Damian Kos sędziował w tureckiej Antalyi mecz towarzyski Macedonia Północna – Mołdawia (1:1), a Jesus Gil Manzano prowadził również towarzyskie spotkanie Francja – Niemcy (0:2). Taka nominacja dla arbitra z Polski to bardzo dobry sposób na odbudowanie jego formy po bardzo dla niego nieszczęśliwym meczu Wisły Kraków z Widzewem Łódź (2:1), natomiast zaproszenie dla Hiszpana na hit w Lyonie może budzić tylko niesmak.
CZYTAJ TEŻ: Bez presji medialnej PZPN z sędziowaniem nie zrobi nic
Obaj arbitrzy mają trudny okres, ale z zupełnie innych powodów. Jesus Gil Manzano konsekwentnie od dłuższego czasu pogarsza swoją reputację popełniając kolejne bulwersujące błędy, których w żaden sposób nie można usprawiedliwić. Tylko w tym sezonie między innymi nie podyktował rzutu karnego dla Ukrainy w meczu z Włochami, przez co odebrał Ukraińcom szansę na wyeliminowanie Włochów z rywalizacji o Euro 2024, a już w marcu zakończył mecz Valencia – Real Madryt dosłownie trzy sekundy przed golem, który dałby Realowi wygraną 3:2. Nikt w tych sytuacjach „nie wsadził na konia” sędziego, w obu sytuacjach arbiter powinien postąpić inaczej. W obu powinien widzieć, co się stało i co się dzieje i w obu błędy są jego winą (w pierwszym przypadku również winą VAR-u).
CZYTAJ TEŻ: Jesus Gil Manzano. Sędzia, który minął się z powołaniem
Występy Gila Manzano są jednym z symboli kryzysu sędziowskiego najgłębszego w historii hiszpańskiego futbolu. Dlatego wyznaczenie tego arbitra na czwartkowe spotkanie Gruzja – Luksemburg w roli arbitra technicznego i zarazem rezerwowego, a także – szczególnie to – wyznaczenie go do prowadzenia w roli sędziego głównego bardzo atrakcyjnego meczu towarzyskiego Francja – Niemcy w Lyonie, to decyzje bulwersujące. Mogą demotywować innych sędziów albo co najmniej psuć atmosferę w środowisku, a z pewnością ewidentnie pogarszają postrzeganie środowiska sędziowskiego przez opinię publiczną.
CZYTAJ TEŻ: Nagrania rozmów sędziów z VAR powinny być upublicznione
Zupełnie inny jest przypadek Damiana Kosa. To arbiter młody, zdolny, który już wielokrotnie udowodnił, że zasłużył na nominację na sędziego FIFA. Od dłuższego czasu sędziuje dobrze lub bardzo dobrze. Praktycznie nie popełnia żadnych dziwnych ani tym bardziej kompromitujących błędów. A mimo to po meczu Wisły Kraków z Widzewem Łódź zrobiło się o nim głośno, choć – jak się okazało wkrótce później – był w tej sytuacji niewinny albo przynajmniej był najmniej winny z czterech sędziów zaangażowanych w podejmowanie decyzji o uznaniu gola na 1:1.
Kos miał dużego pecha, że najpierw sędzia asystent nie zasygnalizował ewidentnego spalonego, a następnie, że pomoc ze strony sędziów wideo najwyraźniej była niedostateczna.
O ile można i należy krytykować PZPN za to, że nie ujawnił nagrań rozmów sędziów wideo Daniela Stefańskiego i Marcina Borkowskiego i rozmów Stefańskiego z Kosem, co pozwoliłoby ustalić, kto w jakim stopniu odpowiada za wypaczenie wyniku meczu, o tyle decyzja przewodniczącego Kolegium Sędziów Tomasza Mikulskiego o wysłaniu Kosa do Turcji na towarzyski mecz Macedonii Północnej z Mołdawią była bardzo dobra. Po tym, co Kos przeżył w Krakowie i w następnych dniach, nie powinien wrócić do sędziowania Ekstraklasy bez odpoczynku, zdystansowania się, nabrania świeżości i pewności siebie. Nominacja na międzynarodowy mecz towarzyski nie jest w tym przypadku żadną nagrodą, lecz wyznaczeniem do odpowiedniej pracy w odpowiednim czasie.
Znacznie bardziej kontrowersyjna była obsada sędziowska towarzyskiego meczu Rosja – Serbia. Eksperci obstawiali, że do prowadzenia tego meczu zostanie wyznaczony jeden z arbitrów z Białorusi, ewentualnie z innego kraju mającego bardzo dobre stosunki z Rosją, lecz raczej będzie to kraj z azjatyckiej konfederacji AFC. Tymczasem spotkanie w Moskwie poprowadzili sędziowie z należącej do UEFA Turcji. Głównym był Arda Kardesler.
Z kolei towarzyski mecz Węgry – Turcja (1:0) w Budapeszcie sędziował Bartosz Frankowski, który stara się o awans do kategorii UEFA Elite.