Trener kadry kajakarek Tomasz Kryk jest zadowolony z pracy, jaką udało mu wykonać w tym sezonie, choć w związku z pandemią zabrakło międzynarodowych imprez. – Dziewczyny zrobiły krok do przodu, rywalizacja w grupie jest na światowym poziomie - powiedział.
Kadra kajakarek krótko po mistrzostwach Polski, które odbyły się w ostatni weekend w Poznaniu, rozpoczęła wakacje. Nie tylko dla podopiecznych Kryka, ale dla wszystkich sportowców ten sezon jest wyjątkowy, ale też momentami uciążliwy. Mimo różnych przeciwności losu, szkoleniowiec jest zadowolony z pracy, jaką wykonała ekipa w ostatnich miesiącach.
Kluczowa okazała się decyzja o przedłużeniu pobytu w Portugalii, gdzie spędzili ponad sześć tygodni. Niemal w tym samym momencie pandemia koronanwirusa sparaliżowała wszystkie dziedziny życia, a sportowcy musieli trenować w domach.
– Myślę, że optymalnie przepracowaliśmy ten okres. Jedynie co mogliśmy zmienić, to zostać w Portugalii jeszcze 12 dni dłużej, do 1 maja. Wrócilibyśmy nie musząc przechodzić obowiązkowej, dwutygodniowej kwarantanny. Wówczas weszły przepisy, że osoby, które wykonując swoje czynności za granicą, czy studenci, nie muszą poddawać się kwarantannie. To jednak też specjalnie się nie odbiło na naszych przygotowaniach. Zaraz po kwarantannie mogliśmy pojechać do Wałcza, potem do Bydgoszczy, byliśmy w lipcu we włoskim Livigno, tak jak sobie zaplanowaliśmy jeszcze przed pandemią – podkreślił Tomasz Kryk.
Jak dodał, mimo braków startów międzynarodowych, jego zdaniem cała grupa zrobiła postęp. – Przed mistrzostwami Polski mieliśmy zgrupowanie w Poznaniu i dziewczyny naprawdę szybko płynęły. Dziś pięć, sześć zawodniczek pływa 500 m poniżej 1,50 sekundy. Rywalizacja jest na poziomie światowym. Trudno porównać, określić, jakie dałyby to lokaty na międzynarodowych zawodach. Myślę, że w Pucharze Świata dwie moje zawodniczki znalazłyby się w finale A (miejsca 1-9 – przyp.red.). Co dałoby nam to na igrzyskach – to naprawdę trudno powiedzieć – stwierdził.
Kryk przyznał, że ogromne postępy robią coraz młodsze zawodniczki – m.in. Martyna Klatt czy Klaudia Cyrulewska zgłaszają swój akces do startu w najważniejszych konkurencjach i te bardziej doświadczone kajakarki na pewno czują ich oddech na plecach.
– Dobrze, że jest taka rywalizacja, ten, co wygrywa wie, że rywale są jednak blisko. To dopinguje zarówno starsze, jak i młodsze zawodniczki. Cała czwórka młodzieżowych mistrzyń świata z ubiegłego roku Klatt, Cyrulewska, Julia Olszewska i Gosia Puławska zrobiły krok do przodu. Martyna i Klaudia z Energetyka Poznań są czwartą osadą młodzieżowych MŚ z ubiegłego roku, a na ostatnich młodzieżowych mistrzostwach Polski wygrały o blisko dwie sekundy z Heleną Wiśniewską i Kasią Kołodziejczyk, które są już medalistkami mistrzostw świata seniorek – tłumaczył.
Ta sytuacja sprawia, że opiekun kadry ma spory ból głowy, a w przyszłym roku będzie musiał podjąć niezwykle trudne decyzję. W tej chwili kajakarki mają pięć miejsc na igrzyskach, a o szóste powalczy jeszcze jedna zawodniczka w regatach kwalifikacyjnych w jedynce na 500 m. Chętnych na wyjazd do Tokio jest jednak trochę więcej.
– Na pewno będzie stres przy podejmowaniu decyzji. Zawsze człowiek będzie się zastanawiał, czy postawił na dobry skład, czy kogoś nie skrzywdził. Jakimi kryteriami ocenić przydatność do dwójki, do czwórki? Wydawało się, że czwórka, która zdobyła medal mistrzostw świata, medal igrzysk europejskich, kwalifikację olimpijską jest raczej nie do ruszenia. Logika nakazywałaby, żeby nie zmieniać takiej osady. To jednak tor w przyszłym roku musi pokazać, kto na to zasługuje. Trzeba zostawić sentymenty i wybrać najlepszy wariant w oparciu o rzetelne kryteria, przemyślenia. Ta rywalizacja i systematyczność ćwiczeń sprawia, że jest dziś duży ból głowy. Mam dziewięć zawodniczek zgłoszonych do Polskiego Komitetu Olimpijskiego i uważam, że trzeba dać szansę wszystkim – wyjaśnił.
Kajakarki otrzymały sześć tygodni urlopu. Do zajęć w grupie wrócą 1 października, a przygotowania rozpoczną zgrupowaniem w Zakopanem.
– Pierwsze dwa tygodnie dziewczyny mają przeznaczyć na roztrenowanie, taki aktywny wypoczynek, a potem mają miesiąc rozbratu ze sportem. Zaproponowałem, żeby nasze mamy, czyli Beata Rosolska i Karolina Naja plus Marta Walczykiewicz, czyli zawodniczki te najbardziej doświadczone, dołączyły do nas później. Im dojście do wysokiego poziomu nie zajmuje tyle czasu i nie zależy od ilości treningu, ale od jakości zajęć i pielęgnowania innych komponentów – psychiki, diety, dbałości o ciało – zaznaczył.
Kilka dni temu organizatorzy mistrzostw Europy, które miały odbyć się w dniach 15-18 października w rumuńskim Bascov, podjęli decyzję o definitywnym odwołaniu zawodów. Kryk już jednak wcześniej postanowił, że jego podopieczne nie wezmą udziału w tych regatach.
– Przy zapowiedzi tych mistrzostw napisano tłustym drukiem, że ich przeprowadzenie zależy od sytuacji związanej z koronawirusem. Ja nie chciałem zaryzykować dwóch miesięcy treningów i szykowania formy na październik, gdyż nigdy tego nie robiliśmy. Nie chciałem spotkać się z taką sytuacją, że tydzień przed imprezą nagle ktoś by ją odwołał, bo w tym regionie stwierdzono 20 zakażeń koronawirusem więcej niż do tej pory – podsumował szkoleniowiec.