Koniec wielkiej przygody Polaków w Japonii. Maciej Skorża oraz jego współpracownicy (mimo propozycji od klubu) pożegnali się z Urawa Red Diamonds. O triumfie w Azjatyckiej Lidze Mistrzów, japońskiej szatni piłkarskiej oraz przyszłych planach powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL trener ze sztabu Skorży, Wojciech Makowski.
Wojciech Makowski (ur. 1990) – trener, który w ostatnich latach pracował w czołowych polskich klubach, Rakowie Częstochowa (w sztabie Marka Papszuna latach 2017-2021) i Lechu Poznań (w sztabie Macieja Skorży, 2021-2022). Pracował także między innymi w Akademii Wisły Kraków oraz w Podbeskidziu Bielsko Biała. 2023 rok spędził w Japonii – był trenerem w sztabie Macieja Skorży w Urawa Red Diamonds (zwycięzcy Azjatyckiej Ligi Mistrzów).
– Nasz analityk przed pierwszym meczem z Al Hilal powiedział wprost: nie mamy żadnych szans. Oczywiście mówił to tylko nam trenerom, a nie zawodnikom. Było niezbyt optymistycznie. Wiedzieliśmy, że rywal nie jest łatwy – grali tam zawodnicy lepsi fizycznie i piłkarsko, choć jeszcze nie było np.Neymara i Milinkovicia-Savicia. Mieliśmy jednak skład wart dużo mniej od nich. Nasi piłkarze czuli tremę, ale naszą mocną stroną okazała się dyscyplina. Pokazaliśmy też, że da się zagrozić bramce Al Hilal – mówi Makowski w rozmowie z TVPSPORT.PL.
***
Przemysław Chlebicki, TVPSPORT.PL: – W ostatnich latach wielu japońskich piłkarzy trafiało do topowych lig, głównie do Bundesligi. Czym się oni różnią od polskich zawodników?
Wojciech Makowski, trener sztabu Macieja Skorży w Urawa Red Diamonds: – Pierwsze moje wrażenie, widząc postawę japońskich zawodników, było takie, że wszystko w meczach i w trakcie treningów jest tam na dużej intensywności. Ale na minus, nawet w zestawieniu z polską ligą, jest fizyczność piłkarzy. O ile pozycje stoperów albo typowych "dziewiątek" w lidze japońskiej nie odstają od tego, co widzimy w Ekstraklasie, na pozostałych pozycjach widać deficyty. Japończycy są jednak dobrze wyszkoleni technicznie i działają na wysokiej intensywności taktycznej.
– Czy przeprowadzka do Japonii była dla pana szokiem kulturowym?
– Japonia jest krajem bardzo bezpiecznym, zorganizowanym i czystym. Na każdym kroku da się odczuć też życzliwość i uprzejmość. Z drugiej strony, generalizując Japończycy są bardziej skryci i trudniej nawiązują bliższe relacje. Wyzwaniem może okazać się to, że mało Japończyków porozumiewa się w języku angielskim.
– A jak było ze znajomością języka w drużynie Urawa Red Diamonds?
– Mało który japoński piłkarz w szatni Urawy posługiwał się językiem angielskim. Mieliśmy jednego tłumacza, który był przypisany sztabowi oraz drugiego – przypisanego zawodnikom. Obaj bardzo pomagali we wszystkich sytuacjach i byli zawsze do naszej dyspozycji. Również dwóch japońskich analityków z naszego sztabu dobrze mówiło po angielsku i pomagało nam porozumieć się z piłkarzami w trakcie treningów. Prawdą jest, że jeśli chce się budować relację z drużyną i rozmawiać o innych sprawach niż piłkarskie, udział osób trzecich nie jest do końca komfortowy. Przede wszystkim, podchodziłem do pracy w Japonii z takim nastawieniem, żeby jak najbardziej dostosować się do tamtejszych obyczajów. Uważam, że tak powinno być zawsze, gdy ktokolwiek przyjeżdża do obcego kraju.
– Słyszałem, że fani klubu z Saitamy uchodzą za największych chuliganów w Japonii. Przekonał się pan o tym?
– Nie nazwałbym ich chuliganami. Natomiast jeszcze przed przylotem wiedzieliśmy, że kibice Urawy są najbardziej fanatycznymi w całym kraju. Ich wsparcie było niesamowite – w trakcie każdego meczu nie tylko nas dopingowali, ale też tworzyli świetne widowisko. Na trybunach było mnóstwo flag! Nie miałem na co dzień większej styczności z nimi, ale o ich zaangażowaniu przekonałem się, gdy Podbeskidzie napisało na Twitterze o moim odejściu do Urawy. Wtedy fani zrobili niewiarygodne zasięgi.
– Czy trener Skorża zaskarbił sobie respekt w Japonii przez ten rok?
– Na pewno zwycięstwo w azjatyckiej Lidze Mistrzów oraz dobre wyniki w lidze, stosunkowo lepsze niż w poprzednich latach, dodały popularności trenerowi. Bardzo istotne było dla nich to, że na trzy kolejki przed końcem sezonu wciąż mieliśmy matematyczne szanse na mistrzostwo. Trener Skorża opuścił Urawę jako ceniony i szanowany szkoleniowiec.
– Triumf w azjatyckiej Ligi Mistrzów był waszym największym sukcesem. Jakie były nastroje przed rywalizacją z saudyjskim Al Hilal, który był uważany za faworyta?
– Temu dwumeczowi towarzyszyły ogromne emocje. Osobiście czułem, że biorę udział w czymś niezwykłym. Nasz analityk przed pierwszym meczem z Al Hilal powiedział wprost: nie mamy żadnych szans. Oczywiście mówił to tylko nam trenerom, a nie zawodnikom. Było niezbyt optymistycznie. Wiedzieliśmy, że rywal nie jest łatwy – grali tam zawodnicy lepsi fizycznie i piłkarsko, choć jeszcze nie było np.Neymara i Milinkovicia-Savicia. Mieliśmy jednak skład wart dużo mniej od nich. Nasi piłkarze czuli tremę, ale naszą mocną stroną okazała się dyscyplina. Pokazaliśmy też, że da się zagrozić bramce Al Hilal.
– Wspomniał pan o dyscyplinie – rozmawiałem z dziennikarzami z Japonii i było to jedno z kluczowych słów opisujących pracę trenera Skorży w Urawie.
– W każdym meczu zależało nam na grze wysokim pressingiem, atakowaniu i przewadze w posiadaniu piłki. Chcieliśmy być stroną dominującą. Ale w takich meczach jak z Al Hilal albo Manchesterem City trzeba być gotowym na to, że rywal będzie dłużej utrzymywał się przy piłce. Dlatego staraliśmy się zamknąć przestrzenie między naszymi zawodnikami przede wszystkim w obronie średniej i średnio-niskiej.
– Słyszałem też dużo pochwał pod adresem gry defensywnej drużyny.
– Straciliśmy najmniej bramek w całej lidze. Natomiast w ciągu tych 60 meczów, które rozegraliśmy w tym sezonie, nigdy nie mówiliśmy, że naszym celem jest gra niską lub średnią obroną. Jeśli jednak jakość rywala jest dużo wyższa, trzeba być gotowym na to, że przez większość czasu nie będziemy stroną dominującą.
– Co czuł pan po zwycięstwie w drugim meczu finałowym?
– W naszym sztabie była radość i euforia. To był jeden z naszych najtrudniejszych meczów w ciągu roku, ale wygraliśmy i byliśmy z tego bardzo dumni. Oczywiście podkreślaliśmy w tym sukcesie rolę poprzedniego sztabu, który doprowadził drużynę do finału. Al Hilal było jednak najmocniejszym przeciwnikiem, z którym Urawa mierzyła się w tej edycji Ligi Mistrzów. Ładunek emocjonalny tego meczu był ogromny. Ale szybko musieliśmy wrócić do codzienności – trzy dni po drugim meczu finałowym graliśmy w lidze z Saganem Tosu.
– Czyli nie było okazji do świętowania tego sukcesu?
– Miałem okazję świętować wcześniej mistrzostwo Polski z Lechem Poznań oraz puchar z Rakowem Częstochowa i przekonałem się o tym, że u nas sukcesy celebruje się dużo bardziej. A w Japonii jest inaczej - spokojniej. Świętowaliśmy ten sukces tylko na murawie. Stanęliśmy na środku płyty boiska, a kibice odśpiewali wyjątkową klubową pieśń, która jest wykonywana tylko przy specjalnych okazjach. W szatni zrobiliśmy sobie zdjęcie z trofeum, była przemowa trenera i w sumie... to tyle. Nie było fety, wszyscy przeszli do normalnych czynności, jakby nic się nie wydarzyło.
– Może wpływ na to miał właśnie terminarz?
– Moim zdaniem jest to związane z kulturą i podejściem do pracy w Japonii. Tutaj wszyscy w głowie mieli to, że za kilka dni znów trzeba będzie wyjść na boisko i przyłożyć się jak najlepiej do kolejnego występu.
– Z drugiej strony – kluby Ekstraklasy rzadko rozgrywają około sześćdziesięciu meczów w sezonie.
– Mimo wszystko, w Polsce przerwy są dłuższe. Przyznam, że od stycznia do meczu z Al Ahly w Klubowych Mistrzostwach Świata mieliśmy jedną przerwę – w lipcu, która trwała siedem dni. W kulturze japońskiej jest to jednak normalny rytm pracy. Oczywiście widzieliśmy, że niektórzy piłkarze byli tym zmęczeni, ale każdy wykonywał swoje obowiązki na 100%. Było jednak trudniej o regenerację, co nam nie pomagało, ale musieliśmy sobie z tym poradzić.
– Czy były plany powiększenia polskiej kolonii w Saitamie?
– Przed sezonem dyskutowaliśmy o możliwych opcjach również z Polski. Ale na tym się kończyło – nie było żadnych rozmów z zawodnikami z Polski i Ekstraklasy.
– Czy jest pan w pełni zadowolony z minionego roku w Japonii?
– W grze drużyny udało się nam dużo poprawić. Byliśmy klubem, który stracił najmniej goli w całej J-League. W ataku chcieliśmy, aby Urawa szybciej szukała możliwości gry między liniami oraz za plecami przeciwnika zamiast na siłę grania na swojej połowie. Uważam, że wykonaliśmy progres w tym aspekcie. Poradziliśmy sobie mimo odejścia trzech kluczowych ofensywnych zawodników – Kaspera Junkera, Ataru Esaki i Yusuke Matsuo. Oczywiście przyszedł Jose Kante, ale on też od razu nie był w pełni przygotowany, potrzebował czasu, żeby dojść do siebie. Jeśli chodzi o transfery, liczyliśmy jednak na więcej.
– Największym niedosytem były Klubowe Mistrzostwa Świata?
– Było to nasze pożegnanie z klubem, dlatego czułem smutek i rozgoryczenie, że zakończyliśmy ten turniej bez medalu. Al Ahly to silny klub, ale był w naszym zasięgu. Z meksykańskim Leonem nie byliśmy faworytami, a jednak stworzyliśmy więcej sytuacji i okazaliśmy się drużyną lepszą. Myślę jednak, że mecz z Manchesterem City kosztował nas bardzo dużo energii, której później w meczu o trzecie miejsce nam zabrakło. Doprowadziliśmy do remisu 2:2, obudziliśmy w sobie nadzieję, ale nie byliśmy w stanie przechylić szali na swoją korzyść. Straciliśmy trzeciego gola, potem czwartego i przegraliśmy...
– Kiedy trener Skorża podjął decyzję o odejściu?
– Zarząd Urawy był zadowolony z wyników oraz sposobu prowadzenia drużyny przez trenera Skorżę. Chcieli kontynuować współpracę, natomiast on w drugiej części sezonu zdecydował się nie przedłużać kontraktu.
– Jakie są pana plany na najbliższe miesiące?
– Najbliższy czas chciałbym poświęcić rodzinie. A jeśli chodzi o plany zawodowe – jestem gotowy rozpocząć pracę jako pierwszy trener jeśli pojawi się ciekawy projekt. Nie zamykam się jednak na współpracę jako asystent.
– Dostał pan już jakieś propozycje?
– Były zapytania. Bez konkretów.
– CV ma pan dobre – przed Urawą był pan w sztabach trenerów, którzy zdobywali dwa ostatnie mistrzostwa Polski.
– W Rakowie byłem jeszcze wtedy, gdy awansowaliśmy do Ekstraklasy z 1. Ligi, a odchodziłem po zdobyciu Pucharu Polski. Współprace z trenerami Markiem Papszunem i Maciejem Skorżą były dla mnie ważnym doświadczeniem – pracując z nimi bardzo dużo wyniosłem do swojego warsztatu pod kątem merytorycznym i organizacyjnym. Poza trenerami Skorżą i Papszunem, bardzo rozwojowa była dla mnie współpraca ze sztabami, w których pracowałem. Wymienię tutaj chociażby Maćka Kędziorka czy Rafała Janasa. Od każdego z nich również dużo się nauczyłem.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.