| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Młodzieżowiec czy obcokrajowiec? To pytanie wybrzmiewa nie tylko na trybunach, ale i w gabinetach. Nad kwestią zastanawiają się zarówno kibice, jak i dyrektorzy sportowi klubów PKO Ekstraklasy. Który z tych piłkarzy daje bowiem więcej drużynie? I zatrudnienie którego z nich jest bardziej opłacalne?
Nadspodziewanie dobrze wiodło się za to piłkarzom z Podlasia. Młodzieżowcy Jagiellonii Białystok strzelili aż trzynaście goli (trzydzieści procent bramek klubu). Zrobili to, rozgrywając znacznie mniej minut – 3428 – niż zawodnicy z Poznania (9716) czy Lubina (5652). Wkład w taki wynik miał oczywiście Patryk Klimala, który dobrymi występami na początku sezonu zasłużył na transfer do Celticu.
Obok Lecha najwięcej młodych Polaków zagrało właśnie w Jagiellonii. Ci nie stanowili jednak ważnego punktu zespołu, jak chociażby w Lubinie czy w Warszawie. Legia dawała mnóstwo szans piłkarzom urodzonym w 1999 roku i później – Radosławowi Majeckiemu i Michałowi Karbownikowi – dzięki czemu znakomicie punktowała w klasyfikacji Pro Junior System (PJS).
Po drugiej stronie barykady znalazły się zespoły niezbyt chętnie stawiające na młodych graczy. Według wyliczeń Ekstrastats.pl najgorzej wiodło się młodzieżowcom z Wrocławia. Ci, a raczej ten, w barwach Śląska zagrali zaledwie dziewięć procent minut całego zespołu.
Wynik zespołu niemal w całości opierał się na Przemysławie Płachecie. Odzwierciedla to także ostatnie miejsce zespołu Vitezslava Lavicki w klasyfikacji PJS. Wrocławianie nie zdobyli w niej nawet punktu. Płacheta urodził się bowiem w 1998 roku, a tacy zawodnicy, choć mają status młodzieżowca w lidze, nie punktują w PJS. Pod uwagę brani są wyłącznie gracze rok młodsi.
Choć Płacheta miejsce w Śląsku może zawdzięczać przepisom, z miejsca udowodnił, że w młodości siła. Strzelił dla swojego klubu już siedem goli, czyniąc z niego czwarty najskuteczniejszy zespół ligi pod kątem bramek młodzieżowców.
Oprócz Śląska nie najlepiej wprowadzanie młodzieży wychodziło też aktualnym mistrzom Polski – Piastowi Gliwice, a także Arce Gdynia. W obu zespołach młodzieżowcy zagrali zaledwie dziesięć procent czasu gry całej drużyny. Za spełnienie wymogu odpowiadali kolejno Sebastian Milewski i Mateusz Młyński. Choć obaj pokazali się z dobrej strony, nie wiadomo, czy bez przepisów dostaliby szansę.
Z takiego założenia wychodzi, chociażby, Cracovia, w której kadrze jest aż osiemnastu zawodników z zagranicy. Ich wkład w grę drużyny jest tak olbrzymi, że ostatnimi czasy w pierwszej jedenastce zespołu pojawiał się tylko jeden Polak, i to wymagany młodzieżowiec, Kamil Pestka. Wpływ obcokrajowców na postawę krakowskiego zespołu jest tak duży, że gdyby pozbawić go zdobytych przez nich bramek, to byłby na ostatnim miejscu w tabeli.
Choć Michał Probierz potrafi wprowadzać młodych zawodników do drużyny, zdaje sobie sprawę z sytuacji na rynku i trudności związanych ze sprowadzaniem utalentowanych Polaków. Popyt znacznie przewyższa podaż, przez co po młodych graczy coraz częściej trzeba sięgać do niższych lig. Idea zmusza skauting do poszukiwań uzdolnionych juniorów, lecz nie zapewnia klubom wzrostu umiejętności w pierwszym zespole.
Dużo łatwiej postawić więc na sprawdzone rozwiązanie, które nie dość, że jest tańsze, to jeszcze zapewnia pozorne bezpieczeństwo. Przykłady tegorocznych młodzieżowców pokazują jednak, że ryzyko może się opłacić. Dobra gra Kamila Jóźwiaka, Karbownika czy Płachety zaprocentuje w przyszłości. Być może nawet w najbliższym oknie transferowym. W tym samym, w którym z Polski wyjadą tabuny obcokrajowców, a zastąpią ich nowi. Niekoniecznie lepsi.
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:30
Korona Kielce
18:15
Raków Częstochowa
12:45
Lechia Gdańsk
15:30
Arka Gdynia
18:15
Piast Gliwice
18:15
Pogoń Szczecin
16:00
Bruk-Bet Termalica