Pamiętajmy, że na mundialu w XXI wieku graliśmy trzykrotnie i ani razu nie udało nam się awansować do fazy pucharowej. Czas to zmienić – mówi prezes PZPN, Cezary Kulesza, w rozmowie z TVPSPORT.PL. Opowiedział również problemach reprezentacji, dopingu na PGE Narodowym czy premiach dla piłkarzy na mundialu.
Mateusz Miga i Robert Bońkowski, TVPSPORT.PL: – Z jakimi oczekiwaniami pojedzie pan na mistrzostwa świata? Czy wyjście z grupy będzie satysfakcjonujące?
Cezary Kulesza, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej: – Wszystko będzie zależało od okoliczności, sposobu gry biało-czerwonych, czy poziomu prezentowanego przez naszych rywali. Pamiętajmy, że na mundialu w XXI wieku graliśmy trzykrotnie i ani razu nie udało nam się awansować do fazy pucharowej. Czas to zmienić. Mamy dobry skład, w kadrze kilku zawodników będących w bardzo dobrej formie, grających w znanych klubach. Mamy więc prawo wierzyć w solidny wynik, a takim byłoby właśnie wyjście z grupy. Na ostatniej prostej chciałbym tylko, aby nasi piłkarze uniknęli kontuzji, bo urazy przed turniejem mogą poważnie pokrzyżować plany selekcjonera.
– Czy według pana starcie z Chile przed mundialem będzie najlepszym testem dla naszej reprezentacji? Jest to odpowiedni rywal? Wygląda, jakby miał dać nam obraz tego, jak prezentować będziemy się na tle reprezentacji podobnej do Meksyku.
– Od samego początku razem ze sztabem analizowaliśmy dostępne opcje i wszyscy byliśmy zgodni, że ekipa Chile najmocniej przypomina reprezentacje Argentyny i Meksyku. Dla zawodników to również będzie cenna lekcja i zapowiedź tego, czego możemy spodziewać się w Katarze.
– Wedle generalnej opinii jesteśmy zdecydowanym faworytem spotkania z Arabią Saudyjską. Zgadza się pan z tą tezą?
– To jest mundial, tu każdy mecz waży bardzo dużo. Zawsze spotkania z drużynami z innej strefy to pewnego rodzaju niewiadoma. Pamiętamy mecze z Koreą Południową w 2002 r., Ekwadorem w 2006 r., czy Senegalem cztery lata temu. Do każdego rywala musimy podejść z dużym respektem, bo nie możemy sobie pozwolić na lekceważenie kogokolwiek. Przypomnę tylko, że Arabia Saudyjska w dwustopniowych eliminacjach w 18 meczach przegrała tylko raz, a w swojej grupie zajęła pierwsze miejsce, wyprzedzając chociażby Japonię czy Australię, a to przecież renomowane firmy. Mają doświadczonego francuskiego trenera i grają praktycznie mundial u siebie, bo tuż za miedzą. Faworytem jesteśmy, mamy lepszych piłkarzy, ale musimy to jeszcze potwierdzić na boisku.
– Emocje opadły, więc może teraz na chłodno powie pan, jak podobała się panu gra naszej reprezentacji podczas minionego zgrupowania? Nas zaskakują choćby wypowiedzi Roberta Lewandowskiego, który twierdzi, że z Walią zagraliśmy dobry mecz, a to przecież Wojciech Szczęsny ratował nas wielokrotnie.
– Z Walią w Cardiff każdemu gra się trudno. Przecież Holandia wygrała tam w dramatycznych okolicznościach, a Belgia tylko zremisowała. Walijczycy, podobnie jak my, awansowali na mundial. Dlatego tak ważne jest dla poczucia siły naszej drużyny, że wywalczyła w tym ciężkim meczu trzy punkty. Pozwoliło to spełnić dwa założone cele, czyli utrzymanie się w pierwszej dywizji Ligi Narodów oraz dołączenie do drużyn, które znajdą się w pierwszym koszyku w losowaniu eliminacji mistrzostw Europy. Co do generalnej oceny zgrupowania, muszę stwierdzić, że nie wszystko mi się podobało. Szczególnie mecz z Holandią pokazał wiele braków, jakie posiada nasza drużyna. Z drugiej strony zaimponowało mi, w jaki sposób i jak szybko drużyna podniosła się po porażce i zaprezentowała się w Cardiff. To budujące, bo wierzę, że podobnie będą wyglądały nasze mecze z Meksykiem i Argentyną.
– Nie niepokoi pana sytuacja w środku drugiej linii? Michniewicz zdecydowanie stawia na Krychowiaka, który na co dzień gra na peryferiach poważnego futbolu, w Arabii Saudyjskiej. W meczu z Walią, który mogliśmy potraktować jako sprawdzian generalny, zagrał Szymon Żurkowski, co do którego są wielkie obawy, że nie wywalczy miejsca w składzie Fiorentiny. To trochę brnięcie w ślepy zaułek.
– Nie ma co ukrywać, że kontuzja Kuby Modera oraz brak Krystiana Bielika, czy Matty’ego Casha skomplikowały wiele spraw i spowodowały zmiany w naszej grze. Szczególnie widać to było w środku pola. Ostatnie mecze pokazały, ile mamy do poprawy. Nadzieję czerpię z będących w dobrej formie Piotra Zielińskiego, Jakuba Kiwiora, który doskonale rozwija się w kadrze, czy Nicoli Zalewskiego, zawsze aktywnego, zadziornego, próbującego w niemal każdej sytuacji wchodzić w pojedynki. Dodając do tego świetnie dysponowanego, choć w meczach z Walią i Holandią bardzo uważnie krytego, Roberta Lewandowskiego wyłania się solidny szkielet zespołu, którego może pozazdrościć nam niejedna drużyna na mundialu.
– Do tego dochodzą nieco niezrozumiałe decyzje wobec innych środkowych pomocników. Jakub Piotrowski nawet nie dostał szansy, a Karol Linetty czy Mateusz Klich po pierwszym meczu wypadli z kadry meczowej. Nadąża pan za tymi decyzjami?
– Kwestie personalne są w gestii trenera Czesława Michniewicza. Do selekcjonera mam pełne zaufanie, nie wątpię w jego trenerską intuicję. On jest z tą drużyną w czasie zgrupowań cały czas, pozostaje ze wszystkimi zawodnikami w ciągłym kontakcie, doskonale odnajduje się w relacjach interpersonalnych, które przecież są tak ważne szczególnie dla młodych piłkarzy. Myślę, że wszystkie swoje decyzje przekazał zawodnikom i je solidnie wytłumaczył.
– Uważa pan, że ratunkiem może być Krystian Bielik?
– W jego przypadku największą przeszkodą są problemy ze zdrowiem. Gdyby nie urazy, kto wie, w jakim miejscu swojej kariery byłby właśnie teraz. Jest naprawdę szybki, myśli o kilka kroków do przodu, świetnie wygląda w grze na małej przestrzeni. Ma mnóstwo zalet, które, jeśli tylko będzie zdrowy, zaprocentują naprawdę świetną karierą.
– Świetne wejście do zespołu zanotował Jakub Kiwior i wyrósł na jednego z faworytów do wyjazdu na mundial i to do podstawowego składu od razu. Na panu też zrobił takie wrażenie? Co się panu w nim podoba?
– Sposób prowadzenia piłki, wyjście z nią z linii obrony, rozegranie z partnerami będącymi wyżej i to, co mi najbardziej imponuje, czyli brak strachu oraz paniki przed zagraniem wymagającym więcej odwagi i umiejętności. No i oczywiście jak szybko wkomponował się do kadry. A należy pamiętać, że jego droga, którą przebył, nie jest wcale naturalna. Grał przecież na Słowacji, skąd dopiero trafił do Włoch. Tam zaczął grać w Spezii, klubie niezbyt bogatym, walczącym głównie o utrzymanie, ale pozwoliło mu to się wypromować i zadomowić w Serie A na dłużej. Już teraz jest przecież wiązany z coraz mocniejszymi klubami. Bardzo kibicuję mu, aby się rozwijał w tym tempie, w jakim zadomowił się w kadrze.
– Kiedy rozpoczniecie rozmowy z zawodnikami na temat premiowania podczas mistrzostw świata? Czy ma pan już wizję tego systemu? Chcecie płacić za wygrane w kolejnych spotkaniach czy dopiero za osiągnięcie konkretnego celu, np. wyjścia z grupy?
– Temat pieniędzy to oczywiście bardzo łakomy kąsek medialny, dlatego rozumiem zainteresowanie nim, ale jestem zdania, że ta kwestia powinna zostać pomiędzy federacją a piłkarzami. Nie widzę sensu w upublicznianiu jakichkolwiek szczegółów związanych z tym tematem.
– Czy PZPN myślał nad tym, by oddać organizację dopingu podczas meczów kadry np. grupom kibicowskim? Podobał się panu doping podczas spotkania z Holandią? W ważnych chwilach trybuny nie niosły naszych piłkarzy.
– Faktycznie w ostatnich latach na Stadionie Narodowym wykształciła się specyficzna atmosfera, trochę odbiegająca od tego, do czego przyzwyczailiśmy się na ligowych stadionach. Piłka nożna jest jednak otwarta dla wszystkich. Mecze reprezentacji, szczególnie na PGE Narodowym, stały się spotkaniami, na które zjeżdżają się rodziny z całej Polski. I one nie tak mocno angażują się w doping jak to ma miejsce na Legii, Lechu, czy jakimkolwiek innym klubie. Natomiast nie zgadzam się, że na wszystkim meczach kadry jest zupełnie piknikowo, czego przykładem jest spotkanie ze Szwecją na Stadionie Śląskim. Tam było bardzo głośno, a w wielu momentach atmosfera przypominała dawne mecze kadry w Kotle Czarownic.
– Czy nie mierzi pana fakt, że pański bratanek Mariusz jest pośrednikiem transakcyjnym Bartłomieja Drągowskiego, który prawdopodobnie znajdzie się w kadrze na mundial? Jak czytamy w Uchwale nr III/42 z dnia 27 marca 2015 roku Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej w sprawie współpracy z pośrednikami transakcyjnymi osoba prawna lub inna jednostka organizacyjna nie może być powiązana (kapitałowo lub osobowo) z innymi podmiotami, o których mowa w ust. 3 lub działaniami tych podmiotów, mającymi na celu ominięcie obowiązujących regulacji. Wiemy, że Mariusz Kulesza pełni rolę pośrednika jako osoba fizyczna, ale wciąż może tu się pojawić pole do różnych interpretacji.
– W myśl obowiązujących przepisów nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby Mariusz Kulesza prowadził działalność w charakterze pośrednika transakcyjnego, przede wszystkim dlatego, że nie zalicza się do grona tzw. osób najbliższych, o którym mówi ustawa, i nie ma zawartej żadnej umowy z PZPN. Starannie sprawdziłem to z prawnikami jeszcze przed objęciem przeze mnie funkcji. Zawsze przywiązywałem dużą wagę do tego, żeby nie było żadnych wątpliwości na tym tle. Najlepszym dowodem jest to, że jeszcze przed wyborami poprosiłem mojego syna, żeby zbył swoje akcje w Jagiellonii Białystok, mimo że nie było to wprost wymagane przepisami prawa. Chciałem jednak uniknąć wszelkich wątpliwości w tym zakresie.
– Czy bardzo zmieniło się pana życie w kontekście organizacji wyjazdu naszej kadry na mundial? Wcześniej był pan wiceprezesem, pełnił inną rolę, a teraz? Jak wygląda pana codzienność na dwa miesiące przed mistrzostwami świata?
– Oczywiście doszło wiele nowych obowiązków. Szczególnie staramy się, aby kadra miała jak najlepsze warunki do przygotowania się na mistrzostwa świata. Jako PZPN chcemy dać naszemu sztabowi i piłkarzom wszystkie narzędzia, aby w Katarze osiągnęli zadowalający nas rezultat. Stąd troska o przygotowania zarówno w wymiarze sportowym, jak i dbałość o komfort naszych zawodników. Chcemy, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik.