| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Widzew rozpocznie tegoroczne zmagania w PKO BP Ekstraklasie od wyjazdowego starcia z Lechem Poznań. Kibice łódzkiego zespołu marzą o tym, by ten wreszcie zaczął liczyć się w walce o czołowe lokaty, ale wszystko wskazuje na to, że znów zakończy sezon w środku tabeli. – Odnoszę wrażenie, że działania klubu na rynku transferowym wyglądają coraz gorzej – wyznał w rozmowie z TVPSPORT.PL Sławomir Chałaśkiewicz, były napastnik drużyny z al. Piłsudskiego.
👉 Był w kadrze, czeka na debiut. Na boisku podziwia legendę Realu [WYWIAD]
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – W Widzewie deklarują, że celem na ten sezon jest zdobycie 50 punktów. Myśli pan, że to wynik możliwy do osiągnięcia?
Sławomir Chałaśkiewicz: – Te wypowiedzi świadczą o tym, że w klubie panuje spory optymizm. Czy jednak są ku niemu podstawy? Mam wątpliwości, zwłaszcza gdy patrzę na ruchy transferowe, których... prawie nie było. Duże znaczenie będą miały pierwsze cztery kolejki. Po tych spotkaniach będzie można ocenić, o co powalczy Widzew.
– Łodzianie mierzą w 50 punktów, ale nie mogą zapominać, że mają siedem punktów przewagi nad strefą spadkową. Scenariusz, w którym Widzew będzie walczył o utrzymanie, jest według pana realny?
– Istnieje takie ryzyko. Jeśli Widzew nie zdobędzie sześciu punktów w pierwszych czterech meczach, może zdarzyć się tak, że zespoły z "czerwonej strefy" zbliżą się do niego. Nie sądzę też, by Widzew walczył na przykład o pierwszą szóstkę. Do tego potrzebne byłyby trzy-cztery jakościowe transfery. W klubie drzemie olbrzymi potencjał i mogło wydawać się, że po dwóch sezonach w Ekstraklasie teraz władze faktycznie podejmą działania, które sprawią, że Widzew powalczy o coś więcej. Odnoszę jednak wrażenie, że działania na rynku transferowym wyglądają coraz gorzej. Trudno mi wskazać piłkarza, który w ostatnim czasie przyszedł do tego zespołu i od razu zaczął odgrywać ważną rolę. Wyjątkiem jest Rafał Gikiewicz.
– Co musiałby zmienić Widzew, by wiosną spisać się lepiej niż jesienią?
– Od dłuższego czasu nie widzę w tej drużynie pomysłu na grę. Trudno dziś określić, jaki styl prezentuje Widzew. Przez pewien okres wydawało się, że elementem charakterystycznym jest wysoki pressing, ale później zauważałem, że zespół coraz częściej oddaje inicjatywę rywalom. Kibiców denerwować może też ciągłe rozgrywanie od tyłu, które niesie za sobą dużo ryzyka. Uważam, że w pewnych sytuacjach można z tego zrezygnować i nie trzeba próbować za wszelką cenę. Trudno teraz stwierdzić, że Widzew zmierza obecnie w dobrym kierunku.
– Narzeka pan na sposób gry Widzewa. To także zastrzeżenie pod adresem Daniela Myśliwca?
– Nie wiem, czy inny trener wykonałby lepszą pracę z tym zespołem. Szkoleniowiec Widzewa ma ograniczony wybór i to widać. Myśliwiec czasami był mocno chwalony, bo drużyna miała momenty, w których wygrywała kilka spotkań w niezłym stylu. Chwilę potem popadała jednak w przeciętność. To dziwna przypadłość, bo podobnie było za kadencji Janusza Niedźwiedzia.
– Trwają spekulacje dotyczące przyszłości trenera. Myśli pan, że po sezonie faktycznie opuści klub? Wśród kandydatów do jego zastąpienia wymieniany jest chociażby Jan Urban.
– Oczywiście, odejście trenera jest możliwe. Nie sądzę jednak, by przyjście Jana Urbana znacząco poprawiło wyniki. Wracamy tu do kwestii jakości piłkarzy, których ma Widzew. Jest za mało klasowych zawodników, by myśleć o walce z ligową czołówką na przestrzeni całego sezonu.
– Piątkowym przeciwnikiem Widzewa będzie Lech. Co wydarzy się w tym spotkaniu?
– Dla Widzewa to poważny test, który pokaże, w jakim miejscu jest zespół. Łodzian czeka trudne wyzwanie, zagrają z drużyną, która jest bardzo zdeterminowana, by po słabym poprzednim sezonie tym razem zdobyć tytuł. Już w pierwszej rundzie widzieliśmy u poznaniaków jakość i głód sukcesu. Pierwsze spotkanie z Widzewem kompletnie nie wyszło Lechowi. Życzę łodzianom zwycięstwa, ale myślę, że tym razem Kolejorz pokaże inne oblicze.
– Kto będzie największym rywalem dla Lecha w walce o mistrzostwo?
– Myślę, że Raków Częstochowa i Jagiellonia Białystok. Ambicje, by dołączyć do tego grona ma też Legia Warszawa, która podobnie jak Jaga rywalizuje w europejskich pucharach, ale ma większą stratę punktową do lidera. Gdybym miał jednak wskazać jednego głównego przeciwnika dla Lecha, to byłby to Raków. Częstochowianie nie występują w europejskich pucharach i nie grają już w Pucharze Polski, dzięki czemu mogą skupić się wyłącznie na lidze.
– Ubiegłoroczna walka o mistrzostwo pomiędzy Śląskiem a Jagiellonią w rundzie wiosennej często była określana mianem "wyścigu żółwi", bo oba kluby regularnie traciły punkty. Myśli pan, że podobnie będzie wyglądało to w tym sezonie?
– Uważam, że tym razem poziom będzie wyższy. Śląsk w poprzednim sezonie miał świetną jesień, ale nie wierzyłem, że może powtórzyć to wiosną i zdobyć mistrzostwo. Nie myliłem się. Tegoroczni kandydaci do tytułu mają więcej jakości. Sądzę, że Lech zawiesi poprzeczkę wysoko i nie będzie chciał już oddać pierwszego miejsca. Potknięć czołowych zespołów powinno być mniej niż rok temu.
– Wicemistrz teraz walczy o utrzymanie. Sytuacja Śląska jest arcytrudna. Myśli pan, że utrzyma się w lidze?
– Nie daję wrocławianom większych szans. Tym bardziej, że zimą nie dokonali zbyt dużych wzmocnień. Również w tym przypadku istotny będzie początek rundy. Seria pozytywnych wyników da piłkarzom nadzieję na to, że sezon można jeszcze uratować.
– Na koniec chciałbym jeszcze wrócić do Widzewa. Na którym miejscu pana były klub skończy sezon?
– Kibice marzą o tym, by wreszcie zacząć poważnie liczyć się w grze o miejsca w czołówce. Nie sądzę jednak, by doszło do tego bez wzmocnień. Przewiduję, że Widzew zakończy sezon między ósmym a dziesiątym miejscem.
Następne