{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
PP: Legia Warszawa z kilkoma problemami przed historycznym meczem. Lechia czeka na wyjątkowe spotkanie
Piotr Kamieniecki /
W XXI wieku piłkarze Legii Warszawa uczestniczyli już w zaskakujących spotkaniach Pucharu Polski. We wtorek Wojskowi zmierzą się na wyjeździe z trzecioligową Lechią Zielona Góra. Niżej notowany rywal będzie marzył o rozegraniu meczu życia. Stołeczna ekipa będzie liczyła na awans bez zbędnych perturbacji, choć Kosta Runjaic musi się zmierzyć z kilkoma kłopotami kadrowymi.
WIELKIE DŁUGI BYŁEGO MISTRZA POLSKI. JEST WINNY MILIONY!
To będzie historyczny mecz. Legia Warszawa dopiero po raz trzeci w ciągu ponad stu lat rozegra mecz na terenie województwa lubuskiego. Dodatkowo stawką rywalizacji będzie awans do półfinału Fortuna Pucharu Polski. Rywalem Wojskowych będzie znacznie niżej notowany przeciwnik. Mowa o trzecioligowej Lechii Zielona Góra, która będzie chciała sprawić, by Dawid nie tylko posmakował konfrontacji, ale też pokonał Goliata.
Wpadki chodzą po… Legii?
To wyjątkowe wydarzenia w piłkarskiej historii Zielonej Góry. Organizacja spotkania z Legią kosztowała wiele sił i zachodu. Finalnie władze Lechii doprowadziły do sytuacji, w której wtorkowe spotkanie (28.02, 13:00) obejrzy pięć tysięcy kibiców. Specyficzna godzina (związana z brakiem odpowiedniego oświetlenia na stadionie) nie jest straszna fanom, którzy będą chcieli zobaczyć w akcji spotkanie trzecioligowca z ekstraklasowiczem.
Czytaj też:

Tomas Pekhart: schodziłem z boiska i chciało mi się płakać. Teraz znów mogę strzelać dla Legii
Mecz roku, a może spotkanie stulecia sprawi, że w całości zapełni się stadion, na którym zorganizowano spotkanie. – Chcemy grać odważnie – zapowiada Andrzej Sawicki, szkoleniowiec gospodarzy. Ekipa z Zielonej Góry udowodniła już, że potrafi zagrozić przeciwnikom z PKO Ekstraklasy. W obecnym sezonie Lechia pokonała w Pucharze Polski Jagiellonię Białystok (3:1), a także Radomiaka Radom po serii rzutów karnych. Teraz czas na najbardziej medialnego przeciwnika w Polsce.
Legia ma dobry bilans spotkań w województwie lubuskim. Co prawda prezentowała się na tym terenie najrzadziej w historii, raptem dwukrotnie, to za każdym razem wygrywała. Najpierw w 1985 roku, kiedy ograła 4:2 Lubuszanina Drezdenko, a potem w 2009 roku, gdy warszawianie pokonali 2:0 GKP Gorzów Wielkopolski. Jednocześnie legioniści w XXI wieku pokazali, że stać ich na negatywne sensacje w turnieju tysiąca drużyn.
Legia ma za sobą cztery sezony, w których nie potrafiła dostać się do finału Pucharu Polski, choć w latach 2008 – 2018 siedmiokrotnie cieszyła się z triumfu w rozgrywkach. W ostatnich latach największym zaskoczeniem była porażka w sezonie 2018/2019. Wojskowi odpadli z rozgrywek na etapie 1/4 finału z pierwszoligowcem. Tym był wówczas Raków Częstochowa, który po dogrywce wyeliminował obrońców tytułu z ponownej walki o puchar.
Warszawianie potrafili też zaskakująco zremisować z Gryfem Wejherowo (11/12), choć nie był to wynik, który odbił się na finalnej postawie. Wówczas w /14 finału rozgrywano dwumecz, a w pierwszym spotkaniu legioniści ograli ówczesnego trzecioligowca 3:0. W stolicy padł wynik 1:1, ale nie zmieniało to niczego w kontekście losów awansu.
W XXI wieku największą wtopą legionistów była porażka 1:2 ze Stalą Sanok. W 2006 roku warszawianie odpadli na poziomie 1/16 finału z trzecioligowcem. Nie pomogło trafienie Miroslava Radovicia, bo bramki dla triumfatorów zdobyli Piotr Badowicz i Ireneusz Gryboś. Porażka Wojskowych odbiła się wielkim echem, a niektórzy piłkarze (Michal Gottwald i Piotr Włodarczyk zostali zesłani do rezerw. – Czuję się zdradzony i upokorzony przez swoich zawodników – mówił Dariusz Wdowczyk, który prowadził wtedy ekipę z Łazienkowskiej.
Blisko trzy lata później było blisko powrotu demonów. Legia znów trafiła na Stal, choć wówczas już w 1/4 finału rozgrywek, gdy rozgrywano dwumecz. Warszawianie poradzili sobie w pierwszym meczu. W rewanżu w Sanoku znów nie było łatwo, bo stanęło na remisie 1:1 po bramkach Pawła Kosiby dla gospodarzy i Piotra Rockiego dla przyjezdnych. Warszawianie znów narobili sobie pewnego wstydu w konfrontacji z czwartoligowcem, ale skala była inna ze względu na zapewnienie sobie awansu do kolejnej fazy.
Legijne kłopoty
Stołeczna drużyna zaczęła tracić w PKO Ekstraklasie dystans do liderującego Rakowa Częstochowa. Przy Łazienkowskiej panuje przekonanie, że ostatnie dwa remisy na stadionie w Warszawie (Cracovia 2:2, Widzewa 2:2) nie przyniosły dwóch punktów, lecz dały efekt w postaci straty czterech ”oczek”. Jednym zdaniem – oczekiwania były większe. Plan Wojskowych na rywalizację w Zielonej Górze to spokojnie awansować do półfinału Pucharu Polski.
Czytaj też:
PP: Wyjątkowy mecz Legii Warszawa. Ponad sto lat historii, a dopiero trzeci występ na tym terenie.
Legia przed spotkaniem w Częstochowie ma jednak kilka problemów kadrowych. Na boisku zabraknie Josue, kapitana stołecznej drużyny. Portugalczyk będzie pauzował za nadmiar żółtych kartek. Dodatkowo dochodzi absencja zawodników, którzy od dawna leczą urazy. W tym gronie wciąż znajdują się Lindsay Rose, a także Blaż Kramer.
Trener Kosta Runjaic chciał postawić w bramce na Cezarego Misztę. To nie będzie jednak możliwe w związku z urazem utalentowanego golkipera. Zamiast tego między słupkami ponownie pojawi się Dominik Hładun, który zaprezentował się już w rywalizacji z Widzewem. Na kontuzję ramienia wciąż narzeka Kacper Tobiasz, więc na ławce rezerwowych, po raz pierwszy w karierze, zamelduje się zapewne 21-letni Jakub Trojanowski, który w obecnych rozgrywkach zanotował 10 spotkań w barwach trzecioligowych rezerw warszawian.
Jakby problemów było mało, to na urazy w stołecznej ekipie narzekają Mattias Johansson oraz Ihor Charatin, co zmniejsza pole manewru w kontekście defensywnych roszad. Możliwe, że Runjaic będzie musiał postawić na galowe zestawienie obronne z Maikiem Nawrockim i Yurim Ribeiro. Zastąpiony może zostać za to Artur Jędrzejczyk, który może otrzymać chwilę wytchnienia, a szansę pokazania się otrzymać powinien Rafał Augustyniak, który wiosną wystąpił jedynie przez 116 minut.
W składzie Legii spodziewać się można także Makany Baku na wahadle czy Igora Strzałka w środku pola. Możliwe, że na lewej flance zaprezentuje się Filip Mladenović, który nie zagra w kolejnym spotkaniu ligowym przez pauzę związaną z nadmiarem kartek. Realny jest też występ Bartosza Slisza, który był zawieszony w rywalizacji z Widzewem. Od pierwszej minuty na boisku powinien też pokazać się jeden z napastników Legii z dużym nazwiskiem. Mowa o Tomasie Pekharcie lub Carlitosie.
Pewne jest, że Legia nie postawi w Zielonej Górze na kompletne rezerwy, a historyczne spotkanie powinno mieć godną oprawę: tak personalną, jak i kibicowską. Fani Lechii czekają na wyjątkowe spotkanie i będą liczyli, że ich ulubieńcy sprawią kolejną niespodziankę w Pucharze Polski. Początek wtorkowego (28.02) spotkania o godzinie 13:00.