Jeżeli sprawą zajęli się Nobliści, to rzecz musi być poważna. W 2002 roku Daniel Kahneman otrzymał nagrodę Nobla za teorię błędów poznawczych. Zainspirowany tym podejściem Christoph Biermann przez 25 lat szukał innej drogi do zrozumienia futbolu.
Dotychczas w bardziej tradycyjnym ujęciu futbol był pojmowany jako gra oparta na pewnego rodzaju mistycyzmie. Teoria opublikowana przez Noblistę w książkach "Pułapka myślenia" oraz "O myśleniu szybkim i wolnym" znakomicie sprowokowała do zmierzenia się z futbolową rzeczywistością. Co wspólnego może mieć naukowa praca ekonomisty ze sportem? Biermann odpowiedź zawarł w bogatym opracowaniu "Piłkarscy hakerzy", opisującym rewolucyjną zmianę w futbolu. Niemiec przypomniał również trafne słowa szwajcarskiego pisarza Maxa Frischa:
Przymierzamy historię jak ubrania. Piłka nożna to gigantyczna fabryka opowieści.
Teoria błędów poznawczych świetnie wpasowała się w nową narrację. W końcu statystyki to odrębny język z własną semantyką oraz idiomami. Z futbolem nieodłącznie związana jest nieprzemijająca magia, przeradzająca się w legendy czy wręcz mitologię. Pamiętamy przecież albo znamy z opowieści, fantastyczne chwile, które obrosły legendą: bramkarskie parady Zamory czy Jaszyna, gole Pelego, Van Bastena, Ronaldo czy Messiego, dryblingi Garrinchy, Besta, Cruijffa, Maradony. To nasza zbiorowa pamięć decyduje o tym, jak postrzegany jest futbol i co jest warte wyróżnienia. Mit musi być zrozumiały i wtedy staje się kultywowaną, pradawną i urzekającą opowieścią. Świat wydaje się bezsensowny, gdy nie możemy odczytać jego znaków, ani usłyszeć jego mowy.
Dziś przetwarzaniem danych sportowych zajmują się profesjonalne agencje światowe. Prym wiodły sporty amerykańskie: NBA, NFL, MLB. To im zawdzięczamy trwające ćwierć wieku wzbogacenie danych, które dopowiadają obraz widowiska oraz tworzą wokół niego ogromny rynek. Szczegółowość podawanych informacji statystycznych dotyczy również transmisji sportowych.
Użycie modeli matematycznych sięga dalej i dotyka przede wszystkim pracy trenera. Pep Guardiola otoczony jest analitykami wedle maksymy "dobry analityk musi myśleć jak trener". Elementem najdokładniej monitorowanym jest kwestia dominacji w boiskowej przestrzeni. Najlepsi gracze nie czekają na pojedynki "jeden na jeden", tylko unikają starcia, czego najlepszym przykładem jest gra Lionela Messiego czy Cristiano Ronaldo. Kluczowa jest kwestia takiego ustawienia, kiedy piłka dociera do zawodnika bez konieczności kontaktu z przeciwnikiem. Dlatego dziś ćwiczy się poszczególne elementy gry, które stwarzają system podporządkowany takiej strategii.
Oczywiście taki system cechuje wielość podkategorii i zależności, które nie są w pełni przewidywalne, ale tendencji do schematyzowania futbolu zapewne nie unikniemy. Nawet geniusz Guardioli nie gwarantuje zwycięstw, ale jego podejście już jest zapisane w historii futbolu. Wystarczy wymienić słynny przykład Barcelony grającej olśniewający spektakl tiki-taki. Tak rodzi się miłość, która wybacza wszystkie porażki i żal na ślepy los.
Dziś piłkarski kibic może samodzielnie przeanalizować niektóre kategorie statystyczne: bramki, strzały, podania, posiadanie piłki czy kreatywność poszczególnych piłkarzy. Trenerzy najważniejszych drużyn z pewnością otrzymują obraz każdego z piłkarzy szczegółowo przeanalizowany pod kątem wszystkich mierzalnych danych. Takiego "kłopotu" z pewnością nie miał Vincente Feola, trener reprezentacji Brazylii podczas Mistrzostw Świata w 1958 roku w Szwecji. Każde z nazwisk jego drużyny, było sławą a każdy z kibiców jednym tchem, zaczynał wymieniać zawodników od Pelego i Garrinchy. Ten ostatni był geniuszem dryblingu o nietypowej anatomii krótszej i wygiętej nogi, co dodatkowo przysparzało mu legendy i doczekał się nawet poetyckiego opisu pióra Paulo Mendesa Camposa:
Niczym poeta natchniony przez anioła, niczym kompozytor idący za melodią, która spadła z nieba, niczym tancerz zakochany w rytmie, Garrincha gra w piłkę wiedziony czystym natchnieniem i magią; niezmordowany, nieskrępowany, spontaniczny.
Garrinchę kochała Brazylia i świat futbolu, kobiety i mężczyźni i jedynie nie darzyli go uczuciem ośmieszeni obrońcy rywali. Miłość niejedno ma imię, ale na szczęście futbol ma ich znacznie więcej.