Miedź Legnica w 1. rundzie Pucharu Polski zmierzy się z Rakowem Częstochowa. – Zakładam, że rywale postawią na najsilniejszy skład. Trafiliśmy na jednego z najsilniejszych możliwych przeciwników. To spotkanie pokaże, w jakim jesteśmy miejscu – uważa w rozmowie z TVPSPORT.PL Ireneusz Mamrot, szkoleniowiec Miedzi.
Piotr Kamieniecki, TVPSPORT.PL: – Wiele mówiło się o zagrożeniu wielką wodą w okolicach Legnicy. Wszystko w porządku?
Ireneusz Mamrot, trener Miedzi Legnica: – Faktycznie wspominało się o zagrożeniu. Na pewno pojawiały się myśli o tych ludzkich tragediach, które dzieją się dookoła. W samej Legnicy rzeka Kaczawa przepływa blisko stadionu i naszej bazy treningowej. W tej chwili poziom wody już mocno opadł. Kiedy sytuacja była niepewna, to dwa treningi odbyliśmy na innych boiskach. Doszła do tego pewna obawa w momencie, kiedy rozgrywaliśmy mecz w Łęcznej. Dostaliśmy sygnał, że z bazy powinny zniknąć samochody. Istniało zagrożenie, że mogłyby zostać zalane, więc potrzebne było kilka telefonów, by poprzestawiać auta.
– Wyniki Miedzi mogą przysparzać wiele powodów do radości. Nie ma chyba specjalnie powodów do zmartwień?
– Za nami czas, w którym mieliśmy sporą liczbę kontuzji. Cieszę się, że ta sytuacja się unormowała, bo do treningów wrócili już wszyscy poza Nemanją Mijuskoviciem. Niektórzy potrzebują jednak chwili, by dojść do optymalnej formy, bo nie ćwiczyli przez dwa-trzy miesiące. Widać jednak, że rywalizacja już się zwiększyła. Cieszę się, że mimo urazów drużyna prezentowała dobrą jakość. Teraz mamy większe pole manewru.
– Miedź doszła już do etapu, w którym styl na boisku cieszy, czy wciąż dostrzega pan rezerwy?
– Zdecydowanie mamy rezerwy. Zawsze dochodzą też konkretne elementy, którymi można reagować na zachowania przeciwników. Jestem w klubie pięć miesięcy, ale latem doszło do swego rodzaju przebudowy zespołu. Dołączyło do nas kilku zawodników. Dobrze funkcjonują elementarne rzeczy, choćby organizacja gry. Musimy jednak wciąż poprawiać się w zakresie zmian ze strony przeciwników. Trzeba odpowiednio reagować na ich poczynania.
W ostatnich dwóch meczach za mało utrzymywaliśmy się przy piłce. Wcześniej funkcjonowało to na lepszym poziomie. Musimy na to zwracać większą uwagę. Chodzi jednak o to, jak zachowujemy się na połowie przeciwników, a nie tylko o rozgrywanie futbolówki przez obrońców.
– Wliczamy w to mecz z Ruchem Chorzów, w którym wygraliście 3:0?
– Tak. Paradoks jest taki, że w trzech ostatnich meczach wygraliśmy z Ruchem oraz Górnikiem Łęczna, a przegraliśmy z Arką Gdynia. Przegraliśmy, choć prezentowaliśmy się najlepiej. Ważne jest dla mnie to, że dobrze funkcjonujemy w defensywie, a przeciwnicy nie stwarzają wielu sytuacji.
Przeciwko Ruchowi byliśmy po prostu skuteczni. W drugiej połowie wykorzystaliśmy swoje okazje. Ważne, że rywale nie stworzyli wielu szans. Inna sprawa, że chorzowianie grali w osłabieniu, a jednak potrafili prowadzić grę. W takiej sytuacji po prostu trzeba lepiej kontrolować boiskowe wydarzenia.
– W tym sezonie Miedź ma średnią punktów na poziomie 2,11/mecz. W pana przypadku przygoda z Legnicy przynosi najwyższy wynik w karierze (1,94). Jest satysfakcja?
– Przyznam się, że nawet nie zwróciłem na to uwagi. Dobry wynik był w Jagiellonii Białystok, gdy walczyliśmy o mistrzostwo Polski. Uważam jednak, że nie jest to najbardziej miarodajna statystyka. Wiele zależy od miejsca, w którym się jest. Raz można walczyć o tytuł, raz o utrzymanie, a wtedy trudno o imponujący wynik liczbowy. Nie jest to dla mnie najważniejsze. Kluczowa jest realizacja celów. W Łęcznej miałem walczyć o utrzymanie i udało się to zrealizować z nawiązką, a nawet pokazaliśmy się z dobrej strony w krajowym pucharze.
– Najwięcej w kontekście Miedzi mówiło się ostatnio o Wiktorze Bogaczu. Przymierzano go do wielu klubów, on sam zrezygnował z transferu do Stanów Zjednoczonych. Całe to zamieszanie odbiło się na piłkarzu?
– To młody chłopak, który przed moim pojawianiem się w klubie zagrał jeden mecz w podstawowym składzie. Po kilku spotkaniach zrobiło się o nim głośno w mediach. Wierzę, że mu pomogliśmy, ale najwięcej w tym kontekście zrobił on sam wraz z rodzicami. Miał raptem jeden występ, w którym widać było, że może być myślami gdzieś indziej. Na pewno pomogło mu podjęcie ostatecznej decyzji w sprawie transferu. To bardzo dojrzały chłopak, który pokazuje, że wie czego chce.
Wcześniej czy później Bogacz i tak trafi do większego klubu. Może to być transfer do PKO BP Ekstraklasy, może to być też inny kierunek. Wiem, że różne drużyny cały czas przejawiają zainteresowanie napastnikiem Miedzi. Przyznam się, że sam chciałem, by okno transferowe już się zamknęło. Szukaliśmy napastnika, gdy głośno było o potencjalnym odejściu Wiktora. Kluczowa była jego decyzja, ale z czasem sytuacja po prostu się uspokoiła.
– Łatwo przestawić się z pierwszoligowej gry na mecz Pucharu Polski z Rakowem Częstochowa?
– Poprzeczka będzie postawiona znacznie wyżej, bo zmierzymy się z topowym zespołem. To jeden z najtrudniejszych rywali, na których dało się trafić w 1. rundzie. To ten sam kaliber, co Lech Poznań czy Pogoń Szczecin. Takie mecze są dla trenerów o tyle dobre, że nie trzeba używać żadnych dodatkowych środków motywacyjnych. Każdy zawodnik chce się pokazać z jak najlepszej strony. Możemy się sprawdzić i zobaczyć, w jakim miejscu jesteśmy. Liczymy też na dobrą frekwencję i duże zainteresowanie kibiców.
– Wierzy pan w teorię, że zawodnicy grają lepiej przeciwko swoim byłym klubom? Nawiązuję tu zwłaszcza do Adnana Kovacevicia, Andrzeja Niewulisa czy Iwo Kaczmarskiego, którzy mają za sobą pobyt w Rakowie.
– Przez lata zauważyłem, że wersje są zazwyczaj dwie. Tacy zawodnicy rozgrywają świetne spotkanie i są najlepsi na murawie, albo… jest wręcz na odwrót. Czasami dochodzi do kwestii przemotywowania. Wolę zawsze na ten temat porozmawiać z graczami, by jednak podejść do takiej rywalizacji normalnie. Czas leci, kluby się zmienia, bo taka jest piłka. Bywa, że trudno pogodzić się z opinią, że przegrało się rywalizację, ale trzeba żyć dalej. Mnie też zwalniano z różnych miejsc, ale nie było sensu się obrażać, a należało normalnie funkcjonować.
– Często ten wielki, ta drużyna z PKO BP Ekstraklasy, zaczyna Puchar Polski od kilku zmian, szans dla rezerwowych. To może pomagać trenerowi drużyny, która nie jest faworytem?
– Oj… Jak znam trenera Papszuna, to w życiu bym się na to nie nastawiał. Ostatnie lata pokazują, że Raków Częstochowa niezwykle poważnie traktuje Puchar Polski. Analizując przeciwnika nie będziemy nastawiali się na zbyt wiele zmian w jego szeregach. Zakładam, że nasi rywale postawią praktycznie na najsilniejszy skład.
Kiedy mecz: środa (25 września), godz. 19:00
Gdzie oglądać: od 18:53 w TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, smartTV, HbbTV
Kto komentuje: Adam Delimat i Dawid Sut
Czytaj więcej o meczach Pucharu Polski:
– To była klęska! Padły mocne słowa. "Wstydliwy wynik. Nie zagraliśmy tak słabego meczu, odkąd jestem trenerem"
– Wielka wpadka faworyta. Kapitan zabrał głos! "Nie mam wymówek"
– Mocne słowa, a potem zaskoczenie. "Boli mnie to, że..."
– "Najpierw piłkarze pójdą do pracy, a potem ruszą na mecz". Odkrywamy realia. Niespodzianka w PP była blisko
– Puchar Polski w TVP! Zobacz plan transmisji. Będą kolejne niespodzianki 1. rundzie?
Następne
14:00
Ruch Chorzow/Legia Warszawa