| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Decyzją o zwolnieniu Kazia Moskala prezes Wisły zszokował wiślackie środowisko, które i tak było podzielone i zdenerwowane kiepskimi wynikami. Ale bunt nie był skierowany w trenera, tylko raczej w piłkarzy i ich niemoc. Ze wszystkich ostatnich nielogicznych decyzji Jarosława Królewskiego, ta o przywróceniu na stanowisko Mariusza Jopa wydaje się najbardziej logiczna. Niepokoi mnie tylko to słowo “tymczasowy” – mówi były obrońca Białej Gwiazdy.
Robert Błoński, TVPSPORT.PL: – Byłeś może w poniedziałek w Krakowie?
Marcin Baszczyński (były piłkarz m.in. Wisły Kraków, w której w latach 2000-09 rozegrał 303 mecze, zdobył sześć mistrzostw, dwa Puchary i Superpuchar Polski): – Nie, nie. Byłem w Warszawie, przygotowywałem się i brałem udział w programie "Ekstraklasa po godzinach" w Canale+.
– To dobrze, bo być może jeszcze i ciebie zwolniłby prezes Białej Gwiazdy Jarosław Królewski. W poniedziałek pracę stracił pierwszy trener Wisły Kazimierz Moskal, jego asystent Marcin Pogorzała, wieloletni kierownik drużyny Jarosław Krzoska, fizjoterapeuta Marcin Bisztyga oraz dyrektor Akademii Krzysztof Kołaczyk. Jak to skomentujesz? Moskal to legenda krakowskiego klubu, związany z nią – z przerwami – jako piłkarz i trener od 1982 roku. Kolejny raz przyszedł pomóc, a został potraktowany dramatycznie.
– Historia to wszystko osądzi. Ja patrzę na sytuację inaczej, wiem, w jaki sposób działa prezes Jarosław Królewski. Wszystkie jego pomysły są wyłącznie dobre, ale podpowiedzi innych osób z zewnątrz – niekoniecznie. Ale latem tym podpowiedziom uległ. Środowisko krakowskie, bardzo związane z Wisłą, wywarło ogromną presję na prezesie. Doprowadzili do rozstania z Hiszpanem Albertem Rude, trenerem wybranym przez sztuczną inteligencję. Królewski uległ namowom i doszło do rozstania, choć przecież Wisła po latach wróciła do gry w Europie dzięki zdobyciu Pucharu Polski. Sądzę, że prezes strasznie gryzł się z decyzją o zatrudnieniu Kazia Moskala, ponieważ wiedział, że to nie do końca była jego koncepcja. Aż w końcu przespał się kilka dni i uznał, że w tym momencie dla Wisły najlepszy będzie powrót do jego koncepcji. Wybrał inna drogę, postanowił zupełnie odciąć się od tego, co było. Stąd strzały, które trafiły wszystkie wymienione przez ciebie osoby.
– Nim rozwiniemy kilka wątków, uściślijmy jedno. Urodziłeś się w Rudzie Śląskiej, jesteś mocno kojarzony z Ruchem Chorzów, ale to w Wiśle spędziłeś najlepsze dziewięć lat kariery. Boli cię to, co się tam dzieje? Jesteś związany z klubem emocjonalnie?
– No pewnie, że jestem, no pewnie, że boli. Podchodzę uczuciowo do Wisły, wciąż mam tam przyjaciół, jestem w kontakcie z osobami, które żyją, oddychają tym klubem i bardzo przeżywają to, co się tam dzieje. Nie mam możliwości bywać w Krakowie co dwa tygodnie, kiedy gra mecze, ale łezka w oku się kręciła przy okazji występów Wisły w pucharach. Odżyły wspomnienia, choć podświadomie czułem, że to może być dla niej pocałunek śmierci, że nie wytrzyma tempa i natłoku meczów. Ale trudno było nie skorzystać z przychylności losu i przywileju, jakim jest gra w Europie. Kazio Moskal nie miał komfortu pracy, kadra była wąska, transfery robiono w ostatniej chwili. To wszystko wywoływało u mnie niepokój, że odbije się na grze i wynikach. W Wiśle nie było stabilizacji, na końcu prezesowi zabrakło cierpliwości. Rozmawiałem z Jarkiem Królewskim, był w wielkich emocjach. Wydaje mi się, że uznał, że już dość, że wraca do koncepcji z Albertem Rude. Prezes wygląda mi na człowieka, który zawsze musi postawić na swoim. Już kiedy wybierał Rude, radząc się sztucznej inteligencji, mówiłem, że bardzo ryzykuje. A teraz? Postawił się pod ścianą. Nie ma już alternatywy, nie ma miejsca na błąd. Decyzją o zwolnieniu Kazia zszokował wiślackie środowisko, które było podzielone i zdenerwowane kiepskimi wynikami. Ale bunt nie był skierowany w trenera, tylko raczej w piłkarzy i ich niemoc.
– Trzy dni przed 38. urodzinami prezes poszalał. Swoją funkcję pełni od listopada 2022 roku. W grudniu 2023 roku z pracy zrezygnował trener Radosław Sobolewski, jego następca – Albert Rude – przetrwał tylko rundę i po sezonie odszedł. Kazimierza Moskala zwolnił po trzech miesiącach. Jakby powiedział były chorwacki trener Lecha Nenad Bjelica: "Skandaloza. To je cirkus". Czy ty jednak trochę rozumiesz Królewskiego?
– Tak jak powiedziałem: uważam, że żałował rozstania z Rude, co było porażką jego wcześniejszej koncepcji. Jest ambitnym człowiekiem, wszystko chce robić po swojemu, nie słuchając nikogo. Miał poczucie, że nie pozwolono mu dokończyć projektu, który wymyślił, ponieważ ugiął się lokalnej presji, wracając do koncepcji krakowskiego stylu z Moskalem jako trenerem. Myślę, że cały czas żałował odejścia Rude, to nie dawało mu spokoju, bił się z myślami, czuł, że to nie jego decyzja, że chce wrócić do Hiszpana i odpowiadać wyłącznie za swoje pomysły. I zrobił, jak zrobił.
– Bogusław Cupiał, właściciel Tele-Foniki w czasach największych sukcesów Białej Gwiazdy, kiedy ty w niej grałeś, też nie miał cierpliwości do szkoleniowców.
– Zgadza się, choć prezes Cupiał zwalniał trenerów czy prezesów w różnych okolicznościach i naprawdę nie potrzebował do tego zbyt wielu porażek czy poważnych powodów. Różnica jest taka, że Bogusław Cupiał miał w tamtym momencie nieograniczone środki, mógł żonglować pracownikami i "bawić" się w futbol. Ale Cupiał miał to, że słuchał niektórych osób, przede wszystkim dawnych legend Wisły. Myślę o Zdzisławie Kapce, Kazimierzu Kmieciku, Adamie Nawałce czy Adamie Musiale. Czasem ich karał za złe decyzje, odsuwał, ale nie kończyło się bezwzględnym wydaleniem, tylko czasowym "uśpieniem". Potem wracali do łask i Cupiał naprawdę liczył się z ich zdaniem. I miał jeszcze jedno: potrafił się przyznać, że nie do końca zna się na ocenie umiejętności piłkarzy, za to doskonale zna się na zarzadzaniu biznesem i liczbach.
– A Jarosław Królewski?
– Z tego, co wiem, to trochę grał w piłkę – w Gorlicach na poziomie IV ligi. Wydaje mu się, że ma wyobrażenie o futbolu, że się zna na piłkarskiej szatni i dobieraniu oraz ocenie zawodników. Do tego wspomaga się sztuczną inteligencją, wierzy w liczby, tabele i statystyki. Wydaje mu się, że doskonale się w tym środowisku porusza. Ale nie wiem, czy akurat Wisła Kraków to dobre miejsce na taką zabawę. Nie wiem, czy prezes ma na to środki, bo w trudnym momencie pomogło mu kilka osób oraz kibice. Obdarowali go ogromnym zaufaniem, przekazując własne pieniądze na ratowanie Wisły. Dziś presja na Królewskim jest o wiele większa niż na Cupiale, który inwestował swoje pieniądze.
– Jak w ogóle zareagowałeś na zwolnienie Kazimierza Moskala?
– Zadzwoniłem do kolegów z Krakowa i zapytałem, co tam się dzieje, co to za bomby wybuchają i dlaczego rykoszetem dostał Jarek Krzoska. Zaniepokojony zapytałem, czy Kazimierz Kmiecik nie został potraktowany podobnie. No, ale on jest nietykalna legendą klubu. Byłem zaskoczony, wręcz zszokowany decyzją prezesa. Tym bardziej że pamiętałem jego słowa sprzed paru tygodni, że ten projekt musi dostać szansę i czas na realizację. Tymczasem Królewski złamał swoją zasadę i zwolnił trenera po niecałych czterech miesiącach.
– Swoją drogą, jak sądzisz, dlaczego Wiśle tak trudno wrócić do PKO BP Ekstraklasy? To jej trzeci sezon na zapleczu.
– Przeszkadza jej styl, którym gra. Wiśle ciężko jest przestawić się na futbol pragmatyczny, na męczarnie, na cofnięcie się pod bramkę i czekanie na jedną okazję. Tam nikogo nie zadowoli 1:0 po golu ze stałego fragmentu w 90. minucie. Ma być widowisko. Poza tym rywale od razu się cofają, oddają piłkę krakowianom i czekają na jedną okazję. Każdy zespół, grając przy Reymonta, motywuje się razy dwa albo i razy dziesięć. Wisła jest nastawiona na zdobywanie bramek, kreuje okazje, ale ich nie wykorzystuje. Trudno wszystko tłumaczyć pechem. Zgadzam się, że jest bardzo nieskuteczna, ale zespół buduje się od tyłu. Nie wiem, czy ta obrona w tym składzie personalnym jest gotowa na tak ryzykowne granie, na pojedynki, na ciągłe ściganie się z przeciwnikami. Rywal często ma jedną okazję w meczu i ją wykorzystuje. Naprawdę ciężko jest zachować koncentrację przez 90 minut. Może więc niektórzy zawodnicy zostali błędnie dobrani personalnie do taktyki, którą gra Wisła. Cała drużyna kiepsko broni po stracie piłki, rywal nie musi zrobić wiele, by zdobyć bramkę. Już mówiłem, że latem Kazio Moskal za późno dostał nowych piłkarzy. Niełatwo sprowadzić klasowych graczy do I ligi, chcą zarabiać wielkie pieniądze, a środków nie ma. Sądzę, że trener Rude wskazywał zawodników pasujących do jego koncepcji i myśli taktycznej, a Kazik takiego przywileju nie miał.
– Czy ten sezon jest do uratowania dla Wisły? Na razie jest w strefie spadkowej, ale ma trzy mecze zaległe. Jej bilans to jedno zwycięstwo, trzy remisy i trzy porażki. Lider z Niecieczy ma 26 punktów, ale do 6. miejsca dającego prawo gry w barażach Wisła ma tylko jedenaście punktów straty.
– Będzie bardzo ciężko, bo niektóre zespoły rozpędziły się od samego startu. Ale to jest I liga. Kiedyś Górnik Zabrze pod wodzą Marcina Brosza odrobił ogromną stratę i awansował w niebywałych okolicznościach, wygrywając wiele meczów z rzędu. Goncalo Geio przejmował Motor w II lidze w strefie spadkowej, a kilka miesięcy później awansował przez baraże. Żeby tak się stało w tym przypadku, Wisła musi złapać serię wielu wygranych. To trudne, ale nie niewykonalne. Tylko jest jeden warunek: to musi się stać już. Nie ma co czekać na rundę wiosenną, tylko zacząć wygrywać już teraz.
– Kiedy wydawało się, że następcą Moskala będzie Rude, we wtorek prezes ogłosił, że tymczasowym trenerem zostanie Mariusz Jop.
– Przed sezonem moim pomysłem na trenera Wisły był właśnie Mariusz. W natłoku wielu nielogicznych decyzji prezesa Królewskiego, ta o zatrudnieniu Mariusza to najbardziej logiczne rozwiązanie w tym momencie. Jest na miejscu podejmie się trudnego zadania, zna sytuację w zespole. Nie podoba mi się tylko jedno słowo: tymczasowy. Nie wiemy tylko, ile ta sytuacja potrwa, czy Mariusz podoła wyzwaniu, czy da radę na stałe przejąć zespół. W grudniu poprowadził Wisłę w trzech meczach. Później był jednym z kandydatów na pierwszego trenera, ale z różnych powodów okazało się to niemożliwe. Nie wiem, czy teraz sytuacja prywatna mu na to pozwoli, wtedy uniemożliwiała samodzielną pracę z zespołem. Nie wiem też, czy projekt z powrotem Alberta Rude upadł ostatecznie. Hiszpan był w Krakowie na meczu z Wisły z Wartą. Sądzę, że prezes Królewski walczy sam ze sobą i ze swoimi myślami. Ciąży na nim ogromna presja z zewnątrz, a jeszcze sam sobie dokłada ciężaru.
– Wywalczenie Pucharu Polski okazało się wspomnianym przez ciebie wcześniej "pocałunkiem śmierci" dla Wisły.
– Natłok meczów był wyczerpujący, ale nie od strony fizycznej, a od mentalnej. Po meczu w Austrii czy w Belgii trudno jest przestawić się na I-ligowe podwórko. Trudno o mobilizację, ale zdobycie Pucharu było czymś wspaniałym dla Wisły. Sama droga do finału, dramatyczne mecze z Piastem czy Widzewem nakręciły pozytywną spiralę, przyniosły mnóstwo emocji, przypomniały kibicom czasy wielkości. No i finał z Pogonią, z wyrównującym golem w ósmej minucie doliczonego czasu, a potem zwycięska dogrywka... Radość była ogromna, natomiast później piłkarsko było już słabo. Doszły kontuzje, brakowało zawodników, transfery przeprowadzono późno i efekt jest, jaki jest.
– Żal ci Kazimierza Moskala?
– Tak. On oddałby i zresztą oddał wiele za Wisłę. Żadnego trenera nie powinno się traktować w taki sposób. Swoją pracą Kazek nie zasłużył na zwolnienie w takich okolicznościach.
– Jak to przyjmą kibice?
– Dla kibica Wisły zawsze najważniejsze będą wyniki. Jestem jednak przekonany, że jedno nie zmieni się na pewno: szacunek do Kazia Moskala. Zawsze będzie mógł przychodzić na Reymonta i będzie tam witany jak u siebie w domu.
Puchar Polski w TVP Sport!:
– Były reprezentant Polski ma nową misję. Został... grającym dyrektorem sportowym
– "Pomagamy rozwinąć skrzydła". "Burmistrz" rusza po Puchar Polski
– Sprawdź terminarz Pucharu Polski. Te mecze obejrzysz w TVP!
– Alarm w wielkim klubie? "Problem jest wielowarstwowy"
– Co da wygrana w Pucharze Polski? Sprawdź zasady!
– Wraca Puchar Polski! Kto wygrywał rozgrywki w poprzednich latach?