Na boisku obyło się bez większych problemów, ale potem było tylko gorzej. Reprezentacja Polski z wielkimi problemami wracała z Wysp Owczych. Cały harmonogram trzeba było zburzyć, a teraz przed kadrowiczami kolejne wyzwanie, któremu muszą sprostać. Wygrana z Mołdawią ustawi nas w świetnej sytuacji wyjściowej przed meczem z Czechami. No i pozwoli choć po części wymazać wstydliwy rachunek z Kiszyniowa. A Michał Probierz demonstruje wielki luz i przy okazji rozprawia się ze swoimi demonami.
Michał Probierz od początku pracy z kadrą chce utwierdzić nas w przekonaniu, że futbol to prosta gra. Filozofię zamyka jednym zdaniem, cytując jednego z prezesów, który w przeszłości zatrudnił go w klubie. "Bronić szczelnie, strzelać celnie". Brzmi faktycznie bardzo prosto, a i nawet się rymuje. Ale przecież piłka nożna nie zawsze daje nam zrozumiałe odpowiedzi. Na przykład w kwestii tego, co w czerwcu wydarzyło się w Kiszyniowie. Tam przecież drużyna warta łącznie 168 mln euro prowadziła z zespołem 20-krotnie tańszym 2:0, by potem stracić wszystko.
Także wtedy na przedmeczowej konferencji prasowej pojawił się Wojciech Szczęsny. Mówił wtedy, że najważniejsza będzie cierpliwość, bo tylko ona pozwoli spokojnie dążyć do pierwszych bramek. A po pierwszej, drugiej już jakoś pójdzie. Poszło, ale w zupełnie inną stronę, bo tym razem brakło nam nie cierpliwości, a konsekwencji i koncentracji. Po tamtym spotkaniu z Kiszyniowie Szczęsny był wściekły. Przez strefę rozmów z dziennikarzami przetoczył się niczym chmura burzowa. – Nie mam nic do powiedzenia – rzucił do dziennikarzy i zniknął za drzwiami.
Czytaj także: To dopiero pierwszy raz. Zaskakująca statystyka "Lewego!"
Teraz też niechętnie wraca myślami do tego meczu. – Skojarzenie ze słowem Mołdawia? Wstyd – mówi wprost. I dodaje, że naszą dotychczasową postawą nie zasłużyliśmy na awans na Euro 2024. I w zasadzie ma rację. W latach dziewięćdziesiątych, gdy kwalifikacje były znacznie trudniejsze, z taką skutecznością już dawno moglibyśmy pożegnać się z szansami na awans. Dekadę, dwie później – w ruch poszłyby kalkulatory i okazałoby się, że wciąż możemy awansować, jeśli w ostatnim meczu wygramy 8:0, a Holandia przegra z Cyprem przynajmniej czterema golami. Dziś, mimo trzech porażek w sześciu kolejkach (średnia 1,5 pkt na mecz) wciąż wszystko jest w naszych rękach. Wystarczy wygrać dwa najbliższe spotkania. No, wystarczy. Tyle, że ta sztuka ostatnio wychodzi nam bardzo słabo.
Mecze reprezentacji Polski dla kibiców znów są raczej przykrym obowiązkiem i bilety na mecz kadry powoli przestają być towarem deficytowym. Kadra zamknie rok meczem sparingowym z Łotwą i ceny biletów na to spotkanie są znacznie niższe niż na mecze eliminacyjne. Gdyby pozostały na dotychczasowym poziomie, byłoby duże ryzyko, że kadra zagra przy pustawych trybunach. Oczywiście, do bojkotu jest daleko, ale kibice dość mają przeciętniactwa, a i kolejne awanse – szczególnie przy obecnym systemie kwalifikacyjnym – spowszedniały. To też jedna z misji Michała Probierza. Tę kadrę należy odmłodzić także z tego powodu. Mentalnego. Kibice dość mają zblazowanej drużyny, która wciąż chełpi się coraz bardziej mglistym ćwierćfinałem Euro 2016.
Czytaj także: Boniek zawiedziony kadrowiczem. "Nie robi postępów"
Odmładzać ten zespół miał już Fernando Santos, ale chyba o tym zapomniał. Probierz wszedł na tę drogę znacznie odważniej i ma zamiar na niej pozostać. Według naszych ustaleń, z Mołdawią zagramy w podobnym składzie personalnym, co w spotkaniu z Wyspami Owczymi. Zatem na środku obrony znów trzecioligowiec. Jeszcze dziś temu się dziwimy, ale Patryk Peda w debiucie pokazał, że warto na niego postawić. Nie dostałby tej szansy od żadnego innego trenera. Jego powołanie wymknęło się wszelkim regułom. Większość trenerów, którzy mogliby być przymierzani do roli selekcjonera reprezentacji Polski, nie umieściłaby go w pierwszej piątce najlepszych środkowych obrońców. A tymczasem w rankingu Probierza Peda wyprzedził wszystkich. Z Wyspami Owczymi poradził sobie świetnie. Przyszłość pokaże, jak wypadnie w starciu z rywalami lepszymi nie tylko pod względem technicznym ale też fizycznym.
Na razie Probierzowi wychodzi prawie wszystko. Szybko wczuł się w rolę selekcjonera i złapał wielki luz, który zademonstrował przy okazji konferencji prasowej przed meczem z Mołdawią. Na pytanie czy problemy logistyczne związane z powrotem do kraju z Wysp Owczych zjednoczyły zespół odparł krótko: "Na Wyspach Owczych nie było jak się jednoczyć". Humorystycznie odniósł się oczywiście do braku dostępu do alkoholu. Co musi zwracać uwagę w wypowiedziach Probierza to częste odwoływanie się do zarzutów z przeszłości, szczególnie z czasów pracy w Cracovii.
W sobotę zaznaczył, że drugą bramkę w spotkaniu z Wyspami Owczymi zdobyliśmy po dośrodkowaniu, a przecież liczono mu te wrzutki za czasów pracy w Pasach i pisano, że taktyka polega tylko na nich. Zbudował tam mocno międzynarodowy zespół, szczególnie upodobał sobie Słowaków, więc i do tego dziś wraca. – Jeden ze słowackich piłkarzy przysłał mi zdjęcie w koszulce reprezentacji Polski i napisał "Trenerko, jestem" – powiedział w sobotę Probierz, dodając, że za tych Słowaków był nieźle hejtowany. I rozprawia się z tym nawet dziś, gdy chwilowo nikt o tym nie pamięta. Oprócz niego. Inna sprawa, że życie trenera i jego reputacja są ściśle skorelowane z jego ostatnimi wynikami. Jeśli, odpukać, nie pójdzie nam z Mołdawią zapewne w przestrzeni internetowej pojawią się sugestie, by Probierz powołał "starego Słowaka".
Czytaj także: Probierz broni Milika. "Na pewno zagra w tym meczu"
Początek jego kadencji to wyraźny sygnał, że na powołanie ma szansę każdy dobry zawodnik i tym razem nie jest to czcze gadanie. Probierz cały czas wysyła sygnały w kierunku piłkarzy z reprezentacji młodzieżowych. Stawia też jednak dość jasny warunek. Musisz grać w klubie. Przy pierwszych powołaniach Wyjątek stanowili w sumie jedynie Jakub Kiwior i Jakub Kamiński. Selekcjoner sugerował, że chce im trochę pomóc w poprawieniu sytuacji klubowej. Wezwał ich więc na zgrupowanie także po to, by złapali trochę minut w boiskowej rywalizacji na wysokim poziomie. Jakub Kiwior swoje już dostał – w spotkaniu z Wyspami Owczymi zaliczył 90 minut. Teraz czas na Kamińskiego. Jeśli zabraknie go w wyjściowym składzie, powinien wejść na boisko jako jeden z pierwszych rezerwowych. Chyba, że przyjechał na kadrę w wyjątkowo kiepskiej formie i nie zasłuży nawet na to.
Mecz z Mołdawią da nam odpowiedź na pytanie, czy Probierz dobrze rozpoczął pracę z reprezentacją Polski. Bo na razie – nie wydarzyło się jeszcze nic. Dość pewnie wygraliśmy z Wyspami Owczymi i ot, cała historia. Dopiero wygrana nad Mołdawią otworzy drogę do awansu. W takim wypadku w listopadzie będzie nas czekał emocjonujący finał z Czechami. I znów będzie szansa, by obudzić entuzjazm w narodzie. W innym wypadku, rok 2023 skończymy w atmosferze stypy. A Cezary Kulesza znów znajdzie się w bardzo trudnej sytuacji.
Niedzielny mecz na PGE Narodowym rozpocznie się o godzinie 20:45. Transmisja w TVP 1, a także na TVPSPORT.PL, w aplikacji mobilnej oraz poprzez Smart TV.
Eliminacje Euro 2024, mecz Polska – Mołdawia [szczegóły transmisji na żywo]
Kiedy mecz: niedziela, 15 października, godzina 20:45
Gdzie i o której transmisja: studio od 18:00 w TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, Smart TV oraz HbbTV
Kto skomentuje: Mateusz Borek, Robert Podoliński
Prowadzący studio: Sylwia Dekiert
Goście/eksperci: Jakub Wawrzyniak, Marcin Żewłakow, Łukasz Trałka, Rafał Ulatowski (analiza)
Reporterzy: Patryk Ganiek, Kacper Tomczyk, Szymon Borczuch, Jacek Kurowski