Spotkanie Xi Jinpinga i Władimira Putina w dniu otwarcia zimowych igrzysk olimpijskich wzbudziło emocje na świecie. Chiński przywódca miał poprosić rosyjskiego, by wstrzymał się z inwazją na Ukrainę do końca zawodów. Ten poczekał, ale teraz wychodzą na jaw bardzo ciekawe informacje.
Szef CIA Bill Burns uważa, że Xi Jinping patrzy z niepokojem na sytuację na Ukrainie. Jego obawy może budzić bowiem wciąż rosnąca konsolidacja zachodniego świata. Mało tego, dyrektor Centralnej Agencji Wywiadowczej utrzymuje, że wbrew pozorom Chiny nie spodziewały się, iż do inwazji dojdzie. To może mieć opłakane skutki dla Putina i odwieść Chiny od planu niwelowania strat, jakie zadały rosyjskiej gospodarce sankcje nakładane przez Zachód.
Państwo Środka nie chce być postrzegane jako niezawodny sojusznik Kremla, bo ma też interesy w Europie. Ukraina jest bowiem uznawana za jedno z kluczowych państw na tzw. nowym Jedwabnym Szlaku. Mowa o idei "Jeden pas i jedna droga" , to reaktywacja tamtego, który przed wiekami był drogą handlową łączącą Chiny z Bliskim Wschodem i Europą. Obecnie także ma to być gwarancja ekspansji gospodarczej Chin.
Lewandowski rezygnuje, koniec ze smarfonami
Świat sportu reaguje na początkowe chińskie działania w związku z wojną na Ukrainie. Robert Lewandowski zerwał umowę z Huawei w proteście przeciwko zaangażowaniu się tej marki we wspieranie Rosji (to nie był precedens, bo w 2020r. Antoine Griezmann wycofał się z takiej współpracy z powodu prześladowania mniejszości etnicznej Ujgurów). Firma Huawei dotąd pomagała Rosji w odpieraniu cyberataków.
Gdy Lewandowski decydował o rozstaniu z Chińczykami, to firma wciąż była na rynku rosyjskim. Ale wkrótce po tym zdarzeniu nastąpił zwrot akcji. Huawei, Xiaomi i Oppo zawiesiły wysyłanie nowych smartfonów do Rosji. Spadek kursu rubla jest bowiem radykalny, Rosjanie już niedługo będą mogli pomarzyć o takich rzeczach jak o niedostępnym luksusie.
Chociaż chiński rząd nic sobie nie robi z protestów najbardziej odważnych w kraju i nie wprowadza na razie całkowitego zakazu sprzedaży urządzeń elektronicznych do Rosji, to nie ma wątpliwości, że te decyzje zabolą Rosjan. Można wyciągnąć taki wniosek, biorąc pod uwagę, że chińscy producenci dostarczają aż 60 procent smartfonów na rosyjski rynek.
Za, a nawet przeciw
Chiny prawie każdego dnia wydają jakiś komunikat w sprawie inwazji na Ukrainę, ale często są one sprzeczne. Rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych najpierw mówi o obronie suwerenności, by później deklarować wsparcie Rosji i apelować o nierozszerzanie NATO.
Z punktu widzenia Zachodu może wydawać się to dziwne, bo takie wypowiedzi kontrastują z wezwaniami do respektowania suwerenności i terytorialnej integralności Ukrainy oraz potrzebą rozwiązania konfliktu metodami dyplomatycznymi. Trzeba mieć jednak też na uwadze to, że Chiny nie uznały aneksji Krymu i suwerenności Donbasu. To raczej nie rozdwojenie jaźni, ale być może misterna gra oraz wyraz pragmatyzmu i wyrachowania.
Rzekome gesty polityczne w sporcie
W świecie sportu Chiny stawały do tej pory po stronie Rosji. Gdy zapowiedziały rezygnację z transmisji meczów Premier League z powodu wyrazów wsparcia dla Ukrainy na angielskich stadionach, to kierownictwo angielskiej ligi musiało się tym przejąć. W następnym tygodniu, w meczach czwartkowych, zrezygnowano bowiem z solidaryzowania się z Ukrainą. Chiny wymusiły też na władzach LaLiga, by przy transmisjach meczów w Chinach nie było na ekranie haseł nawołujących do pokoju, końca wojny i inwazji: Stop War i Stop Invasion.
Chińczycy mówią o gestach politycznych, ale tak radykalne stanowisko zajmują dopiero od pewnego czasu. Gdy w 2019 roku Mesut Oezil potępił chińskie represje wobec mniejszości muzułmańskiej Ujgurów, to w Chinach nie pokazano meczu Arsenalu z Manchesterem City. Również w 2019 roku ówczesny menedżer generalny Houston Rockets
Daryl Morey poparł protestujących w Hongkongu, więc Chiny przestały pokazywać mecze NBA. Koszykarze przepraszali, bo przecież rynek chiński jest wielki. Amerykanie stracili około 100 mln podczas tego bojkotu...
Chińska zachęta, "prezent" dla USA
Ta stanowczość Chin, widoczna także w świecie sportu, może wynikać z chęci pokazania, że wschodzącemu mocarstwu nikt niczego nie będzie dyktował. Państwo Środka popiera rozmowy pokojowe między Rosją a Ukrainą, wyraża gotowość do współpracy ze społecznością międzynarodową, może nawet mediować, co zadeklarował szef MSZ, ale to lawirowanie nie ma końca.
Pojawia się nawet hipoteza, że Xi Jinping zachęcił Putina do agresji, bo uznał, że wojna z dala od chińskich stref wpływów (Daleki Wschód, Azja Środkowa, Azja Południowa - Wschodnia) osłabi Rosję militarnie, a przede wszystkim gospodarczo i skaże Putina na bycie wasalem Pekinu. Kolejna kwestia to skupienie się Zachodu na Ukrainie, także USA, które teraz mniej myślą o Tajwanie, a władze w Pekinie uznają Tajwan za nieodłączną część terytorium ChRL i konflikt o to terytorium jest wciąż realny.
Chiny mogą teraz obserwować ze wzgórza dwa walczące ze sobą tygrysy, by na bieżąco analizować, co im się opłaca. Ten polityczny realizm wyrażony chińską metaforą jest podstawą myślenia Chińczyków. Wiele gestów i słów to tylko teatr, za którym kryją się prawdziwe intencje.