ciągle namawiał mnie na ten transfer. Dla napastnika zaufanie trenera jest bardzo ważne. Nabrałem dobrego przeczucia co do trenera Probierza i jego osoba jest jednym z głównych powodów, które skłoniły mnie do przenosin do Cracovii.
– A więc już tu jesteś. Jak wrażenia po debiucie w meczu z Chrobrym Głogów i jak oceniasz swoją formę?
– Jestem po sześciotygodniowej przerwie. W Niemczech sezon skończył się znacznie wcześniej. Potrzebuję trzech, czerech meczów, by być gotowym na sto procent. Teraz jestem gotów może na 70 – 75 procent. A co do meczu – w pucharach najważniejsza jest kwestia awansu. Po dogrywce czy rzutach karnych? Nieważne. W Niemczech na tym etapie zawsze jest wiele niespodzianek. W debiucie nie było łatwo, rywal powiesił wysoko poprzeczkę. Najważniejsze, że przeszliśmy dalej.