Przejdź do pełnej wersji artykułu

Mundial 2022. Tunezja – Francja: piłkarskie problemy Trójkolorowych z byłymi koloniami

/ Tunezyjskie kibicki w trakcie meczu MŚ 2022 z Australią Tunezyjscy kibice w trakcie meczu MŚ 2022 z Australią (Fot. Getty)

Choć reprezentacja Francji na mundialach rozegrała już 66 spotkań, jak dotąd tylko raz mierzyła się z kadrą kraju wchodzącego niegdyś w skład francuskiego imperium kolonialnego. W środę dojdzie do drugiego takiego przypadku, a starcie z Tunezją przywołuje nieszczególnie miłe kibicom Trójkolorowych wspomnienia. Transmisja w TVP.

Nie było powtórki z historii! Znamy kolejnych uczestników 1/8 finału

Francuskie imperium kolonialne swoim zasięgiem obejmowało znaczną część Ziemi – w szczytowym momencie ponad 11 mln kilometrów kwadratowych, czyli ponad siedemnaście razy większą powierzchnię niż obecna Francji. Mimo to na mundialach de facto tylko raz Trójkolorowi trafili na kraj, który był jego częścią składową. Był to Senegal w 2002 roku, który ograł obrońców tytułu 1:0 w meczu otwarcia, a że w kolejnych meczach prezentowali się równie słabo, nie wyszli z grupy.

Czytaj też:

Szymon Marciniak i Mario Escobar (fot. Getty Images)

Mundial 2022. Marciniak przed Orsato, a na końcu Escobar – mundialowy ranking sędziów TVPSPORT.PL

De facto, ponieważ w 2006 roku w Niemczech ograli Togo 2:0. Kraj ten w domenie Francji znajdował się jednak bardzo krótko, bo tylko w latach 1922-60 i to z przerwami, do tego równolegle częścią Togolandu zarządzali Brytyjczycy. Kultura francuska niemal nie wywarła na nie wpływu.

Co innego w przypadku Tunezji.

– Przed losowaniem marzyłem, by być w grupie z Francją. I to marzenie się spełniło! – zapewniał we wtorek Wahbi Khazri. 31-letni tunezyjski napastnik urodził się w korsykańskim Ajaccio. W 1995 roku w miejscowym JS stawiał pierwsze piłkarskie kroki i, z 1,5-roczną przerwą na Sunderland, całą karierę klubową spędził na francuskich boiskach.

Reprezentacja? Najpierw jeden mecz w kadrze U20 Tunezji, ale później powołania do Francji U21 i debiut w niej przeciwko Włochom. Wreszcie od dziewięciu lat regularna gra dla dorosłej reprezentacji Tunezji.

I nie stanowi żadnego wyjątku, gdyż w sprawie pochodzenia piątkę może sobie przybić z połową szatni. W tunezyjskiej kadrze na mundial jest dziesięciu zawodników urodzonych we Francji, z których większość reprezentowała tę drugą na szczeblach juniorskich. Kolejni dwaj przeprowadzili się nad Sekwanę w dzieciństwie i także mają podwójne obywatelstwo.

Wygwizdany hymn i piłkarze


Obecnie mieszka tam około 700 tys. Tunezyjczyków. Tłumnie pojawili się na Stade de France w 2008 roku, gdy towarzysko zmierzyły się obie kadry. Trudno powiedzieć, w jakiej liczbie, ale mogli nawet stanowić większość, co słychać było choćby przy odgrywaniu hymnów. Otóż francuski... został wygwizdany. Podobnie trybuny reagowały, gdy przy piłce był któryś z zawodników gospodarzy.

Wyjątek robiono tylko dla Hatema Ben Arfy, który rozegrał całą drugą połowę. Powód prosty – jego rodzice pochodzą z Tunezji. Gdy w 30. minucie Issam Jemaa dał gościom prowadzenie, Stade de France eksplodował z radości. Francuzi co prawda odpowiedzieli dwoma golami Thierry’ego Henry’ego i jednym Karima Benzemy, ale zwycięstwo 3:1 nie ułagodziło najważniejszych osób w państwie.



– To obraza dla Francji, to obraza dla zawodników francuskiej drużyny, tego nie wolno tolerować – grzmiał premier Francois Fillon. Wraz z innymi członkami rządu nalegał, by w przyszłości mecze były przerywane, jeśli wygwizdany zostanie hymn narodowy.

Jeszcze dalej poszedł prezydent Nicolas Sarkozy. Bez większych ceregieli wezwał na dywanik przedstawicieli Francuskiej Federacji Piłki Nożnej i postawił kategoryczne zażądanie – nigdy więcej meczów z reprezentacjami narodowymi byłych kolonii z Afryki Północnej na francuskiej ziemi.

A mowa o niemal całej Afryce od Morza Śródziemnego do Zatoki Gwinejskiej. Tunezja stanowiła tylko małą część posiadłości zamorskich Francji, za to bardzo ważną. Bliskość geograficzna skutkowała ścisłymi kontaktami od najdawniejszych czasów. Szczególnie nasiliły się one na początku XIX wieku, gdy kraj, tylko formalnie podległy imperium osmańskiemu, zaczął popadać w ruinę.

Francja wykorzystała kryzys w Tunezji


Rządzący państwem bejowie próbowali dokonywać reform i modernizacji, ale koszty były tak duże, że Tunezja w 1869 roku stała się bankrutem. Chrapkę na przejęcie w niej władzy mieli Włosi i Francuzi, ale ostatecznie to ci drudzy, przy politycznym wsparciu Wielkiej Brytanii, ją opanowali. I to dosłownie, bo w 1881 roku w krótkiej kampanii niespełna 40-tysięczna armia najeźdźców zdobyła wszystkie ważne miasta z Tunisem na czele i zmusiła beja do podpisania traktatu faktycznie włączającego jego ojczyznę w skład imperium kolonialnego.

Taki stan rzeczy trwał, z przerwą na niemiecką okupację w czasie II wojny światowej, do 20 marca 1956 roku, gdy Tunezja ogłosiła niepodległość i stała się republiką. Nie oznacza to, że wcześniej przez te wszystkie lata jej mieszkańcy bez szemrania akceptowali władzę Francuzów.

Ruch antykolonialny rozwijał się właściwie od początku okresu, który Tunezyjczycy nazywają okupacją. Nie mogli być zachwyceni nową władzą. Z metropolii napływali osadnicy – wg danych ze spisów liczba Francuzów tam mieszkających wzrosła z 34 tys. w 1906 roku do 146 tys. w roku 1945 – w których rękach znalazło się ponad 20 proc. gruntów nadających się do uprawy.

Bej Muhammad III pod przymusem podpisuje traktat w Bardo podporządkowujący Tunezję Francji (ilustracja z magazynu "The Graphic z 4 czerwca 1881 roku)

Czytaj też:

Mundial 2022. Marcus Rashford autorem setnego gola Anglii na mistrzostwach świata

W okresie międzywojennym, a szczególnie po II wojnie światowej nasiliła się działalność organizacji niepodległościowych. IV Republika Francuska nie umiała sobie poradzić z problemem dekolonizacji, czego efektem były wojny w Indochinach i Algierii. Wojny przegrane, a do tego tworzące koniunkturę dobrze wykorzystaną przez Tunezyjczyków. Skupienie poważnych sił francuskich szczególnie na Algierii pozwoliło we względnie bezkrwawy sposób oderwać się od metropolii. Ten fakt wpłynął zresztą w znacznej mierze na przejęcie władzy we Francji przez gen. Charles’a de Gaulle’a i utworzenie przez niego V Republiki.

Jej konstytucja przyznawała “terytoriom zamorskim, które wyrażają wolę przynależenia do niej, nowe instytucje oparte na wspólnym ideale wolności, równości i braterstwa oraz mające na celu ich rozwój demokratyczny”. W ciągu kilkunastu lat okazało się, że zdecydowana większość nie wyraża takiej woli i francuskie imperium kolonialne upadło. Po potędze pozostało raptem ledwie terytoriów zamorskich, w tym raptem cztery departamenty (Gwadelupa, Gujana Francuska, Martynika, Reunion) i dwie zbiorowości zmierzające do statusu departamentu (Mayotte, Saint Pierre i Miguelon).

Tyle że wciąż ludzi takich jak Khazri czy Ben Arfa, przybyłych do Francji w młodym wieku bądź już w niej urodzonych w rodzinach imigrantów, można liczyć w milionach. Proces ten trwa od półtora wieku, a od kilkudziesięciu lat jest bardzo intensywny. Pozostając przy Tunezji, fakt osiedlania się w niej Francuzów nie oznaczał braku ruchu w drugą stronę. Wszystko dzięki bliskości kulturowej.

Funkcjonująca od 1970 roku Międzynarodowa Organizacja Frankofonii, odpowiedź na brytyjską Wspólnotę Narodów, wywodzi się ze starszej o wiek idei stworzenia wspólnoty ludzi i państw posługujących się językiem francuskim. Dość powiedzieć, że inicjatorami przedsięwzięcia, początkowo znanego jako Agencja do spraw Współpracy Kulturalnej i Technicznej, byli przywódcy Senegalu, Nigru, Kambodży i Tunezji. Tak, jednym ze spiritus movens ruchu był bohater tunezyjskiej walki o niepodległość i pierwszy prezydent kraju Habib Burgiba!

Frankofil bohaterem walki o niepodległość od Francji


Jego osoba dobrze obrazuje wpływ Francji na mieszkańców Maghrebu i nie tylko. Urodzony w prowincjonalnym Monastyrze, w dużej mierze wychowany jednak pod wpływem kultury francuskiej w Tunisie, wreszcie studiujący w Paryżu i kończący prawo oraz politologię na Sorbonie. Z drugiej strony od połowy lat 20. przez trzy dekady zaangażowany w walkę o niepodległość, a po jej uzyskaniu przez kolejne trzy dekady rządzący krajem i propagujący w nim bliskość z Francją i elementy tamtejszej kultury.

Habib Burgiba (z lewej) i prezydent Francji Georges Pompidou, 1973 rok (Fot. Getty)

Czytaj też:

Mundial 2022. Polityka rozbita przez futbol. "Została za stadionem"

Zagmatwane? – Staram się reprezentować Tunezję we Francji w każdy weekend poprzez dobrą grę. I chcę też reprezentować Korsykę, bo to na niej się wychowałem. Noszę na swoich barkach wiele flag i to jest fajne. Bo jestem w stu procentach Tunezyjczykiem, w stu procentach Francuzem i w stu procentach Korsykaninem. Nie widzę w tym najmniejszego powodu to wstydu – to z kolei Khazri.

On czy Burgiba (albo z francuskiego Bourguiba) to jednak przedstawiciele elit. Piłkarz zarabia potężne pieniądze w Ligue 1, z kolei rodzina byłego prezydenta była na tyle dobrze sytuowana, by sfinansować jego edukację w Tunisie i później Paryżu. Przytłaczająca większość imigrantów z kolonii oraz ich potomków żyje na zdecydowanie niższym poziomie, wręcz marginesie. Choć posiadają obywatelstwo, identyfikują się z francuską kulturą i chcieliby być taką samą częścią społeczeństwa jak autochtoni, traktowani są jak obywatele gorszej kategorii.

Wyraz swemu żalowi dali na Stade de France czternaście lat temu, a teraz podobnie mogą zachować się ich ziomkowie z Tunezji. Na mundial przyjechała bardzo liczna grupa kibiców z tego kraju, których widać było i słychać w trakcie dotychczasowych meczów kadry. Tyle że zespół jest na skraju odpadnięcia. W środę musi ograć Francję, a i to może nie wystarczyć, bo do awansu Tunezyjczycy potrzebują wygranej Danii z Australią i to niższym stosunkiem bramek niż ich zwycięstwo z Trójkolorowymi.

Na ich szczęście ci są już pewni awansu i raczej zagrają w rezerwowym składzie, ale kibice znów mogą nie zawahać się przed gwizdaniem na francuskich piłkarzy czy w trakcie ich hymnu. Hymnu, którego słowa doskonale rozumieją, bo choć w Tunezji urzędowym językiem jest arabski, każdy mówi też i po francusku.

Mistrzostwa świata 2022, mecz Tunezja – Francja w grupie D [szczegóły transmisji na żywo]

Kiedy mecz: środa, 30 listopada o godzinie 16:00
O której i gdzie transmisja: od 15:30 w TVP 1, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, Smart TV, HbbTV (w TVP Sport transmisja łączona z drugim meczem tej grupy)
Kto skomentuje mecz: Przemysław Pełka, Marcin Żewłakow (PL), Simon Brotherton, Matt Holland (EN), Kamil Kania (AD)
Prowadzący studio: Mariusz Jankowski
Goście/eksperci: Igor Lewczuk, Jarosław Bieniuk

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także