Poprzedni sezon był dla Kamila Semeniuka wymarzony. Przyjmujący wygrał z Sir Susa Vim Perugia wszystko, co było możliwe – Superpuchar Włoch, Klubowe Mistrzostwa Świata, Puchar Włoch i złoty medal mistrzostw Italii. Siatkarz dołączył już do zgrupowania reprezentacji Polski siatkarzy w Spale. W TVPSPORT.PL mówi o "złotym" sezonie, adopcji psa, zmęczeniu i zapowiada walkę o igrzyska.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Bolą cię ręce od noszenia ciężaru złota zdobytego w tym sezonie?
Kamil Semeniuk: – Nie, nie (śmiech). To była sama przyjemność móc cztery razy podnosić puchar i zawieszać na szyi złoty medal. Nie ma żadnego ciężaru, to sama radość.
– Ten sezon to był kosmos, co?
– W zeszłym sezonie mógł być kosmos, ale wyszło jak wyszło. W tym poprawiliśmy się i zgarnęliśmy wszystko, co było do zgarnięcia. Przyznam, że chyba nawet nie myślałem, że te rozgrywki mogą się tak potoczyć. Robiłem jednak wszystko razem z drużyną, aby każde możliwe do zdobycia trofeum padło naszym łupem. Jestem bardzo zadowolony.
– Rozmawiałam kilka dni temu z Gino Sircim. W czasie wywiadu czuć było, że niemal "lata" pod sufitem. To była największa euforia właściciela klubu, którą widziałeś?
– Było mi bardzo miło zobaczyć jak prezes jest z nas zadowolony. Widać było po nim taką naturalną euforię, radość – szczególnie po ostatnim meczu w Monzie, gdzie biegał z wyciętą tarczą Scudetto z dwójką na fladze [nawiązywał tym samym do drugiego tytułu mistrzowskiego w historii zdobytego przez Sir Susa Vim Perugia – przyp. red.]. Podchodził do kibiców, cieszył się, skakał. Na serduchu było mi naprawdę bardzo miło widzieć go tak szczęśliwego. Naturalnie "odpalił się", puściły mu wszelkie emocje i było widać, że jest szczęśliwy z tego co udało się osiągnąć.
– Czy ostatnie dwa lata pokazały ci jak dyskurs wokół jednej osoby się może zmienić? Po poprzednim sezonie, kiedy pytałam go o ciebie i o Wilfredo, w jego wypowiedziach było sporo znaków zapytania. Teraz mówił mi, że Kamil Semeniuk to wielka gwiazda siatkówki.
– To w sumie naturalna kolej rzeczy. Dwa lata temu daliśmy plamy i nic dziwnego, że prezes nie był zadowolony z naszych osiągnięć i postawy na boisku. Osobiście na pewno nie prezentowałem tego, co pokazywałem przed przyjściem do Perugii, a tego właśnie oczekiwał prezes. W tym roku jednak gra wróciła na właściwe tory. To wystarczyło, by zdobyć tytuł mistrza Włoch, Puchar Włoch, Superpuchar, wygrać Klubowe Mistrzostwa Świata. Teraz prezes widzi, że ma w klubie tego zawodnika, którego zakontraktował, gdy ten jeszcze grał w Kędzierzynie-Koźlu.
– Gest Nikoli Grbicia z zeszłego roku odegrał w tym wszystkim rolę? Mimo słabego sezonu widział cię w składzie i odbudowywał.
– Oczywiście, że tak. Gdyby trener na początku mnie skreślił, nie dał mi w ogóle możliwości powrotu, odbudowania się, spróbowania stworzenia na nowo mojej formy, to byłbym dość mocno zniszczony nie tylko sportowo, ale psychicznie. Zapewne miniony klubowy sezon też nie byłby za ciekawy. Dzięki Bogu trener "zlitował się" i dał mi szansę. Wtedy już na samym początku uzgodniliśmy, że przyjeżdżam na pierwszy turniej i próbujemy odbudować formę. Moim zdaniem to się udało i ostatecznie przeniosłem na parkiety włoskiej ligi to, co wspólnie wypracowaliśmy. Mam nadzieję, że nic złego już się nie wydarzy, wszystko będzie szło w dobrym kierunku.
– To pokazuje, jak ważne jest mieć w trudnym momencie ludzi zaufanych, prawda?
– Dokładnie tak. Są momenty, w których jest naprawdę trudno i takie rzeczy jak pomocna dłoń od trenera bardzo się docenia. Nic tylko mu dziękować, że dał mi szansę. To później rzutowało na sezon klubowy.
– Wyobrażam sobie, że dostaliście komunikat na starcie sezonu, że jedna z waszych największych gwiazd, Wilfredo Leon, możliwe, że będzie pauzowała przez długi czas. To na pewno musiało oddziałać na zespół. Kiedy uświadomiłeś sobie, że mimo przeciwności losu wszystko może poukładać się idealnie i jesteście w stanie zdobyć "maksa"?
– Nie pamiętam, czy w klubie od razu pojawiała się informacja, że Wilfredo ma tak duże problemy zdrowotne. Wydaje mi się, że dopiero przy Superpucharze zauważyłem, że Leo zaczął używać maści rozgrzewającej i stosować lód chłodzący w trakcie spotkania. To wtedy dotarło do mnie, że z kolanem nie jest za dobrze i być może będzie musiał zrobić sobie przerwę.
Całe szczęście, że zarówno w tym sezonie, jak i w poprzednim, mieliśmy trzech naprawdę wyrównanych przyjmujących. Przy niedyspozycji Wilfredo razem z Olehem Płotnickim, który zawsze był "pod prądem" udało nam się pomóc zespołowi. Szczęście w nieszczęściu, że zaklimatyzowaliśmy się na boisku, złapaliśmy wspólny język i rytm. Generalnie cały zespół dobrze się dogadywał. Praktycznie graliśmy jedną i tą samą szóstką większą część roku. Nawet gdy Wilfredo pokazywał nam, że jest gotowy do gry, trener dalej trzymał w przyjęciu mnie i Olka, bo przez większą część sezonu nasze ustawienie dobrze funkcjonowało. Wspólnie wygraliśmy Puchar Włoch i Klubowe Mistrzostwa Świata, więc mieliśmy pewien bagaż doświadczeń.
Nie zmienia to faktu, że Wilfredo w najważniejszym momencie sezonu, czyli play-off, bardzo nam pomógł. Ostatnie spotkanie sezonu w Monzie praktycznie wygrał sam, zdobył najwięcej punktów i co druga piłka trafiała do niego. Pokazał wielką klasę i udowodnił po raz kolejny, jak wielkim zawodnikiem jest. Fantastycznie, że zakończył przygodę w Sir Susa Vim Perugia tak piękną klamrą w postaci złotego medalu, którego pragnął przez te sześć lat.
– Ile fizycznie kosztował cię ten sezon?
– Fizycznie było okej. Pojawiły się momenty trudniejsze, ale nie przypominam sobie, by bolało mnie kolano, plecy czy kostka. Bardzo dbam o regenerację, więc póki co takie rzeczy mi się nie przytrafiły. Jedyne co zapadło mi w pamięć, to jakieś dłuższe przeziębienie ciągnące się dwa, trzy tygodnie. Pojawiło się ono po okresie Klubowych Mistrzostw Świata w Indiach. Nie było tam rygorystycznych zasad i mogłem coś złapać choćby od kibica. Przez ten okres towarzyszyły mi katar, kaszel, ale mimo to i trenowałem, i grałem. Niekiedy kończyłem spotkanie z gorączką, ale trzeba było zacisnąć zęby, wyjść na boisko, zagrać, a później wrócić do domu do łóżka, regenerować się i wziąć tabletki.
To był dość długi sezon, dużo grania, ale ja lubię to robić. Nie zmienia to faktu, że psychicznie momentami czułem się troszeczkę wypalony. To, że nie graliśmy w Lidze Mistrzów mi przeszkadzało, bo mieliśmy więcej czasu na cięższe treningi, a ja wolę grać niż trenować. Ostatecznie najważniejsze jest jednak to, że jestem zdrowy.
– Chyba mocno zakumplowałeś się z Wassimem Ben Tarą, prawda?
– Tak, to mój "Habibi" (śmiech). Od samego początku złapaliśmy dobry kontakt. Trafił do nas z Opolszczyzny, z mojego regionu. Na starcie byłem bardzo ciekawy jak pracuje na siłowni. Jest naprawdę atletycznym zawodnikiem i to, jak skacze, robi ogromne wrażenie. Ma osobistego trenera od przygotowania fizycznego, co dało mi do myślenia.
Cieszę się bardzo, że Wassim jest w mojej drużynie. Jesteśmy razem w pokoju, nasze partnerki też się bardzo dobrze dogadują. Często spędzamy razem czas poza pracą.
– W twoim życiu w tym sezonie klubowym nastąpiła też inna spora zmiana. Do waszego domu dołączył Scooby. Skąd pomysł na nowego członka rodziny?
– Kocham zwierzęta. W domu za młodszych lat zawsze był albo jeden albo dwa koty, więc miałem do nich sentyment. Mimo wszystko lepiej mi się jednak spędzało czas z psami, lubiłem wychodzić z nimi spacerki. Poza tym są bardziej posłuszne.
Z moją narzeczoną Kasią wiedzieliśmy, że kiedyś na pewno będziemy mieli psa. Wyjazd do Włoch mógł tymczasowo przekreślić nasze plany, ponieważ wyzwaniem był transport. Na początku nie mieliśmy prywatnego samochodu, lataliśmy z Polski do Włoch. Nie braliśmy więc w ogóle pod uwagę tego, że piesek pojawi się na tym etapie naszego życia. Kiedy okazało się, że jest auto, stwierdziliśmy, że czemu nie. Chcemy go wychować na bardzo inteligentnego psa, by za rok, dwa, kiedy pojawi się "ludzkie" dziecko, Scooby był opiekunem, wsparciem dla naszego syna lub córki.
Wszystko w naszym życiu jest więc przemyślane i zaplanowane. Długo zastanawialiśmy się, czy to odpowiedni moment na adopcję, czy też nie lepiej poczekać, żeby najpierw się urodziło nasze "prawdziwe" dziecko. "Prawdziwe" – jak to brzmi (śmiech).
– "Ludzkie" pasuje (śmiech).
– Po prostu traktujemy Scooby'ego jak naszego synka. Jest fantastyczny. Zmienił nasze życie o 180 stopni. Na starcie było z nim trochę jak z małym dzieckiem – trzeba było wstawać trzy, cztery razy w nocy na spacer, ale całe szczęście teraz trochę podrósł i normalnie przesypia noce. Jest przesłodki. Jestem po raz pierwszy z dala od niego [rozmowa przeprowadzona w momencie, kiedy Kamil był na treningach w Spale – przyp. red.] i strasznie za nim tęsknię. Weekend się zbliża, więc mam nadzieję, że wrócę na chwilę do domu i będę mógł się z nim trochę poprzytulać.
– Łatwo było wrócić do Spały po tak długim i wyczerpującym sezonie?
– Droga z Włoch zajęła nam z czternaście godzin, więc potrzebowałem dwóch dni, aby dojść do siebie. Kiedy myślałem, że zaraz trzeba jechać na zgrupowanie, nie byłem uradowany, ale odespanie tych trudów spowodowało, że ekscytacja wróciła. Cieszę się, że znowu mogłem przyjechać do Spały, zobaczyć kolegów, z którymi nie miałem praktycznie kontaktu przez cały sezon, bo tylko ja i Wilfredo graliśmy we Włoszech, a reszta w Polsce... Ogromnie się więc cieszę, że tu jestem. Aż sam się dziwię, że mam tyle energii i chęci do trenowania (śmiech).
– Rozumiem, że najbardziej stęskniłeś się za Marcinem Januszem, z którym jesteś w pokoju, tak?
– Tak, to mój kadrowy roomie. Marcin przyjechał jednak trochę wcześniej na zgrupowanie, ponieważ ZAKSA Kędzierzyn-Koźle nie grała w play-off. Wysłałem mu więc wiadomość z pytaniem, czy wszystko zostaje po staremu, czy zmieniamy pokoje. Odpisał, że nic się nie zmienia.
Jest fajnie. Bardzo cieszy mnie, że Marcin zaczął być bardziej schludny w pokoju...
– Ach, bo ty jesteś pedantem.
– Totalnie. Jestem "uczulony" na rzeczy rzucone byle jak na ziemi i inne tego typu sprawy. Marcin poprawił się przez rok (śmiech). Nie wiem czy przeszedł jakiś kurs specjalnie na potrzeby naszego pokoju, ale wygląda to lepiej niż w tamtym sezonie (śmiech).
– Co sądzisz o systemie dwunastu powołanych na IO plus jeden dodatkowy "joker"?
– Schemat 12 plus 1 to dla mnie troszeczkę nieporozumienie. Nie wiem, czy trzynasty gracz dostanie medal, stanie na podium... Powinno być czternastu zawodników w każdym zespole albo zostać dwunastu, tak jak było.
Co do igrzysk, to Nikola Grbić powiedział nam na samym początku zgrupowania, że nikt nie jest pewny wyjazdu. Ja też nie mam w głowie, że na pewno pojadę i jestem murowanym kandydatem do dwunastki. Nie zmienia to faktu, że trzymam tę myśl z tyłu głowy, mam ją głęboko schowaną. Muszę być gotowy na ten gorszy scenariusz, ale i tak chcę być pozytywnie nastawiony. Zrobię wszystko, by znaleźć się w składzie. Jestem gotowy na wszystko, co trener poleci mi zrobić. Jestem zdrowy, gotowy i czekam na rozkazy.
Czytaj również:
– "Mama" wraca do kadry. "Wymusiłam pierwszy kontakt z trenerem"
– Dostała powołanie, ale nie obyło się bez komplikacji
– Smarzek: najbardziej bolały groźby w kierunku mojej rodziny
0 - 3
USA
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
2 - 3
Słowenia
3 - 0
Egipt
3 - 1
Argentyna
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (938 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Przetwarzamy Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.