| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Szkoda, że sędzia Karol Arys nie posłuchał podpowiedzi sędziego wideo Pawła Raczkowskiego. Z rzutu karnego podyktowanego za rzekome zagranie piłki ręką – w rzeczywistości: za nastrzelenie ręki rywala z najbliższej odległości – ŁKS strzelił gola na 1:0. Końcowy wynik 1:2 arbiter Arys może przyjąć ze sporą ulgą, bo zwycięstwo gości oznacza, że nie wypaczył wyniku punktowego, lecz "tylko" bramkowy.
Karol Arys to zdecydowanie jeden z najzdolniejszych arbitrów Ekstraklasy. Według nieoficjalnych informacji latem albo jesienią tego roku PZPN ma go nominować do FIFA na przyszłoroczną listę sędziów międzynarodowych. To byłaby raczej słuszna decyzja, ale akurat mecz ŁKS Łódź – Śląsk Wrocław nie był zbyt szczęśliwy w wykonaniu tego sędziego.
Karol Arys podjął w tym spotkaniu dwie istotne decyzje dotyczące goli i obie były złe. Pierwszą pomyłkę naprawił dzięki VAR. W drugim przypadku też miał szansę naprawić swój błąd, ponieważ sędzia wideo Paweł Raczkowski ponownie wezwał go do monitora, ale tym razem Arys niestety uznał, że miał rację i utrzymał w mocy swoją pierwotną decyzję.
Pierwsza sytuacja zdarzyła się w 39. minucie. Erik Exposito przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów i w polu karnym wyłożył ją Nahuelowi Leivie, któremu pozostało trafić do pustej bramki. Zrobił to, ale Raczkowski dał znać Arysowi, że akcja zaczęła się od zdarzenia, w którym potencjalnie doszło do faulu piłkarza Śląska na zawodniku ŁKS.
– Dotknąłem piłkę pierwszy, Łukasz kopnął mnie w stopę i się przewróciłem – mówił o tym zdarzeniu Kamil Dankowski z ŁKS.
– Kamil miał wysoko uniesioną nogę, sędzia mógł to uznać za nakładkę, mógł w dwie strony to puścić – opowiadał Łukasz Bejger ze Śląska Wrocław.
Wypowiedź Dankowskiego jest całkowicie zgodna z prawdą, natomiast słowa Bejgera są prawdziwe, ale częściowo kontrowersyjne.
Czy Dankowski zagrał „nakładką”, to kwestia co najmniej dyskusyjna, natomiast poważniejszym przewinieniem jest kopnięcie rywala. Ono jest bezsporne i w tej sytuacji kluczowe. Arys słusznie w tym przypadku posłuchał sugestii Raczkowskiego – anulował gola dla Śląska i podyktował rzut wolny dla ŁKS.
Natomiast decyzja, którą Arys podjął w 52. minucie, była bardzo zła i jest też niepokojąca. Zła dlatego, że Michał Mokrzycki z ŁKS kopnął piłkę trafiając nią z około metra w rękę Simeona Petrowa ze Śląska. To była ręka ewidentnie nastrzelona. To była bardzo zła decyzja sędziego, ponieważ nie było żadnego powodu, aby w tej sytuacji uznać Petrowa za winnego kontaktu ręki z piłką czy raczej piłki z ręką.
Potencjalnie użyty w tej sytuacji przez arbitra argument o rzekomym powiększeniu obrysu ciała w rzeczywistości nie ma tu sensu, ponieważ Petrow nie zasłaniał tą ręką dostępu do bramki ani nie zasłaniał piłce drogi do innego zawodnika ŁKS, a przede wszystkim – z pewnością nie robił tego świadomie, a to powinno być kluczowe. Petrow miał rękę odchyloną naturalnie w bok od ciała – naturalnie w danej sytuacji. Naturalność należy tu oceniać według koordynacji ruchowej, względem dynamiki ruchu człowieka, a nie wedle jakichkolwiek grafik sędziowskich czy wedle słynnych sędziowskich "mitycznych wytycznych", których nikt nie widział, a które niektórzy lubią wykorzystywać jako wymówkę. Przykładanie różnych grafik szkoleniowych w sposób sztywny i automatyczny do bardzo różnych zdarzeń boiskowych też nie ma najmniejszego sensu.
Nienaturalne – przynajmniej pozornie – było w tej sytuacji tylko to, że Mokrzycki kopnął piłkę akurat w kierunku ręki przeciwnika, choć w tej sytuacji miał wiele innych możliwości. Gdyby nie trafił rywala w rękę, piłka zapewne wyleciałaby poza boisko.
Czy zawodnik ŁKS nastrzelił rękę piłkarza Śląska celowo, tego nie wiemy, ale to nie ma tutaj najmniejszego znaczenia. Zgodnie z "Przepisami gry" istotne powinno być tylko to, czy Petrow zagrał piłkę ręką celowo, świadomie, lub czy ewentualnie ułożył tę rękę w sposób nienaturalny dla danej sytuacji i dlatego został nią trafiony.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że w tej sytuacji Petrow nie zagrał piłki celowo ręką ani nie zrobił nic nienaturalnego. Zawodnik Śląska był zdecydowanie niewinny. Najwyraźniej tak samo uznał sędzia wideo Paweł Raczkowski, który wezwał Karola Arysa do monitora. Pokazał mu powtórki tej sytuacji, dając szansę zmienić decyzję, jednak sędzia główny uznał, że miał rację. Rzut karny został więc wykonany i ŁKS objął prowadzenie 1:0.
Ta zła decyzja, utrzymana w mocy mimo interwencji VAR, jest też niepokojąca, ponieważ może świadczyć albo o bardzo złej interpretacji kontaktu (kontaktów) piłki z ręką przez tego sędziego lub – ewentualnie – o niewłaściwych treściach przekazywanych sędziom w czasie szkoleń. Tak zła decyzja – sytuacja była przecież pokazana sędziemu przez VAR na monitorze – nie wzięła się przecież znikąd.
Najwyraźniej trzeba znowu przypomnieć, że kryteria oceny kontaktu piłki z ręką mają charakter pomocniczy i nigdy nie powinny być traktowane przez sędziów jako ważniejsze niż przepis główny, czyli artykuł 12 "Przepisów gry". Decyzja o podyktowaniu rzutu karnego w tej sytuacji i utrzymanie tej decyzji w mocy mimo wsparcia ze strony VAR może świadczyć właśnie o błędnym przedkładaniu tak zwanych kryteriów ponad sędziowską biblię, którą są "Przepisy gry".