Przejdź do pełnej wersji artykułu

Krótszy kontrakt Buksy. Wisła oszukała kibiców

/ Aleksander Buksa (fot. PAP) Aleksander Buksa znów może odejść z Wisły Kraków niemal za darmo (fot. PAP)

Wisła Kraków przyznała, że latem wprowadziła w błąd swoich kibiców. Klub poinformował wówczas o przedłużeniu kontraktu z Aleksandrem Buksą do 2023 roku. Teraz Wisła potwierdziła, że to nieprawda.

W DRYBLINGU MIJAŁ KILKU RYWALI. TAK ZACZYNAŁ JAKUB MODER 

Czytaj też:

Lech Poznań – Raków Częstochowa – transmisja meczu na żywo, online, live stream w TVP

Lech Poznań – Raków Częstochowa. PKO Ekstraklasa. Transmisja meczu na żywo online

Wielka pompa


23 sierpnia krakowski klub wystosował komunikat: ″Wisła Kraków doszła do porozumienia z Aleksandrem Buksą dotyczącego przedłużenia współpracy. Na podstawie zapisów nowej umowy, zmieniającej warunki obowiązującego do tej pory kontraktu, młody napastnik przedłużył umowę z klubem z Reymonta do 30 czerwca 2023 roku″.

Nowy kontrakt ogłoszono ze sporą pompą. Dla klubu był to duży sukces, bo Buksa uważany jest za jeden z większych kapitałów krakowskiego klubu. 17-latek to spory talent, który już od pewnego czasu budzi zainteresowanie wielu europejskich klubów. Poprzednia umowa obowiązywała do końca tego roku. Bez przedłużenia kontraktu, Wisła prawdopodobnie straciłaby Buksę niemal za darmo. Kibice długo czekali na tę informację – odebrali ją z dużą radością, tym bardziej, że połączono ją z wieścią o nowym kontrakcie Jakuba Błaszczykowskiego.

Teraz jednak fani Wisły znów nie wiedzą, na czym siedzą. We wtorek Tomasz Włodarczyk w portalu Meczyki.pl poinformował, że umowa obowiązuje tylko do końca czerwca 2021. A to znów oznacza widmo kłopotów. W tekście mogliśmy przeczytać m.in.:

″Z naszych ustaleń wynika, że latem umówił się z Wisłą na ewentualne przedłużenie umowy do 2023 roku, ale dopiero po osiemnastych urodzinach. Wtedy według przepisów mogłaby zostać wpisana w kontrakt ewentualna klauzula odstępnego.

Wisła była zadowolona, że może ogłosić radosną nowinę kibicom i przystała na ustne warunki, które także nakładały na nią pewne ″obowiązki″ – rozwój Aleksandra poprzez regularne występy w lidze. Jednak cały czas wszystkie karty zostawały po stronie Buksów.

Klub nie ma bowiem na papierze żadnej gwarancji, że kontrakt zostanie przedłużony o kolejne dwa lata. I na dziś wszystko wskazuje na to, że nie zostanie. Bo według nieformalnego porozumienia 17-latek miał grać znacznie więcej niż ma to miejsce w tym sezonie. W dziewięciu kolejkach PKO Ekstraklasy rozegrał jedynie 109 minut″.

Czytaj też:

Piłkarze z Ekstraklasy pojadą na Euro? Grupa nie będzie duża

Wisła potwierdza


Kibice krakowskiej drużyny poczuli się zdezorientowani, a klub jeszcze tego samego dnia odniósł się do sprawy. Wisła przyznała, że nadal nie podpisała z piłkarzem kontraktu obowiązującego do roku 2023.

″Porozumienie z Aleksandrem Buksą i z jego ojcem Adamem obowiązuje do czerwca 2023 roku. Uzgodnione zostały wszystkie szczegóły i obydwie strony zgodziły się poinformować publicznie o ustaleniach w sierpniu 2020 roku. Kontrakt na umówiony okres zostanie przez Aleksandra Buksę podpisany ze względów formalnych w styczniu 2021 roku, kiedy zawodnik osiągnie pełnoletność″.

Sprawa już na pierwszy rzut oka wygląda na mocno zagmatwaną. Dlaczego Wisła poinformowała w sierpniu o przedłużeniu kontraktu do 2023 roku, skoro umowa została przedłużona tylko do 2021? Dlaczego krakowski klub nie napisał wprost, jak wygląda sytuacja?

Aleksander Buksa dopiero w styczniu przyszłego roku osiągnie pełnoletniość. Wtedy będzie mógł podpisać kontrakt zawierający klauzulę odstępnego. Tego typu zapis nie funkcjonuje w przypadku zawodników niepełnoletnich. A na klauzuli mocno zależało otoczeniu piłkarza. W sierpniu więc podpisano roczny kontrakt, a równocześnie zawarto jeszcze jedną umowę (tzw. dżentelmeńską) na mocy której piłkarz (a raczej ojciec Adam w jego imieniu) zobowiązał się do podpisania w styczniu nowego kontraktu. I dopiero w nim będzie zawarta klauzula odstępnego.

W świetle piłkarskiego prawa kontrakt Buksy wygasa jednak w czerwcu 2021. A to oznacza, że od 1 stycznia jego ojciec mógłby w imieniu syna podpisać kontrakt z nowym klubem i latem przenieść się tam za darmo. Oczywiście, zobowiązał się do podpisania nowej umowy z Wisłą, ale przepisy obowiązujące na rynku piłkarskim nie respektują takich umów. To tylko sprawa między klubem, a piłkarzem. Uzależniona przede wszystkim od dobrej woli obu stron.

Co jednak ważne, w sierpniu obie strony uznały, że poinformują o przedłużeniu współpracy do roku 2023. Czyli po obu stronach była wówczas dobra wola granicząca z pewnością, że prędzej czy później tak się stanie.

Pini Zahavi ma swoje zdanie


Nie zmienia to faktu, że wprowadziły opinię publiczną w błąd. Inna sprawa, że w sierpniu sytuacja w obozie piłkarza była nieco inna. Za rozwój piłkarza odpowiadał przede wszystkim tata, a agentem 17-latka był Marcin Kubacki. Ten ostatni musiał spodziewać się, że prędzej czy później straci Buksę, bo umowa obowiązywała tylko do jesieni. Dziś Buksę reprezentuje jeden z najbardziej znanych agentów na świecie – Pini Zahavi. W portalu Meczyki.pl możemy wyczytać, że dla niego wcześniejsze ustalenia między ojcem piłkarza a klubem są nieważne. On przejął piłkarza, którego kontrakt obowiązuje do czerwca 2021 roku. To bardzo ważne w kontekście planowania dalszych ruchów transferowych. Zahavi już teraz ma dla Buksy nowy klub i faktycznie nie interesują go poprzednie ustalenia? A może wypuszczając w eter tę informację postanowił wywrzeć na Wiśle presję? Zahavi to już poważny gracz, a sentymenty nie będą mieć dla niego większego znaczenia. Może o tym świadczyć już choćby sam fakt ujawnienia informacji o krótszym kontrakcie.

Niewykluczone, że sprawie przyjrzy się PZPN. Kluby nie mogą zawierać z piłkarzami innych kontraktów niż ten faktycznie obowiązujący. Nie można też podpisywać umów, a potem chować je do szuflady, by weszły w życie w dniu osiemnastych urodzin. Nie wiemy na jaki wariant zdecydowała się Wisła, ale trudno w takiej sytuacji o w pełni legalne i równocześnie dające całkowitą pewność rozwiązanie. Bez względu na to jak to się zakończy, pozostanie niesmak wynikający z sierpniowego komunikatu.

To nie pierwsze kłopoty Wisły związane z kontraktem Aleksandra Buksy. Rok temu klub negocjował z tatą piłkarza nową umowę, która miała obowiązywać do końca 2022 roku. W trakcie negocjacji klub jednak postanowił skorzystać z opcji przedłużenia kontraktu tylko o rok. – Olek miał kontrakt juniorski "dwa lata plus rok". Do września zeszłego roku Wisła musiała zdecydować, czy korzysta z opcji przedłużenia. Wcześniej rozpoczęliśmy rozmowy na temat zupełnie nowej umowy, która gwarantowałaby Olkowi lepsze warunki i obowiązywałaby do końca 2022. Po dwóch tygodniach zadzwonił do mnie pracownik klubu i poinformował, że kontrakt jest do odebrania w siedzibie klubu. W ten sposób dowiedziałem się, że Wisła skorzystała jednak z opcji przedłużenia tego juniorskiego kontraktu. Przyjąłem to do informacji i nie mam zamiaru tego oceniać – mówił wtedy na łamach TVPSPORT.PL ojciec piłkarza, Adam Buksa.

Ciągłe zamieszanie


Jakub Błaszczykowski zasugerował potem, że winę za tę decyzję ponosi ówczesny prezes Piotr Obidziński. – W grudniu przedłużyliśmy kontrakt o rok. Ku mojemu zdziwieniu zaczynały dochodzić mnie słuchy, że negocjacje zostały poprowadzone w taki sposób, że zamykają nam się drzwi do dalszych starań o nowy kontrakt. W momencie, w którym mamy takiego zawodnika i ma on tylko niecały rok kontraktu – on może już teraz podpisać kontrakt z innym klubem – powiedział Kuba w programie ″Foot Truck″. Błaszczykowski stwierdził także, że osobiście włączył się do rozmów z ojcem piłkarza na temat nowego kontraktu. O porozumieniu poinformowano trzy tygodnie później.

W tle tych przepychanek pozostają sprawy boiskowe. Buksa w tym sezonie gra rzadko, ale jest to przede wszystkim wynik kiepskiej formy 17-latka. W tym sezonie Buksa ani raz nie błysnął, co w poprzednich rozgrywkach było dość częste. – W poprzednim sezonie ten błysk to były przede wszystkim bramki. Olek rozpoczął sezon tak jak planowaliśmy. Podczas bardzo krótkiego okresu przygotowawczego szykowaliśmy go do gry w podstawowym składzie. Dostał szansę w meczu z Jagiellonią, a potem historia potoczyła się już zupełnie inaczej – tłumaczył trener Wisły Artur Skowronek na łamach TVPSPORT.PL. – Najpierw był mocno przeziębiony, uciekł mu jeden mecz, zaraz drugi. Pojechał na zgrupowanie reprezentacji młodzieżowej i wrócił z urazem. Z dziewięciu meczów nagle zrobiło się ich trochę mniej. Miał przez wymienione problemy zdrowotne szarpany proces treningowy, trudno było o stabilizację dobrej formy. Ale jak już był do dyspozycji to dostawał szansę. W mniejszym lub większym wymiarze. To pokazuje, że cały czas jest plan na Olka i tu nic się nie zmienia – dodawał.

Plan na Olka to jedno, drugie to nieustające zamieszanie wokół piłkarza. Najpierw jedne nieudane negocjacje, potem drugie zakończone nieprawdziwym komunikatem. To trwa już kilkanaście miesięcy, a dziś nadal ani piłkarz, ani klub nie wiedzą na czym stoją. Trudno w takiej sytuacji o spokojny rozwój i systematyczne postępy.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także