Przejdź do pełnej wersji artykułu

Lawrence Okolie. Koszmar Polaków na drodze Michała Cieślaka

Lawrence Okolie. O sile jego prawej ręki przekonał się między innymi Nikodem Jeżewski (fot. Getty) Lawrence Okolie. O sile jego prawej ręki przekonał się między innymi Nikodem Jeżewski (fot. Getty)

Rok 2022 rozpocznie się mocnym uderzeniem dla fanów polskiego boksu. Już 27 lutego w Londynie dojdzie do walki Lawrence Okolie (17-0, 14 KO) kontra Michał Cieślak (21-1, 15 KO). Stawką pojedynku będzie należący do Brytyjczyka tytuł mistrza świata organizacji WBO w kategorii junior ciężkiej. Faworytem będzie gospodarz, który do boksu trafił w niecodziennych okolicznościach i zdążył już pokonać czterech Polaków.

JARRELL MILLER O DOPINGU: TO JUŻ SIĘ NIE POWTÓRZY! [WYWIAD]

Czytaj też:

Sonny Liston i Muhammad Ali. Obu łączyła długa historia. Z prawej strony u góry Geraldine Liston - żona Sonny'ego (fot. Getty)

Sonny Liston. Diabeł, mafia i sekrety zabrane do grobu

Jeszcze w 2012 roku nic nie zapowiadało, że ktoś taki może w ogóle zostać kolejną gwiazdą brytyjskiego boksu. Przełomem były igrzyska – widząc triumfalny pochód Anthony'ego Joshuy 19-letni wówczas Lawrence postanowił odmienić swoje życie. Najpierw zapisał się na boks, by zrzucić zbędne kilogramy. Pierwszego dnia treningów ważył ponad 120 kilogramów – współcześnie regularnie startuje w limicie 90,7 kg. 

Cztery lata później... Okolie sam był już częścią kolejnej olimpijskiej reprezentacji. – Nie bójcie się marzyć. Jeśli w cztery lata pokonałem drogę od otyłości do wioski olimpijskiej, a potem zostałem zawodowcem, to wszystko jest możliwe – tłumaczył z błyskiem w oku... były pracownik restauracji serwującej fast food. 



W tamtym okresie rozwijał się właściwie z walki na walkę. W czerwcu 2016 roku w finale ligi WSB mocno porozbijał go i zastopował już w pierwszej rundzie Erislandy Savon – ówczesny wicemistrz świata amatorów. Dwa miesiące później w 1/8 finału igrzysk Lawrence zawiesił poprzeczkę temu samemu rywalowi już dużo wyżej i przegrał na punkty po twardej walce.

W międzyczasie po raz pierwszy spotkał na drodze polskiego pięściarza. W pierwszej walce w Rio zmierzył się z Igorem Jakubowskim. Wygrał 3:0, ale wszyscy sędziowie punktowali 2:1 w rundach, zapisując na korzyść Brytyjczyka dwie pierwsze odsłony. – Przed walką na igrzyskach olimpijskich miałem 10 minut na rozgrzewkę. Wskoczyłem, zrobiłem dwie rundy walki z cieniem i wyjazd do ringu – wspominał Polak, który narzekał na fatalną organizację całej wyprawy do Brazylii.

Mimo braku olimpijskiego sukcesu Okolie nie mógł narzekać na zainteresowanie znaczących promotorów. Ostatecznie w styczniu 2017 roku związał się z grupą Matchroom Boxing, która odpowiadała za zawodowe sukcesy Joshuy. Rodak naturalnie został mentorem młodego pięściarza, który głośno mówił o wysokich aspiracjach. 


Najpierw chcę zostać najlepszym Brytyjczykiem w kategorii junior ciężkiej w historii, a potem planuję podbój wagi ciężkiej – deklarował. Odważnie – w końcu mowa o kraju, który w kategorii cruiser reprezentowali choćby David Haye (28-4, 26 KO) i Johnny Nelson (45-12-2, 29 KO). Ten drugi mimo niepozornego bilansu zapisał się w historii jako rekordzista w liczbie udanych obron mistrzowskiego tytułu z rzędu.

Czytaj też:

Andrzej Wawrzyk (fot. PAP/Stanisław Rozpędzik)

Andrzej Wawrzyk wróci do ringu? Związał się z nowym promotorem

Czysty brudny boks


Początki Okoliego na zawodowstwie nie były jednak usłane różami. Pierwsze cztery walki to cztery nokauty w pierwszej rundzie. Drugą z jego ofiar został Polak – Łukasz Rusiewicz (22-29). Potem Brytyjczyk wygrywał kolejne walki na ciut wyższym poziomie, ale jego styl pozostawiał sporo do życzenia.

Mimo znakomitych jak na tę kategorię warunków fizycznych (195 cm wzrostu i aż 210 cm zasięgu ramion) Okolie od początku przejawiał tendencje do uporczywego klinczowania i faulowania. Jeśli już o jego występach szerzej dyskutowano to niestety nie ze względu na efektowne nokauty.

W lutym 2018 roku w pierwszym poważniejszym teście Okolie (7-0, 6 KO) zmierzył się z Isaakiem Chamberlainem (9-0, 4 KO). Promotor Eddie Hearn reklamował starcie pełne złej krwi hasłem "British beef" i po raz pierwszy wystawił Lawrence'a w walce wieczoru. Jednostronny pojedynek zakończył się wyraźną wygraną olimpijczyka z Rio, ale rozczarował brakiem emocji – portal Bad Left Hook określił go wręcz mianem "śmierdziela".

Okolie nie poprawił notowań we wrześniu 2018 roku, gdy w starciu z Mattym Askinem (23-3-1, 15 KO) był o włos od przegranej przez dyskwalifikację. W trakcie dwunastu brudnych rund sędzia ringowy aż trzy razy odejmował mu punkt – wielu arbitrów przy trzecim tego typu napomnieniu wybrałoby przerwanie walki. Andy Clarke z "Boxing News" pisał o "strasznej walce i naprawdę okropnym spektaklu", który powinien zakończyć się dyskwalifikacją.

Faktyczny werdykt – nieznaczną punktową wygraną Okoliego – kibice przyjęli gwizdami. "Nie będę tego oglądał. Wygrana zawsze cieszy, ale większą radość daje wygrywanie w dobrym stylu. Ta walka taka nie była. Wracam do podstaw i będę pracował nad tym, co wymaga poprawy. Chcę być dumny nie tylko z moich osiągnięć, ale też ze stylu. Nie kłamię – natychmiast wracam na salę treningową" – kajał się pięściarz w mediach społecznościowych.

Zmian szukał także w sztabie szkoleniowym. Po dziesięciu wspólnych walkach rozstał się z Brianem O'Shaunnessym. Przez jakiś czas prowadził go Barry Robinson, a w połowie 2019 roku Okolie ostatecznie postawił na Shane'a McGuigana. Syn Barry'ego McGuigana mimo zaledwie 34 lat na karku to już jeden z najlepszych szkoleniowców na Wyspach Brytyjskich, który do mistrzowskich tytułów prowadził między innymi George'a Grovesa (28-4, 20 KO i Josha Taylora (18-0, 13 KO).

Shane szybko wyszedł z cienia ojca i zapracował na znakomitą renomę. Doskonale łączy przygotowanie fizyczne swoich bokserów z drobiazgowymi, perfekcyjnymi planami taktycznymi pod kolejnych rywali. Poruszanie się, zwody, ulubione akcje i ustawienia – to wszystko było rozłożone na czynniki pierwsze choćby w walce z Krzysztofem Głowackim. "Główka" nawet w swoim najlepszym okresie musiałby wyjść ze swojej skóry i pokazać zupełnie inny boks żeby wygrać. Michał Cieślak również musi przygotować zupełnie nowe akcje – ocenia Andrzej Pastuszek, analityk boksu i autor wideobloga RSC.

McGuigan poprawił kontrolę dystansu Okoliego, poruszanie się po ringu i technikę ciosów prostych. Teraz zwłaszcza jego lewy prosty znacznie trudniejszy do odczytania i obrony. Co lepsze dla niego (i gorsze dla rywali), Okolie zabrał ze sobą na pokład wszystko, czego nauczył go poprzedni trener. Wciąż kontaktuje się z Barrym Robinsonem, by mieć szersze spojrzenie na swój boks. Od niego nauczył się technik klinczerskich - wychodzenia ze zwarć z niebezpiecznymi ciosami czy krótkich uderzeń w zwarciu. To też musi mieć na uwadze sztab Cieślaka. Michał musi być przygotowany na świetny boks z dystansu i brudny z bliska – dodaje Pastuszek.

Anthony Joshua to mentor i bliski współpracownik Lawrence'a Okoliego (fot. Instagram.com)

Czytaj też:

Boks w 2022 roku. Tyson Fury i Canelo Alvarez znów w rolach głównych?

Polskie tło sukcesów

Progres Okoliego pod okiem nowego trenera trudno było przeoczyć. W październiku 2019 roku w przekonującym stylu znokautował Yvesa Ngabu (20-0) – najtrudniejszego do tamtej pory rywala. Dzięki tej wygranej został mistrzem Europy i coraz odważniej zaczął mówić o walce o mistrzostwo świata. Sytuacja w kategorii junior ciężkiej sprzyjała jego planom, bo Ołeksandr Usyk (19-0, 13 KO) – niekwestionowany król w tym limicie – postanowił spróbować sił w wadze ciężkiej i oddał komplet czterech mistrzowskich pasów.

Ostatecznie Okolie po tym "resecie" wybrał drogę wiodącą przez federację WBO, co znów skierowało go w stronę Polaków. W grudniu 2020 roku w walce o wakujący tytuł Brytyjczyk miał się spotkać z Krzysztofem Głowackim (31-2, 19 KO). Niestety – "Główka" na ostatniej prostej zachorował na COVID-19 i wypadł z gry zaledwie tydzień przed planowaną datą.

Już wtedy jednym z kandydatów do zastąpienia rodaka był Michał Cieślak, ale na wyprawę "last minute" ostatecznie zdecydował się Nikodem Jeżewski (19-0-1). Nie była to wprawdzie walka o tytuł mistrzowski, ale Okolie i tak potwierdził w niej klasę. Polak był dwukrotnie liczony w pierwszej rundzie – za pierwszym razem po ciosie na korpus, a potem po długim prawym na górę. Moc w pięściach Brytyjczyka najlepiej podkreślały nerwowe reakcje rywala, który chwilami nie mógł zapanować nad nogami.

W drugiej rundzie było po wszystkim, ale Jeżewski na szczęście nie stracił w ringu dużo zdrowia. Kolejna walka z Polakiem miała jednak podobny scenariusz. Głowacki wykurował się i poleciał na Wyspy Brytyjskie w marcu 2021 roku, ale nie został pierwszym w historii Polski trzykrotnym mistrzem świata. Okolie rozbroił go z zegarmistrzowską precyzją, wykorzystując przewagę warunków fizycznych i świeżość. W szóstej rundzie było po wszystkim, a kluczowa znów okazała się bomba z prawej ręki.

Jesienią 2021 roku Brytyjczyk odprawił jeszcze Dilana Prasovicia (15-0) – obowiązkowego pretendenta. Przeciwnik niczym nie zapracował na taki status, a nierówne zestawienie dobiegło końca już w trzeciej rundzie. Potem spekulowano o możliwych walkach unifikacyjnych, a nawet... o jednorazowym wypadzie do wagi ciężkiej. Okolie w ostatnich tygodniach trenował u boku Joshuy w Dubaju, wprowadzając mentora do przygotowań do rewanżu z Usykiem.

Czytaj też:

Łukasz Różański w przyszłym roku zawalczy o mistrzostwo świata? „Publika na to czeka”

Jak przedrzeć się przez zasieki?

Informacja o walce z Cieślakiem była zaskakująca z wielu względów. Polak jesienią 2021 roku stracił starcie z Mairisem Briedisem (28-1, 20 KO) – mistrzem organizacji IBF i najlepszym zawodnikiem kategorii junior ciężkiej według magazynu "The Ring". Sytuację trudno było wytłumaczyć, bo wcześniej zapracował na pozycję obowiązkowego pretendenta. Na ostatniej prostej – z niejasnych względów – nie dogadali się jednak promotorzy, a miejsce w kolejce przepadło.

Jakim wyzwaniem będzie walka z Okoliem? Pod wieloma względami to najtrudniejszy z wszystkich czterech mistrzów kategorii junior ciężkiej. Ilungę Makabu (28-2, 25 KO) – czempiona organizacji WBC – Cieślak doskonale zna ze wspólnej walki. W styczniu 2020 roku w Kinszasie minimalnie lepszy okazał się faworyt gospodarzy, ale w trakcie dwunastu rund obaj lądowali na deskach.



Polakowi nie pomogły wtedy ściany – gdy zaczął napierać na Makabu i wydawał się być bliski wygrania przed czasem... nagle skrócono czas rundy. To doświadczenie może się jednak okazać kluczowe w kontekście najbliższej walki, choć w ocenie bukmacherów wygrana w Londynie byłaby nie lada sensacją.

Okolie jest zdecydowanym faworytem. Cieślak musi stać się półdystansowym zabijaką i dążyć do konfrontacji w tej płaszczyźnie. Balans tułowia, ścinanie ringu i dynamiczne sierpy na górę i na dół zanim zostanie pochwycony w klincz. Nie może ani czekać odchylony jak Głowacki, ani broń Boże stać na końcu lewego prostego jak Jeżewski – ocenia Andrzej Pastuszek. A remedium?

Inteligentna presja, wchodzenie za szybkimi lewymi prostymi albo balansem tułowia do półdystansu i sprawienie, by Okolie – który nauczył się boksować na relaksie – poczuł się niekomfortowo. Zadanie jest bardzo trudne, bo argumenty w postaci ogromnego zasięgu, szybkości czy nawet czystej siły fizycznej będą po stronie rywala. Trzeba pójść na wojnę w półdystansie, a przedrzeć się przez zasieki Okoliego też nie będzie łatwo – analizuje autor wideobloga RSC.

W czym jeszcze można szukać nadziei? Mistrz WBO wciąż nie zaliczył typowej ringowej wojny, w której musiałby opuścić strefę komfortu. Cieślak mimo nieznacznej porażki taki sprawdzian zdał w Kinszasie, a o tej szalonej wyprawie mógłby zresztą powstać film. Bez względu na ocenę szans trzeba się cieszyć, że w 2022 roku być może najlepszy aktualnie polski pięściarz bez podziału na kategorie wagowe wreszcie dostał wielki pojedynek na miarę talentu.

KACPER BARTOSIAK

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także