Przejdź do pełnej wersji artykułu

Polscy hegemoni Europy przegrali... ze zdrowiem [KOMENTARZ]

/ Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle trzykrotnie wygrywała Ligę Mistrzów (fot. Instagram) Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle trzykrotnie wygrywała Ligę Mistrzów (fot. Instagram)

W środę Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pożegnała się z Ligą Mistrzów na etapie baraży do ćwierćfinałów. "Katem" był Halkbank Ankara, który w pierwszym meczu przegrał 2:3, a w kolejnym pewnie wygrał 3:0. To szkoda wielka, bo kończy się historia, dzięki której uwierzyliśmy, że polski zespół może stać się hegemonem w światowych rozgrywkach. Kędzierzynianie dokonali w końcu tego, co dla innych było nierealne.

Gdzie zagra dwukrotny mistrz świata? Trzy kierunki otwarte

Czytaj też:

Jarosław Macionczyk (fot. X/Jastrzębski Węgiel)

Ma 45 lat, dołączył do mistrza kraju i zdobył nagrodę. Do tego... normalnie pracuje

Historia Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w Lidze Mistrzów była wyjątkowa. Do czasów nastania hegemonii tego zespołu w rozgrywkach, część polskich kibiców żyła w przekonaniu, że przedstawicielom zmagań PlusLigi wciąż może czegoś brakować do finalnego sukcesu. Polski zespół pokonujący wielki Zenit Kazań? Drużyna z rodzimego podwórka, która walczy jak równy z równym z teamami z ligi włoskiej pokroju Cucine Lube Civitanova czy Sir Safety Perugia? Z sentymentem wspominano czasy, kiedy PGE Skra Bełchatów była tak bliska triumfu w LM w starciu finałowym z Zenitem albo kiedy po srebro sięgnęła Asseco Resovia Rzeszów. Ale to było lata temu. Kto miał dokonać niemożliwego? Klub z niepozornego miasta na Opolszczyźnie.


Emocje sprzed tv, czyli ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w Lidze Mistrzów sezonu 2020/2021

Jeśli chce się stworzyć coś nie do złamania, trwałego i mocnego, kuje się to w najwyższych temperaturach. Tak było z ZAKSĄ w Lidze Mistrzów w sezonie 2020/2021. Pocovidowa faza grupowa nie była dla niej wyzwaniem. Te zaczęły się na etapie ćwierćfinału, kiedy to los sparował kędzierzynian z Cucine Lube Civitanova, dwukrotnym zwycięzcą Ligi Mistrzów, wielokrotnym triumfatorem mistrzostw Włoch i jednocześnie obrońcą tytułu. Rywalizacja zakończyła się "złotym setem" i... przewagą dwóch punktów na wagę półfinału LM. Jakby "zawałów" nie było wystarczająco, do finału ZAKSA awansowała... również po "złotym secie". Tym razem jej "łupem" padł Zenit Kazań, który chwilę wcześniej wygrał te europejskie rozgrywki cztery razy z rzędu.

Czy można było mieć trudniejszą drogę? Złoty medal kędzierzynianie zdobyli po starciu z... trzykrotnym zwycięzcą LM. Sukces był to niebywały. W końcu na spokojną historyczną "emeryturę" mógł przejść triumf Płomienia Milowice, który jako jedyny z polskich zespołów wygrał Puchar Europy Mistrzów Klubowych w sezonie 1977/1978 (odpowiednik LM).

Jak wielki finał wyglądał z mojej perspektywy? Była to optyka... telewizyjna. Jako przedstawiciel tv nie dostaliśmy akredytacji z powodu "ograniczeń covidowych". Nie powstrzymało to jednak organizatorów przed zaproszeniem polskich mediów piszących, które relacjonowały zmagania. Na przeszkodzie w odczuwaniu radości siatkarzy Nikoli Grbicia nie stanęły jednak nawet kilometry dzielące Warszawę od włoskiej Werony.

Czas szczęścia i czas pożegnań, czyli ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w Lidze Mistrzów sezonu 2021/2022

Droga do obrony tytułu dla ZAKSY nie była łatwa. Po zmianach w składzie w fazie grupowej miała problemy z Cucine Lube Civitanova, awansowała z drugiego miejsca. Dostanie się do ćwierćfinału oznaczało jednak dla polskiego zespołu... przerwę, bowiem ze względu na inwazję Rosji na Ukrainę wszystkie rosyjskie drużyny zostały wykluczone z europejskich pucharów, a ZAKSA miała grać z Dinamo Moskwa.

Półfinał? Rywalizacja z Jastrzębskim Węglem i dwa triumfy. Finał? Znów Itas Trentino i tym razem jeszcze pewniejszy triumf w Lublanie 3:0. 9500 kibiców stłoczyło się w hali do ostatniego miejsca. Doping był ogłuszający do tego stopnia, że przez słuchawki nie było słychać komunikatów wydawcy przy ustawionej maksymalnej głośności. Tuż przed startem zmagań rozmawiałam wtedy z ówczesnym trenerem Itasu, Angelo Lorenzettim. Pamiętam jak dziś, że powiedział mi, iż jego zespół tym razem sięgnie po trofeum. Nieco ponad półtorej godziny później ponownie w rękach dzierżyli je kędzierzynianie.

Był to bardzo wzruszający finał nie tylko ze względu na to, że śrubował pozycję polskiej siatkówki na arenie międzynarodowej i podkreślał, iż pierwsze zwycięstwo ZAKSY nie było przypadkowe. Był to ostatni mecz jednego z liderów drużyny, Kamila Semeniuka, który podpisał umowę na kolejny sezon z drużyną z Perugii. Przyjmujący odbierał medal ze łzami w oczach, wzruszali się też jego koledzy. Po meczu wszyscy wybiegliśmy na środek areny i odganiając confetti cieszyliśmy się z zespołem.

Triumf ZAKSY 2022 i Kamil Semeniuk (fot. PAP)

Potwierdzenie miana hegemona, czyli ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w Lidze Mistrzów sezonu 2022/2023

Czy ZAKSA sięgnie po trofeum Ligi Mistrzów trzeci raz z rzędu? Czy stanie obok Zenita Kazań i Itas Trentino jako trzeci w historii zespół z trzema takimi zwycięstwami z rzędu? Te pytania towarzyszyły kędzierzynianom jeszcze zanim przystąpili do rozgrywek.

I zaczęło się pod górę, bowiem od dwóch porażek w fazie grupowej z Itas Trentino. Po udanym play-off ZAKSA... znów trafiła na drużynę z Trydentu. Mecz domowy i wyjazdowy skończyły się wynikami 3:2 na korzyść miejscowych. O awansie zdecydował "złoty set". Kędzierzynianie trafili do półfinału, w którym dwa razy 3:1 pokonali Sir Safety Perugię z Wilfredo Leonem i Kamilem Semeniukiem. Triumfowali też siatkarze Jastrzębskiego Węgla. Po raz pierwszy w historii w Lidze Mistrzów odbył się finał z udziałem dwóch polskich drużyn.

Turyn przywitał nas i zespoły ulewą. Pierwszego dnia odbyła się konferencja prasowa w hotelu ekip. Choć kędzierzynian miała obowiązywać całkowita cisza medialna, udało się porozmawiać z kapitanem Aleksandrem Śliwką i trenerem Tuomasem Sammelvuo. Reszta graczy odcięła się od prasy, która przybyła licznie. Co ciekawe, jastrzębianie przyjęli inną taktykę. Wystarczyło zaczepić któregoś w hotelowym korytarzu, by chwilę porozmawiać.

Znów triumfowała ZAKSA, ale to zwycięstwo przyszło jej najtrudniej ze wszystkich finałów. 3:2, przegrany pierwszy set, wielki powrót na 25:22 i 25:14, a później bitwa w tie-breaku wygrana 15:12. Nie było już szalonych łez, była wielka ulga, że udało się podnieść po chwilę wcześniej przegranym finale mistrzów Polski z Jastrzębskim Węglem i wielkie szczęście, że dokonało się praktycznie niemożliwego. Niesamowitą siłę mentalną pokazał wtedy ten zespół i to było nasze główne wspomnienie z deszczowego Turynu.

Aleksander Śliwka z dziećmi klubowego kibica, Davida Smitha:

Co dalej z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle?

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w sezonie 2023/2024 przegrała w barażach do ćwierćfinału Ligi Mistrzów z Halkbankiem Ankara. Skończyła się piękna historia, która dostarczyła kibicom niekiedy więcej pozytywnych emocji niż można było unieść.

Dlaczego tak się stało? ZAKSA miała w swojej historii spektakularne triumfy po tym, jak w meczu przegrywała już 0:2. Warunkiem do tego była jednak obecność w pełni dostępnego i zdrowego trzonu zespołu. Tego jak wygląda zdrowotna historia tej drużyny w trwających zmaganiach, nie trzeba wyjaśniać żadnemu kibicowi polskiego zespołu. Każdy z podstawowych zawodników narzekał na mniejsze czy większe urazy. Nieobecny na parkiecie w końcu od jakiegoś czasu jest jeden z twórców triumfów ZAKSY, czyli Śliwka.

Kiedy drużynę dotykają problemy zdrowotne, dotyka ją też widmo porażek, a tych w tym sezonie kędzierzynianom nie brakuje. W samej PlusLidze mają ich na koncie dziesięć. W takich warunkach, pamiętając jeszcze niezwykłe sukcesy z ostatnich trzech lat, bardzo trudno zachować nieustający optymizm i atmosferę. W mediach i kuluarach mówiono o nerwowych sytuacjach w szatni, którą miał odwiedzić prezes klubu, a poza tym oficjalnie pożegnano się z trenerem Sammelvuo.

W starciu z Halkbankiem ZAKSA dała z siebie wszystko, choć było jej trudno, co potwierdzają takie obrazki:

Co ważne, po sezonie 2023/2024 z klubu mają odejść Aleksander Śliwka, Bartosz Bednorz i Łukasz Kaczmarek, czyli trzon zespołu. Czy więc można z pewnością stwierdzić, że drużyna w kolejnych rozgrywkach wróci na zwycięskie tory i pozycję "hegemona" Ligi Mistrzów? Nie, bo zbyt wiele jest niewiadomych. Nie wolno jednak zapomnieć, że zespół ten nie stracił genu zwycięstwa i że nie należy do teamów, które chcą żyć pięknymi wspomnieniami. Chce je kreować.


Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także