Wynik badania wariografem może zdecydować o tym, komu uwierzą członkowie Wydziału Dyscypliny Kujawsko-Pomorskiego Związku Piłki Nożnej – dowiedziałem się w trakcie jego wtorkowego posiedzenia. Sędzia asystent twierdzi, że prezes klubu uderzył go głową w nos, natomiast prezes zapewnia, że to on został uderzony głową w twarz. Jeden z nich prawdopodobnie zostanie ukarany dożywotnią dyskwalifikacją.
Do skandalicznej sytuacji doszło po czwartoligowym meczu Cuiavia Inowrocław – Pogoń Mogilno. Pierwotnie o uderzenie prezesa głową ciosem "z byka" niesłusznie został oskarżony sędzia główny Łukasz Boinski. Szybko okazało się jednak, że Boinski jest niewinny. Incydentu przed szatnią sędziowską, podczas którego doszło nieodpowiedniego kontaktu między sędzią asystentem Bogdanem Jaroszem i prezesem Cuiavii Sławomirem Roszakiem, nawet nie widział. Był już wtedy wewnątrz pomieszczenia, a incydent miał miejsce za otwartymi drzwiami.
Sprawę opisałem w artykule pt. Spiker prawie znokautował sędziego. "Moje dobre imię i 20 lat sędziowania poszły na marne".
Po ukazaniu się tego tekstu Cuiavia przysłała do redakcji oświadczenie, w którym znalazło się stwierdzenie: "Po zakończonym meczu, jeden z sędziów asystentów (asystent nr 2) uderzył Prezesa K.S Cuiavia Inowrocław głową w twarz.”. Pod oświadczeniem Cuiavii nie ma żadnego nazwiska ani niczyjego podpisu. W miejscu przeznaczonym na podpis jest tylko drukowany napis: „Zarząd KS Cuiavia". Prezesem tego zarządu jest właśnie Sławomir Roszak.
– To oświadczenie jest niezgodne z prawdą – specjalnie dla portalu TVPSPORT.PL mówi Bogdan Jarosz, sędzia asystent, którego Cuiavia wskazuje jako sprawcę ataku na prezesa Roszaka. – To jest nieudolna próba obrony przez atak z użyciem haniebnych chwytów. Cuiavia podaje nieprawdę, która narusza moje dobre imię. Sędziuję już 20 lat i nigdy w czymś takim nie brałem udziału. Każdy w środowisku może sprawdzić moją reputację i reputację pana Roszaka. Nie pozwolę, aby mnie pomawiano. Złożyłem zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa i będę swojej racji dowodzić przed sądem. Wcześniej postaram się udowodnić prawdę w inny sposób.
Wydział Dyscypliny Kujawsko-Pomorskiego Związku Piłki Nożnej sprawą zajął się wczoraj. Na posiedzenie zostali wezwani trzej sędziowie oraz prezes Cuiavii. Sędzia Jarosz w czasie zebrania złożył pisemne "Oświadczenie o chęci i woli poddania się badaniu wariografem", w którym zaprzecza wersji klubu i potwierdza, że sam został uderzony.
"Z powodów jak wyżej oświadczam, że jestem gotowy do poddania się badaniu wariografem i proponuję, aby takiemu badaniu został poddany również prezes Sławomir Roszak" – napisał w oświadczeniu Jarosz.
Sędzia stwierdza w swoim piśmie, że koszt takiego badania to około 2000 zł i proponuje, aby Kujawsko-Pomorski Związek Piłki Nożnej sfinansował to badanie, a jego całkowitym kosztem obciążył stronę, która okaże się winna przemocy i podawania nieprawdy.
"Dodam również, że takiemu badaniu jest gotowy poddać się również mój jedyny świadek, sędzia asystent numer 1 w ww. meczu Pan Sławomir Radzik, który całą sytuację widział i jednoznacznie potwierdza moje stanowisko w tej sprawie. Pan Sławomir Radzik zapoznał się z tym oświadczeniem i jego podpis także znalazł się pod nim, czym potwierdza gotowość do poddania się badaniu wariografem" – napisał Jarosz.
W czasie posiedzenia okazało się, że na pomysł użycia w tej sprawie wykrywacza kłamstw wpadli również członkowie WD K-PZPN. Sędzia Boinski też zgodził się wziąć udział w badaniu wariografem.
Po przesłuchaniu arbitrów posiedzenie już z udziałem prezesa Roszaka trwało długo, ale udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, że on również zadeklarował, że mógłby zostać przebadany.