Przerwanie akcji przez sędziego, a tym bardziej nieuznanie gola Lionela Messiego z powodu przekroczenia linii bocznej boiska przez dwóch zawodników rezerwowych drużyny atakującej, czyli Argentyny – przekroczenia dosłownie chwilę przed zdobyciem gola i bez żadnego wpływu na akcję, byłoby sprzeczne z duchem gry. Miałoby sens jeszcze mniejszy niż ściganie kierowcy samochodu i wlepienie mu mandatu za to, że prowadząc pojazd z prędkością 101 km/godz. przekroczył dopuszczalną prędkość o jeden kilometr.
Mistrzowie świata powinni umieć przegrywać. Akurat piłkarze reprezentacji Francji potrafili, przynajmniej większość z nich. Po finale z Argentyną dziękowali polskim sędziom. Widzieliśmy w telewizji piękne obrazki, jak Francuzi ściskali się z Szymonem Marciniakiem i jego asystentami, gratulując sobie nawzajem finału, gry, sędziowania. Nie było widać, aby mieli polskim sędziom coś za złe.
Z tego wynika, a co najmniej może wynikać, że grając, koncentrując się na akcji, po której Lionel Messi strzelił gola na 3:2, nikt z piłkarzy będących na boisku nie zauważył, że dosłownie krótką chwilę przed golem dwaj rezerwowi Argentyny nieznacznie przekroczyli linię boczną – o jakieś pół metra, metr, może nieco więcej. Nawet gdyby ktoś to na boisku dostrzegł, to wątpliwe, aby miał pretensje, bo to przekroczenie linii bocznej nie miało żadnego wpływu na przebieg akcji. Nie miało wpływu na nic. Nie trzeba być piłkarzem zawodowym, reprezentantem kraju ani sędzią międzynarodowym, aby móc to ocenić samodzielnie.
Żaden z tych dwóch rezerwowych w najmniejszym stopniu nikomu niczego nie utrudnił ani niczego nie uniemożliwił. Poza tym sędzia główny nie mógł widzieć, co dokładnie działo się przy linii bocznej. W tym samym czasie był skoncentrowany na akcji, postępowaniu dziesięciu zawodników obu drużyn będących w polu karnym oraz współpracy z sędzią asystentem w kontekście potencjalnego spalonego i w kontekście nieznacznego przekroczenia linii bramkowej przez piłkę.
Arbiter patrzył na grę, bramkę, sędziego asystenta i na umieszczony na swoim nadgarstku specjalny zegarek, na którym po chwili wyświetlał się napis "Goal". Nie mógł więc w tym samym czasie pilnować wzrokiem, czy przypadkiem akurat teraz któremuś z rezerwowych nie przyszło do głowy wejść czy wbiec na boisko. Jednak nawet gdyby jakimś cudem – niezgodnie z sędziowskimi praktykami, wbrew podstawowym zasadom prowadzenia meczu, wbrew zdrowemu rozsądkowi – arbiter nagle, w tak ważnym momencie postanowił odwrócić wzrok od akcji i pola karnego (w którym tyle przecież się działo), by na wszelki wypadek spojrzeć w kierunku linii bocznej, to i tak bardzo wątpliwe, aby dostrzegł, że rezerwowi chwilę przed golem przekroczyli linię.
To byłoby tak samo niesamowite i niezgodne z powszechną rzeczywistością piłkarską jakby: sędziowie asystenci stojący z chorągiewką blisko linii środkowej boiska mogli bezbłędnie oceniać, kiedy piłka spada pół metra czy metr za linią bramkową albo mogli z okolicy koła środkowego zauważać, że na linii pola karnego był mały spalony. Gdyby to było możliwe, to po co w piłce nożnej byłoby tylu sędziów, po co w ogóle sędziowie musieliby biegać, przemieszczać się po boisku, skoro z każdego miejsca można byłoby zobaczyć wszystko i podjąć każdą decyzję – takie sugestie to czyste herezje. Może je formułować tylko ktoś, kto nie ma pojęcia o sędziowaniu i kątach widzenia ani nie ma wyobraźni przestrzennej – albo kieruje się emocjami czy rozgoryczeniem zamiast zdrowym rozsądkiem.
Biorąc pod uwagę fakt, że w momencie przekroczenia linii bocznej przez rezerwowych sędzia główny był blisko łuku pola karnego, na tej samej połowie, ale po drugiej stronie boiska (względem osi bramka-bramka), jest bardzo mało prawdopodobne, aby z tego miejsca, z takiej odległości i patrząc na linię boczną pod kątem prostym, był w stanie stwierdzić naruszenie „Przepisów gry”. Aby móc to ocenić, powinien byłby stać lub biec wzdłuż linii bocznej – ale tam nie był i nie mógł być, bo stamtąd nie mógłby odpowiednio dobrze widzieć zdarzeń w polu karnym.
Kto zatem ewentualnie powinien reagować? Porządku na ławkach rezerwowych co do zasady pilnuje sędzia techniczny, którym w tym meczu był Amerykanin Ismail Elfath. Jednak i jego nie ma sensu obwiniać, bo raczej nie byłby w stanie dobiec na czas do rezerwowych, aby ich powstrzymać. Mógłby teoretycznie poinformować sędziego głównego o naruszeniu „Przepisów gry” przez rezerwowych i ewentualnie mógłby "wnioskować" o anulowanie gola. To samo zresztą mógłby uczynić VAR, ale – parafrazując fragment „Przepisów gry” – czy takich decyzji oczekuje od sędziów świat piłki nożnej? Co najmniej wątpliwe. Moim zdaniem: zdecydowanie nie.
Przyjmując na potrzeby analizy tej sytuacji, że rezerwowi złamali zasady i że teoretycznie należałoby podyktować rzut wolny z miejsca, w którym znalazł się pierwszy z rezerwowych, to idąc tym tropem należałoby od sędziów wymagać, aby konsekwentnie odgwizdywali również wszystkie inne przewinienia nie mające żadnego znaczenia, nie mające żadnego wpływu na przebieg akcji. Skoro tak, to sędziowie musieliby odgwizdywać: każde nieistotne trzymanie czy chwilowe przytrzymywanie, choćby nieskuteczne, każde kopnięcie rywala, choćby przypadkowe, bezbolesne, wręcz nieodczuwalne i oczywiście zupełnie nieistotne, każde nieodpowiednie zachowanie, choćby użycie niekulturalnego słowa, które narusza sportową atmosferę meczu i sprawia, że ktoś może poczuć się dotknięty lub zniesmaczony – to wszystko miałoby taki sens jak anulowanie gola Lionela Messiego tylko dlatego, że gdzieś daleko od akcji ktoś – w tym momencie nieistotny dla gry, dla akcji, dla mundialu – przekroczył "jakąś" linię…
Gdyby sędziowie anulowali tego gola z takiego powodu, to tym bardziej musieliby anulować gola dla Francji, gdyby piłka wpadła do bramki Argentyny, kiedy na boisku było co najmniej pięć osób z francuskiej ławki rezerwowych. Bo taka sytuacja też miała miejsce w dogrywce. Oczywiście "Przepisy gry" to dokument dla sędziów najważniejszy, ale stosowanie tych reguł – w których różne zapisy są nieprecyzyjne, czyli dalekie od doskonałości – nie powinno psuć sensu gry, a tym bardziej nie powinno psuć w sposób oczywisty. Gdyby słynny "duch gry" w finale mistrzostw świata w Katarze miał na sobie koszulkę niebieską, gol Messiego zostałby z pewnością anulowany. Paragraf na to jest. Ale "duch gry" to inaczej "dobro piłki nożnej", czyli sens gry, a nad nim czuwają sędziowie. Tutaj podjęli dobrą decyzję – dobrą i dla meczu, i dla piłki nożnej.
Kontenery się przydały. Katar pomaga ofiarom trzęsienia ziemi
Meksykanie ukarani przez FIFA za mecz z Polską na MŚ
Rywale ukarani. Muszą zapłacić za zachowanie w trakcie meczu z Polakami
Argentyńczyk ujawnia: przy 0:1 Polak poprosił mnie, by więcej nie strzelać
Ale numer! Messi pozował do zdjęć z... podróbką pucharu
Nagroda nie dla Marciniaka! Na mundialu najlepszy był inny sędzia
Szał na punkcie koszulek Argentyny. Chcesz kupić? Poczekasz długo
"Aż spadłem z łóżka..." Francuski sędzia ocenił pracę Marciniaka
Każdy będzie mógł zobaczyć... łóżko Messiego. Gratka dla kibiców!