| Piłka nożna / Reprezentacja kobiet
Na co dzień jest policjantką w stopniu młodszego aspiranta. Ale od najmłodszych lat w życiu kopie piłkę na trawie, na piasku, a także w hali. – Nie jest to sposób na to, by zarobić na życie, ale mimo tego gram od zawsze. Jestem silniejsza psychicznie dzięki piłce. Wykonuję ciężki zawód, a sport pomaga mi w tym, bym stawała się w nim lepsza – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL Katarzyna Borowiec z Lady Grembachu Łódź, pięciokrotna mistrzyni Polski i wicemistrzyni świata w piłce plażowej kobiet.
Rafał Majchrzak, TVPSPORT.PL: – Nie będziemy na początku ukrywać, że to pierwsza styczność… pochodzisz z moich rodzinnych okolic.
Katarzyna Borowiec, piłkarka Lady Grembach Łódź: – Już zresztą minęło dużo czasu od wyprowadzki, przeniosłam się z Ruśca do Łodzi w 2008 roku, zaraz po ukończeniu gimnazjum. 80 kilometrów drogi, przeprowadzka do liceum, Retkinia stała się moimi okolicami.
– Kierowałaś się tylko zainteresowaniami i tym, żeby spróbować gry w większym mieście?
– Pamiętam, że obserwowano mnie na zawodach w Sieradzu, 70 kilometrów od Łodzi, drużyna z niej przyjechała zresztą na turniej. Ich trener zaprosił mnie na kilka treningów, później pojechałam z nimi na obóz. Tak się zaczęło – decyzja o przeprowadzce została podjęta. I tak zostałam. Chociaż wcześniej szlify zdobywałam głównie w szkole, poważnie podchodziłam do zajęć. Moi pierwsi nauczyciele wychowania fizycznego to właściwie jak pierwsi trenerzy. Zrobili swoje, na pewno mi pomogli, za co ogromnie im dziękuję. Agata Majchrzak prowadziła mnie przez całą szkołę podstawową, później w gimnazjum przeszłam już pod skrzydła Mariusza Studzińskiego.
– Przeprowadzka… pierwsza dorosła decyzja przed osiągnięciem pełnoletniości.
– Tak, rzeczywiście, mało kto z naszej okolicy decydował się na wyjazd do dużego miasta wcześniej niż na studia. Do liceum chodzili raczej do mniejszych miast: Bełchatowa i Wielunia. Ewentualnie wybierali pobliski Szczerców, gdzie też są szkoły ponadgimnazjalne.
– Większość juniorów w rodzinnym Ruścu nawet w męskich drużynach posadziłabyś na ziemię? Lokalny klub, Hetman do dziś ma się dobrze, akademię nawet otworzyli…
– Czy wystarczyłyby pojedyncze zwody? Mówiąc żartobliwie, pewnie tak. Choć wiesz, na początku i tak byłam otwarta na wiele dyscyplin. Startowałam w zawodach lekkoatletycznych, grałam w szkole podstawowej w piłkę ręczną, która była przecież właściwie jedynym sportem zespołowym dla dziewczyn. Grałyśmy na przerwach, podczas lekcji WF. Ten obóz jednak sprawił, że na dobre skręciłam w kierunku piłki nożnej. Najpierw grałam na trawie, później pojawił się futsal, a następnie beach soccer.
– Wszystko łączysz do tej pory?
– Teraz będę musiała zrezygnować z treningów na trawie. Trenowałam w Pogoni Zduńska Wola trzy, cztery razy w tygodniu, w weekendy dochodziły do tego mecze. Po drodze mam też rozpisane ćwiczenia przygotowujące do beach soccera. Z jednej strony ciągłe granie jest rozwijające, ale brakuje na to czasu. Potrzebna jest stabilizacja, szczególnie że piłka jest dla mnie dodatkiem do codziennej pracy. Ważnym, ale dodatkiem. Niby piłka plażowa, na którą stawiam najmocniej, jest dyscypliną sezonową, ale jednak przygotowania trwają też w okresie jesienno-zimowym.
– Kiedyś łódzkie w beach soccerze głównie reprezentował Hurtap Łęczyca. Teraz głośno jest znów o was po kolejnym mistrzostwie Polski kobiet.
– Ale sam widzisz, że nagrody, jakie otrzymałyśmy, były symboliczne. Za wicemistrzostwo kraju cała drużyna Sparty Daleszyce, nasze rywalki, dostały 3000 złotych. To tym bardziej podkreśla, że ze sportu nie wyżyjemy. To jest nasze hobby, na pierwszym miejscu jest praca. Ale jeszcze raz mówię – hobby traktowane poważnie.
– Zdążyłaś już zostać młodszym aspirantem.
– Udało mi się już za pierwszym razem dostać do policji, od razu, gdy skończyłam liceum. Studiowałam na łódzkiej AWF, skończyłam pedagogikę z wychowaniem fizycznym.
– Opisz swój rytm dnia… to jest sporo zajęć, którym musisz się poświęcać.
– Wstawanie o 5:00 to zdecydowanie standard. Pracuję już na szczęście w stałych godzinach, ale powrót do domu o 23:00 już męczy. Z czegoś muszę obecnie zrezygnować i właśnie będzie to chyba granie na trawie. Nie można funkcjonować ciągle na zasadzie takiej, by upychać na siłę wszystko w terminarzu. I tak dobrze się dzieje, że jeszcze w okresie letnim mogę wybrać się na nasze ogródki działkowe. Właściwie jest to odskocznia od łódzkich bloków. Mieszkam normalnie na czwartym piętrze, teraz już w mniejszym bloku niż to było wcześniej. Ćwiczę kondycję, po schodach w końcu trzeba wchodzić i to wysoko.
– Lista osiągnięć imponuje, jeśli chodzi o Lady Grembach: wicemistrzostwo świata w piłce plażowej kobiet, pięć razy mistrzostwo Polski w tej dyscyplinie. To ostatnie, piąte, pod wodzą Jarosława Jagielskiego, wywalczone w sierpniu tego roku.
– I to jeszcze pomimo faktu, że turniejów jest mało. Mamy Puchar Polski i mistrzostwo Polski, jeżeli koronawirus nie pokrzyżuje nam planów, to uda nam się wylecieć na mistrzostwa świata, w co zresztą gorąco wierzymy. Mobilizacja na pewno jest.
Pamiętam też występy w reprezentacji narodowej policjantek. Jeden z turniejów, na którym wywalczyliśmy mistrzostwo świata, odbywał się na Majorce. Skoro mieli taką kadrę mężczyźni, stworzono też reprezentację kobiet. Grywałyśmy nawet z drużyną TVP czy też ekipami z sądów rejonowych. Zobaczyłyśmy, że się da stworzyć porządną drużynę. Na Majorce byłyśmy dwa razy i za każdym raz dochodziłyśmy do finału, nawet wygrywając właśnie jeden raz. To są takie momenty, gdy łączymy pracę z pasją i z niej czerpiemy.
Lady @GrembachLodz po raz piąty z rzędu z mistrzostwem Polski kobiet w piłce nożnej plażowej! ����
— Łączy nas piłka kobieca (@laczynaskobieca) August 7, 2021
W finale rozegranym w @gdansk drużyna z Łodzi pokonała 3:0 Spartę Daleszyce. pic.twitter.com/Aa0FTgMSJX
Mistrzynie! Dziewczyny z BEACH SOCCER CLUB GREMBACH ŁÓDŹ najlepsze w Polsce!⚽️���� Gratulujemy! ������#Łódź #Lodz @GrembachLodz pic.twitter.com/Z9ZbjNLXej
— Łódź (@Miasto_Lodz) August 10, 2021
– Co przede wszystkim czerpiesz z piłki?
– Jestem silniejsza psychicznie. Wykonuję ciężki zawód, spotykam się ze stresem każdego dnia. Piłka jest dla mnie odskocznią. Wyniki tylko mnie mobilizują do tego, by dalej to robić. Przynosi mi to zadowolenie. Wiadomo, przy obecnym stopniu stałam się już bardziej policjantką zza biurka, ale to nie przyszło samo z siebie od razu. Potrzebowałam stabilizacji w pracy. Teraz pracuję do 15:00, chyba że są akurat dyżury zdarzeniowe.
Teraz mogę łączyć to z treningami. Wcześniej to był zaburzony rytm. Pracowałam od 6:00 do 14:00, od 8:00 do 16:00, od 14:00 do 22:00, od 16:00 do północy, od 18:00 do 2:00 w nocy – znalazłbyś każdą możliwą kombinację. Z dnia na dzień dowiadywałam się, o której mam przyjść do pracy. Nic nie mogłam planować. A gdybym nie zgodziła się przyjść, to byłyby problemy, wiadomo, że ktoś w pracy musiał zostać. A ponieważ jestem obowiązkowa, trzeba było wszystko pogodzić.
– Praca wymagająca interwencji w terenie… mówisz, że kiedyś było tego więcej.
– Jeśli jesteś na patrolu, to jest tego mnóstwo. Jeździłam na interwencje. Teraz pracuję w dziale odpowiedzialny za wykroczenia. Jest spokojniej, jeśli chodzi o możliwość trenowania. Ale co ciekawe, nie było np. tak, że czułam się zmęczona po treningu, a później przekładało się to na pracę. Nawet będąc oddelegowanym do patroli, to i tak trenowałam, tylko w innych godzinach, czasem też indywidualnie. Przekładało się to na brak zgrania. Rozbicie godzin treningowych nie pomagało, trzeba było pogodzić pewne rzeczy, aby było w tym więcej zespołowości.
– Najbardziej pamiętna interwencja?
– Była jedna, którą pamiętam dobrze, jedna z cięższych sytuacji, jakie miały miejsce. Pojechaliśmy na ulicę Łąkową. Zawiadomiono nas, że z dachu lecą cegły. Rzeczywiście, stał na nim mężczyzna. Weszliśmy do góry i zobaczyliśmy, że ma nóż. Wezwaliśmy kolejny patrol. On najwidoczniej musiał to dostrzec, zszedł do mieszkania. Powiedział, że jeśli wejdziemy, to nie ręczy za siebie.
Groził, mówił, że poderżnie gardło dziecku, które akurat tam z nim było. Trzymał nóż tuż przy nim. Krzyczał, że dziecko nie przeżyje. Ostatecznie udało się z nim rozmawiać w odpowiedni sposób, a akcja się udała. Na moment stracił koncentrację, obezwładniliśmy go. Dziecku ostatecznie nic się nie stało. Oczywiście, próbował jeszcze atakować nożem tuż przed zakuciem w kajdanki, ale wszystko skończyło się dobrze. Uznano go za niepoczytalnego na późniejszym etapie postępowania.
– W przypadku policjantów testy psychologiczne są równie istotne, aby w ogóle pracować w zawodzie. Dziś jest coraz trudniej pod tym względem się dostać do policji?
– Na pewno test wykaże, kiedy kłamiesz. Co prawda, standardem przy przyjęciach – obok testu sprawności fizycznej – jest test psychologiczny na 200 pytań, rozmowa z psychologiem. Pytania są często też zadawane w ten sposób, albo inaczej formułowane, więc każda nieścisłość wyjdzie na jaw. Ale generalnie dostrzegam, że coraz więcej osób, które chcą służyć w policji, przechodzi te testy. Teraz zmieniło się tyle, że zajmuje się tym Komenda Wojewódzka Policji. Nie ma też górnej granicy, jeśli chodzi o wiek, natomiast obecnie trzeba przepracować 25 lat, a nie 15, tak jak jest np. w moim przypadku.
– Wracając na koniec do sportu… czekasz na to, aby w końcu powstała kobieca reprezentacja beach soccera?
– Słyszeliśmy zapewnienia, że to najwyższy czas, aby to się wydarzyło. Choć wiadomo, że teraz przed nami wybory nowego prezesa w PZPN. Na razie głównie rozgrywamy mecze sparingowe organizowane na własną rękę, nawet ostatnio zmierzyłyśmy się z reprezentacją Czech, wygrałyśmy oba mecze towarzyskie. Gdybyśmy pojechały na turniej międzynarodowy, na pewno dałybyśmy radę, więc można i należy w nas wierzyć. To byłoby wysokie miejsce wśród startujących reprezentacji. Byłybyśmy w pierwszej trójce w Europie, tego jestem pewna.