Reprezentacja Polski w środę przegrała z Belgią aż 1:6. To była pierwsza porażka biało-czerwonych za kadencji Czesława Michniewicza. Jan Tomaszewski uważa, że ostatnie spotkania nie zwiastują kadrze powodzenia na mundialu. – Następne wysokie porażki mogą doprowadzić do tego, że w głowach piłkarzy zrodzą się kompleksy – przestrzega legendarny bramkarz w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Wysoka porażka w Brukseli była dla pana wielkim szokiem?
Jan Tomaszewski: – Nie byłem tym w ogóle zaskoczony. Wiem, że awans na mundial dał nam wiele radości i wniósł sporo optymizmu. Nieustannie przypominałem jednak, że spotkania ze Szwecją, jak i z Walią wygraliśmy przede wszystkim dzięki pożytecznym idiotom, którzy zarządzają światową piłką. Szwedzi podeszli do meczu z nami po tym, jak kilka dni wcześniej rozegrali ciężkie półfinałowe starcie w barażu. W drugiej połowie oddychali rękawami. Walijczycy parę dni po meczu z nami mieli spotkanie o mundial, dlatego wystawili rezerwowych i wcale im się nie dziwię. Tych dwóch meczów nie wygraliśmy jako drużyna, zrobiły to indywidualności. Mecze Ligi Narodów miały ustabilizować skład na mistrzostwa świata, ale czy tak się stało? Pewniakami obecnie są Jan Bednarek, Kamil Glik i Robert Lewandowski. Nawet Wojciech Szczęsny, który jest szefem defensywy, przygląda się wszystkiemu z boku. Jest zbyt wiele znaków zapytania.
– Według pana Czesław Michniewicz zbyt wiele rotuje?
– Zdecydowanie. Kompletnie nie rozumiem pomysłu z wystawianiem co mecz innego bramkarza. Numerem jeden jest Szczęsny i to on powinien spędzać w bramce większość czasu. Tymczasem okazuje się, że na cztery spotkania zagra tylko raz. Znamienne były wypowiedzi Roberta Lewandowskiego po środowej porażce. Mówił także o aspektach taktycznych, które szwankowały. Selekcjonerzy zawsze narzekają na brak czasu na pracę z zawodnikami. Dlaczego w takim razie dostali oni dwa dni wolnego przed spotkaniem z Belgami? Wydaje mi się, że może lepiej byłoby poświęcić ten czas na zajęcia taktyczne. Każdy mecz to loteria, selekcjoner ciągle zmienia zestawienie. No i w Brukseli trafił "szóstkę" w totka.
– Co zawiodło najbardziej?
– Brakowało mi podziału obowiązków, w ogóle nie widziałem, że ktoś za kogoś odpowiada. W pierwszej połowie było widać, że Robert Gumny walczył z Yannickiem Carrasco, rywalami w środkowej strefie próbował zaopiekować się Grzegorz Krychowiak. To tyle. Eden Hazard i Kevin De Bruyne mieli mnóstwo swobody. Ktoś mi powie, że nasi biegali. Ale to było bieganie bezproduktywne, które nic nie wnosiło. Nie wiem też, jakim cudem Leander Dendoncker miał tyle miejsca i czasu przy strzale z dystansu na 5:1. Można przegrać mecz, ale jeśli rywal ma kilkanaście sytuacji, a ty raptem dwie lub trzy, to mówimy już o deklasacji.
– Dużo dobrego mówi się o występie Bartłomieja Drągowskiego, mimo że ten wpuścił aż sześć goli. Jak ocenia pan jego grę?
– Wybronił wiele trudnych piłek, miał mnóstwo udanych interwencji. Uważam jednak, że zawinił przy trzech ostatnich trafieniach Belgów. Przy czwartym golu nie wysłał nikogo z zawodników, by pomogli Piotrowi Zielińskiemu. Ten był w sytuacji dwóch na jednego, został rozklepany, a Drągowski wpuścił gola "za kołnierz". Przy strzale z dystansu na 5:1 miałby większe szanse na obronę, gdyby zrobił jeszcze krok do przodu. Wtedy zapewne sięgnąłby tę piłkę. Tak samo przy szóstej bramce. Gdyby był ustawiony nieco wyżej, mógłby wyjść, rzucić się pod nogi i wygarnąć piłkę przeciwnikowi.
– W sobotę czeka nas starcie z kolejnym mocnym rywalem. Z Holandią może odpocząć kilku kluczowych piłkarzy.
– I to oznacza kolejne zmiany. Zastanawia mnie to, że Robert Lewandowski decyduje się na odpoczynek podczas niektórych meczów kadry. Nie gra w nich lub schodzi w trakcie spotkania. Potem słyszymy, że to było ustalone. To dziwna sytuacja, bo w Bayernie grał przecież do ostatniego meczu w sezonie. De Bruyne rozegrał porównywalną liczbę meczów w klubie i w reprezentacji również wychodzi na boisko. Luka Modrić jest starszy od Roberta, również miał wyczerpujący sezon i ostatnio zagrał prawie całe spotkanie w kadrze. Nie wiem, dlaczego tak to wygląda.
– Selekcjoner musi jednak szukać innych wariantów. Wielokrotnie sam apelował pan o to, by odważniej stawiać na młodzież.
– Wciąż jestem za tym, by dawać szansę młodym zawodnikom. Fajnie, że do zespołu wrócił Sebastian Szymański, który nie występował u Paulo Sousy, pojawiło się także parę innych nazwisk. Michniewicz powinien już jednak mieć ustaloną jak największą liczbę piłkarzy podstawowego składu. Później, w 60. czy 70. minucie można zaczynać rotować. Mniej więcej tak było z Walią, gdzie rezerwowi odmienili losy spotkania.
– Jak powinno wyglądać to w nadchodzących spotkaniach?
– Chciałbym zobaczyć, że na oba mecze wychodzi mniej więcej ta sama jedenastka. Taka, która docelowo ma zagrać na mundialu. Niedawno byłem większym optymistą jeśli chodzi o nasz występ na mistrzostwach świata. Jeżeli jednak będzie to wyglądało tak jak teraz, to nie wiem, czy stać nas na wyjście z grupy. Co do Holandii, to sądzę, że zagramy lepiej niż z Belgami. Zawodnicy się sprężą, nie pozwolą sobie na drugą taką wstydliwą porażkę. Na kolejne takie klęski trzeba uważać. Następne wysokie porażki mogą doprowadzić do tego, że w głowach piłkarzy zrodzą się kompleksy. Oby tak jednak się nie stało. Wciąż jest trochę czasu, by naprawić pewne błędy.