Wojciech Nowicki nie próżnuje w 2023 roku. Po osiągnięciu bariery 80 metrów wie, że stać go na jeszcze więcej. – Dokonałem tego tak naprawdę na... treningu. Schodzę z mocnych zimowych ćwiczeń. Pik formy jeszcze nadejdzie – mówi. My wierzymy na słowo i czekamy na kolejne medale.
Mistrz olimpijski nie osiada na laurach. Od początku sezonu potwierdza, że jest jak wino. Utrzymuje wysoką dyspozycję przez kilkanaście ostatnich miesięcy i jest przygotowany na walkę o kolejne medale. – Jest na bardzo wysokim poziomie, jeśli chodzi o podejście mentalne. Chce walczyć o kolejne krążki. Główną imprezą są mistrzostwa świata. Finał sezonu dopiero 20 sierpnia – mówi nam jego trenerka Joanna Fiodorow.
W ich drużynie medale nie są tematem tabu. Wręcz przeciwnie. Możliwość walki o miejsca na podium nakręca biało-czerwony duet. – Wojtek od 2015 roku nie schodzi z podiów mistrzowskim imprez. To robi wrażenie. Jest klasą samą w sobie. W imprezach docelowych zachowuje ogromny spokój. Nadal jest jednym z głównych faworytów do wywalczenia złota mistrzostw świata. Młot rośnie w siłę. Coraz więcej osób rzuca więcej niż 80 metrów. Może być tak, że nawet rekord życiowy (82,52 metra – przyp. red.) nie da miejsca w czołowej trójce – podsumowała.
Na jakie wyniki możemy się zatem nastawiać w najbliższych tygodniach? – To sezon przedolimpijski. Nie zabraknie jednak znakomitych wyników. Podobnie było w 2019 roku w Doha. Konkurencja nie śpi. Trenujemy ile wlezie. Widać rozwój w każdej lekkoatletycznej konkurencji. Imprez będzie dużo. Trudno to zaplanować tak, by wszędzie być w perfekcyjnej dyspozycji, ale mamy na to sposoby. Jestem spokojna o Wojtka. Nie będzie raczej tak, że nagle zacznie rzucać o 5-6 metrów krócej. Wygląda lepiej, jeśli chodzi o technikę niż w poprzednim sezonie. Organizm już dostosował się do zmian – zakończyła.
Po ostatnich występach na polskim podwórku o odczucia zapytaliśmy samego mistrza.
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Magiczna bariera w 2023 roku już została osiągnięta. Jak oceniasz dotychczasowe starty?
Wojciech Nowicki: – Bardzo się cieszę, gdy mogę startować w Polsce. Zawody są zawsze przygotowane na najwyższym poziomie. Oby jak najwięcej podobnych występów w trakcie sezonu. Fajnie, że bariera 80 metrów została osiągnięta. Dokonałem tego tak naprawdę na... treningu. Schodzę z mocnych zimowych ćwiczeń. Pik formy jeszcze nadejdzie. To dobry prognostyk przed kolejnymi tygodniami. Nie spodziewałem się takich wyników. Podczas poprzednich prób nie wyglądało to tak dobrze. Niespodzianka i to miła.
– Dużo mówi się o niskiej frekwencji na polskich stadionach. Jak się do tego odniesiesz?
– Trudno oceniać, ale najlepiej startowałoby się przy pełnych trybunach. Jest jak jest. Nie narzekam, robię swoje.
– Jesteś zadowolony z aktualnej dyspozycji?
– Nie wiem jeszcze na jakim etapie jestem. Za mną tydzień luźniejszego treningu. Liczę, że rezultaty będą rosły w czerwcu i lipcu. Docelową imprezą są sierpniowe mistrzostwa świata. Tam chcę mieć najwyższą formę i pokazać się z najlepszej strony. Na tę chwilę starty są po to, by dopiąć resztę szczegółów i poprawić technikę. Ta wygląda lepiej z dnia na dzień. Nadal brakuje jednak błysku. Cierpliwie czekam na tę chwilę. Potrzebuje regeneracji i złapania szybkości.
– Rozglądasz się wokół, co robią rywale?
– Nie skupiam się na przeciwnikach. Chcę robić swoje. Wykonuję zadanie od trenerki (Joanna Fiodorow – przyp. red.). To dla mnie priorytet. Lubię rywalizować, lubię się sprawdzać z najlepszymi. Chcę walczyć z czołówką. Jestem napędzony i zmotywowany. Oby było zdrowie.
– Rywalizacja z Pawłem Fajdkiem spędza sen z powiek?
– Staram się, jak mogę. Paweł to bardzo dobry, utalentowany zawodnik. Nie bez powodu jest pięciokrotnym mistrzem świata. Chcę go gonić. Chcę, żeby poczuł, że jestem za plecami. Fajnie, że jest rywalizacja. Napędzamy się do dalekiego rzucania. Każdy z nas chce wygrać. Dzięki temu na zawodach młot lata bardzo daleko. Dla mnie to "zdrowa" walka. Wyczekuję aż wskoczy na swój najwyższy poziom. Wierzę, że nastąpi to w Budapeszcie.
– W Polsce są już wasi następcy?
– Jeszcze trochę trzeba poczekać. Mimo to są już młociarze, którzy rzucają około 70 metrów i dalej. To dobra perspektywa, by w przyszłości znowu walczyć ze światem o złote medale.
– Czujesz na sobie presję?
– Nie. Skupiam się przede wszystkim na swoich zadaniach. Nie widzę innych wokół. To, jak rzucają konkurencji schodzi na dalszy plan. Najważniejsze, by mieć dobry dzień w czasie finału. Najlepiej mistrzostw świata i igrzysk.
– Najlepszy wynik w historii kraju jest w twoim zasięgu?
– Nie myślę o rekordzie Polski. Nie tracę czasu na takie rzeczy. Jeśli uda się zbliżyć do życiówki albo poprawić ją o centymetr – będę zadowolony. W tym roku skupiam się na zmianach w technice. Chciałbym być w tym perfekcyjny. Chcę się poczuć stabilnie. Przed nami igrzyska olimpijskie. Docelowo przygotowuję się do startu w Paryżu. Nie kalkuluję przed Budapesztem. Fajnie byłoby, gdybyśmy przywieźli z Węgier dwa medale. Póki co jeszcze nie błyszczymy. Trzeba poczekać na rozwój sytuacji i lepsze wyniki.
– Na koniec zapytam o zdrowie, bo różnie z tym bywa u zawodników ze ścisłego topu. Jak jest u ciebie?
– Wszystkie naciągnięcia udało się wyleczyć. Grupa treningowa bardzo mi pomaga. Nie mam na co narzekać. Zabieram się do mocnej pracy!