Przejdź do pełnej wersji artykułu

"El Capitan" zamiast "Narcosa". Rafa Marquez w mroku niesprawiedliwości

"El Capitan" zamiast "Narcosa". Rafa Marquez w mroku niesprawiedliwości "El Capitan" zamiast "Narcosa". Rafa Marquez w mroku niesprawiedliwości

To nie jest kolejny sezon serialu o Pablo Escobarze, choć tak się zapowiadało. Departament Skarbu Stanów Zjednoczonych powiązał Rafaela Marqueza, 147-krotnego reprezentanta Meksyku, z kartelem Guadalajara. Doszło do tego, że nie mógł nawet pić coli. — To nie jest normalna sytuacja — przekonywał.

Allez Paris... Igrzyska oczami kibica

Rozdział 1. 

Kolumbia, Bogota, 1995

Generał Rosso Jose Serrano przeczesał ręką siwiejące włosy. Jeszcze raz spojrzał na leżące przed nim dossier. Postawny mężczyzna z kędzierzawą czupryną patrzył wprost w szefa kolumbijskiej policji. Raport był jasny. Jose Santacruz Londono uciekł z Cali do Bogoty. Był odcięty od pieniędzy i osaczony przez ludzi Serrano. Ale generał jeszcze nie miał sobie czego gratulować, bo narkotykowy boss pozostawał na wolności.

Tak właściwie to nikt nie mówił o nim Jose Santacruz Londono. Zwracali się do niego Don Chepe, Don Rostos lub Mil Rostos. To ostatnie znaczy Tysiąc Twarzy. Jak szwarccharakter filmu akcji przeszedł wiele operacji plastycznych, żeby mylić służby specjalne. Był nieuchwytny. Policja polowała na niego od lat 70. XX wieku. Wtedy z braćmi Miguelem i Gilberto Rodriguezem założyli gang Los Chemas, który do historii przeszedł jako kartel z Cali. Londono i spółka kontrolowali 80 procent rynku kokainy na świecie. Don Chepe był tak obrzydliwie bogaty, że ściągał ze Stanów Zjednoczonych najlepszych projektantów do aranżacji wnętrz swoich willi.

Dzwonek telefonu wyrwał generała z przemyśleń. To musiało być coś ważnego, bo niewielu mogło dzwonić bezpośrednio do niego. Podniósł słuchawkę, wciąż wpatrując się w dokumenty Londona.

– Generale zlokalizowałem Don Chepe – śledczy zawiesił głos. Serrano wyznawał zasadę, że o przestępcach trzeba mówić tak, jak ich nazwali rodzice przy narodzinach. Bez zbędnych, często gloryfikujących pseudonimów. – Jest w restauracji Carbon de Palo, calle 109-carrera 19. Proszę o posiłki.

Generał spojrzał na mapę. Carbón de Palo to przedmieścia Bogoty. Zaledwie dziesięć przecznic od jego domu. Nie było czasu. Serrano zakręcił kilkukrotnie tarczą i w krótkich, żołnierskich słowach nakazał policjantom chroniącym jego rodzinę pojechać pod restaurację.

Tysiąc Twarzy miał jeszcze jeden pseudonim - El Gordo, czyli Grubas. Bo Londono lubił pojeść. Pętla generała Serrano zaciskała się coraz bardziej, a ten jak gdyby nigdy nic zamówił sobie steka. Pił lemoniadę przy stole numer A-5. Obok siedziało jeszcze trzech mężczyzn. "El Tiempo" powołując się na źródła w stołecznej policji, zidentyfikuje ich później jako prezesów firm, przez które kartel Cali prał pieniądze. To tzw. słupy.

Trzy minuty. Tyle trwało zatrzymanie bossa. Wielki Don Chepe nie zdążył nawet ugryźć kawałka steku. Podał policjantom dowód osobisty i... wyszedł w kajdankach. Nazajutrz generał Rosso Serrano spojrzał w lustro. Złapał już czterech bossów. Wcześniej Gilberta Rodrigueza, jedną z czterech głów kartelu Cali. Henry’ego Ceballosa "El Acarana", niegdysiejszego policjanta Victora Patino-Fomeque oraz Phanora Arzayusa. A teraz Grubasa o Tysiącu Twarzach.

Rosso Serrano włożył generalską czapkę, zakrywając siwe włosy. Poprawił mundur i wyszedł. Fotoreporterzy strzelali fleszami. Przekrzykiwali się, tworząc kakofonię dźwięków. Generał nie musiał ich słuchać, bo dobrze wiedział, co ma mówić. W myślach ćwiczył to wiele razy.

– Wczoraj o godzinie 7:55 policjanci w ramach operacji antynarkotykowej zatrzymali Jose Santacruza Londono. Zatrzymanie miało rekordowy czas dwóch minut – generał wypuścił nieco powietrza z płuc. Nie wiadomo czy skłamał, żeby poprawić wynik policji, czy po prostu się pomylił. – Londono był trochę grubszy niż na zdjęciach, którymi dysponowaliśmy – uśmiechnął się wprost do kamery CNN.

Stany Zjednoczone Ameryki, Waszyngton, 2000 

Serrano jest po prostu sławny. Oczywiście to żaden Bruce Willis, Robin Williams, a już na pewno nie Julia Roberts, ale sukcesy generała nie umknęły uwadze Amerykanów. W tym mieszkańca Białego Domu. Na prezydenckim biurku leży "Los Angeles Times", numer z 3 maja. "Dla Kolumbijczyków to On jest wojną". Nagłówek bije w oczy. Juanita Darling ze szczegółami opisuje sukcesy generała w walce z bossami narkotykowymi.

Zdolność Serrano do przewidywania zmian i reagowania pozwoliła mu przetrwać czterech ministrów obrony i dwóch prezydentów podczas ponad pięciu lat na stanowisku dyrektora policji. To imponujące dla dzieciaka z miasteczka Velez, który przyznaje, że w wieku 17 lat wstąpił do policji, bo podobał mu się mundur. Serrano to więcej niż świetny policjant

— tłumaczy w artykule Myles Frechette, były ambasador USA w Kolumbii. — Prawdziwy bohater walki z narkotykami — dodawał później w Kapitolu kongresmen Bob Barr.

Bill Clinton przechadza się po gabinecie. Demokrata wie, że walka z przestępczością zorganizowaną czasem wymaga mniej demokratycznych sposobów. 3 grudnia 1999 podpisał Ustawę o Wyznaczaniu Zagranicznych Królów Narkotykowych. Bardziej znaną jako Kingpin Act.

Nowa ustawa zapewnia prezydentowi ramy prawne do nakładania sankcji na zagranicznych baronów narkotykowych, w celu odmowy ich firmom i agentom dostępu do amerykańskiego systemu finansowego oraz do korzyści płynących z handlu i transakcji z udziałem amerykańskich firm i osób fizycznych. Współpracując z innymi narodami zamierzam wykorzystać te narzędzia do walki z zagrożeniem bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych, przez międzynarodowy handel narkotykami

— tłumaczył. Innymi słowy, ustawa nie pozwalała agentom DEA wyważać drzwi na całym świecie, ale rząd USA mógł blokować i przejmować wszystkie aktywa osób wskazanych przez Departament Skarbu.

Za niecały miesiąc na liście osób objętych Kingpin Act znajdą się pierwsi kryminaliści. Jednym z nich jest Rafael Caro Quintero z kartelu Guadalajara. Znany też jako Rafa.

Rozdział 2

Meksyk, Guadalajara, 2017

Jest 6 sierpnia. Telebim na Estadio Nemesio Diez pokazuje remis. Atlas Guadalajara prowadził, ale gospodarze, Deportivo Toluca, doprowadzili przed chwilą do wyrównania. Matheus Goncalves wszedł na boisko w 68. minucie i chce teraz udowodnić trenerowi, że powinien grać od początku. Że gdyby wybiegł w pierwszym składzie Deportivo, to nie musieliby gonić wyniku. 

85. minuta meczu. Goncalves ma przed sobą dwóch obrońców Atlasu. Patrick Soko i Cristian Gonzalez pilnują czujnie rywala. Ten biegnie z piłką do środka boiska. Dostaje się w pole karne. Zrezygnowany Soko odpuścił, ale w sukurs przychodzi Gaddi Aguirre. Wszystko to już na nic. Goncalves kopie a piłka wpada w okienko bramki strzeżonej przez Miguela Fragę. 3:2.

Estadio Nemesio Diez kipi euforią. Kibice w czerwonych koszulkach skaczą w szale radości. Czerwone barwy mają teraz tylko jedno skojarzenie. Piekło. Nie bez kozery fanów Deportivo Toluki nazywa się "Diablos Rojos", czyli Czerwonymi Diabłami.

Kapitan Atlasu Guadalajara niewiele mógł zrobić. Przy Goncalvesie było trzech jego kolegów, a on miał za plecami rywala. Jest załamany, bo jak każdy sportowiec nienawidzi przegrywać. I jeszcze ten euforyczny wrzask "Diablos Rojos"... Kapitan nie wie, że to preludium wejścia do piekła. Prawdziwe zacznie się za trzy dni. On sam nazywa się Rafael Marquez Alvarez. Znany szerzej jako Rafa.

***

Rafa Marquez musi mieć w domu specjalny pokój na trofea. Jest najwybitniejszym meksykańskim piłkarzem w historii. W reprezentacji kraju wystąpił 147 razy. Tylko trzech piłkarzy grało więcej razy od niego. W tym czasie zdobył złoto w Pucharze Konfederacji w 1999, dwukrotnie wygrał Złoty Puchar CONCACAF, do tego ma srebro w Copa America, a wcześniej dwukrotnie brąz.

W piłce klubowej osiągnął wszystko. Sukcesy świętował przede wszystkim z Barceloną. Diamentem w koronie Cesarza Michoacán jest dwukrotne zwycięstwo w Lidze Mistrzów, ale błyszczą też inne kamienie szlachetne. Mistrzostwo Hiszpanii? Jest. Puchar Króla? Proszę bardzo. Wszędzie gdzie grał były sukcesy, nie tylko w Barcelonie, ale też w AS Monaco, New York Red Bull i Club Leon.

Gdyby ktoś chciał zarzucić Marquezowi, że miał farta, bo akurat grał w silnych drużynach, ten mógłby zaprosić go do prywatnej Sali Trofeów. Tam jest specjalna gablota nagród przeczących takim zarzutom. Rafa był najlepszym obrońcą Ligue 1 2001 oraz najlepszym zawodnikiem Pucharu CONCACAF 2005.

Marquez to jeden z najtwardszych obrońców, jakich znam. Jednak przez to, że nie grał w Anglii, to ludzie go teraz nie pamiętają. Zobaczcie na YouTube jego zagrania. Był dziesięć razy lepszy od Pique. Mogą być do siebie podobni, ale mówię wam, on był dziesięć razy lepszy. Zakochałem się w tym, jak dobry był to zawodnik — mówił Yaya Toure, kolega z Barcelony.

Jeśli chodzi o Rafę Marqueza, to nie sądzę, aby było wystarczająco dużo słów, aby opisać, co znaczy dla wszystkich meksykańskich graczy — dodawał rodak Cesarza Michoacan, Carlos Vela. 

Gdy Rafa Marquez tak chodzi po swoim pokoju trofeów i patrzy na te wszystkie medale może czuć tylko jedno. Dumę.

Czytaj też:

Luis Suarez Miramontes. Ten, który nie lubił... "Panenek"

Rozdział 3

Meksyk, Guadalajara 2017

Jest środek nocy, ale Rene Trejo nie ma zamiaru spać. Stoi przed ośrodkiem treningowym Atlasu Guadalajara. Obiekt znajduje się w dzielnicy Jalisco. W okolicy, na budynkach można zobaczyć napisy sprejem CJNG. Cartel Jalisco Nueva Generación. W dokumentach FBI nazwa gangu została uproszczona do Jalisco New Generation. CJNG nie doczekał się jeszcze serialu w Netfliksie. Nie jest tak znany jak inne meksykańskie kartele. Więcej mrocznej chwały ma m.in. Kartel Sinaloa i Zetas, ale rząd Meksyku jest przekonany, że Nueva Generación to jeden z największych w półświatku.

W Trejo jest wycelowana kamera. Całkiem spora, w końcu Fox Deportes to duża stacja. Dziennikarz ma w ręku mikrofon. W słuchawce słyszy komunikat.

Wchodzisz za trzy, dwa…

Zaraz będzie mówił o narkotykach. Ale nic o Nueva Generación, nic o masakrze w Veracruz. Ani słowa o Antonio Oseguerze, który ma wymowny przydomek "El Tony Montana". Trejo będzie mówił o idolu meksykańskich boisk.

Buenas noches. Znajdujemy się teraz przed ośrodkiem treningowym Atlasu w Guadalajarze. Za nami intensywny dzień. Dziś miała miejsce konferencja prasowa Rafy Marqueza — zaczyna.

Kapitan reprezentacji Meksyku wygląda dostojnie. Ma na sobie koszulkę polo i cienki sweter. Wygląda jakby już przetrawił to co się wydarzyło wczoraj. Na stole leży kartka z komunikatem. Trudno powiedzieć, czy to, co jest tam napisane wymyślił sam, czy zrobił to Alberto Duce, dyrektor marketingu Atlasu, który siedzi obok. Marquez nie patrzy w oko kamery FOX Deportes. Bierze mikrofon.

***

9 sierpnia 2017 Rafa Marquez nie czuje nic. Jeśli gdzieś było jeszcze trochę wściekłości po porażce z Deportivo Touluca to już nie ma. Kingpin Act. Dwa słowa wbiły się jak drzazga pod paznokieć. Gdzieś mogły zapaść mu w pamięć. Dzwoniło, ale w którym kościele? W gruncie rzeczy nie do końca wiedział co to jest ten Kingpin Act. 

Gdy generał Rosso Jose Serrano walczył z kartelem z Cali Rafa Marquez miał zaledwie 15 lat. Całym światem była dla niego piłka nożna i treningi w Atlasie Guadalajara. Marzył o debiucie w lidze meksykańskiej. Gdy Rafał Caro Quineiro został jednym z pierwszych "beneficjentów" Ustawy o Wyznaczaniu Zagranicznych Królów Narkotykowych, on akurat przenosił się do AS Monaco. Uciekł z przesiąkniętej narkotykami ziemi w Guadalajarze. Skauci Monaco pojechali po Pablo Contrerasa, ale nastoletni Marquez tak ich zachwycił, że do Księstwa zabrali ich dwóch.

9 sierpnia Biuro Kontroli Aktywów Zagranicznych Departamentu Skarbu Stanów Zjednoczonych (OFAC) powołując się na Kingping Act wpisało kapitana reprezentacji Meksyku na listę powiązanych z kartelami narkotykowymi. Rafa Marquez z 22 osobami znalazł się na celowniku USA. Na czarnej liście Departamentu Skarbu są też jego fundacja i szkółka piłkarska. Wszystko to miało tworzyć fasadę legalności działań bossa narkotykowego Raula Floresa Hernandeza, szerzej znanego jako "El Tio".

Fragment siatki powiązań Raula Floresa Hernandeza. Oprócz Rafy Marqueza słupem miał być także piosenkarz Julion Alvarez. Źródło: Biuro Kontroli Aktywów Zagranicznych Departamentu Skarbu Stanów (OFAC)

Czytaj też:

Finał z podtekstem. O pierwszym hiszpańskim mistrzostwie Europy

Flores Hernandez jest jednym z bossów niższego szczebla. Rządzi swoim poletkiem i nie pcha się na ekrany seriali. Sprawnie obraca się między większymi graczami z Jalisco Nueva Generación i kartelu Guadalajara. Działa od dziesięcioleci dzięki wieloletnim, dobrym relacjom z innymi kartelami i wykorzystaniu słupów do maskowania przychodów z narkotyków — mówi dyrektor Biura Kontroli Aktywów Zagranicznych, John E. Smith.

Śliski jak masło. Tak Smith określa "El Tio", który przez lata sprawnie manewrował między dwoma śmiercionośnymi kartelami. Gangster zaczynał od fayuki, bo tak Meksykanie nazywają przemyt podróbek do Stanów. Szło mu na tyle dobrze, że kręcił się wokół Joaquina Guzmana. Słynnego "El Chapo", który stanie się bohaterem kolejnych sezonów serialu "Narcos". To ta znajomość pozwoliła mu rozwinąć skrzydła. Zamiast podrobionych ubrań zaczął przemycać kokainę, a "El Chapo" dbał o swojego człowieka. Biznes, ale nie wieczny.

20 lipca 2017 "El Tio" wpada. Do drzwi pukają skoordynowane siły meksykańskiej policji, amerykańskiej DEA oraz Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego Stanów Zjednoczonych. Flores Hernandez wychodzi w kajdankach. Sąd w USA skazał go potem na 22 lata więzienia, a agenci skonfiskowali 280 milionów dolarów.

Ściany amerykańskiego więzienia robią swoje. "El Tio" nie przywykł do spacerniaka, pomarańczowego uniformu i bransoletek ze stali nierdzewnej. Zaczyna sypać. Mówi o testaferros. Słupach, które pozwoliły mu działać pod przykrywką. Padają nazwiska, z których świat zapamięta dwa. Pierwszym jest Julion Alvarez. Piosenkarz specjalizujący się w narcocorrido. Specyficzne meksykańskie chanson de geste, w których bohaterami są nie średniowieczni rycerze, a współcześni szefowie karteli. Drugie nazwisko, które zapamięta świat to Rafa Marquez, były piłkarz Barcelony.

***

Kapitan reprezentacji Meksyku siedzi teraz przy stole w ośrodku treningowym Atlasu Guadalajara. Za nim nie ma żadnej ścianki sponsorskiej. Jest druciany płot. Marquez wczoraj dobrowolnie spotkał się z prokuratorem generalnym Meksyku. Wie, co ma mówić. A gdyby zapomniał to ma przed sobą kartkę.

Wyjaśniam, że nie uczestniczyłem teraz ani nigdy wcześniej w żadnej z wymienionych organizacji — zaczyna dość pewnie, choć unika patrzenia w kamerę. — Rozumiem sytuację prawną, w której się znajduję. Natychmiast skupię się na wyjaśnianiu faktów przy pomocy zespołu prawników. 

Przekłada mikrofon do drugiej ręki. 

Oczywiście, że nigdy nie byłem związany z żadną organizacją, która pojawia się w doniesieniach prasowych. Proszę o szacunek do mnie i mojej rodziny. To nie jest normalna sytuacja. Jest ciężko — wzdycha.

Marquez podnosi wzrok. Teraz patrzy prosto w kamerę.

Dziękuje wszystkim, którzy przesłali mi wiadomości pełne wsparcia i motywacji. Wiem, że wiele osób jest teraz ze mną i nie zamierzam ich zawieść.

Rafa Marquez zwołał konferencję prasową po oskarżeniu o powiązania z Raulem Floresem Hernandezem ps. El Tio. Źródło: Fox Deportes/Zrzut ekranu

Czytaj też:

Gruzińskie marzenie Budu Ziwziwadze. "Nie dla Rosji, ani wszystkiego, co nas do niej zbliża"

Rozdział 4

Meksyk, Zapopan, 2007-2014

Trzy lata wcześniej Rafa Marquez był na innej konferencji. Jego Club Leon został mistrzem Meksyku, a on stał obok Ernesto Nemera z Krajowego Sekretariatu Rozwoju Społecznego. Sekretarz wręczał piłkarzowi czek wart 2 miliony 935 pesos. Obok był jeszcze Jorge Artistoteles Sandoval, gubernator stanu Jalisco. Każdy chce się ogrzać w blasku mistrza.

Trzy ośrodki należące do Rafy Marqueza Fundacji Futbol y Corazon są zlokalizowane w Jalisco, Michoacán i Sinaloa. Pozwalają ponad 1000 dzieciom na lepszą dietę i edukację

— mówił Nemar wręczając kapitanowi reprezentacji Meksyku wielki czek. — Jestem wdzięczny władzom federalnym i stanowym. Wasze wsparcie jest niezbędne dla funkcjonowania naszej fundacji — dodał Marquez.

Kapitan reprezentacji Meksyku lubił co jakiś czas pochwalić się działaniami swojej fundacji, ale w 2015 roku na szkle pojawiła się rysa. Futbol y Corazón została ukarana grzywną podatkową. Co więcej, okazało się, że przez lata 2013-2016 rząd Enrique Penii Nieto przekazał fundacji 77 milionów 351 130 pesos, z których ta nie odprowadziła podatków. We wspomnianym 2015 Ministerstwo Finansów otworzyło furtkę, z której skorzystało 0,3 procenta podatników. W tym Volkswagen, Geo Casas Geo i właśnie były piłkarz Barcelony.

— W Meksyku jesteśmy dumni z Rafy Marqueza, za jego wsparcie dla dzieci i młodzieży — mówił Heriberto Felix Guerra.

Niezależnie od tego czy Marquez wykorzystał pozycję do ominięcia podatków, czy nie, fundacja dawała realne wsparcie. Futbol y Corazón ma ośrodki w miejscach najbardziej pachnących narkotykami. W statucie czytamy "promocja integralna rozwoju dzieci w wieku od 3 do 16 lat w różnych marginalizowanych społecznościach kraju, w celu poprawy ich jakości życia, promowania równych szans i zmniejszenia problemów społecznych, takich jak alkoholizm, uzależnienie od narkotyków, prostytucja dzieci i wykorzystywanie seksualne".

A Futbol y Corazón tłumaczy się nie mniej, ni więcej tylko jak "Piłka i Serce". Departament Skarbu USA wbił nóż w jedno i drugie. Państwowe pieniądze i narkobiznes? To nie mogło iść w parze. Wiedział o tym zarówno Rafa Marquez, jak i Prokurator Generalny.

Według Biura Kontroli Aktywów Zagranicznych USA Fundacja Rafy Marqueza mogła służyć jako pralnia pieniędzy. Źródło: Fundacion Rafa Marquez/Facebook

Czytaj też:

David Alaba. Zięć ekstremisty i szefa kuchni Rzeszy

Ósmy sąd federalny Miasta Meksyk to trącąca socrealizmem bryła, w której rządzi Luz Maria Ortega Tlapa. Kobieta lubi chodzić po korytarzach w jasnoróżowym żakiecie i chwalić się dyplomem magistra nauk kryminalnych.

Lubi też wydawać kontrowersyjne wyroki. Może to kwestia pewności siebie, może po prostu chce zaistnieć. W 2014 roku policja z Brazylii przeprowadziła głośną akcję pod kryptonimem Myjnia, w wyniku której okazało się, że Ernesto Lozoya, prezes PEMEX-u (narodowego koncernu naftowego) przyjął łapówkę w wysokości 8 milionów funtów od brazylijskiego giganta budowlanego Odebrechtu. 

Rafael Antonio Olvera Amezcua, były właściciel Sociedad Financiera Popular, był oskarżony o udział w zorganizowanej grupie przestępczej oraz wypranie kilkunastu milionów pesos. Joaquin Guzman ps. El Chapo stworzył Kartel Sinola. Najmniejszy z nich wszystkich Rafa Marquez został oskarżony o bycie słupem Floresa Hernandeza.

W 1840 roku sędzia Manuel Crescencio García Rejón y Alcalá stworzył nowe prawo. Tzw. amparo oznaczało ochronę przed działaniami lub zaniechaniami władz, które naruszają prawa człowieka i gwarancje chronione przez Konstytucję Meksyku. Luz Maria Ortega Tlapa chętnie korzystała z amparo.

Lozoya? Tlapa uznała jego apelację i zakazała aresztowania skorumpowanego prezesa. Amezcua? Zawiesiła decyzję Prokuratora Generalnego Meksyku o areszcie. "El Chapo"? Wstrzymała ekstradycje do Stanów. Marquez? Odmroziła jego konta.

***

Oprócz Rafy Marqueza na liście Departamentu Stanu są także Mauricio Heredia Horner, dyrektor generalny Fundacji Futobol y Corazon oraz Marco Antonio Fregoso González, prawnik piłkarza.

***

Marquezowi nie podobało się jego zestawienie z Joaquinem Guzmanem. Coraz więcej mediów atakowało też kontrowersyjną sędzię, niemniej Luz Maria Ortega Tlapa miała pretekst, żeby odmrozić meksykańskie pieniądze Cesarza. W toku śledztwa powiązano z "El Tio" nie Marqueza, a jego matkę.

7,58 tyle hektarów miała działka w Zapopan (aglomeracja Guadalajara), którą kupiła Rosa Alvarez 7 listopada 2007 roku od Isabel Ramos. Matka legendy meksykańskiego futbolu zapłaciła ponad 5 milionów funtów. W zapisach Publicznego Rejestru Własności i Handlu Jalisco widnieje adnotacja, że Rosa Alvarez posiada 53,3 procent nieruchomości a niesławny "El Tio" —  46,7. Oboje jako beneficjentów podali też dzieci. Ona Rafa Marqueza, a on Floresa Hernandeza Juniora.

Rok później działka posłużyła jako hipoteka pod kredyt wzięty przez szkółkę piłkarską Rafy. 29 kwietnia 2009 Hernandez junior sprzedał swoją część terenu piłkarzowi Miguelowi Zapadzie. Niemal od razu odkupił od niego udziały Cesarz Michoacan.

Ziemię od bossa narkotykowego miała kupić matka piłkarza, Rosa Alvarez, która od 2015 roku jest deputowaną stanu Michoacán z ramienia Partii Zielonych Ekologów Meksyku. Źródło: materiały wyborcze Rosy Alvarez

Czytaj też:

Żyją jak... Niemiec z Turkiem? Trudne przypadki (piłkarskiej) asymilacji

Rozdział 5

Stany Zjednoczone, Pasadena, 2018

Julion Alvarez, który podobnie jak Rafa Marquez został wpisany na czarną listę Departamentu Stanu to jeden z popularniejszych muzyków w Meksyku. Ciągnie go do USA. Występuje ubrany w kowbojski kapelusz, koszulę z charakterystycznymi frędzlami i oczywiście w butach kowbojkach. Tylko karnacja zdradza, że nie pochodzi z Texasu, a z La Concordii. W Stanach można zarobić duże pieniądze, bo żyje tam około 6 milionów Meksykanów. No i na ulicach Houston jest mimo wszystko bezpieczniej niż w Guadalajarze.

"Tutaj wszystko jest inne. Na granicy, naprawdę lubię tu być. Ponieważ ludzie są tam szczęśliwi. Jest dużo miłości i przezwyciężenia. Ponieważ ludzie są tam szczęśliwi. Żyje się tutaj w pokoju [...]. Na granicy" — śpiewa uśmiechnięty Alvarez w hicie "La Frontera" wykonywanym do spółki z Juanem Gabrielem. Trzecim z muzyków, którego można usłyszeć w piosence, jest urodzony w Medellin - J Balvin. Kolumbijczyk nie tańczy w studiu obok Alvareza i Gabriela. Dobrze żyje mu się w Stanach i bez większego celu nie przekracza tytułowej "La Frontery".

"Przeszłość pozostawiła nam blizny, teraz jesteśmy szczęśliwi" — rapuje J Balvin. Nieważne jak głośno będzie śpiewał Julion Alvarez i jak szeroko będzie przy tym uśmiechnięty. Granica Meksyku z USA to dla wielu granica życia i śmierci. W 2022 Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji (OIM) zarejestrowała w tym miejscu co najmniej 4664 przypadki zgonów lub zaginięć.

Nie tylko Meksykanie próbują sforsować graniczny mur z drutem kolczastym. Do Stanów lgną właściwie wszystkie nacje Ameryki Południowej. Po drugiej stronie Tijuany, w kalifornijskim San Diego, jest lepsze życie.

American Dream.

***

Marquez nie może patrzeć na telewizor. Od nałożenia sankcji prawie nie wychodzi z domu. USA rządzi Donald Trump, a budowa granicznego muru stała się tematem numer 1 po obu stronach Rio Grande.

— Przynajmniej 70 procent narkotyków trafia do Stanów z Meksyku. Głównie metamfetamina i heroina. 32 miliony Amerykanów jest uzależnionych — tłumaczył Carlos Malmund z Instytutu Real Elcano. Marquez przełączył kanał na CNN. — Stany Zjednoczone są wysypiskiem problemów. Meksyk nie wysyła nam najlepszych ludzi, ale tych, którzy mają problemy. I te problemy przynoszą do nas: zbrodnie, narkotyki i gwałty — grzmiał Donald Trump na tle amerykańskiej flagi. Marquez wyłączył więc telewizor.

Czarna lista Departamentu Skarbu USA znacznie utrudniła życie Rafy Marqueza. Przez dwa miesiące nie grał w Atlasie Guadalajara. Nie wychodził z domu. Meksykańska Federacja czekała na efekt śledztwa. Zbliżają się mistrzostwa świata w Rosji. Marquez, choć już niemal czterdziestoletni, to wciąż istotny element układanki selekcjonera Juana Carlosa Osorio. 

Jose Luis Nassar ma idealny garnitur, idealną fryzurę i idealną muskulaturę. Mógłby grać prawnika w amerykańskim serialu, gdyby nie to, że naprawdę był prawnikiem.

— Dla Marqueza wpisanie na listę Departamentu Stanu oznaczało bankructwo. Część firm wycofało się ze sponsorowania meksykańskiej gwiazdy. Były to przede wszystkim koncerny, które działalność koncentrowały w USA. Kingpin Act skutecznie wiązał ręce. — mówi. — Musimy wytłumaczyć opinii publicznej, że oskarżenie nie równa się skazaniu.

Po wpisaniu na czarną listę Biura Kontroli Aktywów Zagranicznych USA Rafa Marquez nie mógł grać ani trenować ze znakami towarowymi amerykańskich firm. Źródło: footy-headlines.com

Czytaj też:

Niemiecka Republika Futbolowa. Wjechać na baśniową drogę

Ale w końcu, dzięki kontrowersyjnej sędzi, został amparo. Znów mógł kupować i sprzedawać. Co prawda za meksykańskie pesos, a nie dolary. Wrócił do gry 29 października 2017. Wybiegł na boisko z opaską kapitana. Atlas zremisował 2:2 z Quaratero. W ostatnim meczu Clasury zdobył nawet bramkę.

Meksykańska piłka to jedno, a zbliżający się mundial to zupełnie co innego.

"Zarówno Julion Alvarez jak i Rafa Marquez działali jako słupy Floresa Hernandeza oraz posiadali aktywa w jego imieniu" — tak napisano w komunikacie Departamentu Skarbu. Nikt nie miał wątpliwości, że dla rządu USA walka z narkobiznesem jest niezwykle istotna.

Przygotowująca się do mistrzostw świata w Rosji drużyna Meksyku wyjechała na ostatni sparing przed mundialem. Mecz z Walijczykami zaplanowano w amerykańskiej Pasadenie. To miało być święto licznej, meksykańskiej diaspory w Kalifornii. Departament Stanu nie uznawał amparo. Wpis na czarną listę wciąż miał konsekwencje.

Jednym z nich było anulowanie wizy. Choć grał w Barcelonie i z piłką zwiedził cały świat, zdobył nawet Ligę Mistrzów, to w 2018 nie mógł dostać wizy Stanów Zjednoczonych. Piosenka Juliana Alvareza "La Frontera" była jak ponury żart.

Epilog

Marquez spojrzał na dres. Na górze był orzeł, siedzący na piłce. Brakowało logotypów Moviestara, Citibanamexu, a przede wszystkim perły konsumpcjonizmu i sponsora reprezentacji Meksyku — Coca-Coli. Ta ostatnia, podobnie jak amerykański Budweiser, była też mecenasem mundialu.

"We wszystkich naszych działaniach biznesowych dbamy o to, aby upewnić się, że przestrzegamy odpowiednich przepisów, w tym przepisów dotyczących sankcji Stanów Zjednoczonych" — napisali w specjalnym oświadczeniu PR-owcy napoju. Koszulka Cesarz Michoacan odróżniała się od t-shirtów kolegów, ale nie dbał o to. Został powołany na finały mistrzostw świata. Te miał być jego piątymi.

Obecność piłkarza powiązanego z meksykańskim kartelem na rosyjskiej ziemi była jak beczka prochu. FIFA robiła wszystko, żeby udział Marqueza nie wywołał eksplozji. Piłkarz nie mógł udzielać wywiadów przed ściankami sponsorskimi, pić oficjalnych napojów mistrzostw, a nawet zostać zawodnikiem meczu, bo nagrodę przyznawał przecież amerykański budweiser.

— Tkwiłem w mroku niesprawiedliwości — mówi kapitan reprezentacji Meksyku. Koledzy pomogli Cesarzowi. Zamiast o powiązaniach z kartelem, to mówiono o seksaferze, bo kadrowicze Osorio zorganizowali imprezę z trzydziestoma prostytutkami.

Podczas mundialu w Rosji Meksykanie wyszli z grupy. Rafa Marquez zagrał w trzech z czterech meczów. 22 września 2021, cztery lata po oskarżeniu, Departament Stanu zniósł sankcje wobec piłkarza. Do domu legendy przyjechali producenci Netfliksa. Zamiast kolejnej produkcji o bossie narkotykowym nakręcili serial "El Capitan".

Czytaj też:

Kościół Evertonu. "Bóg nie ma ukochanych barw"

Działka o sygnaturze 385 P6/7 Ejido San Juan de Ocotán, którą matka Rafy Marqueza kupiła od Floresa Hernandeza ps. El Tio jest dziś własnością piłkarza. Powstaje tam Eurocenter Rafael Márquez High Performance Center. Wartość inwestycji to 300 milionów pesos.

***

W filmie "El Capitan" Rafa Marquez przyznał, że sankcje… nie dotyczyły tej działki.

— Raul Flores Hernandez junior był częścią grupy moich znajomych w Guadalajarze — przyznaje. — Sprawa dotyczyła Raula Floresa seniora, bo to on był capo i obiektem śledztwa.

Nigdy nie wiesz, z kim wchodzisz w relacje. W Guadalajarze niektórzy udają przyjaciół, inni biznesmenów albo polityków, żeby móc obracać się w wyższych strefach. Miałem okazję kupić działkę, która niestety należała do takiej osoby — mówi.

Nazwisko podaje dopiero dopytany przez dziennikarza. — Wiele ziemi w mieście należy do pewnej osoby publicznej. Rafaela Caro Quintero.

Wyjaśnienie Marqueza jest o tyle dziwne, że Departament Stanu wprost komunikował powiązania piłkarza z Floresem Hernandezem, a nie Caro Quintero.

Caro Quintero to jeden z pierwszych kryminalistów, wobec których zastosowano Kingpin Act. Przez lata znajdował się na liście 10 najbardziej poszukiwanych przez FBI zbiegów. Był twórcą kartelu z Guadalajary, bossem narkotykowym, zleceniodawcą morderstwa Kikiego Carmeny, agenta DEA, którego działania przyczyniły się do zniszczenia stuhektarowego pola marihuany, należącego do Quintero. Carmena był torturowany 30 godzin. Metalowy pręt przebił mu czaszkę.

16 lipca boss został pojmany i osadzony w więzieniu. Rafa Marquez zakończył karierę. Został asystentem selekcjonera reprezentacji Meksyku. Raczej nie będzie bohaterem kolejnego serialu o bossach narkotykowych. 

***

Cytaty pochodzą z "El Tiempo", CNN, Fox Deportes, konferencji prasowej Rafy Marqueza, "Los Angeles Times", "El Pais", notatki z posiedzenia kongresu USA w sprawie generała Rosso Jose Serrano, Biura Kontroli Aktywów Zagranicznych USA, "Marki", "Rzeczpospolitej", sinembargo.mx, milenio.com, "Forbes Mexico", onea.com, filmu "El Capitan" w reżyserii Carlosa Armelli oraz "El Financiero".

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także