Choć polskie kluby regularnie meldują się wśród najlepszych w rozgrywkach siatkarskiej Ligi Mistrzów, to kibice na triumf czekać musieli aż 43 lata. Ci bardziej niecierpliwi mają teraz powody do radości, bo przez trzy sezony nikt nie znalazł sposobu na ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. W tegorocznym finale passa polskich zespołów może zostać przedłużona za sprawą Jastrzębskiego Węgla.
Aż do 2000 roku Liga Mistrzów funkcjonowała pod nazwą Puchar Europy Mistrzów Klubowych. Zainaugurowane w sezonie 1959/1960 rozgrywki obfitowały w bohaterów z krajów, które dziś w siatkówce znaczą niewiele. Aż sześciokrotnie triumfy święciły kluby z Rumunii – Rapid Bukareszt i Dynamo Bukareszt. Na podium zmagania kończyły ponadto zespoły z Holandii, Czech, Grecji, Chorwacji czy Hiszpanii. Polska pierwszy sukces odniosła za sprawą Resovii, która w 1973 roku uległa tylko CSKA Moskwa. Na liście zwycięzców pojawiliśmy się za sprawą Płomienia Milowice. Założony przez strażaków z OSP przy kopalni "Wiktor" klub nie miał jednak łatwego startu. W 1961 roku został zgłoszony do rozgrywek B-klasy, ale szybko się z nich wycofał ze względu na… brak boiska, co skutkowało koniecznością oddania kilku spotkań walkowerem. Po trzech latach wrócił jednak do ligi i zaczął odnosić sukcesy. Tytuł wywalczony w Europie 1978 roku w piękny sposób spiął klamrą okres dominacji polskiej siatkówki na arenie międzynarodowej. Ryszard Bosek, Wiesław Gawłowski i Włodzimierz Sadalski skompletowali w ten sposób hat-tricka, wcześniej zdobywając z kadrą złote medale mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich.
Płomień do turnieju finałowego awansował w dość dramatycznych okolicznościach. W ćwierćfinale na polski zespół czekało Federlazio Rzym. Spotkanie we Włoszech mieli sędziować Grecy. Ci jednak z powodu trudnych warunków pogodowych nie dolecieli na czas i postanowiono skorzystać z pomocy lokalnych arbitrów. – Włosi koniecznie chcieli wygrać. Nawet właściciel tego klubu wstydził się za to, co sędziowie z nami zrobili wtedy w trakcie spotkania. Chodziło nam o to, żeby na wyjeździe wygrać tylko seta, bo wiedzieliśmy, że u siebie zwyciężymy 3:0. Było to trudne. Później w Sosnowcu zespół z Rzymu robił dużą zadymę, że to my ich oszukujemy. Takie były wtedy czasy – wspominał w rozmowie z WP Sportowe Fakty Bosek.
Po – według wielu obserwatorów – spotkaniu naszpikowanym dziwnymi decyzjami sędziów, Płomień przegrał 1:3. W rewanżu był jednak górą i zapewnił sobie miejsce w TOP4. W Bazylei drużyna trenowana przez Aleksandra Skibę pokonała Boronkay Stambuł (3:0), holenderski Starlift Blokkeer Rijswijk (3:1) oraz faworyzowany czechosłowacki Aero Odolena Voda (3:2). Historyczny sukces przez wielu był jednak umniejszany, bo w tamtej edycji rozgrywek udziału nie wzięły zespoły ze Związku Radzieckiego, które w dominowały wtedy w Europie. – Nie przejmowaliśmy się tym. To był nasz sukces, a po latach okazało się, kto miał rację. Ważne, że docenili nas kibice i klubowi działacze. Ekstrapremii nie było. Może jakieś pralki? – opowiadał Bosek dla portalu milowice.com.
Niewiele brakowało, a puchar za triumf przepadłby bez śladu. Gdy Płomień stanął na skraju bankructwa, władze klubu zaczęły wyprzedawać dobytek. – Ktoś wpadł na pomysł, żeby wystawić trofeum na licytację. I w sklepie UNITRY, gdzie można było kupić telewizory, radia czy magnetofony, była zorganizowana wystawa wszystkich osiągnięć Płomienia. Wokół pucharu zaczęło się robić gorąco. Całe szczęście, że kierownikiem sklepu był mój kolega. Zakradłem się więc tam w nocy i po prostu wyniosłem trofeum. Dobrze, że nie doszło do licytacji, bo to byłoby bez sensu. Dla nas to rzecz bezcenna – opowiadał dla "Weszło" Waldemar Wspaniały.
W erze Ligi Mistrzów polskie sukcesy przyszły dość wcześnie. Już w drugiej edycji do najlepszej czwórki awansował Mostostal Azoty Kędzierzyn-Koźle (dzisiejsza ZAKSA). Podczas turnieju w Opolu drużyna trenera Waldemara Wspaniałego nie poradziła sobie jednak z rywalami z Grecji – Olympiakosem Pireus w półfinale i Iraklisem Thessaloniki w meczu o brąz. Rok później było już lepiej i Mostostal zakończył rozgrywki na trzecim miejscu. W decydującym meczu kędzierzynianie okazali się lepsi od Paris Volley – historycznego, pierwszego triumfatora Ligi Mistrzów. Ciekawostką jest fakt, że jedną z gwiazd francuskiej drużyny był Stephane Antiga, późniejszy selekcjoner reprezentacji Polski.
Na kolejny awans polskiego klubu do Final Four trzeba było czekać aż pięć lat – do roku 2008. Właśnie wtedy swoją historię w Europie zaczęła pisać PGE Skra Bełchatów. W 2008 i 2010 roku dwukrotnie zajmowała w Lidze Mistrzów trzecie miejsce. Wejść do wielkiego finału Skrze udało się za trzecim razem. I niewiele brakowało, a to właśnie bełchatowianie dziś szczyciliby się mianem drugiego po Płomieniu Milowice polskiego triumfatora najważniejszych rozgrywek w Europie. W finale Skra grała z naszpikowanym gwiazdami Zenitem Kazań. Prowadziła w setach 2:1, ale rywale zdołali doprowadzić do tie-breaka. W nim Skra miała nawet piłkę meczową. Przy stanie 15:16 Michał Winiarski zaatakował w aut i to Zenit został triumfatorem.
Sęk w tym, że piłka przed wyjściem poza boisko odbiła się jeszcze od rąk blokujących. Wiedzieli o tym wszyscy w hali poza… sędzią. Na nic zdały się kłótnie i prośby, by arbiter sprawdził tę sytuację na wideo. – Tamten finał powinien trwać dalej. Sędzia miał prawo się pomylić, przecież jest tylko człowiekiem. Ale nie potrafię zrozumieć, dlaczego nie obejrzał powtórki. Pozostał duży niesmak – opowiadał po latach Winiarski. Na osłodę pozostał mu tytuł najlepszego przyjmującego turnieju Finał Four. Najlepszym atakującym został z kolei Bartosz Kurek, a na MVP wybrano Mariusza Wlazłego.
Po sukcesach Skry normą stała się obecność przedstawiciela PlusLigi w turniejach finałowych. Do tej fazy dwukrotnie kwalifikowały się Jastrzębski Węgiel (2011 i 2014) i ZAKSA (2013, 2018). Przyzwyczajeni do tego stanu rzeczy kibice mieli coraz większe oczekiwania. Zwłaszcza po złotym medalu mistrzostw świata, który w 2014 roku przed własną publicznością zdobyła nasza kadra. Rok później polska siatkówka napisała nowy rozdział historii. Po raz pierwszy do Final Four awansowały aż dwa kluby z PlusLigi i ani jeden z włoskiej Serie A. Dwa z nich wyrzuciła Skra, pokonując Cucine Lube Civitanova oraz Perugię.
– To znak czasu, wskazówka, że coś się zmienia w europejskiej siatkówce, że granie na najwyższym poziomie powoli przenosi się do Polski. To, że Polska wygrała mistrzostwo świata, nie wzięło się znikąd, osiągnęliście to bardzo ciężką pracą. Być może teraz przyszedł czas na prymat w klubowej siatkówce – mówił przed zmaganiami w Berlinie trener Roberto Santilli. Z perspektywy czasu jego słowa okazały się prorocze, bo dziś Polska stała się prawdziwym hegemonem w Lidze Mistrzów.
Wtedy triumfu się jednak nie doczekaliśmy. W bratobójczym półfinale Asseco Resovia 3:0 wygrała z PGE Skrą. Rzeszowianie w finale w trzech setach przegrali z Zenitem Kazań, choć w każdej z partii byli niezwykle blisko rywali. Ci mieli jednak w składzie fantastycznie dysponowanego Wilfredo Leona. W finałowym spotkaniu zdobył 18 punktów, w tym aż sześć serwisem.
Historię napisaną w trzech ostatnich sezonach przez ZAKSĘ zna chyba każdy. Triumf kędzierzynian w 2021 roku smakował wyjątkowo, bo choć sukcesów we wcześniejszych latach nie brakowało, to aż 43 lata czekaliśmy na kolejny tytuł w Lidze Mistrzów. Drużyna Nikoli Grbicia w fazie pucharowej przyprawiła kibiców o palpitacje serca. Dwa wielkie kluby – Lube i Zenit Kazań – pokonała po złotych setach. W finale nerwów było mniej i Itas Trentino skapitulował po czterech setach.
W 2022 roku droga do tytułu była nieco łatwiejsza, bo po inwazji rosyjskich wojsk na Ukrainę z rozgrywek wykluczony został ćwierćfinałowy rywal ZAKSY, Dynamo Moskwa. W półfinale doszło natomiast do starcia w Jastrzębskim Węglem, który jednak dwanaście miesięcy temu nie był w stanie przeciwstawić się kędzierzynianom i przegrał oba spotkania. Finał, znów z Itasem, zakończył się po trzech partiach. Oba triumfy miały swoich wielkich bohaterów, na czele z Kamilem Semeniukiem, który dzięki grze w ZAKSIE stał się gwiazdą światowego formatu. Błysnął także nieco niedoceniany wcześniej Łukasz Kaczmarek. A przecież kariera atakującego wisiała na włosku, po tym, jak zdiagnozowano u niego zapalenie mięśnia sercowego.
Zeszłoroczne polsko-polskie starcie w finale Ligi Mistrzów mogło wydawać się niezbyt emocjonujące, bo przecież trofeum i tak zostało nad Wisłą. Oba kluby grały jednak o przejście do historii, więc spotkanie było niezwykle zacięte. Do jego rozstrzygnięcia potrzebny był tie-brak, po którym ZAKSA dołączyła do potęg, które trzy razy z rzędu triumfowały w tych rozgrywkach.
Teraz Jastrzębski ponownie staje przed szansą, by po latach sukcesów na krajowym podwórku wreszcie mocno zaznaczyć swoją obecność w Europie.
1972/1973: 2. Resovia
1977/1978: 1. Płomień Milowice
1978/1979: 3. Płomień Milowice
1980/1981: 3. Gwardia Wrocław
2002/2003: 3. Mostostal Azoty Kędzierzyn-Koźle
2007/2008: 3. PGE Skra Bełchatów
2009/2010: 3. PGE Skra Bełchatów
2011/2012: 2. PGE Skra Bełchatów
2013/2014: 3. Jastrzębski Węgiel
2014/2015: 2. Asseco Resovia
2020/2021: 1. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle*
2021/2022: 1. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle*
2022/2023: 1. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, 2. Jastrzębski Węgiel*
* od sezonu 2018/2019 nie jest rozgrywany mecz o trzecie miejsce.
3 - 0
ITA TOOLS STAL Mielec
0 - 3
ŁKS Commercecon Łódź
0 - 3
KS DevelopRes Rzeszów
0 - 3
PGE Grot Budowlani Łódź
1 - 3
Itas Trentino
1 - 3
Cucine Lube Civitanova
2 - 3
UNI Opole
0 - 3
BKS BOSTIK ZGO Bielsko-Biała
3 - 1
Valsa Group Modena
3 - 1
Allianz Milano
3 - 1
Cisterna Volley
1 - 3
Gas Sales Bluenergy Piacenza
3 - 1
LOTTO Chemik Police
3 - 0
Metalkas Pałac Bydgoszcz
3 - 1
MOYA Radomka Radom
1 - 3
ITA TOOLS STAL Mielec
3 - 1
Mint Vero Volley Monza
15:30
PGE Grot Budowlani Łódź
18:30
BKS BOSTIK ZGO Bielsko-Biała
17:00
#VolleyWrocław
18:00
Allianz Milano
18:30
Cucine Lube Civitanova
16:00
Gas Sales Bluenergy Piacenza
16:00
Sonepar Padova
17:00
Yuasa Battery Grottazzolina
15:30
ŁKS Commercecon Łódź
18:30
KS DevelopRes Rzeszów
15:30
ITA TOOLS STAL Mielec
15:30
MOYA Radomka Radom
16:00
Sir Susa Vim Perugia
18:00
Cisterna Volley
14:00
Yuasa Battery Grottazzolina
16:00
Valsa Group Modena
16:00
Itas Trentino
15:30
LOTTO Chemik Police
15:30
Metalkas Pałac Bydgoszcz
18:30
Cucine Lube Civitanova
18:30
Gas Sales Bluenergy Piacenza
18:30
Sonepar Padova
15:30
Cisterna Volley
18:30
Rana Verona
18:00
Valsa Group Modena
18:30
Sonepar Padova