Są powroty, są siatkarki wracające po kontuzji, ale są i nowe twarze. W szerokiej kadrze reprezentacji Polski powołanej przez Stefano Lavariniego znalazło się miejsce dla dwóch absolutnych debiutantek. A wśród nich dla 22-letniej rozgrywającej, której kariera dopiero w ostatnich sezonach nabrała tempa. Bo wcześniej kariera Julii Bińczyckiej nie malowała się w tak kolorowych barwach.
Wielkimi krokami zbliża się wyjątkowy sezon reprezentacyjny. W nim po raz pierwszy od 16 lat kadra polskich siatkarek zagra na igrzyskach olimpijskich. Sprawa zatem jest jasna – wszystkie ręce na pokład.
W środę 10 kwietnia Stefano Lavarini ogłosił szeroką kadrę reprezentacji Polski. W niej znalazło się miejsce aż dla 30 zawodniczek. I nie brakuje też absolutnych debiutantek. Po raz pierwszy w narodowych barwach będą mogły zagrać Aleksandra Dudek i Julia Bińczycka.
Czy można mówić o zaskoczeniu? Pewnie tak. Ale czy o braku uzasadnienia tych powołań? To już zdecydowanie nie. Dla obu tych siatkarek kończący się sezon klubowy był przełomowy. A przede wszystkim dla 22-letniej Bińczyckiej, która musiała sprawdzić się w nowej, zdecydowanie bardziej odpowiedzialnej roli.
Młoda rozgrywająca trafiła do UNI Opole z Rzeszowa, po dwóch latach gry w roli rezerwowej u trenera Stephane'a Antigi. Z wicemistrza Polski przeniosła się do klubu grającego o niższe cele. Decyzja była jednak w pełni uzasadniona. Grając u boku jednej z dwóch podstawowych rozgrywających kadry – Katarzyny Wenerskiej – musiałaby dalej godzić się z rolą "dwójki".
Bińczycka wybrała zespół prowadzony przez reprezentacyjnego asystenta Stefano Lavariniego – Nicolę Vettoriego. Projekt UNI Opole na ten sezon zakładał pewną dozę ryzyka. W końcu za projekcję gry miała odpowiadać jedna z dwóch bardzo perspektywicznych, ale i młodych rozgrywających. Konkurentką Bińczyckiej do występowania w pierwszej "szóstce" była 20-letnia Pola Janicka.
Ostatecznie więcej u Vettoriego grała Bińczycka. Mierząca 172 cm wzrostu rozgrywająca po raz pierwszy w najwyższej klasie rozgrywkowej musiała radzić sobie jako główna rozdzielająca piłki. I wyzwaniu sprostała. Sezon zasadniczy klub z Opola skończył na zadowalającym siódmym miejscu.
Bińczycka zdała test siatkarskiej dojrzałości. Choć jak dotąd zdarzało jej się grać mecze o dużą stawkę w Rzeszowie, to innego kalibru wyzwaniem jest też świadomość bycia podstawową rozgrywająca. Nie okazało się to jednak dla niej przytłaczające.
Zresztą to już kolejny test, któremu poddana była rozgrywająca. W 2021 roku znalazła się na rozdrożu po zakończonej przygodzie z Enea Energetykiem Poznań. Konkretnego planu na dalszy rozwój kariery nie było, ale wtedy rękę w jej stronę wyciągnął klub z Rzeszowa, który zaufał zawodniczce bez doświadczenia na najwyższym poziomie.
Swego rodzaju problemem u 22-latki może być wzrost. Podobny casus tyczy się powołanych także do szerokiej kadry Julii Nowickiej (175 cm) i Marleny Kowalewskiej (176 cm). Obie te siatkarki mają jednak za sobą bardzo udane epizody w dorosłej reprezentacji. Pytanie, jak dużą przeszkodą wzrost będzie u Bińczyckiej.
Inną sprawą jest rola rozgrywającej UNI Opole w tym sezonie kadrowym. Z grupy powołanych na tę pozycję (Joanna Wołosz, Katarzyna Wenerska, Julia Nowicka, Marlena Kowalewska) wydaje się być piątym wyborem. Możliwe zatem, że będzie jedynie opcją awaryjną dla trenera Lavariniego i nawet nie zjawi się w Szczyrku na zgrupowaniu. Samo powołanie to jednak już duże wyróżnienie. I docenienie poczynionego progresu.
0 - 3
USA
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
2 - 3
Słowenia
3 - 0
Egipt
3 - 1
Argentyna