13 cze 2015 | Siatkówka / Reprezentacja

Stany znów za mocne. Porażka Polski po tie-breaku

Karol Kłos i Michał Kubiak w starciu z Amerykanami (fot. Getty)

RP

Polscy siatkarze przegrali w Hoffman Estates pod Chicago z Amerykanami 2:3 (25:23, 23:25, 25:19, 22:25, 9:15) w swoim pierwszym wyjazdowym meczu Ligi Światowej. To pierwsza porażka biało-czerwonych, drużyna USA pozostaje niepokonana i jest liderem grupy B.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

To był mecz dwóch niepokonanych w tej edycji rozgrywek zespołów, a Amerykanie nie stracili dotychczas nawet punktu. Stawką było pierwsze miejsce w grupie B. Amerykanie byli górą po raz dziewiąty w 19. starciu z Polską. Było to jednak ich pierwsze zwycięstwo z Polakami w LŚ, po trzech z rzędu porażkach. Za to we wrześniowych mistrzostwach globu drużyna Stephane’a Antigi przegrała jedno spotkanie – właśnie ze Stanami Zjednoczonymi. Później mimo wszystko sięgnęła po złoto.

W Hoffman Estates to Polacy mogli czuć się jak u siebie. Trybuny zapełniły się kibicami w biało-czerwonych barwach, a doping było słychać cały czas. Przed meczem trener polskich siatkarzy przekonywał, że decydująca będzie zagrywka, bo tylko odrzucenie od siatki rywali sprawi, iż ci będą mieli problem z przyjęciem, a później atakiem.

To jednak właśnie serwis w pierwszym secie zawiódł obie drużyny najbardziej. Siatkarze USA, którzy do tej pory mieli aż dziesięć asów na koncie więcej od Polaków, tym razem popełnili aż osiem błędów w tym elemencie. Nie dużo lepsi byli biało-czerwoni. Mistrzowie świata mylili się siedmiokrotnie.

Partia była wyrównana aż do stanu 20:20. Później Polacy wyszli na prowadzenie, zwłaszcza po bardzo dobrej postawie Bartosza Kurka w ataku 24:21. Jednak wówczas stracili dwa punkty z rzędu, po tym jak dobrą zmianę u przeciwników dał David Lee. Ostatecznie to właśnie on zepsuł ostatnią zagrywkę i biało-czerwoni wygrali 25:23.

Bartosz Kurek (fot. PAP/Maciej Kulczyński)

Wydawało się, że w drugim secie Polacy kontrolują sytuację, zwłaszcza gdy na tablicy wyświetlał się wynik 13:9, czy 16:13. Znany z gdańskiego Lotosu Murphy Troy, mocno odrzucił jednak mistrzów świata od siatki i zrobił się remis po 17. Końcówka tym razem należała do Amerykanów, a ostatni punkt zdobył właśnie Troy – 25:23.

Tylko na początku trzeciej odsłony spotkania gospodarze dorównywali kroku Polakom. Coraz bardzie rozkręcał się na środku Mateusz Bieniek i biało-czerwoni odskoczyli na 18:13. Zatrzymywany był także Matthew Anderson, a gracze Antigi doskonale radzili sobie w kontrach i wygrali 25:19.

Polacy nie poszli jednak za ciosem. Czwarty set od początku należał do USA i mimo że mistrzowie świata zdołali doprowadzić do remisu 19:19, to w końcówce zadecydował blok. Amerykanie świetnie czytali grę i w decydujących chwilach dwukrotnie zablokowali Kurka. Zwyciężyli 25:22, a o wyniku spotkania musiał zadecydować tie-break. W nim zespół Antigi nie miał już nic do powiedzenia. Od samego początku Amerykanie złapali swój rytm, a Polacy wyraźnie opadli z sił. W konsekwencji przegrali 9:15 i w całym meczu 2:3.

To był pierwszy z sześciu wyjazdowych meczów Polaków. Po pobycie w USA podopieczni Antigi udadzą się do Kazania na starcia z Rosjanami, a "sesję wyjazdową" zakończą w Teheranie w rywalizacji z Irańczykami. Drugi mecz USA – Polska w nocy z soboty na niedzielę. Początek o 2.10 czasu polskiego.

USA – Polska 3:2 (23:25, 25:23, 19:25, 25:22, 15:9)

Polska: Piotr Nowakowski, Bartosz Kurek, Fabian Drzyzga, Michał Kubiak, Mateusz Mika, Mateusz Bieniek i Paweł Zatorski (libero) oraz Marcin Możdżonek, Rafał Buszek

USA: Matthew Anderson Aaron Russell, Murphy Troy, Micah Christenson, Maxwell Holt, David Smith i Erik Shoji (libero) oraz David Lee, Thomas Jaeschke, Russell Holmes