| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W niektórych momentach pracowałem za ciężko, niepotrzebnie zużywałem energię. Mam tendencje do pracy ponad miarę – teraz widzę, że metoda im więcej tym lepiej nie zawsze się sprawdza. Robota pochłaniała mnie bez reszty. A trener musi być wypoczęty aby mieć w sobie ogień i pasję – mówi trener Piotr Stokowiec w pierwszym od kilku miesięcy wywiadzie.
Robert Błoński, TVPSPORT.PL: – 20 września minęło siedem miesięcy od...
Piotr Stokowiec (były trener m.in. Zagłębia Lubin, Lechii Gdańsk, Polonii Warszawa, ŁKS): – ...mojego odejścia z ŁKS. Kontrakt obowiązywał do 30 czerwca, więc na bezrobociu jestem od trzech miesięcy.
– Dłuższą, bo prawie roczną przerwę w pracy, miałeś po zwolnieniu z Zagłębia w listopadzie 2022. Do ŁKS trafiłeś w październiku 2023, a odszedłeś w lutym 2024. Do kwestii łódzkiej jeszcze wrócimy, ale opowiedz, co – w twoim przypadku – oznaczał termin "bezrobocie". Co robi Piotr Stokowiec, nie pracując.
– Na pewno się nie nudzi. Przez dwanaście lat pracowałem niemal bez przerwy jako pierwszy trener. Polonia Warszawa, Jagiellonia Białystok, Zagłębie Lubin, Lechia Gdańsk, znowu Zagłębie i ŁKS... Od lipca 2012 roku, kiedy zostałem trenerem Polonii aż do wspomnianej przez ciebie prawie rocznej przerwy, najdłużej "odpoczywałem" od pracy cztery miesiące. Praca trenera jest bardzo wyczerpująca, angażująca, pochłania wiele energii. Potrzebowałem resetu mentalnego, odpoczynku. Był moment na "rachunek sumienia", uzupełnienie wiedzy, spotkania i rozmowy z innymi szkoleniowcami, spojrzenie na piłkę z innej perspektywy, oglądanie meczów bez żadnych obciążeń. Poza tym byłem na kursach językowych na Malcie – bez problemów porozumiewam się po angielsku, co w międzynarodowej szatni jest ważne. Byłem też na stażach m.in. w Benfice Lizbona, prowadziłem zajęcia dla studentów Politechniki Gdańskiej i warszawskiej AWF dotyczące psychologii sportu. Skończyłem kurs dyrektora sportowego – chciałem poszerzyć horyzonty i mieć spojrzenie na piłkę z innej perspektywy. Dotąd odpowiadałem głównie za proces sportowy, teraz zobaczyłem, jak działa, skauting, marketing zarządzanie klubem. Nie zależało mi na samym tytule dyrektora. Pracując tyle lat bez przerwy, w pewnym momencie człowiek zaczyna żyć jak w "matriksie", przestaje dostrzegać inne rzeczy niż te związane bezpośrednio z drużyną . Teraz spojrzałem na wszystko z szerszej perspektywy.
– Co wyszło z rachunku sumienia?
– Na pewno nie było to podsumowanie ostateczne, bo jestem na to za młody, żeby odcinać kupony i chełpić się sukcesami – w maju skończyłem 52 lata. Jeszcze wiele pracy i wyzwań przede mną, wyciągam wnioski z popełnionych błędów.
– Coś byś zmienił?
– Trudne pytanie, bo odpowiedź zależy od wielu zmiennych. Zawsze trzeba być sobą, reagować tak jak serce podpowiada. W ostatnim czasie uległem presji, trochę zmiękczyłem swoje żelazne zasady. Z powodu kompromisów i braku konsekwencji, zachwiała się moja skuteczność. Uchodzę za trenera z silną ręką. Szkoleniowiec powinien w pewien sposób być demokratą, a czasem autokratą. Na przykład, wchodząc do szatni Lechii, musiałem być takim dyktatorem – to było trudne środowisko, piłkarze z wielkim ego. Ale sobie poradziłem. Lubię zawodników nieoczywistych, czasem krnąbrnych, ale pod jednym warunkiem: że wiosłują w tę samą stronę co drużyna. Dostrzegam drugą rzecz, którą bym zmienił: w niektórych momentach pracowałem za ciężko, przepracowywałem się, niepotrzebnie zużywałem energię. Mam tendencje do pracy ponad miarę – teraz widzę, że metoda im więcej tym lepiej nie zawsze się sprawdza. Robota pochłaniała mnie bez reszty. A trener musi być wypoczęty, aby mieć w sobie ogień i pasję. A pamiętam, że w 2012 roku, kiedy startowałem w Polonii, razem z asystentem, Łukaszem Smolarowem musieliśmy ogarnąć wszystkie kwestie przygotowania fizycznego, analityka, dietetyka, fizjologa itd. Dziś sztaby są rozrośnięte do granic. W przeszłości pełniłem funkcję analityka, trenera asystenta, koordynatora Akademii, trenera rezerw czy Młodej Ekstraklasy. To pozwala mi dzisiaj łatwiej delegować zadania w sztabie. Pomogły mi też pięcioletnie, stacjonarne studia na AWF. Tam zdobyłem twarde kompetencje, jestem magistrem wychowania fizycznego, specjalizacja piłka nożna. To, co osiągnąłem, pokazuje, że posiadam dużo miękkich kompetencji i potrafię się adaptować w różnych środowiskach, nie przestając się rozwijać.
– Potrzebny ci był ten ŁKS? Objąłeś go, kiedy był na ostatnim miejscu, w dziewięciu meczach wywalczyliście trzy punkty.
– Życie to są wyzwania. Być może zbyt pochopnie podjąłem decyzję, ale pomyślałem, że skoro wcześniej udało mi się poukładać i pozbierać Zagłębie oraz Lechię, to tego samego dokonam w Łodzi. Idąc do ŁKS-u nie kalkulowałem, ale też chyba przeceniłem potencjał klubu i drużyny. Sądziłem, że dam radę. Wszedłem w trudny projekt. Dużo mówi fakt, że 80 procent zawodników z tamtego okresu już opuściło klub. Trudno mnie oceniać przez pryzmat dziesięciu meczów i kilku miesięcy, ale nie chowam głowy w piasek. Umówiliśmy się na krótki projekt, do końca sezonu, a wyszedł jeszcze krótszy. Uważam, że w dłuższej perspektywie byłbym w stanie odbudować zespół. Jestem trenerem długodystansowym, nie patrzmy na moją karierę wyłącznie przez pryzmat pracy w Łodzi, bo to byłoby niesprawiedliwe. Praca szkoleniowca to nie jest koncert życzeń tylko wyzwania. Kiedy w marcu 2018 roku przychodziłem do Lechii, była w dramatycznej sytuacji. Zewsząd słyszałem: "po co się tam pchasz". Piłkarze byli przepłacani, panował chaos i bałagan organizacyjny, każdy wiosłował w swoją stronę. Trzeba było uzdrowić i poukładać drużynę. Najpierw się utrzymaliśmy, wygrywając m.in. dwa z rzędu derbowe mecze z Arką Gdynia, potem przewietrzyliśmy szatnię, a następnie zajęliśmy trzecie miejsce w Ekstraklasie, zdobyliśmy Puchar i Superpuchar Polski. Musieliśmy zrezygnować z zawodników z wysokimi kontraktami, nieadekwatnymi do apanaży. Musieliśmy oddzielić "tłuste koty", które nie gwarantowały odpowiedniego poziomu sportowego od zawodników głodnych i chcących się rozwijać. Kilku się to nie spodobało, zaburzyło im to piękne życie w Trójmieście.
– Z którymi byłymi zawodnikami nie podajecie sobie ręki?
– To ciekawe, że na stu zawodników, pięciu może być niezadowolonych. Akurat media uwielbiają tych w mniejszości , choć 90 procent z nich była zachwycona współpracą i dużo na niej zyskali. Z żadnym nie rozstałem się w takiej złości, żeby dziś się nie witać. Prymitywne docinki z ich strony pod moim adresem odbierałem jako zachowanie chłopców w krótkich spodenkach, których prawdziwe życie zacznie się dopiero po skończeniu kariery. Próbowali kąsać, ale to mnie nie ruszało, bo takie są koszty tego zawodu, kto ma dokonywać selekcji jak nie trener? Tych, którzy odchodzili, zastępowaliśmy młodzieżą: Fila, Urbański, Kałuziński, Makowski, Sezonienko, Biegański – mógłbym wymieniać więcej. Nigdy nie miałem problemu z zawodnikami, to oni miewali problem ze mną.
– Dlaczego?
– Bo swoje ego przedkładali nad dobro drużyny, a na to nigdy się nie zgodzę. U mnie trzeba ciężko pracować, poddać się rygorowi treningowego, dbać o siebie. Wyobrażasz sobie, że kiedy przyszedłem do Lechii, w klubie nie było wagi? Zarabiali setki tysięcy złotych, jeździli mercedesami, ale nie potrafili zadbać o odpowiedni poziom wagi czy tkanki tłuszczowej. O czym więc mówimy? Szatnia była mocno zapuszczona, ale proces uzdrawiania się powiódł, czego dowodem są wspomniane wcześniej wyniki w sezonie 2018/19. Trzeba było uzdrowić Lechię pod względem sportowym, ale uczestniczyłem również w odchudzaniu finansowym. Tamta Lechia nie była rentowna, zmierzała ku przepaści. To też się udało wspólnie uzdrowić a przy okazji wrzucić co nieco do gabloty klubowej. W kolejnym sezonie już bez Haraslina i Mladenovicia, zajęliśmy czwarte miejsce w lidze i dotarliśmy do kolejnego finału Pucharu Polski. W trakcie mojej pracy w Lechii z klubu odeszło 50 zawodników! 50. Nie bałem się trudnych decyzji. Czy ktoś pamięta, że wystawiłem do gry w Ekstraklasie 15-letniego Kacpra Urbańskiego, dziś reprezentanta Polski? U mnie zagrał od pierwszej minuty z Piastem czy Legią, kilka meczów w Pucharze Polski. To moja satysfakcja, to daje mi poczucie, że swój zawód wykonuję dobrze. Mam poczucie misji, jestem szczęśliwym człowiekiem, a praca trenera to moja pasja. W Lubinie wprowadziłem do gry wielu młodych graczy z Akademii Zagłębia: Piątka, Jacha, Jagiełłę czy Kubickiego. Naprawdę nie mam się czego wstydzić. Nawet tej pracy w ŁKS-ie. W krótkim czasie zadebiutowali Młynarczyk, Łabędzki, Sławiński czy Zając. W piłce nie ma drogi na skróty, nie zawsze się o tym pamięta. Na nikogo nie jestem obrażony, do nikogo nie mam żalu, patrzę do przodu. Mam na czym się oprzeć przed podjęciem kolejnej pracy.
– Nie rozstajesz się z telefonem?
– Jak każdy – staram się, żeby był naładowany, ale bez przesady. Odbyłem kilka rozmów o pracę, jednak dziś do wszystkiego podchodzę ze spokojem. Nie chciałbym budować czegokolwiek z na samych oczekiwaniach. Mamy problem z oceną potencjału – klubu, drużyny, piłkarzy. Często budujemy strategię na oczekiwaniach, a one rozmijają się z możliwościami. To tak, jakbyś poprosił mnie, żebym naprawił ci samochód, ale zabrał mi narzędzia . Nie jestem gorszym trenerem niż byłem 12 lat temu. Wiem, jak zmieniła się piłka, znam potrzeby nowoczesnego futbolu. Dobry trener to ten, który rozwija zawodników i potrafi wykorzystać potencjał drużyny. Moje zespoły nie grały poniżej potencjału.
– Dotąd podejmowałeś pracę raczej w trakcie sezonu niż przed startem rozgrywek. Wolałbyś od początku?
– To jest optymalna opcja, ale wiadomo, że szkoleniowiec dostaje pracę zazwyczaj wtedy, kiedy drużyna przechodzi kryzys. Najważniejsze, żeby dostał czas, by poznać zawodników, co z kolei pozwoli mu dokonać zmian, popełniając przy tym mniej błędów. W Lechii i Zagłębiu pracowałem po cztery sezony. Przychodząc do Lubina w maju 2014 roku na ostatnie cztery mecze, spadek był praktycznie przesądzony. Rok później wygraliśmy I ligę, zdobywając w sezonie 77 punktów. Wiosną wygraliśmy 12 meczów, trzy zremisowaliśmy. Dziś rzadko który zespół awansujący do Ekstraklasy powtarza tamten wynik. Po powrocie na najwyższy szczebel zajęliśmy trzecie miejsce, posmakowaliśmy pucharów, a stworzyliśmy zespół oparty na zawodnikach z Akademii.
– Dlaczego praca w Zagłębiu jest tak niewdzięczna? Niedawno zwolniono z pracy dyrektora sportowego Piotra Burlikowskiego oraz trenera Waldemara Fornalika.
– Lubin to specyficzne miejsce pracy. Kiedyś zadzwonił do mnie jeden z byłych dyrektorów sportowych Zagłębie i powiedział: "Stoki, jak ty tam przetrwałeś cztery lata". Zagłębie to klub, w którym wiele do powiedzenia ma polityka. Jeśli następują zmiany partii rządzącej, dotyka to też spółek skarbu państwa i im podległym podmiotom. Niezależnie od opcji politycznej, nie służy to ciągłości pracy i wizji. Mimo to poradziłem sobie w tym dość specyficznym miejscu. Mało tego – ja się tam dobrze czułem. Nie zapominajmy, że to jeden z liderów w naszym kraju w szkoleniu młodych piłkarzy. W trakcie drugiego pobytu w Zagłębiu, między grudniem 2021, a listopadem 2022, z klubu odeszło aż 20 piłkarzy. Dokonała się rewolucja kadrowa – może za szybko postawiłem na zbyt wielu młodych zawodników. Swoje szanse dostali: Bieszczad, Pieńko, Łakomy, Kłudka, Kocaba, Adamski. Za pierwszym razem wprowadzałem dużą grupę młodych poprzez grę w I lidze, to odbyło się płynnie. Drugi mój pobyt to rzucenie tych chłopaków na poziom Ekstraklasy. Może za szybko, może zbyt wielu na raz, ale ja ze swojej drogi nie zejdę, jeśli chodzi o stawianie na młodych zdolnych polskich zawodników.
– Oglądasz mecze?
– Jestem ze wszystkim na bieżąco.
– Interesuje mnie jeszcze jedna kwestia: czy w 2018 roku, po MŚ w Rosji, byłeś rozpatrywany jako kandydat na selekcjonera reprezentacji Polski?
– Tak, ale do finalizacji nie doszło. Nie chcę zdradzać szczegółów, pewne rzeczy niech pozostaną w gabinetach. Uważam, że zapracowałem sobie na taki status. Osiągałem sukcesy w nieoczywistych klubach jak Lechia i Zagłębie. Dalej jestem młodym człowiekiem i trenerem. Postawiono na Jurka Brzęczka, który awansował do mistrzostw Europy, ale na turniej nie pojechał. Potraktowano go bardzo niesprawiedliwie, więc może nie ma czego żałować.
– A propozycje z zagranicy?
– Vlado Dvaliszwili, mój były piłkarz, jest dyrektorem sportowym Dinama Batumi oraz reprezentacji Gruzji. Był temat pracy w Dinamie, ale ostatecznie wybór padł na innego szkoleniowca, który znał ich ligę. Jednym z moich marzeń i celów jest praca za granicą. Ale wpływ na zatrudnienie w innym kraju ma mnóstwo czynników i nie zawsze są to kwestie sportowe.
– Jesteś gotowy pochylić się nad projektem z niższej ligi?
– Oczywiście, że tak. Bo dla mnie ważni są ludzie i projekt. Chętnie pójdę do niższej ligi także za granicą, bo jestem ciekawy świata i ludzi. Niedawno założyłem Instagrama, żeby być bliżej wydarzeń. Świata nie zmienimy, trzeba się dostosować. Dzisiaj media społecznościowe są ważne, uczę się z nich korzystać. Ważny jest entuzjazm, pozytywne nastawienie i pasja. Pojawia się mnóstwo informacji i trzeba nauczyć się je odrzucać. Świat się zmienia i piłka również. Kiedyś piłkarze przebiegali cztery, pięć kilometrów. Dziś po trzynaście. W trzech ostatnich latach intensywność biegania na wysokich intensywnościach wzrosła w Premier League o 30 procent, a u nas... tylko o trzy. Dzisiejszy futbol zmierza w kierunku gladiatorstwa. Zespół, który nie jest przygotowany fizycznie i motorycznie jest skazany na porażkę. To podstawa a dopiero dalej zaczyna się piłka…
– Dajesz sobie jakiś termin powrotu na ławkę?
– Nie mam konkretnej daty, lecz zbyt długa przerwa też nie jest dobra. Czuję, jak bardzo potrzebowałem resetu. Przez ponad dziesięć lat pracowałem na najwyższych obrotach. Niektórzy po czymś takim budzą się bez rodziny, pieniędzy i z problemami zdrowotnymi. A ja mam wszystko by skupić się na pracy. Nie czuję w sobie wypalenia, mam pasję, a to najważniejsze. Nie boję się wyzwań. W pracy się spełniam i czuję najlepiej, ale chcę być traktowany poważnie. Lubię projekty długoterminowe. W przypadku trenerów wiek nie ma znaczenia – wszystko weryfikuje i wypłukuje rynek.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP, w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.