Można na niej latać bardzo daleko. – Mały mamut – mówił ostatnio w programie 3. Seria Piotr Żyła. Ale mamuty, skoro tak mówimy, bywają kapryśne. A zwłaszcza te, których pomimo rozwoju skoków nie przebudowano od lat 90. – Wiem, że to nie jest ulubione miejsce naszych skoczków – mówi o Rukatunturi pod Kuusamo trener Thomas Thurnbichler. Próbujemy wyjaśnić, z jakiego powodu. Tam wciąż w Pucharze Świata nie wygrał żaden Polak.
Pustki na trybunach, rozkład finansów. A hejter Norwegów mówi: przeproście
Ruka jest zimna, cicha, ciemna i maleńka. A jednocześnie piękna. Wielu zawodników i obsługujących sporty zimowe podkreśla, że występując tam w Pucharze Świata (albo później – w Pucharze Kontynentalnym) dopiero wtedy każdego roku czuje, że rusza prawdziwa zima. Narciarski kurort od ponad dwóch dekad gości elitę skoczków, biegaczy i kombinatorów norweskich. Każdy, kto tam jest, musi zobaczyć Rukatunturi – jeden z najbardziej niezwykłych obiektów, na których rozgrywa się sezon PŚ.
– Wiem, że dla Polaków Ruką nie jest ulubioną skocznią – przyznał trener Thomas Thurnbichler.
To skłoniło nas do próby odpowiedzi na pytanie: w zasadzie dlaczego? I co czyni to miejsce tak innym od pozostałych?
Trudno uwierzyć, ale mając na koncie odhaczonych już aż 29 różnych miejscowości, do tej pory ani razu Polak nie wygrał pod Kuusamo. Jak wyliczył kiedyś Adam Bucholz, dziennikarz portalu skijjumping.pl, osiem razy w elicie udawało się zwyciężać w pojedynczych seriach. Ale nie w całych zawodach. Jedynymi skalpami PZN z Rukatunturi są dwie wygrane w drugiej lidze. Dokonywali tego Rafał Śliż i Tomasz Pilch. Przed laty rekord miał tam Adam Małysz (144 m), jednak dziś i tutaj nie ma się już czym pochwalić. Bo kombinator norweski Jarl Magnus Riiber ustał tam przed rokiem lot na aż 153,5 m.
Gdy przed rokiem zastanawialiśmy się nad zagadnieniem Rukatunturi, na myśl przyszły dwa powody polskiej niemocy w tej lokalizacji. Po pierwsze, rzadko zdarza się, że Polacy mocno wchodzą w sezon. A po drugie – i to już wątek poparty doświadczeniami ekspertów – mowa o nietypowym względem innych skoczni profilu.
– Na Rukatunturi trzeba skakać agresywnie, a to nie jest nasz styl. Nowsze obiekty bardziej do niego pasują – zauważał już przed rokiem Thurnbichler.
Agresywność w przypadku fińskiej skoczni oznacza przede wszystkim błyskawiczne przejście z fazy odbicia do pozycji w locie. Czyli cechy, która zaczyna ostatnio szalenie zyskiwać na znaczeniu w skokach. I którą szczycili się m.in. Ryoyu Kobayashi, a potem Marius Lindvik i Halvor Egner Granerud. Ten ostatni w 2022 roku ustał tam próbę na 150,5 m. Wszyscy wymienieni, będąc w wysokiej formie, mają tę umiejętność prześlizgiwania się ponad bulą bez straty prędkości. I to, co zachowają na drugą część lotu, pozwala im wręcz oddalać się od śniegu. Takie wrażenie można mieć, bo zeskok Rukatunturi posiada bardzo starą konstrukcję. Bula jest dość płaska i długa, a okolice punktów P (na 90. metrze), K (120 m) i HS (142 m) – zaskakująco strome jak na współczesne standardy. Finowie nie modernizowali tych parametrów od połowy lat 90., czyli ostatniej wielkiej przebudowy kompleksu.
– To ostatnia w PŚ skocznia, która bazuje jeszcze na profilu sprzed uchwalenia nowych reguł konstrukcyjnych w FIS. A to też były lata 90. – tłumaczy nam użytkownik Pangik04 kojarzony z aktywności na X. Jest jednym z bardziej zorientowanych w kraju ekspertów w zakresie budowy tego typu obiektów.
Znawca tego zagadnienia zauważa, że aby jakkolwiek nadążyć za trendem "wypłaszczania" zeskoków i przycinania buli, dziś zeskok w Ruce modeluje się poprzez większą ilość nawiezionego śniegu w okolicach punktu K. To zresztą doskonale widać. Linię profilu zimowego, który jest zdecydowanie różny od letniego, można dostrzec na letnich zdjęciach tej skoczni. Gdyby śnieg był tam układany tradycyjnie, czyli na równomierną, 30-centymetrową grubość na całej długości spadu, profil byłby jeszcze mniej pasujący do współczesności. I efekt "oddalania się" skoczka od śniegu w locie byłby jeszcze bardziej widoczny. Wówczas rekord być może byłby jeszcze lepszy niż i tak spektakularny wynik Riibera.
Jednak aby dolecieć na dół, najpierw trzeba pokonać charakterystyczną bulę.
– Tu trzeba mieć za progiem trochę tej prędkości, żeby odlecieć na niższym pułapie. Człowiek o tym pamięta, ale czasami przesadzi i wtedy jest po wszystkim – to opowiadał dawniej przed kamerą Eurosportu Dawid Kubacki.
Zagadkę tego elementu, który jest różny od innych, staraliśmy się rozwikłać z Pangikiem04. To nie było łatwe, ale w końcu tropem okazał się tzw. współczynnik h/nP, gdzie h to wysokość, a nP długość w poziomie od progu do miejsca końca buli. W Ruce h=41,80 m, a nP=80,16 m. A zatem współczynnik h/nP na tym obiekcie to zaledwie 0.521.
– Tymczasem na nowoczesnych profilach, np. w Zhangjiakou czy Trondheim, to odpowiednio 0.567 i 0.540. Różnica jest spora. Należy to czytać następująco: bula w Ruce jest rzeczywiście nietypowo wypchnięta do przodu. Strefa lądowania, patrząc wyłącznie w płaszczyźnie poziomej, znajduje się dalej od progu niż w Chinach czy Norwegii – tłumaczy ekspert. I potwierdza, że właśnie z tego powodu skoczkowie mogą odnosić wrażenie, że lecą nad nią zadziwiająco długo. Bo rzeczywiście tak jest, jeśli Rukatunturi porównać z innymi lokalizacjami zawodów PŚ.
Thurnbichler nie uważa, że Rukanturi jest jednoznacznie trudną skocznią. Jest natomiast na pewno specyficzna, a na to wpływ ma również rozbieg – wyniesiony ponad drzewa i relatywnie stromy (35 stopni nachylenia), choć to bardziej wrażenie zawodników niż realna ocena. Bo identyczny kąt mają np. w Willingen.
– Można tam odczuć, że próg przychodzi dość szybko i po dość nagłym przejściu. Zatem nie ma czasu myśleć, skok należy zacząć od razu z jasnym planem na to, co chce się zrobić. Potem z kolei istotne jest doskonałe czucie lotu. Nad bulą nie wolno stracić zbyt wiele prędkości. A wręcz przyspieszyć – analizuje Thurnbichler, choć uzupełnia: – Skoczkowie to jednak znają, bywali tam. Poza tym podstawy skoku na każdą skocznię są takie same. Je się tylko odrobinę koryguje.
Przed budową Muhlenkopfschanze w Willingen obiekt Rukatunturi był największą dużą skocznią na świecie. To tu w 1981 roku Tiina Lehtola jako pierwsza kobieta w historii pokonała w powietrzu granicę 100 metrów. To o tyle ważna ciekawostka, że teraz Sandro Pertile zapowiada, iż po sezonie 2025/26 kalendarz zawodów PŚ ma być jednolity dla pań i panów. A to oznacza, że żeńska rywalizacja odbędzie się w tym miejscu po raz pierwszy w najważniejszej lidze skoków. Dotąd nie gościł tu dla nich nawet Puchar Kontynentalny.
Polacy wystartują w Ruce w składzie Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł, Kamil Stoch, Dawid Kubacki i i Jakub Wolny. Ten ostatni po Lillehammer zastąpił w składzie Macieja Kota.
482.1
475.0
455.8
451.6
449.4
438.9
434.0
422.2
420.4
10
419.8
11
419.7
12
413.3
13
412.5
14
403.1
15
400.8
16
400.4
17
399.4
18
397.9
19
397.1
396.0
21
384.2
22
382.3
377.5
24
372.6
371.6
26
364.5
27
357.3
355.7
320.5
314.1
1
1749.3
2
1720.2
3
1707.2
4
1680.6
5
1673.1
6
1484.1
7
1458.0
8
1350.9
9
561.6
10
551.6
459.1
454.8
444.1
443.6
433.5
430.1
418.3
418.2
417.7
10
409.4
11
409.1
12
408.7
13
404.1
14
401.1
398.4
16
397.7
17
397.5
394.5
19
392.7
20
389.6
21
389.4
22
387.7
386.4
24
386.2
381.5
26
377.7
374.0
372.6
29
365.0
30
363.6
231.1
228.9
226.0
225.7
225.5
225.3
225.0
218.2
214.6
212.4
212.0
12
211.6
13
211.0
14
210.0
15
209.1
208.5
205.8
18
205.3
19
202.9
20
202.5
21
202.1
22
201.2
23
197.0
196.7
25
196.4
195.0
27
193.6
193.4
193.2
191.5
1
813.4
2
809.3
3
802.5
4
762.1
5
699.9
6
681.3
7
667.2
8
601.6
9
383.9
10
382.6
11
382.3
12
380.8