| Czytelnia VIP

Robert Maaskant: zapłaciłem NAC Breda duże pieniądze, żeby trenować Wisłę Kraków

Robert Maaskant (fot. PAP/Jacek Bednarczyk)
Robert Maaskant (fot. PAP/Jacek Bednarczyk)

Robert Maaskant do dzisiaj pozostaje ostatnim trenerem, który zdobył mistrzostwo Polski z Wisłą Kraków. W rozmowie z TVPSPORT.PL odsłania kulisy pracy w krakowskim klubie. Oferta z Wisły i rozwiązanie kontraktu z NAC Breda. Adaptacja w Polsce, feta na rynku, walka o Ligę Mistrzów, katastrofa w Nikozji, afera wokół Maora Meliksona, kryzys i zwolnienie. Holenderski szkoleniowiec odpowiada również na pytania o ówczesną politykę transferową, której skutki Wisła Kraków odczuwa do dzisiaj.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

  • Robert Maaskant wspomina czasy pracy w klubie z Krakowa. "Zapłaciłem NAC Breda duże pieniądze, żeby trenować Wisłę"
  • Dlaczego zdecydował się wtedy na opuszczenie NAC Breda? "Zwyciężyło u mnie pragnienie walki o mistrzostwo Polski i gry w Lidze Mistrzów"
  • Holender opowiada o fecie po zdobyciu mistrzostwa Polski w 2011 roku. "To było niesamowite. Dzisiaj zdarza mi się prowadzić wykłady i nadal używam video z tamtego wydarzenia"
  • Jak po latach wspomina decyzję o zwolnieniu z klubu? "Była dla mnie zaskoczeniem (...) Nadal myślę, że to była decyzja pod wpływem emocji po przegranych derbach z Cracovią"
  • Więcej piłkarskich treści na TVPSPORT.PL

👉 Jerzy Dudek dosadnie o kadrze: brakuje jej liderów

Kamil Rogólski, TVPSPORT.PL: – Robercie, w tym roku minęło trzynaście lat odkąd nie jesteś już trenerem Wisły Kraków, ale wiem z pewnych źródeł, że z Krakowem czujesz się związany do dzisiaj.
Robert Maaskant (były trener Wisły Kraków):
– Zdecydowanie! Odwiedzam Kraków przynajmniej raz w roku i do dzisiaj jestem rozpoznawalny! To naprawdę wyjątkowe uczucie. Przyjeżdżam do Krakowa razem z moimi dziećmi. Do dziś mam kontakt z Jarkiem Krzoską (były kierownik drużyny red.).

– W Ekstraklasie byłeś nietuzinkową postacią. Przede wszystkim zdobyłeś mistrzostwo, ale również byłeś ekspresyjny i kamera cię lubiła. Ale zanim do tego przejdziemy, chciałbym wrócić do 2010 roku. Otrzymałeś ofertę z Wisły. Czy pamiętasz uczucia, które ci wtedy towarzyszyły?
– Pamiętam. Wszystko się działo niezwykle szybko. Pierwszy kontakt ze strony Wisły był w środę 18 sierpnia, a już w sobotę 21 sierpnia spotkałem się z Bogdanem Basałajem (ówczesny prezes red.) w jednej z kawiarni na rynku w Krakowie. Podawali tam bardzo smaczne rzeczy. To był mój pierwszy pobyt w tym mieście i jeszcze tego samego dnia podpisałem kontrakt na dwa lata. To było nagłe i osobiście trudne, ponieważ byłem trenerem NAC Breda. W sobotę mieliśmy grać w lidze z Heerenveen. Zebraliśmy się w klubie, a ja powiedziałem moim piłkarzom, że nie jadę autobusem do Heerenveen, bo mam samolot do Krakowa. Taki jest futbol.

Dyrektor sportowy Wisły Kraków o odejściach. Padło pięć nazwisk

Czytaj też

Piotr Starzyński fetuje gola w meczu ze Spartakiem Trnawa (fot. 400mm.pl)

Dyrektor sportowy Wisły Kraków o odejściach. Padło pięć nazwisk

– Pamiętam twoje stanowisko na początku pracy w Polsce. Powiedziałeś, że dla takiego klubu jak Wisła byłeś gotowy zrezygnować z NAC Breda. Wygląda na to, że to nie była kurtuazja.
Klub nie chciał mnie puścić. Zapłaciłem NAC Breda duże pieniądze, żeby trenować Wisłę Kraków.

– Media donosiły, że to Wisła Kraków wykupiła twój kontrakt z Bredą, czemu zaprzeczył Bogdan Basałaj.
Tak, ponieważ ja sam to zrobiłem. Byłem zaniepokojony, bo musiałem rozwiązać umowę z Bredą, a nie miałem jeszcze podpisanego oficjalnego kontraktu z Wisłą. Konsultowałem wszystko z moimi prawnikami. Czasami trzeba podejmować trudne decyzje. NAC Breda była moim klubem. Zresztą później tam wróciłem. Zwyciężyło u mnie pragnienie walki o mistrzostwo Polski i gry w Lidze Mistrzów. Wisła była w trudnej sytuacji, gdy podpisywałem kontrakt, ale potrzebowałem takiego wyzwania.

– Zacząłeś od meczu z Polonią Bytom. Rzeczywiście sytuacja była kiepska. Przegrane mistrzostwo Polski w dramatycznych okolicznościach trzy miesiące wcześniej, a potem odpadnięcie w eliminacjach Ligi Europy z Karabachem Agdam.
Nie znałem Ekstraklasy i na początku bazowałem na analizach wideo. Jeśli mówimy o procesie, to budowę drużyny zaczynałem od zera. Wiedziałem, że w Wiśle jest grupa starszych polskich piłkarzy, która ma już na koncie tytuły mistrza Polski. Wiedziałem też, że w drużynie jest sporo piłkarzy z zagranicy.

 – Jaka była twoja wizja?
Bardzo chciałem, żeby Wisła Kraków grała dominującą piłkę i miała dużą przewagę w jej posiadaniu. Wiele się nauczyłem od Johana Cruyffa w Ajaksie. Podpatrywałem też Jose Mourinho w czasach, gdy ten pracował jeszcze w Chelsea. Miałem też okazję obserwować Arsene’a Wengera w Arsenalu. Zawsze chciałem się uczyć od najlepszych. Dzisiaj podoba mi się praca Arne Slota w Liverpoolu albo Pepa Guardioli w zeszłym sezonie z Manchesterem City.

 Wracając do Wisły Kraków. Mimo przewagi sportowej nad rywalami, drużyna opierała się na bronieniu i kontrataku. Ja się starałem, żeby grać od obrony, przez pomoc, aż do ataku, by strzelać bramki. Jak popatrzę z perspektywy czasu, wyglądało to całkiem nieźle. 

– Jakie różnice zauważyłeś między między Eredivisie a Ekstraklasą?
Poziom Eredivisie był wyższy. Szczególnie przez wzgląd na umiejętności techniczne. W Ekstraklasie było dużo walki fizycznej, gry defensywnej. W Polsce miałem problem z sędziami, ponieważ nie podobało mi się, że pozwalają na niektóre faule bez kartek. Szczególnie Maor Melikson może coś o tym powiedzieć, ponieważ wobec niego rywale grali bardzo ostro. W Holandii gra była bardziej otwarta. Pamiętam nasz mecz ze Śląskiem Wrocław, który zremisowaliśmy 0:0. Mieliśmy miażdżącą przewagę w posiadaniu piłki, a mimo to nie udało się nam wygrać.

Dyrektor sportowy Wisły Kraków o odejściach. Padło pięć nazwisk

Czytaj też

Piotr Starzyński fetuje gola w meczu ze Spartakiem Trnawa (fot. 400mm.pl)

Dyrektor sportowy Wisły Kraków o odejściach. Padło pięć nazwisk

Retro TVP Sport. Wisła Kraków – Real Saragossa, Puchar UEFA 2000/01 [SKRÓT]
fot. TVP Sport
Retro TVP Sport. Wisła Kraków – Real Saragossa, Puchar UEFA 2000/01 [SKRÓT]

Tak Błaszczykowski znalazł się w Wiśle. Mielcarski o kulisach transferu

Czytaj też

Jakub Błaszczykowski (fot. Getty Images)

Tak Błaszczykowski znalazł się w Wiśle. Mielcarski o kulisach transferu

– Słynna taktyczna szkoła Oresta Lenczyka.
Dla mnie to było zabijanie piłki w Polsce, ale z drugiej strony rozumiem, że liczy się cel. Wiem, że Orest Lenczyk to były trener Wisły Kraków. Pod względem taktyki to był cwany lis! W Holandii dominuje myślenie o piłce jak o biznesie. Kibic ma oglądać atrakcyjną piłkę nożną, żeby miał po co przychodzić na stadion. W Polsce liczył się wynik ponad wszystko. Myślę, że taki tok myślenia się zmienił przez lata, bo jeśli liczy się tylko wynik, to młodzi piłkarze mają problem z wejściem do składu. My poszliśmy w drugą stronę i chcieliśmy pokazać kibicowi piłkę nożną atrakcyjną dla oka. Dowiedziałem się dopiero po latach, co wtedy mówił Radosław Sobolewski – że to niemożliwe, żebyśmy byli gotowi fizycznie na mecze przy takich treningach. U mnie każde ćwiczenie było z piłką.

– W takim razie dokładnie widać różnicę między tobą a Orestem Lenczykiem, ponieważ on słynął z przygotowania fizycznego. Obozy w Spale przypominały przygotowania atletów na igrzyska olimpijskie.
To też jest droga do zwycięstwa. Żebyśmy się dobrze zrozumieli – szanuję dorobek Oresta Lenczyka. Słyszałem, że niestety zmarł kilka miesięcy temu. Trenował przez wiele lat, osiągał sukcesy, był konsekwentny.

– Wspomniałeś już Radosława Sobolewskiego. Wisła Kraków z najlepszych lat kojarzy mi się z silnymi charakterami w szatni. Czy to prawda, że Sobolewski był niczym twój grający asystent?
Aż tak to nie, choć był dla mnie ważny. Muszę oddać szacunek moim prawdziwym asystentom – Kazimierzowi Moskalowi i Andrzejowi Bahrowi, że byli dla mnie bardzo pomocni. Kaziu Moskal pomagał w pokonywaniu bariery językowej. Z kolei Andrzej Bahr odpowiadał za przygotowanie fizyczne. Sobolewski? To był kapitan, którego chciałeś mieć w swoim zespole. Zawsze w stu procentach zaangażowany, dawał z siebie wszystko. Jedyny problem był taki, że wtedy kiepsko mówił po angielsku. Rok temu z nim rozmawiałem i jego angielski jest już dobry. To jest ciekawe pytanie – ile Sobolewski rozumiał z tego, co mówiłem, gdy byłem trenerem Wisły i akurat Kazia Moskala nie było obok. Nie sądzę, żeby wtedy zrozumiał nawet połowę. Dlatego w treningach było dużo praktycznych rzeczy przy piłce, które potem mogliśmy wykorzystać w trakcie meczu. Pamiętam mecz wygrany na naszym boisku 4:0 z Legią Warszawa. Pierwszy gol padł po bardzo ładnej akcji z prawej strony boiska. Dokładnie tak, jak ćwiczyliśmy na treningach. Sobolewski doskonale wiedział, co robić, ponieważ ćwiczyliśmy to każdego dnia.

– Jeśli mowa o ligowych szlagierach. Czy gdy trafiłeś do Wisły Kraków, to zdawałeś sobie sprawę, że mecze z Cracovią to derby o tak wielkiej temperaturze?
Wtedy jeszcze nie. Jako trener NAC Breda mierzyłem się z Polonią Warszawa w eliminacjach do fazy grupowej Ligi Europy. Miałem próbkę tego, co potrafią polscy fani. Wiem, że czasami są szaleni. Oczywiście na początku mojej pracy w klubie powiedziano mi, jak głęboko sięga rywalizacja z Cracovią. Jako trener NAC Breda i Willem II poznałem temperaturę derbów między tymi klubami. Tak samo jeśli chodzi o rywalizację PEC Zwolle z Go Ahead Eagles – to także duża rywalizacja. Jednak mecze Wisły z Cracovią to dużo, dużo więcej. Kiedy pokazano mi nagrania wideo, oprawy, to wtedy zrozumiałem wagę tych starć.

– 29 maja 2011 roku. Przegrywacie w ostatniej kolejce z Polonią Warszawa, ale to nie ma znaczenia, bo już zapewniliście sobie mistrzostwo Polski. Zaczyna się feta. Jest takie słynne zdjęcie – jedziesz rowerem po murawie, a za tobą na bagażniku siedzi Patryk Małecki. To najważniejsze pytanie w tym wywiadzie. Skąd wytrzasnąłeś taki odjazdowy rower?
(śmiech) Piłkarze mi go kupili. Ja jeździłem do klubu tanim rowerem, który sam sobie kupiłem. Do dziś pamiętam swój adres zamieszkania: ulica Królowej Jadwigi 74. Jeździłem sobie tym rowerem przez Błonia nawet wtedy, gdy było zimno. Dlatego piłkarze wpadli na pomysł, żeby mi kupić drugi w prezencie. Jak to się nazywa po polsku – "rower"? (Robert Maaskant wymienia polskie słowo).

– Tak. Dobrze pamiętasz.
Dzisiaj ten rower to mój skarb! Trzymam go w garażu i nie jeżdżę na nim, bo dla mnie ten rower zawsze był jak trofeum. To jest właśnie ten, który dostałem od moich zawodników.

 – Jak wspominasz fetę na rynku w Krakowie?
To było niesamowite. Dzisiaj zdarza mi się prowadzić wykłady i nadal używam wideo z tamtego wydarzenia. Pamiętam, że nie wiedziałem, czego się spodziewać. Zapewniliśmy sobie mistrzostwo w meczu z Cracovią – bramka Maora Meliksona głową na wagę zwycięstwa. Nie pozwolono nam świętować ze względu na derby. Wszystko skumulowało się tam na rynku po ostatnim meczu. Wsiedliśmy do odkrytego autobusu i pomyślałem: OK. To tradycyjna część każdej fety. Wiedziałem, że ludzie będą świętować, ale zszokowała mnie ich liczba. Po prostu nie spodziewałem się, że będzie tam aż tylu ludzi! Owszem, niektórzy piłkarze w naszej drużynie byli do tego przyzwyczajeni. Może ty mi powiesz, czy to była największa feta Wisły?

– Trudno mi powiedzieć, ale jest to prawdopodobne.
Bardzo mi się to podobało. Mój ojciec był wtedy ze mną w Krakowie. Mam zdjęcia z Kaziem Moskalem, Andrzejem Bahrem i Jarkiem Krzoską. Nawet przygotowałem krótkie przemówienie po polsku. Było ze mną też kilku przyjaciół z Holandii. Jeden z nich jest dziennikarzem i filmował wszystko. Na pewno nigdy nie zapomnę tamtego dnia. Do dziś, gdy przyjeżdżam z dziećmi do Krakowa, opowiadam im historię, jak tu na rynku stały tysiące ludzi w nocy. Śpiewali i byli po prostu szczęśliwi. To było wielkie przeżycie.

Tak Błaszczykowski znalazł się w Wiśle. Mielcarski o kulisach transferu

Czytaj też

Jakub Błaszczykowski (fot. Getty Images)

Tak Błaszczykowski znalazł się w Wiśle. Mielcarski o kulisach transferu

Puchar UEFA 2002/03: Wisła Kraków – AC Parma 4:1 [SKRÓT MECZU]
Maciej Żurawski (fot. TVP)
Puchar UEFA 2002/03: Wisła Kraków – AC Parma 4:1 [SKRÓT MECZU]

"Miał strasznie słabą głowę! Zasnął... na ubikacji w busie"

Czytaj też

Emmanuel Olisadebe był gwiazdą polskiej piłki na początku XXI wieku (fot. Getty)

"Miał strasznie słabą głowę! Zasnął... na ubikacji w busie"

– Zdobyte mistrzostwo oznaczało walkę o fazę grupową Ligi Mistrzów. Utarło się stwierdzenie, że Liga Mistrzów była obsesją ówczesnego właściciela Wisły – Bogusława Cupiała. Czy ktoś ci wtedy powiedział, że awans to obowiązek?
Nie. Natomiast wiadomo, że awans do Ligi Mistrzów był celem. Kiedy zostałem trenerem Wisły, to było mówione, że celem jest w końcu awansować. Mówiono, że faza grupowa Ligi Europy też jest dobra, ale faza grupowa Ligi Mistrzów to wielkie marzenie. To jest powód, dla którego Bogusław Cupiał inwestował w zawodników i trenerów. Zatem nie była to dla mnie tajemnica. Mieliśmy pecha, że w decydującym dwumeczu trafiliśmy na lepszą drużynę.

 – Zanim przejdziemy do meczów, chcę porozmawiać o przygotowaniach. Popularny pogląd jest taki, że ówczesna polityka transferowa była zbyt ryzykowna. Było dużo zaawansowanych wiekowo obcokrajowców z dużymi kontraktami, jak na realia polskiej ligi – Jaliens, Lamey, Iliev itd. Czy były jakieś przesłanki, że przyszłość klubu zależy od awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów?
Nie. Wszyscy ci piłkarze przychodzili indywidualnie. Nie byłem zaangażowany w same transfery. Mogę potwierdzić, że naturalnie pytano mnie o zdanie, ale nie byłem zaangażowany w klubowe finanse. Nie wiedziałem o sumach zawartych w kontrakcie moich piłkarzy. Uczony doświadczeniem, w kolejnych klubach już chciałem mieć taką wiedzę. Po prostu w Wiśle nie wiedziałem, kto ile zarabia. Czy ten więcej, czy ten mniej. To było dla mnie dobre, ponieważ dzięki temu przy decyzjach odnośnie składu nie miałem z tyłu głowy myśli typu: tego muszę wystawić, bo sporo zarabia. Innymi słowy, nie znałem konsekwencji braku awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Myślę, że były tylko dwie osoby, które znały kontekst finansowy – Bogusław Cupiał i Bogdan Basałaj. Choć nawet nie wiem, czy Bogdan w pełni zdawał sobie sprawę, ponieważ Bogusław Cupiał dodatkowo wspierał klubowy budżet. Pamiętam, gdy Sergiej Pareiko podpisał z nami kontrakt. Byliśmy na zgrupowaniu w Hiszpanii i Cupiał powiedział: “OK, możemy podpisać z nim kontrakt.”. Było przeświadczenie, że jeśli pojawi się jakaś wyjątkowa okazja transferowa, to właściciel Wisły Kraków pomoże finansowo, żeby zrobić taki transfer.

 Wspomniałeś Lameya. Nie sądzę, że to był piłkarz, którego wtedy potrzebowaliśmy. Ja mocno chciałem transferu Maora Meliksona. Uważałem Kew Jaliensa za dobry transfer. A Michael Lamey – mimo że był dobrym piłkarzem, to mieliśmy już zawodników, którzy mogli grać na jego pozycji. Jednym z nich był Marko Jovanović.

 – Latem 2011 roku pojawiły się doniesienia medialne, które chciałbym wyjaśnić. Według holenderskich mediów, po mistrzostwie Polski byłeś jednym z kandydatów na trenera Feyenoordu. Czy ktoś się wtedy kontaktował z tobą w tej sprawie?
Nie było żadnego bezpośredniego kontaktu. Dwa razy byłem wymieniany w gronie kandydatów na trenera Feyenoordu, ale to nigdy nie wypaliło, więc nie przeżywałem tego. Mimo że Feyenoord to fantastyczny klub z mojego kraju, po prostu skupiałem się na pracy i procesie w Wiśle. Jak popatrzysz na moją karierę, jestem nią usatysfakcjonowany. Czy mogła być lepsza? Pewnie tak. Na przykład mogłem z Wisłą awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Z Willem II mogłem wygrać Puchar Holandii, ale przegraliśmy w finale z PSV. Pięć razy świętowałem w moim życiu różne awanse, mistrzostwo Polski z Wisłą. Mimo to, zawsze można powiedzieć, że było pole do poprawy. Może gdybym był kiedyś piłkarzem reprezentacji Holandii, to potem miałbym okazję trenować lepsze kluby? Jak Gullit, Van Basten albo Frank de Boer. Byłem trenerem, który nie miał wybitnej kariery piłkarskiej. Jej szczytem była gra w lidze szkockiej.

 – Również w 2011 roku "Przegląd Sportowy" donosił, że Stan Valckx (ówczesny dyrektor sportowy red.) skontaktował się z Ruudem van Nistelrooyem, żeby namówić go na grę w Wiśle Kraków. Czy był choćby 1% szans, żeby zobaczyć holenderską legendę przy Reymonta?
Zupełnie szczerze ci powiem, że nie mam pojęcia. Wiem, że Stan Valckx miał szerokie kontakty na całym świecie. Pracował kiedyś z Van Nistelrooyem, ale nigdy nie słyszałem jego nazwiska w kontekście Wisły. Czasami Stan podejmował własne decyzje i dowiadywałem się o piłkarzach, gdy komunikacja z nimi była już zaawansowana, ale w klubie o Van Nistelrooyu nigdy nie słyszałem.

 – A czy był jakiś inny słynny piłkarz, który mógł trafić do Wisły?
Hmm… Musiałbym sobie przypomnieć, ponieważ minęło sporo czasu. Kew Jaliens był imponującym transferem. Grał w reprezentacji Holandii i miał doświadczenie na mistrzostwach świata. Problem był taki, że niewielu piłkarzy chciało grać w Polsce. Maor Melikson był wyjątkiem. On był prawdziwym diamentem. Trzeba pamiętać, że konkurencja w walce o podpis piłkarza jest niebotyczna. Są Niemcy, jest Anglia, Hiszpania. Na gwiazdy nawet nie patrzyliśmy, bo one nie chciałyby grać w Polsce. A nawet jeśli by chciały, nie byłoby nas stać.

 – Były jeszcze plotki o Roque Santa Cruzie, ale domyślam się odpowiedzi. Skupmy się na walce o Ligę Mistrzów. Świadomie pomijam dwumecz ze Skonto Ryga, ponieważ Wisła była lepsza w każdym aspekcie. Z kolei trzecia runda to dwumecz z mistrzem Bułgarii, czyli Liteksem Łowecz. Pierwszy mecz na wyjeździe był trudny, ale drugi był znakomity w waszym wykonaniu. Czy to był pierwszy moment, gdy uwierzyłeś, że Liga Mistrzów w Krakowie jest możliwa?
Nie! Ja wierzyłem w Ligę Mistrzów dla Wisły od samego początku. Natomiast po meczu z Liteksem nie znaliśmy jeszcze naszego rywala w ostatniej rundzie. W przeszłości na drodze stawała FC Barcelona i inne wielkie kluby. Wiedzieliśmy tylko tyle, że będziemy dobrze przygotowani do decydującej batalii. Fizycznie czuliśmy się dobrze i mieliśmy system, w którym każdy wiedział, jak grać. Mieliśmy też przygotowane różne warianty na wypadek, gdyby coś się w naszej grze zacięło. Mieliśmy kilku piłkarzy, którzy mogli grać na różnych pozycjach, co też jest istotne. Piłkarze z ławki rezerwowych też byli ważni. Jednym z takich zawodników był Łukasz Garguła, który nie grał u mnie często, ale dobrze było mieć zawodnika, który potrafi zrobić coś ekstra z piłką i kreować okazje. Swoją drogą – podobna sytuacja była z braćmi Brożek, których akurat już w klubie nie było.

Odnośnie Liteksu, zapamiętałem niesamowitą biedę w Bułgarii i to, że kilka razy zostaliśmy zatrzymani przez policję w drodze z lotniska do hotelu, żeby nas podrażnić. Sam Liteks robił na mnie wrażenie, jak na tamten etap eliminacji. Mieli niezłych zawodników, kilku Brazylijczyków, spore inwestycje. A co do ostatniej rundy, czasami trzeba trochę szczęścia do losowania.

"Miał strasznie słabą głowę! Zasnął... na ubikacji w busie"

Czytaj też

Emmanuel Olisadebe był gwiazdą polskiej piłki na początku XXI wieku (fot. Getty)

"Miał strasznie słabą głowę! Zasnął... na ubikacji w busie"

Retro TVP Sport, Puchar UEFA 2002/03: Schalke – Wisła Kraków [MECZ]
Schalke Wisła Kraków Puchar UEFA
Retro TVP Sport, Puchar UEFA 2002/03: Schalke – Wisła Kraków [MECZ]

Raphinha. Uciekł po skrzydle od narkotyków

Czytaj też

Raphinha (fot. Getty Images)

Raphinha. Uciekł po skrzydle od narkotyków

– Rewanż z Liteksem był popisem Maora Meliksona. Pamiętam aurę wokół niego, artykuły w mediach. Był odbierany jako lider i gwiazda Wisły. A jakim piłkarzem Melikson był dla ciebie?
Gdy Melikson wystartował z piłką, potrafił minąć dwóch, trzech, a czasami nawet czterech piłkarzy i wykreować sytuację. Obok tego, potrafił strzelić bramkę. Wystawiałem go na lewym skrzydle i na dziesiątce. Jeszcze przed transferem, gdy zobaczyłem jego wideo, grał tylko na skrzydłach. Powiedziałem Stanowi Valckxowi, że Melikson będzie tą dziesiątką, której szukamy. Potem na boisku Melikson zaczynał na dziesiątce, schodził na skrzydła i miał swobodę. To jeden z kilku najbardziej wyjątkowych piłkarzy, jakich kiedykolwiek trenowałem. Z zachowaniem wszelkich proporcji, Melikson miał coś z Leo Messiego. Bardzo dobry przy piłce i ktoś, kto jednym ruchem potrafi zrobić różnicę.

 – Czytałem wypowiedzi jego agenta – Dudu Dahana, który porównywał Meliksona z Arjenem Robbenem.
Wybuchła duża dyskusja w Polsce o jego grze dla waszej reprezentacji, ponieważ on miał jakieś polskie korzenie. Nie kojarzę już szczegółów.

 – Jego matka urodziła się w Legnicy.
Dokładnie. Pamiętam, że to było dla niego bardzo trudne. Rozmawiałem z nim o tym. Maor nie chciał rozczarować polskich kibiców, ale w sercu był i jest Izraelczykiem. Sprawę pogarszał fakt, że gdy wybuchła ta afera z zamianą reprezentacji, Melikson był w słabej formie.

 – Rzecz w tym, że gdy Franciszek Smuda chciał Meliksona w reprezentacji Polski, ten już zagrał dla reprezentacji Izraela w meczach z Wybrzeżem Kości Słoniowej i Urugwajem. Nie wystąpił jeszcze w spotkaniach o punkty, więc mógł zmienić drużynę narodową. Sprawa wydaje się oczywista, ponieważ już wtedy Izrael stracił szansę na grę na EURO 2012, a Polska miała zagwarantowany udział jako gospodarz. Dlatego odebrano to jako cyniczny ruch.
Każdy wybór oznaczał przykre konsekwencje. Wybór Izraela spowodowałby gniew polskich kibiców, a wybór Polski spowodowałby, że Melikson nie miałby po co wracać do Izraela. Dużo z nim wtedy rozmawiałem i mówił, że tak naprawdę to jeszcze nie zdecydował, ale bliżej mu do Izraela i tak ostatecznie wybrał. Chciał podjąć finalną decyzję w ciszy, co było niemożliwe, ponieważ sprawa przedostała się do mediów i Melikson stał się tematem numer jeden. Myślę, że dla fanów Wisły Kraków to nie miało znaczenia, bo przecież Maor zrobił już tak dużo dla klubu. Dla mnie również to nie było istotne. Ale mimo wszystko to była bardzo trudna sytuacja.

 – A ciebie dotykała krytyka, gdy byłeś trenerem Wisły?
Przyznam, że w Polsce nie śledziłem opinii na swój temat lub czytałem je niezwykle rzadko. Jak byłem gościem w Canal+, to wtedy dowiadywałem się o opiniach, które wybrzmiały wcześniej i w większości były one krytyczne. Byli piłkarze Wisły nie rozumieli, co robimy, ale poza tym, nie dochodziły do mnie komentarze z zewnątrz. To było oczyszczające. Mam swój podcast w Holandii i mówiłem niedawno, że dobre dla zagranicznych trenerów w Holandii, jak na przykład Francesco Farioli w Ajaksie, jest to, że oni nie wiedzą, co się pisze o nich w gazetach i internecie. A tego jest mnóstwo, bo tutaj każdy ma swoją opinię.

 – Zbliżamy się powoli do punktu krytycznego, czyli APOEL–u Nikozja. Nie sądzisz, że w momencie losowania ten rywal został zlekceważony? Dokładnie śledziłem życzenia i reakcje. Generalnie obawiano się FC Kopenhagi, a APOEL przyjęto jako dobre losowanie.
Wylosowanie APOEL–u zostało przyjęte z radością w Wiśle. Myślę, że byłem tam jedyną osobą, która przed losowaniem obejrzała kilka meczów każdego z naszych potencjalnych rywali. Wiedziałem, że APOEL to zdecydowanie najtrudniejszy przeciwnik, na jakiego mogliśmy trafić. Ze wszystkimi Portugalczykami w drużynie byli bardzo silni w tamtym roku. Do tego dochodzą kwestie poboczne, jak temperatura na Cyprze w sierpniu i fanatyczni kibice, którzy tam są. Pamiętam reakcję Bogdana Basałaja, który powiedział: “wspaniale! Musimy grać tylko z APOEL–em. Uda nam się!” Odpowiedziałem: nie jestem tego taki pewny, bo oni mają lepszy zespół od naszego. 

Raphinha. Uciekł po skrzydle od narkotyków

Czytaj też

Raphinha (fot. Getty Images)

Raphinha. Uciekł po skrzydle od narkotyków

Retro TVP Sport, finał PP 1979: Arka – Wisła Kraków [SKRÓT]
Retro TVP Sport. Piłka nożna, finał Pucharu Polski 1979: Arka Gdynia – Wisła Kraków (fot. TVP SPORT)
Retro TVP Sport, finał PP 1979: Arka – Wisła Kraków [SKRÓT]

Legia postawiła na zmiany. Co z zimowymi transferami?

Czytaj też

Kto zostanie nowym dyrektorem sportowym Legii Warszawa? Jacek Zieliński będzie miał nową rolę w stołecznym klubie (fot: 400mm.pl)

Legia postawiła na zmiany. Co z zimowymi transferami?

– Powiem ci jako ciekawostkę, że FC Kopenhagę, której tak bardzo się obawiano, wyeliminowała Viktoria Pilzno z Czech, mając tylko 4 miliony euro budżetu. To tylko wzmogło poczucie rozczarowania.
Z naszym ówczesnym składem na 100% zagralibyśmy z FC Kopenhagą jeszcze lepiej niż Viktoria Pilzno. Myślę, że byliśmy wtedy silniejsi od mistrza Czech. Ale APOEL doszedł aż do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, jeśli dobrze pamiętam. Odpadł dopiero z Realem Madryt.

 – Tak. Grupa z FC Porto, Zenitem Sankt Petersburg i Szachtarem Donieck. W 1/8 finału wyeliminowali Olympique Lyon.
– (
śmiech) Dokładnie tak, to było niesamowite. Do dziś mam ciarki, gdy pomyślę o meczu z APOEL–em w Krakowie. Atmosfera na stadionie była cudowna. Nadal mam w uszach ten charakterystyczny tumult z trybun. Było bardzo głośno i stadion oszalał, gdy Patryk Małecki strzelił gola na 1:0. W rewanżu byliśmy blisko awansu, ale nadal APOEL grał lepiej w piłkę i nas ograł. Podczas meczu wypadł mi Radosław Sobolewski. Kew Jaliens doznał kontuzji. Sergiej Pareiko nie był w najlepszej dyspozycji tamtego wieczoru. Było wiele okoliczności, które nie pracowały na naszą korzyść.

 – Czy pamiętasz jeszcze, co powiedziałeś swoim piłkarzom, zanim wyszliście na murawę w Nikozji?
Jasne. Pamiętam, że był tam straszny upał. Przygotowaliśmy nasze napoje. Od strony taktycznej, zależało mi na mocnym początku, żeby spróbować otworzyć wynik. Czarek Wilk strzelił, ale to było trafienie na 1:2. Chcieliśmy pójść za ciosem i odzyskać kontrolę nad meczem, bo APOEL grał bardzo wysoko i z dużą intensywnością. Trudno było nam dotrzymać kroku. Resztę już mogliby powiedzieć sami piłkarze, jak oni tego doświadczyli, bo pamiętam, że Radka Sobolewskiego fizycznie odcięło i nie był już w stanie grać.

 – APOEL dobrze zaczął. Nie minęło pół godziny, a Sergiej Pareiko wypuścił piłkę z rąk i było 1:0 dla nich. Już wtedy mogłeś czuć, że ten wieczór się dobrze nie skończy.
Dobrą zmianę dał Ivica Iliev, bo to on asystował przy bramce Wilka. Jak strzeliliśmy kontaktowego gola, musiałem wprowadzić zmiany, żeby odeprzeć APOEL. Kew Jaliens doznał kontuzji i za niego wszedł Marko Jovanović. Ściągnąłem Patryka Małeckiego, który był bardzo zmęczony i wprowadziłem Andraza Kirma. Problem w tym, że rywal nie zdejmował nogi z gazu ani na chwilę. Atakował non stop i w każdej chwili mógł strzelić gola. Taka jest prawda. Wykorzystaliśmy już wszystkie zmiany.

– Czy po tych 13 latach myślisz, że mogłeś podjąć inne decyzje taktyczne albo personalne?
Nie sądzę. Dwumecz z APOEL–em nie był momentem na eksperymenty. Chciałem rzucić na szalę wszystko to, co mamy i grać tak, jak czuliśmy się mocni. To naturalne, że po meczu narastają różne teorie, że mogliśmy wyjść pięcioma obrońcami albo dziesięcioma, ale nadal nie sądzę, że to by zadziałało z APOEL–em, który był wtedy bardzo silny.

 – Dudu Biton bardzo dobrze zaczął sezon w Ekstraklasie, ale w pucharach konsekwentnie stawiałeś na Cwetana Genkowa. Trochę ci to wypominano po porażce na Cyprze.
Dzisiaj w Holandii dużo się dyskutuje, na przykład w kontekście Ajaksu. Chodzi o kwestię relacji w drużynie. Żeby mieć piłkarzy na mniej więcej równym poziomie, którzy mogą pogodzić ligę z europejskimi pucharami. Podobnie jest dzisiaj w kilku klubach w Anglii. Jeśli masz czternastu piłkarzy, którzy są w stanie grać w lidze i w Europie, to prędzej czy później wpadasz w kłopoty. Zatem jeśli chodzi o Bitona i Genkowa, to byli różni napastnicy. Staraliśmy się, żeby obaj byli w formie w najważniejszym momencie, ale wtedy nam to nie wyszło, ponieważ gdy przyszedł czas rewanżu w Nikozji, obaj byli w dołku. Na korzyść Genkowa przemawiało to, że był bardzo silny w powietrzu, choć trochę leniwy. Biton był lepszy przy piłce. Obaj w formie byli dobrymi napastnikami. Kibic wierzy, że gdyby tylko zagrał ktoś inny, wszystko wyglądałoby lepiej. W rzeczywistości to bardziej skomplikowane.

– Jak wyglądały pierwsze 24 godziny po APOEL–u? Domyślam się, że podniesienie się po takim ciosie musiało być trudne.
Tuż po meczu musiałem odpowiadać na pytania dziennikarzy na murawie. Była noc i 30 stopni. Słyszałem hałas, bo kibice APOEL–u świętowali z piłkarzami. Pamiętam, że zachowałem spokój. Mogłem opowiadać o meczu i analizować. Kiedy wróciliśmy do hotelu, wszyscy byli po prostu cicho. Nikt ze sobą nie rozmawiał. Ten mecz kosztował mnóstwo sił moich piłkarzy i muszę powiedzieć, że mimo porażki jestem dumny z tego, jak sobie poradzili. Mieliśmy zapewniony udział w fazie grupowej Ligi Europy, ale nadal rozczarowanie było ogromne. Już w Krakowie wsiadaliśmy do autobusu po wyjściu z lotniska i dziennikarka zadawała mi pytania – co zrobiliśmy źle itd. Trochę mnie to irytowało. Dlatego, że zdałem sobie sprawę, iż nikt nie docenia siły APOEL–u. Cóż, takie jest życie trenera. Nawet, gdy wszystko przeanalizowałeś prawidłowo i zrobiłeś wszystko dobrze, to nadal znajdą się ludzie, którzy wiedzą lepiej. Byliśmy zdruzgotani, ale gdy emocje już trochę opadły, powiedzieliśmy sobie: OK, teraz gramy w Lidze Europy i musimy poprawić pozycję w Ekstraklasie, bo choć nadal byliśmy na dobrej pozycji, mogliśmy zacząć lepiej.

Legia postawiła na zmiany. Co z zimowymi transferami?

Czytaj też

Kto zostanie nowym dyrektorem sportowym Legii Warszawa? Jacek Zieliński będzie miał nową rolę w stołecznym klubie (fot: 400mm.pl)

Legia postawiła na zmiany. Co z zimowymi transferami?

LM 95/96: Legia Warszawa – Blackburn [SKRÓT]
(fot. PAP)
LM 95/96: Legia Warszawa – Blackburn [SKRÓT]

Boniek wprost o gali PZPN. "Mali ludzie żyją złośliwościami"

Czytaj też

Zbigniew Boniek (fot. Getty Images)

Boniek wprost o gali PZPN. "Mali ludzie żyją złośliwościami"

– Czy po porażce w Nikozji czułeś, że w twojej drużynie coś pękło?
Absolutnie nie. Owszem, po powrocie do hotelu byliśmy rozbici, ale nadal widziałem w Wiśle ducha drużyny. Wszyscy piłkarze byli razem i być może porażka na Cyprze uczyniła ich jeszcze silniejszymi. Rozumiem, o co pytasz, ale to nie był akurat ten przypadek.

– Pamiętam głośny artykuł w "Przeglądzie Sportowym" na początku 2012 roku, że Wisła ma kłopoty finansowe i nawet premia za awans z grupy Ligi Europy nie pomoże. Czy gdy byłeś jeszcze trenerem Wisły, to dochodziły do ciebie przesłanki, że klubowy budżet cierpi?
Nie. Zastanawiałem się kiedyś, dlaczego baza treningowa w Wiśle nie jest na wyższym poziomie, żeby uczynić pracę bardziej komfortową, również dla rezerw. To nie było możliwe. Właściciel mówił, że zamiast boisk, powstaną budynki, bo to są tereny pod zabudowę. Oczywiście to rozumiałem, bo to miliony przychodu w jego prywatnym biznesie. Poza tym nigdy nie byłem zaangażowany w kwestie finansowe w klubie. W innych tak, ale nie w Wiśle. W dniu, gdy zostałem zwolniony, Wisła chciała podpisać ze mną ugodę, żebym się zrzekł części pieniędzy, na co się oczywiście nie zgodziłem i narodził się między nami spór. Chciałem pieniędzy, na które się zgodziliśmy w kontrakcie. Kierownictwo Wisły chciało mi wypłacić dużo mniej. Mogłem się zgodzić na rezygnację z bonusów, ale nie z pensji. Wtedy pomyślałem, że z finansami Wisły musi być kłopot. Wcześniej nie miałem o niczym pojęcia. 

– A jeśli chodzi o samo zwolnienie, to w jakiej ono przebiegało atmosferze?
Miałem dobry kontakt z piłkarzami. Było paru doświadczonych polskich zawodników, którzy u mnie nie grali w tamtym czasie i mogli mieć do mnie żal, ale nic poważnego. Mimo trudniejszego okresu, zwolnienie było dla mnie zaskoczeniem. Nadal myślę, że to była decyzja pod wpływem emocji po przegranych derbach z Cracovią. W poniedziałek oglądałem na trybunie naszą młodzieżówkę i zostałem poproszony do gabinetu w trakcie meczu. Byli tam Bogdan Basałaj i Stan Valckx. Gdy wchodziłem do pomieszczenia, nie spodziewałem się zwolnienia. Wiem, że porażka w derbach boli, wszyscy o tym mówią, ale jednak liczyłem, że zarząd będzie mądrzejszy i nie ulegnie emocjom.

– Jednak to pokazuje, jaka presja towarzyszy pracy w Wiśle. Tym bardziej wtedy, gdy miała mistrzowskie ambicje. Zwycięstwa i trofea, nie było innej opcji.
Dokładnie to powiedział mi Bogdan Basałaj. Zapytałem go, dlaczego mamy teraz przerywać naszą pracę. Mamy początek listopada, nadal gramy w Lidze Europy, jesteśmy mistrzami Polski. On mi odpowiedział: “doskonale wiedziałeś, z jakim klubem podpisałeś kontrakt.”. Uważam, że to było wątpliwe podejście w Wiśle. Jeśli nie masz jakiejś długofalowej strategii, wizji, to w dłuższej perspektywie wynikają z tego kłopoty.

– Jakie miałeś relacje z Bogusławem Cupiałem? Czy czułeś, że on traci zainteresowanie Wisłą?
Nie. Miałem z nim minimalny kontakt ze względu na jego słabą znajomość angielskiego. Nie wiedziałem, czy jest zły, czy zadowolony. On trzymał się z boku, a ja rozmawiałem Bogdanem Basałajem i Zdzisławem Kapką (odpowiedzialny wtedy za skauting red.).

– 13 lat później Wisła Kraków jest poza Ekstraklasą. Śledziłeś swój były klub w ostatnich latach?
Pewnie. Nadal mam kontakt z Jarkiem Krzoską, Byłem w szoku, gdy się dowiedziałem o jego zwolnieniu. Może ty wiesz więcej.

– Decyzja o zwolnieniu Kazimierza Moskala i Jarosława Krzoski wzbudziła duże kontrowersje. Osobiście nie jestem zwolennikiem sentymentów w polityce kadrowej, ale pojawiły się głosy, że Jarosław Królewski nie szanuje zasłużonych ludzi dla Wisły.
Życie trenera nigdy nie jest łatwe, bez względu na jego zasługi dla klubu, więc w tym przypadku nie byłem tak zaskoczony, jak zwolnieniem Jarka Krzoski, który zawsze był pełen pasji, maksymalnie zaangażowany i jako kierownik drużyny zrobił dużo dobrych rzeczy dla piłkarzy na przestrzeni lat. Naprawdę tego nie rozumiem. Co do samej Wisły Kraków, to mam nadzieję, że wróci do elity, czyli tam, gdzie jej miejsce.

Robert Maaskant – mistrz Polski z Wisłą Kraków z sezonu 2010/2011. Były trener kilku holenderskich klubów. Pracował również w Stanach Zjednoczonych i na Białorusi.

Boniek wprost o gali PZPN. "Mali ludzie żyją złośliwościami"

Czytaj też

Zbigniew Boniek (fot. Getty Images)

Boniek wprost o gali PZPN. "Mali ludzie żyją złośliwościami"

Retro TVP Sport: Legia – Jagiellonia, finał PP 1989 [MECZ]
Retro TRetro TVP SportVP Sport
Retro TVP Sport: Legia – Jagiellonia, finał PP 1989 [MECZ]

Najnowsze
Kiedy finał Ligi Mistrzów 2024/2025? Sprawdź datę meczu!
nowe
Kiedy finał Ligi Mistrzów 2024/2025? Sprawdź datę meczu!
| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Kiedy finał Ligi Mistrzów 2024/2025? Sprawdź datę meczu! (fot. Getty)
Za nami rewanże 1/4 finału Ligi Mistrzów. Sprawdź, kto awansował!
Liga Mistrzów 2024/25. Terminarz fazy pucharowej. Kiedy decydujące mecze LM?
nowe
Za nami rewanże 1/4 finału Ligi Mistrzów. Sprawdź, kto awansował!
| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
15-krotny zdobywca Ligi Mistrzów pogrążony! [WIDEO]
Kylian Mbappe w starciu z piłkarzem Arsenalu (fot. Getty)
15-krotny zdobywca Ligi Mistrzów pogrążony! [WIDEO]
| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
LM: szalony ćwierćfinał na San Siro. Finał bez gospodarza!
(fot. Getty Images)
pilne
LM: szalony ćwierćfinał na San Siro. Finał bez gospodarza!
| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Sneijder o Zielińskim: potrzeba mu więcej szczęścia. Wróci silniejszy [WIDEO]
fot. TVP
nowe
Sneijder o Zielińskim: potrzeba mu więcej szczęścia. Wróci silniejszy [WIDEO]
| Piłka nożna / Włochy 
Oficjalnie: nie będzie gali freak fightów. "To patologia i najgorsze wzorce"
(fot. PAP)
Oficjalnie: nie będzie gali freak fightów. "To patologia i najgorsze wzorce"
| Inne 
Skandal w klubie Polek. Zboczeniec chciał zabrać piłkarkom... bieliznę
Piłkarki Dijon (fot. Instagram Sarah Jankovskiej)
Skandal w klubie Polek. Zboczeniec chciał zabrać piłkarkom... bieliznę
| Piłka nożna / Francja 
Do góry