Kompetentny i profesjonalny pracownik PZPN na wysokim stanowisku, mający odpowiednie doświadczenie, wiedzę, wyczucie sytuacji i dobre intencje, powiedziałby głośno mniej więcej tak: "Tak, to niestety podwójny błąd sędziów. Zawiódł sędzia albo sędziowie lub szkolenie sędziów. Musimy to zbadać, wyjaśnić i wyciągnąć wnioski. Natomiast mecz nie zostanie powtórzony, bo nie pozwalają na to zasady, a poza tym nie można ukarać klubu, który w tej sytuacji jest bez winy". Tyle, koniec, kropka. Ale PZPN woli inaczej...
PZPN w sprawach sędziowskich nie zmieni nic, jeśli nie będzie czuł się zmuszony. Jeżeli nie będzie czuł silnej presji czy zagrożenia możliwymi realnymi szkodami dla związku lub jego działaczy, to nie zmieni nic w żadnej bulwersującej sprawie dotyczącej sędziów, ale ważnej również dla klubów, opinii publicznej i kibiców. Pisząc "sędziów", myślę o całej 10-tysięcznej grupie społecznej, a nie o 20-30-osobowym towarzystwie zawodowców, czyli starych znajomych i znajomych znajomych, w którym nikt nikomu słowem wypowiedzianym publicznie podpaść nie może, bo jeśli się odważy, to odczuje to odsunięciem na mecz albo kilka meczów, ewentualnie formalnym upomnieniem, naganą lub rozwiązaniem kontaktu. Takie tu są praktyki.
"Tylko mnie nie cytuj". "Proszę, nie wymieniaj mojego nazwiska"
Od blisko dekady sędziowie zawodowi i ich aspirujący koledzy są pokorni wobec władzy jak nigdy wcześniej. I nic dziwnego – znają przykłady nie dość pokornych, których w środowisku sędziowskim od lat już nie ma. Dlatego obecni sędziowie, jeśli mówią coś nie po linii władzy, to od razu zastrzegają: "Tylko mnie nie cytuj", "Nie powołuj się na mnie", "Oczywiście, wiesz to nie ode mnie", "Mówię ci to tylko tak między nami, chyba mnie rozumiesz", "Proszę, nie wymieniaj mojego nazwiska"...
Będąc czynnym sędzią, lepiej nie być w opozycji do władzy w żadnej ważnej sprawie. A już broń Boże nie można dać na to dowodu w przestrzeni publicznej. Trzeba przytakiwać, albo ewentualnie "nie zgadzać się" tak trochę na pokaz w sprawach mniej istotnych, żeby dać przykład "własnego zdania" i następnie już jako "wyraźny posiadacz własnego zdania" móc zgodzić się z linią władzy PZPN w tych sprawach, które są dla niej naprawdę ważne. Trochę socjotechniki, ale dla doświadczonych działaczy PZPN i dla doświadczonych sędziów to bułka z masłem.
"Jest super, jest super, więc o co ci chodzi?"
Tymczasem, bez otwartej i szczerej debaty wewnątrz środowiska z udziałem arbitrów i byłych arbitrów różnych klas – bez prawdziwej i pewnej gwarancji, że za słowa prawdy nikomu włos z głowy nie spadnie – PZPN nawet nie wie, czego tak naprawdę sędziowie potrzebują, chcą, nie chcą, obawiają się… Zapytasz jako dziennikarz garstkę uprzywilejowanych kontraktami, plakietkami FIFA czy UEFA, meczami dobrze płatnymi albo świetnie płatnymi – odpowiedzą – wiadomo: "jest dobrze", co jest tak przekonujące, jak słowa piosenki "T.Love": "Jest super, jest super, więc o co ci chodzi?". Zapytasz ich prywatnie – zdania są podzielone. Zapytasz pozostałych, spoza układów z zawodowcami – w najlepszym razie odpowiedzą: "szkoda gadać".
PZPN od tygodnia, od głośnego meczu Wisła Kraków – Widzew Łódź, udowadnia opinii publicznej, że sam z siebie – nawet w tak krytycznie kryzysowej dla związku sytuacji – nie zmienia nic w sprawie wprowadzenia transparentności w sędziowaniu. Ani w kwestii upubliczniania "niewygodnych" nagrań rozmów sędziów wideo i rozmów VAR z sędzią głównym, ani w kwestii wyjaśniania publiczności decyzji przez sędziów już w czasie meczu tuż po odejściu od monitora. Zupełnie tak jak od dawna nic nie zmienia w kwestii powszechnej dyskryminacji w sędziowaniu. Dyskryminacji ze względu na płeć, wiek, pochodzenie, przynależność do "niewłaściwego" związku wojewódzkiego lub ze względu na światopogląd. Wróć, ostatnie skreśl, bo przecież od blisko dekady wszyscy czołowi sędziowie mają poglądy takie same jak władze PZPN i władze Kolegium Sędziów PZPN. Przynajmniej tak to wygląda. Trochę jak na Białorusi i w Rosji, gdzie władza państwowa czasami chwaliła się poparciem społecznym rzędu 95 procent lub więcej, a jeśli mniej, to tylko dlatego, żeby wyniki wyglądały bardziej wiarygodnie.
Dział sędziowski dla wygody nazywany Kolegium Sędziów
Że PZPN nie zmieni nic, przekonuje o tym historia PZPN i fakt, że ci sami ludzie zarządzają polską piłką nożną od wielu lat. Zarówno ci, którzy są członkami zarządu PZPN, jak i ci, którzy są członkami tak zwanego zarządu Kolegium Sędziów. "Tak zwanego", ponieważ "zarząd Kolegium Sędziów" tak naprawdę jest dokładnie tym, czym w wielu firmach jest kierownik działu i jego zastępcy. Kolegium Sędziów to nie jest żadna niezależna organizacja, który sama wybiera swoje władze, lecz struktury, którymi kieruje kierownik wybrany przez prezesa PZPN i zaakceptowany przez zarząd PZPN.
Ale oczywiście "przewodniczący Kolegium Sędziów" brzmi ładniej i bardziej prestiżowo. Dzięki takiemu nazewnictwu, w przypadku błędów, afer i skandali członkowie władz PZPN mogą narzekać lub się tłumaczyć, że "to znowu przez tych sędziów", i wszystko zwalić na "Kolegium Sędziów" sugerując, iż "PZPN ma z nimi problem". W rzeczywistości każdy problem z sędziowaniem w Polsce to problem PZPN. To PZPN ustawia wszystkie struktury sędziowskie i wszystkie standardy sędziowskie w Polsce. Na polecenie prezesa lub zarządu PZPN robi to właśnie kierownik-przewodniczący i jego zaufani koledzy, których sam osobiście i jednoosobowo wybiera do współpracy w zarządzie Kolegium Sędziów.
Ścieżka ku przepaści albo bardzo długi tor przeszkód
Ścieżka służbowa w PZPN nie działa lub nie działa jak należy. Ścieżka dla inicjatorów, pionierów, pomysłodawców to droga ku przepaści albo w najlepszym razie długi i bardzo trudny tor przeszkód. Dobrze wiedzą to na przykład ci, którzy od lat starali się o uruchomienie polskiej wersji językowej aplikacji The IFAB z "Przepisami gry". Przez lata pytali lub wnioskowali o to sędziowie, byli sędziowie, proponowali to pracownicy klubów i wiele innych osób. Dopiero, kiedy ktoś w PZPN usłyszał i powiedział głośniej: "The IFAB chce uruchomić polską wersję aplikacji", wtedy Kolegium Sędziów udostępniło polskie tłumaczenie "Przepisów gry", aby firma wynajęta przez The IFAB mogła umieścić i ustawić polski tekst w gotowych szablonach aplikacji. Stało się: "Przepisy gry" trafiły "pod strzechy".
The IFAB ustala i zmienia "Przepisy gry", ściśle współpracuje z FIFA, więc to bardzo ważna instytucja – nie to, co jakaś zwykła społeczność piłkarska, która czegoś chce, coś proponuje, na coś czeka.
Sam też wielokrotnie przekonałem się, jak ta ścieżka służbowa w PZPN nie działa. Historia wprowadzania zawodowstwa sędziów w Polsce, historia starań o wdrożenie w Polsce systemu VAR, historia awansów sędziów Arysa, Kosa, Kuźmy, Sylwestrzaka, Szczerbowicza do Ekstraklasy, nowsza historia walki z dyskryminacją czy trwające jeszcze starania o upublicznianie nagrań rozmów sędziów i sędziów VAR – to wszystko dowodzi, że PZPN i władze Kolegium Sędziów od wielu lat nie chcą, nie mogą lub nie potrafią wprowadzić żadnej ważnej zmiany bez odpowiednio silnych nacisków medialnych i argumentów przedstawianych publicznie.
Zawodowstwo. Czas realizacji zgłoszenia: sześć lat
Propozycję wprowadzenia zawodowstwa sędziów w Polsce zgłosiłem w PZPN w lipcu 2002 roku, tuż po mistrzostwach świata w Korei Południowej i Japonii. Przez kolejne lata ponawiałem propozycję wiele razy, ale kolejni szefowie Kolegium Sędziów i kolejni przewodniczący Centralnej Komisji Szkoleniowej Kolegium Sędziów tylko sobie z tego kpili i żartowali.
– To co, Rafał, wyobrażasz sobie, że będę przyjeżdżał do biura w PZPN i stąd jeździł na mecze, czy jak?
– Źle ci jest jak jest? Masz inną pracę, w weekendziki są meczyki, coś można przytulić, co ci przeszkadza?
– W tym systemie dobrze jest. Skąd wiesz, że w nowym układzie też ci będzie dobrze? Po co ci jakieś zawodowstwo?
To są oryginalne, dokładne wypowiedzi członków władz sędziowskich z lat 2002-2006. Niektórzy z nich działali w piłce nożnej dłużej, ale tylko ci, którzy nie dostali zarzutów korupcyjnych (wszyscy oskarżeni zostali prawomocnie skazani).
W 2005 roku właśnie korupcji zacząłem używać jako argumentu przeciwko dotychczasowemu systemowi i za wprowadzeniem zawodowstwa. W 2006 roku zacząłem mówić publicznie o potrzebie wprowadzenia zawodowstwa sędziów piłki nożnej. O konieczności profesjonalizacji sędziowania w latach 2006-2008 mówiłem w ponad stu różnych programach radiowych i telewizyjnych. Dzięki przekonaniu Andrzeja Rusko, ówczesnego prezesa Ekstraklasy, i przekonaniu Andrzeja Strejlaua, którego uczciwość skłoniła Michała Listkiewicza do powierzenia mu pracy przewodniczącego Kolegium Sędziów, oraz zrozumieniu ze strony Listkiewicza – zawodowstwo sędziów w Polsce zostało wprowadzone w 2008 roku. Sześć lat od zgłoszenia pierwszej propozycji, cztery lata od zgłoszenia pierwszego pisemnego projektu profesjonalizacji, trzy lata od wybuchu największej na świecie afery korupcyjnej z udziałem sędziów.
System VAR. Czas realizacji zgłoszenie: rok
Propozycję wprowadzenia systemu VAR w Polsce zgłosiłem władzom Kolegium Sędziów PZPN dokładnie 5 marca 2016 roku. Dosłownie minuty po tym, jak FIFA i The IFAB ogłosiły, że postanowiły rozpocząć eksperymenty z systemem VAR i powtórkami wideo umożliwiającymi sędziom zmianę decyzji złej na dobrą. Ogłosiły wtedy również, że każda konfederacja piłkarska, każda federacja i związek mogą do tego eksperymentu przystąpić.
Od tego dnia do 30 listopada 2016 roku przeprowadziłem w sumie 37 rozmów z różnymi osobami z władz PZPN, Ekstraklasy SA, wpływowymi wówczas sędziami, byłymi sędziami i innymi osobami w celu przekonania władz PZPN, że warto przystąpić do eksperymentu, który ogłosiły FIFA i The IFAB. Bezskutecznie.
Dokładnie tych samych argumentów zacząłem używać od początku roku 2017, ale już publicznie: w artykułach, wywiadach, programach radiowych i telewizyjnych wszystkich ogólnopolskich stacji transmitujących mecze piłki nożnej. Początkowo, w styczniu i lutym, było to kilka artykułów dla "Przeglądu Sportowego", później najczęściej występowałem w TVP Sport, między inni w programach "Zwarcie" (14 marca) i "Sportowa niedziela" (2 kwietnia). W sumie w pierwszych czterech miesiącach tamtego roku miałem ponad 50 różnych aktywności medialnych, w których mówiłem, byłem cytowany lub napisałem o potrzebie czy konieczności wprowadzenia systemu VAR w Polsce.
„Boniek zmienił zdanie. "System VAR niedługo w Polsce" – brzmiał tytuł artykułu na TVPSPORT.PL, który ukazał się 26 kwietnia 2017 roku. Niespełna miesiąc później, dokładnie 22 maja, na pytanie Polsatu Sport: "Kiedy podjął pan decyzję, że warto zainwestować w VAR?", ówczesny prezes PZPN Zbigniew Boniek odpowiedział: "Dwa miesiące temu".
Kończymy z dyskryminacją regionalną. Czas realizacji: kilka miesięcy lub więcej
Podobnie było w sprawie braku w Ekstraklasie sędziów głównych z takich województw jak dolnośląskie, podlaskie, pomorskie, warmińsko-mazurskie, wielkopolskie, zachodniopomorskie. Przez lata arbitrzy z województw niby słabszych piłkarsko czy raczej słabszych dyplomatycznie-politycznie nie mogli się przebić. Ekstraklasa była dla nich zamknięta.
Przez blisko dekadę do Ekstraklasy nie awansował żaden sędzia, który później zostałby sędzią międzynarodowym! Nie było publikacji – dla PZPN nie było problemu.
Dopiero po kilku artykułach w TVPSPORT.PL baronowie piłkarscy z różnych województw zorientowali się, że ktoś ich kiwa, to znaczy: ktoś dyskryminuje ich sędziów pomijając ich w awansach na szczeblu centralnym. Zaczęli działać. Kolegium Sędziów dostało "z góry" mocne sugestie, żeby skończyć z białymi plamami. Efekt? Wkrótce później w Ekstraklasie zaczęli sędziować Damian Sylwestrzak z Wrocławia, Łukasz Kuźma z Białegostoku, Damian Kos z Gdańska, Marcin Szczerbowicz z Olsztyna czy Karol Arys ze Szczecina. Trzej pierwsi zostali sędziami FIFA.
Z niczym wciąż jest Poznań i Wielkopolska – od wielu lat żaden sędzia główny z tego województwa nie zadebiutował w Ekstraklasie. Biorąc pod uwagę wielkość i piłkarski potencjał tego regionu, to ewenement na skalę przynajmniej europejską.
Dyskryminacja płciowa i wiekowa oraz brak transparentności
Podobnie było z innymi sprawami. Tak samo może być również z dyskryminacją sędziów ze względu na płeć czy wiek. Do niedawna było o tym cicho. Wciąż żadna sędzia główna nie prowadzi meczów w męskiej Ekstraklasie, I lidze, ani w II lidze, a uprawnienia do sędziowania w trzeciej ma tylko jedna.
Limity wiekowe to dyskryminacja w czystej postaci – na dodatek zalegalizowana uchwałą zarządu PZPN. Nawet Szymon Marciniak nie mógłby sędziować w Ekstraklasie, gdyby miał 51 lat. A nawet mając tyle, ile ma, czyli 43, nie mógłby sędziować w wielu niższych ligach czy klasach. I odwrotnie: wielu sędziów około 30-letnich słyszy, że już nie awansują, bo są "nie dość perspektywiczni", choć przecież w Ekstraklasie limit wieku wynosi 50 lat. Absurd i paradoks.
Tak samo jest i będzie z transparentnością sędziowania. Jeśli środki masowego przekazu nie będą dość często i dość mocno upominać się o upublicznianie nagrań rozmów sędziów wideo oraz rozmów VAR z sędzią głównym, to PZPN tego nie zrobi. Jeśli opinia publiczna nie będzie się domagać, żeby sędziowie wyjaśniali swoje decyzje, tak jak to działo się w turniejach FIFA w ubiegłym roku i tak jak może dziać się już wszędzie za zgodą The IFAB, to tego PZPN też nie wprowadzi, ponieważ niektórzy sędziowie tego nie chcą. Państwo w państwie. Ale czy na pewno?