W Paryżu rozpoczęły się igrzyska olimpijskie. Podczas gdy kibice z całego świata będą emocjonować się rywalizacją najlepszych sportowców, jednym z głównych zmartwień organizatorów stanie się zapewnienie im bezpieczeństwa. – Przynajmniej od 2015 roku Francja jest krajem w permanentnym stanie zagrożenia terrorystycznego – mówi Mieszko Rajkiewicz, współzałożyciel Polskiego Instytutu Dyplomacji Sportu.
👉 Reprezentacja Polski na igrzyska w Paryżu [LISTA]
Od dawna, a być może w ogóle, nie było imprezy sportowej przed którą tak wiele dyskutowałoby się o potencjalnym zagrożeniu. Tegoroczne igrzyska olimpijskie mają pokazać, że Paryż jest bezpiecznym miejscem dla mieszkańców i turystów. I że władze Francji są w stanie panować nad sytuacją i niwelować wszelkie ryzyka.
O tym, czy Francuzi są gotowi, by sprostać zadaniu, porozmawialiśmy z Mieszkiem Rajkiewiczem, współautorem raportu "Paryż 2024. Bezpieczeństwo, ekonomia i geopolityka igrzysk olimpijskich".
Dawid Brilowski, TVPSPORT.PL: – Igrzyska zaczął planować jeszcze prezydent Holland, chcąc pokazać, że Paryż jest miejscem bezpiecznym. Wydaje mi się, że teraz wątpliwości co do tego są jeszcze większe niż kilka lat temu. Czy kwestia zapewnienia spokoju jest dla stolicy Francji "być albo nie być" na przyszłość?
Mieszko Rajkiewicz: – Francja jest od wielu, wielu lat krajem w permanentnym stanie zagrożenia atakami terrorystycznymi. A igrzyska tylko to intensyfikują. Ale czy zapewnienie bezpieczeństwa imprezy to "być albo nie być"? Aż tak mocno bym tego nie określał.
Na pewno jeśli uda się przeprowadzić wszystko w spokojnej atmosferze, bez wielkich zagrożeń, będzie to sukces. Sukces, który pokaże, że Francja jest w stanie dbać o bezpieczeństwo i zarządzać ryzykiem, radzić sobie z zagrożeniami na wielu płaszczyznach. Bo mówimy przecież nie tylko o zagrożeniu konwencjonalnymi atakami w przestrzeni publicznej, ale i w przestrzeni cybernetycznej. Sukces, który poprawi też wizerunek prezydenta Macrona. To on niejako firmuje imprezę swoją twarzą. Te igrzyska to perła w koronie jego prezydentury.
– Postawię się w roli sceptyka. Czy jeśli prezydent Macron byłby przekonany, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, nie zaplanowałby przyspieszonych wyborów właśnie po igrzyskach, na fali sukcesu?
– Cóż, prezydent Macron zaryzykował. Zastosował taki gambit i po wyborach do europarlamentu postawił wszystko na jedną kartę. Być może liczył, że przyciągnie nieco głosów tej liberalnej części społeczeństwa na takiej euforii przed startem igrzysk. I chyba się w tym przeliczył.
Znamy już wyniki wyborów. Żadne ze środowisk nie uzyskało w nich zdecydowanej większości. Mamy niemal równy podział mandatów. W tej sytuacji Macron musi grać teraz na przedłużenie tego, nazwijmy to, instytucjonalnego kryzysu. Już zapowiedział, że ani przed igrzyskami, ani w ich trakcie nie będzie ustanawiania nowych zasad. Formalnie rząd Gabriela Attala podał się do dymisji, ale póki prezydent i parlament nie wyznaczą następcy, wciąż będzie pełnił funkcję premiera. Więc choć zmieniło się wiele, póki co nie zmienia się nic. Podczas igrzysk będzie panować stary porządek i stare zasady. W tym sensie wybory nie wpłyną w żaden sposób na organizację.
– Czy to liczenie na przedolimpijską euforię, o którym wspomniałeś, było w ogóle uzasadnione? Z doświadczenia wiem, że zaraz przed startem igrzysk, obywatele kraju-gospodarza są raczej mniej niż bardziej pozytywnie nastawieni.
– Polityk zawsze będzie liczył na pewne emocje związane z wydarzeniem sportowym. A wybory były w czasie nie tylko przedolimpijskim, ale gdy trwały piłkarskie mistrzostwa Europy. Jak widać, nawet wyraźne głosy piłkarzy podczas Euro, nie przyniosły jednak wyraźnych skutków.
– Nie chcę poświęcić rozmowy wyłącznie Macronowi. Przejdźmy do samej Francji. W raporcie, którego współautorem jesteś, zawarliście informację, że we Francji jest około 20 tysięcy osób podejrzanych o terroryzm. To strasznie dużo.
– To osoby, które po części mogą być "samotnymi wilkami", po części takie, które miewały jakieś kontakty z organizacjami takimi jak Al-Kaida albo Państwo Islamskie...
– Więc dlaczego, skoro służby wiedzą o takich osobach, po prostu ich nie aresztują?
– Ze względu na procedury. Żeby była podstawa do usunięcia zagrożenia, musi się de facto coś zadziać. Służby potrzebują mocnych dowodów. Na szczęście Francuzi współpracują ze służbami międzynarodowymi i robią to dość skutecznie. Niektóre zagrożenia już udało im się wyeliminować. O wielu pewnie nawet nie wiemy. To słuszna taktyka, by podczas igrzysk nie informować publicznie o wszystkim. Wyobrażam sobie, co by się działo, gdyby nagle pojawiła się informacja, że udaremniono próbę zamachu na któreś z wydarzeń.
– Jakie jest twoim zdaniem realne ryzyko, że podczas igrzysk rzeczywiście dojdzie do zamachu?
– Zaznaczę na wstępie, że mówię wyłącznie o swoim odczuciu. Ale niestety, myślę, że zagrożenie jest bardzo duże. Pozostaje wierzyć w zdolności operacyjne francuskich służb oraz wszystkich, z którymi będą współpracować. Natomiast powtórzę to, o czym wspomniałem wcześniej: przynajmniej od 2015 roku Francja jest w permanentnym stanie zagrożenia terrorystycznego. Od wielu miesięcy stopień tego zagrożenia jest podwyższony. Także to realne zagrożenie było, jest i będzie.
– Zastanawiam się w zasadzie, czy większe zagrożenie będzie podczas igrzysk, czy zaraz po nich, gdy może dojść do rozprężenia?
– Myślę, że to jeden z wątków, które francuskie służby również analizowały. Poza tym są przecież igrzyska paralimpijskie. Je również trzeba będzie odpowiednio zabezpieczyć. A zaznaczmy, że już po publikacji naszego raportu doszło w Paryżu do kilku incydentów, takich jak atak nożownika na policjanta czy wjazd auta w ogródek restauracyjny. To tylko pokazuje, że trzeba mieć na uwadze ochronę nie tylko aren i wioski olimpijskich, ale w zasadzie całego miasta. A poszedłbym z tym jeszcze dalej. Uważam, że to najbardziej realne zagrożenie atakiem, dotyczy nie Paryża, a innych miast. Bo obiekty olimpijskie będą bardzo dobrze zabezpieczone. Na nich nic nie powinno się wydarzyć. Ale mniejszą uwagę poświęcać będzie się Marsylii, Nicei, Bordeaux i innym dużym miastom, w których będzie sporo turystów.
– Poza zamachem terrorystycznym, jakie zagrożenie jest najbardziej realne?
– Myślę, że są takie trzy fundamenty, jeśli chodzi o zabezpieczenie Paryża. Pierwszy: zabezpieczenie konwencjonalne, czyli przestrzeni publicznej, aren olimpijskich i ulic. Drugi: zabezpieczenie przestrzeni cybernetycznej, czyli zapewnienie sprawnego funkcjonowania czy to systemów miejskich, czy tych pracujących dla igrzysk – odpowiedzialnych za sprawne wydawanie akredytacji lub przekazywania wyników. Ten sektor może być celem ataków z różnych miejsc. Tu można patrzeć w kierunku Federacji Rosyjskiej, która na pewno spróbuje destabilizować. Cyberprzestrzeń będzie zresztą, to pewna nowość, pod nadzorem sztucznej inteligencji, która ma pomóc w monitorowaniu mediów społecznościowych i forów w celu wyszukiwania informacji na temat ewentualnych planów czy to "samotnych wilków", czy zorganizowanych grup. No i trzeci z elementów: zabezpieczenie nieba poprzez system antydronowy. System nazywa się "Parada" i podczas ceremonii otwarcia będzie pracował nad wyszukiwaniem nawet mikrodronów. Jego zadaniem będzie też monitorowanie przepływu tłumów między obiektami olimpijskimi i śledzenie, czy nie ma w nich jakichś nienaturalnych zachowań, pozostawionych przedmiotów, dziwnych skupisk.
– Skoro padła już nazwa Federacji Rosyjskiej, to zapytam: czy konflikt Rosji z Ukrainą lub Izraela z Palestyną będzie miał przełożenie na ulice Paryża?
– Na pewno. Myślę, że szczególnie konflikt izraelsko-palestyński będzie przedmiotem jakichś protestów. Tych manifestacji politycznych może być jeszcze więcej, bo poza Rosją, Ukrainą, Izraelem i Palestyną są też na przykład Chiny z Tajwanem. Możemy spodziewać się przede wszystkim wystąpień antyizraelskich i antyrosyjskich. Ale i Rosjanie na pewno obiorą sobie za cel ulicę. Żeby wtopić się w tłum i podżegać do jakichś zachowań.
– Mówisz o czynnikach zewnętrznych, ale we Francji nie brakuje też niepokojów wewnętrznych. Która z niezadowolonych grup społecznych lub etnicznych będzie najbardziej podatna na wszczynanie zamieszek?
– Generalnie francuska specyfika jest taka, że podatny do manifestacji jest każdy. Niedawno doszło do protestu artystów, którzy byli niezadowoleni z tego, na jakim poziomie sa ich wynagrodzenia. Więc naprawdę nie wiem, czego możemy się spodziewać. Jest pełen przekrój możliwości, a każda z grup może zechcieć skorzystać z igrzysk i zwrócić na siebie nieco uwagi.
– Chciałbym jeszcze przekierować nasze myśli za ocean. Rywalizacja w surfingu odbędzie się na Tahiti. Czy chociaż tam będzie spokojnie? A może nie? Bo przecież w Nowej Kaledonii od miesięcy trwają protesty.
– Status Nowej Kaledonii i Polinezji Francuskiej, której częścią jest Tahiti, jest podobny. Natomiast w Nowej Kaledonii były już organizowane referenda niepodległościowe. Referenda, zaznaczmy, przegrane. Natomiast w Polinezji nigdy nie podejmowano takich kroków. Oczywiście, działają tam ugrupowania na rzecz niepodległości, ale nie mają takiej siły przebicia. Tam ewentualne protesty mogą mieć inne podłoże, ekologiczne. Pojawiły się informacje, że proces przygotowania infrastruktury olimpijskiej na potrzeby surfingu, wiąże się z zagrożeniem dla rafy koralowej, która jest bardzo istotna dla funkcjonowania tamtejszej flory i fauny.
– Jaki w ogóle jest status Tahiti? Możemy nazwać je francuską kolonią?
– Tahiti jest częścią Polinezji Francuskiej. A Polinezja jest zamorskim terytorium Francji. Tu myślę, że warto dorzucić kontekst i dopowiedzieć, dlaczego Francja w ogóle trzyma przy sobie te tereny. Mianowicie: są ważne pod kątem rozgrywek geopolitycznych w regionie Indopacyfiku. Stacjonuje tam niemało francuskich żołnierzy. Po drugie: stanowią wyłączną strefę ekonomiczną. Dzięki posiadaniu tych wysp, Francja ma jedne z największych wewnętrznych morskich stref ekonomicznych na świecie. Dodatkowo tereny Nowej Kaledonii to jedno z najlepszych źródeł wydobywania niklu, a więc istotnego składnika baterii chociażby do samochodów elektrycznych. Francja dokłada do funkcjonowania tego regionu, ale ma w tym spory interes.
– Kończąc, przypominasz sobie dużą imprezę sportową, przy której tak dużo mówiłoby się o bezpieczeństwie?
– Szczerze mówiąc nie. Żadne igrzyska w XXI wieku nie miały tak gigantycznego stopnia skomplikowania, jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa. Myślę, że Francuzi wyznaczą pewien standard, który będzie utrzymywany przez kolejnych organizatorów.
26 - 39
Dania
66 - 67
USA
13 - 11
Chorwacja
1
144
131
3
125
4
116
5
108
6
106
7
105
8
102
9
101
10
99
11
80
12
69
13
64
14
61
15
52
16
50
17
44
18
41
19
38
20
26
21
15
22
-32
1
2
+0.624
59
2
51
3
44
4
42
5
37
6
26
7
26
8
25
9
25
10
23
11
22
12
21
13
21
14
7
15
5
16
3
17
2
18
0
19
0
20
0
21
0
22
-20
1
2
+0.056
3
+0.881
4
4
6
1
2
+0.160