Presja w sporcie? Dzisiaj rozumiem, że to przywilej. Ale do tego był mi potrzebny czas, doświadczenie i mały Ignaś. On nadal mówi czasami: mamo, przecież możesz pobiec szybciej. No to próbuję, do Paryża – mówi TVPSPORT.PL Marika Popowicz-Drapała, filar sztafety 4x400 metrów, ale przede wszystkim rodzic. W Dniu Matki to jej oddajemy nasze łamy. – Ciąża to nie kontuzja. To najwspanialszy medal, jaki mam, tylko po porodzie przydałoby się trochę więcej pomocy. I dobrej woli.
Wielka strata dla kadry 400-metrówek. Kolejna gwiazda "Aniołków" wypada ze składu na ME
Cześć, jestem Marika. Mam 36 lat, od 22 uprawiam lekkoatletykę. Znamy się. Trzy razy oglądaliście mnie na igrzyskach olimpijskich, niedawno – już na dystansie 400 metrów, a nie na 100 i 200, jak dotychczas – na Bahamach wywalczyłyśmy z dziewczynami awans sztafety do Paryża.
Kiedy powstaje ten artykuł, jestem po drugim treningu. Siedzę nadal w dresie, nieumyta i spocona, bo Ignaś – mój sześciolatek – potrzebował mnie teraz bardziej niż ja prysznica. To był mój wybór, podejmuję takie codziennie. Wróciłam do domu i po prostu z nim usiadłam. Tak pielęgnuję mój najwspanialszy medal, jaki mam za swoją karierę. I to z tego powodu – roli matki w wyczynowym sporcie – powstaje ten tekst. Bo nic nigdy nie wywróciło mi życia do góry nogami w takim stopniu, jak zrobił to ten chłopak.
Ja, mama-olimpijka. Na 15 metrach kwadratowych, z koparką w piaskownicy do skoku w dal
Sześć lat mija bardzo szybko. Jestem już pewnie u schyłku kariery, być może – być może! – ten nastąpi właśnie po Paryżu. Czy sześć lat temu moja praca była prostsza? Oczywiście. Czy była piękniejsza? Nie, absolutnie. Tego, co mam, nie zamieniłabym na żaden inny sukces.
Miałam plan, żeby Ignaś pojawił się dokładnie pomiędzy Rio a Tokio. I sporo szczęścia. Po pierwsze, że się udało. Po drugie, że z dwóch lat do igrzysk przez pandemię zrobiły się trzy. Po trzecie, że miałam wokół wsparcie bliskich i że w CWZS dostałam zielone światło, aby nadal jako wojskowa być oddelegowana do sportu.
Bo wiecie, kiedy rodzisz, twoja kariera startuje od zera. Tu nic nie jest pewne.
Ciało, które katowałam i ćwiczyłam tak, żeby znosiło nadludzkie obciążenia, przestało mi pomagać. Było zmienione i słabe. Gdy wróciłam na bieżnię, nie byłam zdolna do niczego. Startowałam od zera – tak jak dzieciaki, które przychodzą na pierwszy trening. Byłam brutalnie weryfikowana. Nie przypominałam siebie, nie dosypiałam, nie regenerowałam. Nie byłam szybka, choć wciąż pamiętałam, jak to było taką być. Ale wciąż chciałam. Bolało, kiedy mając życiówkę 11.28 s na 100 metrów, po powrocie mierzono mi 11.87. To nie byłam ja.
Jednak byłam cierpliwa. I budził mnie tupot małych stópek.
To zabawne, bo mimo wszystko powrót wydawał mi się łatwiejszy niż ostrzegano. Możliwe, że oślepiły mnie hormony. Nikt też nie wybił mi z głowy, nie wstrząsnął, mówiąc głośno, jak będzie to trudne. Tokio było celem-metą, to tam miałam się żegnać. Ale o tym, że coś poszło "nie tak", a ja czekam na Paryż, będzie za chwilę.
Najpierw chcę o byciu matką. O tym kolejnym pełnym etacie; o harówce, na którą – jestem przekonana – warto się zdecydować. Tą matką, która najpierw wracała do sportu blisko domu, a następnie już na zgrupowaniach. Zanim młody poszedł do przedszkola, jeździł na nie ze mną plus Babcią do pomocy. Poznał wszystkich, a wszyscy poznali jego. Poznaje uniwersalne wartości, jakie niesie ten świat. Został kadrową maskotką, zwłaszcza odkąd nie grozi już tym dziewczynom, które są na bieżni lepsze ode mnie. Raz naraziła się Martyna Kotwiła, bo była szybsza w halowych MP. Poprosiła tylko, żeby – jeśli chce ją bić – zrobił to teraz, a nie, kiedy dorośnie i nabierze siły. Jasne, że dostał ode mnie opiernicz. Ale z drugiej strony: czy to nie kochane, że tak chce obronić mamę?
Dziś mamy obskoczone w ośrodkach wszystkie piaskownice do skoku w dal, były tam wszystkie nasze plastikowe koparki. Wyskakaliśmy wszystkie materace do tyczki i wzwyżu. Stadion jest placem zabaw, bo przy COS-ach nie ma niestety żadnych prawdziwych. Wiem, rozumiem, że COS to nie miejsce do rekreacji, tylko wykuwania mistrzostwa. Tylko czy faktycznie powinniśmy skazywać młodych rodziców na to, że oni już nie powinni zostawać mistrzami? Jeżeli nie, to w stołówkach brakuje bawialni – takiej najprostszej, która wystarczy, żeby rodzic-sportowiec mógł w spokoju zjeść. Niestety, bywa, że brakuje też dobrej woli w kontekście przydzielania pokoi. To dlatego razem z dzieckiem i drugim opiekunem spędzałam czas na 15 metrach kwadratowych. To nie publiczna skarga, absolutnie. To mój apel o to, żeby w sporcie prowadzić politykę prorodzinną, bo poza mamami są jeszcze zawodnicy i trenerzy. Gdy wyjeżdżają z domu, są z dala od bliskich, a może nie zawsze to konieczne? Czasem wystarczy niewiele, aby pomóc. Pomóc Polsce nie tracić medali, które ci rodzice mogą jeszcze wywalczyć. Pomóc mamie przekonać się, że macierzyństwo wcale nie musi oznaczać końca. Że ciąża nie jest żadną kontuzją.
Nie, w Polsce nie mamy źle. Doceniam, że ministerstwo w przypadku ciąży zawodniczki utrzymuje jej na ten czas stypendium. Z drugiej strony, zastanawiam się, czy regulaminowe pół roku po porodzie to nie za krótko? Nie znam żadnej mamy, która na poziom sprzed urodzenia wróciłaby w takim tempie. A znam wiele, które po przyjściu na świat dziecka muszą od razu zaczynać myśleć o pracy. O tym, że w tej branży – chcąc nadal w niej być – liczy się każde powtórzenie. Każdy przebiegnięty odcinek. Każdy jeden dzień. Że sześć miesięcy to krótko i okres ochronny za chwilę dobiegnie końca.
Ja musiałam o tym myśleć, karmiąc Ignasia.
W nagrodę za upór jest tupot małych stópek.
Anna Kiełbasińska kazała pobiec sprawdzian. Pobiegłam i wiedziałam, że nie ma odwrotu
Dzisiaj jest Dzień Matki i dwa miesiące do Paryża. Śmiejemy się z trenerem, że to paradoks, bo teraz – z młodym w przedszkolu – ja na obozach odpoczywam. Żartujemy też, że odliczam do igrzysk wyłącznie przez pandemię – tę, która mnie spotkała na obozie jako pierwszy przypadek w polskiej lekkoatletyce. Niezła łatka, prawda? Wtedy, w 2020 roku, wszystkim nam zatrzymały się życia i chyba przez to teraz nadrabiamy straty, mimo że każdy z nas się zestarzał. Trudno. Lekkoatletyka zawsze była pasją, potem stała się sposobem na życie. A teraz jest już zabawą, taką z gwiazdką. Tą gwiazdką jest nowy cel – sukces olimpijski w sztafecie 4x400 m – ale z zastrzeżeniem, że dojdę do niego, wyłącznie się uśmiechając. Na nerwy, udowadnianie przydatności i frustracje, które bywały, nie mam już czasu. Jeśli pojawia się presja, to wyłącznie ode mnie samej. Ale presja – dzisiaj to już wiem – to największy przywilej sportowca. Presja oznacza, że rośnie twoja wartość w branży.
Punktem zwrotnym był medal ekipy 4x100 m w Monachium. To on powiedział mi, żeby chcieć jeszcze więcej. Odważyć się marzyć. Tam znów bliżej zetknęłam się z Anią Kiełbasińską – koleżanką, z którą od lat dzieliłyśmy różne troski: od bólu Achillesów, przez czasy z treningów, po sprawy czysto prywatne. Ona pierwsza wydłużyła się na pełne okrążenie. Ona, tak jakby, stała się moim mentorem, motywatorką; pokazała mi, jak przekładać pracę w wiarę i odwrotnie. Trwała zima 2022/23, kiedy prawie rozkazała mi przebiec sprawdzian na 400 m. Pobiegłam, wysłałam jej czas.
– No, to teraz zawody – powiedziała.
– Jakie znowu zawody? – odkrzyknęłam. Pamiętałam, ile dni straciłam jesienią przez wszelkie wirusy, które Ignaś prezentował mi po pobycie w przedszkolu.
– A co, ty masz tyle czasu, żeby sobie sprawdziany biegać dla przyjemności? Nie rozśmieszaj mnie i się zgłaszaj.
Zgłosiłam się. Pobiegłam. A chwilę później w Stambule, z Anią w zespole, zdobywałyśmy już jako sztafeta medal halowych ME. I to był moment, gdy z trenerem Jackiem Lewandowskim – byłym 400-metrowcem – zrozumieliśmy, że już nie ma odwrotu. Wiedziałam, że Aleksander Matusiński potrzebuje zmienniczek. Z taką misją tam wchodziłam: być przydatną w drodze po medale, wśród gwiazd polskiej kadry. Ile jest tych zmienniczek? Osiem? Dziesięć? Tam – sądziłam – trudno będzie włożyć palec, a co dopiero siebie do podstawowego składu. Okazało się inaczej. Różne losy sprawiły, że na MŚ w Budapeszcie pobiegłam i w mikście, i w żeńskim finale. A ostatnio w Memoriale Kusocińskiego – że na bieżni pokonała mnie tylko Natalia. To jest ta moja zabawa. Okazało się, że Ania miała rację. A ja mam coraz większy apetyt; sama możliwość występu z nią, Natalią, Justyną, Igą i innymi medalistkami z Tokio już mi nie wystarcza. Już nie chcę oddawać pola.
Ostatnio często słyszę pytanie, czy nie żałuję, że nie zmieniłam dystansu wcześniej. Że moje sprinterskie życiówki (11.28 – 100 m; 23.07 – 200 m) niewiele znaczyły na świecie. Nie. Nie mam poczucia, że zmarnowałam czas. Przecież w 2018 roku był Ignaś. A w Londynie, po moich pierwszych igrzyskach, kiedy przeszło mi przez myśl 400 m, to karierę akurat kończyło poprzednie pokolenie zdolnych i nowe dopiero pomału zaczynało się rodzić. Potem, kiedy urodziłam ja, wejście od razu na pełne kółko nie wchodziło w grę. Gdy wracasz, zaczynasz od zera. Tak właśnie postąpiłam.
Ignaś mi powie, czy mogę pobiec szybciej. Zawsze mi mówi
Paryż na dziś jest moją metą. Ale wiecie, co? Ja taką metę widziałam już wiele razy. Możliwe, że była to ciąża, możliwe, że Tokio, Monachium, cokolwiek innego. I do tej pory za każdym razem ją przesuwałam, cały czas goniłam. Wiem, że teraz zaczął gonić mnie wiek. Zatracam zdolność regeneracji, być może już czas przestać oszukiwać swoje ciało. Ignaś będzie ostatni rok w przedszkolu, wydaje mi się, że muszę poświęcić mu ten czas zanim wyfrunie do szkoły. Z drugiej strony: nie wiem, co pomyślę po Paryżu. Nie wiem, co powiem trenerowi. Nie wykluczam, że ja – Marika Popowicz-Drapała, rocznik 1988 – raz jeszcze uznam, że chce biec dalej. Jeśli tak, to wyłącznie na swoich warunkach. Zapracowałam na to, żeby móc takie stawiać. Przede wszystkim samej sobie. Podstawowy brzmi: będę miała pewność, że jeszcze się do czegoś przydam.
– Zawsze możesz pobiec szybciej – to dokładnie mówi mi Ignaś. Spróbuję.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.