Za półtora tygodnia w Ruce ruszy sezon 2023/24 Pucharu Świata w skokach narciarskich. Ta zima, podobnie jak poprzednie, znów przyniesie nowe zapisy w regulaminach sprzętowych. Zawodnicy i sztaby gubią się w tempie zmian, a mniejszych nacji nie stać na notoryczne dopasowania. – Robią to na alibi, a nie, żeby rozwiązać problemy – grzmią krytycy FIS. Dlaczego federacja nie ustali czegoś tak, żeby wprowadzić w dyscyplinę jakąś stałość? Wśród ostatnich ofiar jest m.in. producent butów Nagaba. Ale przede wszystkim zawodnicy.
Tragedia na skoczni w Planicy. Członek obsługi technicznej spadł z drabiny
– Gdybym miał dzisiaj skoczyć na sprzęcie, na którym zaczynałem karierę, to bym się wahał – przyznał Kamil Stoch w Kanale Sportowym. Janne Ahonen, który po zakończonej karierze zajął się szyciem kombinezonów, minionej zimy wrzucił do sieci zdjęcie Piotra Żyły, opisując, że albo kroje strojów tak bardzo się zmieniły, albo on był idiotą, że jako zawodnik nie umiał ich tak naciągać.
Sprzęt stał się w skokach tematem tak ważnym, że w trakcie kluczowych momentów zimy czasami zapomina się, że o sukcesie może decydować cokolwiek innego. Przed sezonem 2023/24 przewidujemy, że tym razem znów będzie tak samo. A przecież nie musi.
Rusza sezon PŚ skoków. Opartych na sprzęcie jak nigdy dotąd
Dyscyplina doszła do momentu, w którym Clas Brede Brathen – menedżer norweskiej kadry – publicznie smucił się, że w przeciwieństwie do zjazdów, za skokami nie stoją gigafabryki i komercyjny rynek zbytu ich towarów. Bo gdyby stały, to chcąc uwieść gwiazdy, poświęcałyby na innowacje wielkie pieniądze, co popchnęłoby ten sport w inny wymiar. Norweg mówił to tak, jakby dziś świat techniki używanej na skoczniach był nieskomplikowany i przejrzysty. A jest odwrotnie.
Tacy gracze jak Fischer czy Slatnar – od nart, albo Rass i teraz Nagaba od butów biorą już udział w wyścigu zbrojeń. Tak gorącym, że FIS w odpowiedzi wprowadziła katalog, do którego mają obowiązkowo zgłaszać wszystkie innowacje i niektóre – po protestach – się w nim nie zmieściły. Największe nacje mają własnych specjalistów od nowinek oraz tzw. podglądaczy, a na zawody PŚ zabierają maszyny do szycia, które pozwalają na bieżąco dokonywać korekt w krojach kombinezonów.
Skoki obecnie są oparte na sprzęcie jak nigdy dotąd.
– Gdyby Małysz miał kombinezony, które mieli wtedy Austriacy, to wygrałby 80 konkursów, a nie 39 – twierdził Robert Mateja, cytowany kiedyś przez sport.pl. A jeden z polskich skoczków podczas igrzysk w Pekinie miał żalić się wewnątrz naszej olimpijskiej drużyny, że chociaż jest świetnie przygotowany fizycznie, to wie, że z tak słabym uniformem nie ma żadnych szans. I faktycznie nie miał.
Musi być jakiś powód, dla którego zawodnicy tak mówią, a sztaby wiecznie czegoś poszukują. Z jakiegoś powodu Austriacy przecież grozili wycofaniem swoich zawodników z Vancouver po tym, jak zobaczyli zakrzywione wiązania Simona Ammanna. Nie bez przyczyny screeny z jawnymi naciągnięciami przepisów w trakcie PŚ co weekend krążą po mediach społecznościowych, a gorące wątki podchwytują media. I wreszcie: łatwo znaleźć wyjaśnienie, że komisje sprzętowe w FIS, kiedy obradują, to najhuczniej ze wszystkich. Tym wyjaśnieniem jest oczywiście chęć zyskania przewagi przez trenerów, a z drugiej strony iluzja stworzenia porównywalnych, sprawiedliwych warunków przez federację.
Zmiany są dziwne, ale są. Przez nie biedniejsi tracą jeszcze więcej pieniędzy
– Kłopot w tym, że FIS zawsze będzie o krok za "oszustwami". Regulacje powstają zwykle jako reakcja na to, co kontrolerzy dostrzegą na skoczni – otwarcie przyznawała Aga Baczkowska, która od lat sprawdza sprzęt w żeńskim PŚ. To jej surowe wyroki w Pekinie wywróciły do góry nogami konkurs mikstów. – Jedyne, jak federacja wpływa na regulamin w tym zakresie, to wola zwiększenia bezpieczeństwa zawodników albo chęć np. spowolnienia ich w locie czy na rozbiegu.
Z takich powodów w 2020 zrewolucjonizowano m.in. kształt wkładek, którymi skoczkowie wypychali ściany butów. Gdy tego dokonano, tzn. nakazano tworzyć je tylko jako symetryczne, słabszą zimę zanotował świeżo mianowany król Ryoyu Kobayashi. A kiedy na początku XXI w. ukrócono niskie kroje kombinezonów, to zgasła kariera Floriana Liegla. Teraz, po wprowadzeniu nowych przepisów dot. wkładek i butów, rozsypała się pozycja najazdowa Andrzeja Stękały. Wcześniej niektórzy musieli z powrotem odzwyczaić się od modelu butów "Ferrari", który przed Pekinem opatentowała Nagaba. Najpierw ich zabroniono, później dopuszczono, a teraz te znów popadły w niełaskę komisji.
To normalne, że jedne zmiany pasują jednym skoczkom i adaptują się do nich szybciej, a innych wpędzają w problemy. Niekiedy na lata. Albo na zawsze.
Czytaj też: Małysz po zmianie trenera przyznaje, że pojawił się problem
– Jest wiele zmian, które FIS wprowadza, a dla mnie są dziwne. (…) W sprzęcie najbardziej denerwuje to, że krok, który mamy teraz mierzony trójwymiarowym skanem przed sezonem, później [w trakcie kontroli – przyp. red.] na górze musimy wyciągnąć na plus trzy centymetry. To dla mnie niezrozumiałe. Na szczęście każdy z nas się z tym mierzy, ale szczerze mówiąc, nie wiem, czy powinien – grzmiał ostatnio Jakub Wolny w rozmowie z Jakubem Balcerskim ze sport.pl. Wcześniej, już po ostatniej zimie, FIS znów pozmieniała szczegóły regulacji sprzętowych. Narzucono nowe normy dla strojów, nakazano odchudzenie grubości wkładek. Bogate kraje dostosowały się, bo miały za co. Ale biedniejsze ekipy, które po części miały już skompletowane zestawy, federacja postawiła przed dodatkowym wydatkiem. Zdaniem wielu, w tym speców w sztabie biało-czerwonych, to pokaz kiepskiego zarządzania dyscypliną. Bo lista wydatków i bez takich niespodzianek jest ogromna.
To przez sprzęt PŚ zmienił się w "taniec z belką najazdową". Trener Polaków: ruchy FIS na alibi
To stoi w sprzeczności z deklaracjami Sandro Pertile, który marzy o większej liczbie państw biorących udział w skokach narciarskich. Niestety, FIS ciągłymi korektami w regulaminach (i nie tylko tym) zniechęca tych, których na to nie stać.
– My nawet nie wiemy, dlaczego FIS wprowadza coś nowego. Chyba po to, żeby coś zmienić i mieć alibi. Działacze nie mają pojęcia, jak ich ruchy wpływają na zawodników i jak potrafią nimi przeszkodzić – wprost w sport.pl przyznał trener naszej kadry B David Jiroutek. Jeszcze dobitniej przedstawiał to Robert Kranjec, gdy jeszcze skakał. – Przez to, jak pozmieniano sprzęt, niebezpiecznie przyspieszyliśmy w locie. Teraz już nie latamy, tylko spadamy. To chore.
Niedawno ten ostatni problem oficjalnie wykazali badacze na uniwersytecie w Lipsku. Wyniki ich pracy przedstawiono FIS.
Zobacz także: Żyła przed zimą z jasną deklaracją. "Może być wyjątkowa"
Zmiany w sprzęcie (przy jednoczesnej poprawie techniki odbicia), które na to wpłynęły, mają jeszcze jeden efekt uboczny. Przez rosnące prędkości w locie coraz bardziej skraca się długość najazdu, a w ten sposób długość lotu bardziej uzależnia od warunków. Ekwipunek stosowany obecnie, zdaniem wielu, jest chyba najbardziej czułym na wiatr, jaki kiedykolwiek stosowano w skokach. Efekt? Jury konkursów często nie nadąża z korektami belek w trakcie zawodów, które z kolei czynią wyniki nieczytelnymi. I po których zostaje niesmak, że zawodnika A puszczono na stracenie, bo ten B wykonał próbę przy nieco innym wietrze. Kiedyś te różnice miały jako takie znaczenie na rezultaty, a dziś mają kluczowe. I dlatego kiedy się uwydatniają, to frustrują, a cała złość potem przelewa się na Bogu ducha winnego Borka Sedlaka.
To w przepisach jest źródło problemów, a nie w nim.
Odczłowieczyliśmy skoki narciarskie. A gdyby na dekadę zamrozić regulaminy?
Patrząc na to wszystko, rodzi się pytanie: dlaczego FIS po prostu nie ustali takiego zbioru reguł, którego później trzymałaby się dłużej niż jedną lub dwie zimy? Czy dzięki tej stabilizacji nie byłoby łatwiej naprawić te elementy, które obecnie wywołują złość zaangażowanych w ten sport? Teoretycznie to jest możliwe, aby np. na dekadę zamrozić kwestie sprzętowe i dać producentom i sztabom w spokoju odnaleźć się w tym, co mają. Teoretycznie – to słowo klucz. Obecnie trudno oprzeć się wrażeniu, że regulacje zasad – tak jak zauważył Jiroutek – częściej są jedynie półśrodkami, a zbyt rzadko wynikają z faktycznej woli naprawy. Miło byłoby śledzić w końcu znów taki sezon PŚ, w którym więcej niż o strojach albo wpływie wiatru rozmawiano by o formie głównych bohaterów. Skoki w obecnej formie i z całą szkodliwą dyskusją, która wokół nich się toczy, bywają odczłowieczane.
– Tymczasem wciąż nawet najlepszy kombinezon nie skoczy za zawodnika. A na koniec zimy na górze klasyfikacji są ci, którzy powinni tam być – podkreślał często Małysz, a Halvor Egner Granerud w Eurosporcie dodawał: – dlatego Puchar Świata, w którym przez całą zimę trzeba utrzymywać się w czołówce, nadal według mnie pozostaje najtrudniejszym i najcenniejszym trofeum.
Początek bitwy o kolejną statuetkę 24 listopada w Ruce.
482.1
475.0
455.8
451.6
449.4
438.9
434.0
422.2
420.4
10
419.8
11
419.7
12
413.3
13
412.5
14
403.1
15
400.8
16
400.4
17
399.4
18
397.9
19
397.1
396.0
21
384.2
22
382.3
377.5
24
372.6
371.6
26
364.5
27
357.3
355.7
320.5
314.1
1
1749.3
2
1720.2
3
1707.2
4
1680.6
5
1673.1
6
1484.1
7
1458.0
8
1350.9
9
561.6
10
551.6
459.1
454.8
444.1
443.6
433.5
430.1
418.3
418.2
417.7
10
409.4
11
409.1
12
408.7
13
404.1
14
401.1
398.4
16
397.7
17
397.5
394.5
19
392.7
20
389.6
21
389.4
22
387.7
386.4
24
386.2
381.5
26
377.7
374.0
372.6
29
365.0
30
363.6
231.1
228.9
226.0
225.7
225.5
225.3
225.0
218.2
214.6
212.4
212.0
12
211.6
13
211.0
14
210.0
15
209.1
208.5
205.8
18
205.3
19
202.9
20
202.5
21
202.1
22
201.2
23
197.0
196.7
25
196.4
195.0
27
193.6
193.4
193.2
191.5
1
813.4
2
809.3
3
802.5
4
762.1
5
699.9
6
681.3
7
667.2
8
601.6
9
383.9
10
382.6
11
382.3
12
380.8