Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła trzymają wysoki poziom w polskiej kadrze skoczków, ale na zapleczu brakuje zdolnej młodzieży. – Trudno będzie w przyszłości o takich, którzy wygrywają najważniejsze starty, tak jak widzimy to teraz – mówił trener Kazimierz Długopolski, w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Filip Kołodziejski: – Jest tęsknota za skokami na najwyższym poziomie?
Kazimierz Długopolski: – Oprócz tego, że na bieżąco trenuję z dziećmi i młodzieżą, to czekam na rywalizację światowej czołówki. Tradycyjnie od wielu lat było Letnie Grand Prix. W tym roku udało się tylko to w Wiśle. Czegoś człowiekowi brakowało.
– Szalony czas w świecie sportu trwa.
– Nadal nie wiadomo, jak to będzie. Sezon nie zacznie się zbyt dobrze, bo bez publiczności na trybunach. Trudno stwierdzić, jak to się dalej potoczy.
– Rozpoczął pan wątek młodzieży, dlatego nawiąże do kadrowego zaplecza. Są powody do radości?
– Euforii nie ma, choć nie powinno się też narzekać. Nie jest źle. Cudów nie ma. Na tę chwilę, bynajmniej ja, nie widzę wielkich talentów. Jest wielu równych zawodników, ale nie ma wybijających się. Nie oznacza to jednak, że w przyszłości nie będą uzyskiwać dobrych wyników. Trudno będzie o takich, którzy wygrywają najważniejsze starty, tak jak widzimy to teraz.
– Za kilka lat czeka nas trudny czas?
– Nie. Skoki będą na niezłym poziomie w Polsce jeszcze przez długi czas.
– Większość skoczków "budzi się" po dwudziestym roku życia?
– Jest tak. Często "złote dzieci", które mają dwanaście-trzynaście lat stają się w naszych oczach gwiazdami. Kiedy dorosną ślad po nich ginie. Trzeba cierpliwie czekać.
– Czyli młodzież nie ma tak łatwo jak się może wydawać?
– Dużo zależy od tego, jak silny psychicznie jest dany zawodnik. W tym momencie osoby z rocznika Kamila Stocha czy Dawida Kubackiego potwierdzają klasę. Wtedy było wielu takich, na równym poziomie. Większość zniknęła. Szkoda, bo skakali na równi z mistrzami.
– Przeoczenie? Niedopilnowanie?
– Coś w tym jest. Żeby zdolna młodzież osiągała w przyszłości świetne wyniki, musi trafić na osoby, które potrafią tymi zawodnikami kierować. Chyba właśnie przez to dużo straciliśmy. Zabrakło dobrej ręki. Mam nawet dowody na to.
– Jakie?
– To na zdecydowanie dłuższą rozmowę.
– Chodziło o trenerów?
– Tak. O Polski Związek Narciarski również.
– W ostatnich latach najwięcej środków przeznacza się na skoki. Trenerzy to odczuwają?
– Oczywiście, choć w innych zimowych sportach, związanych z nartami, tak dobrze nie jest.
– To dobre podejście?
– Zależy. Jeśli chodzi o kombinację norweską, to po prostu jej nie widać. Kiedyś PZN popełnił ogromny błąd. Sam rozmawiałem z prezesem Apoloniuszem Tajnerem, co należy zrobić, żeby utrzymać kombinatorów. Wszyscy się zachłysnęli Adamem Małyszem i jego sukcesami. PZN w tamtym czasie nie widział nic innego. Nic. Teraz są tego konsekwencje. Inni zawodnicy też to doskonale widzieli. W ostatnich latach młodzież nie ma zapału, by garnąć się do tej konkurencji. Będzie bardzo trudno, by ich odbudować.
– Są skocznie i trasy biegowe, zatem gdzie kłopot?
– Za bardzo zniechęciło się do tego najmłodszych. Skoki są na topie, o innych nikt nie wspomina. W latach 60., 70. najmocniej obsadzoną konkurencją w kraju była właśnie kombinacja norweska.
– Z kombinacji "podbiera się" zawodników do skoków?
– Już wcześniej była zła polityka pozyskiwania skoczków. Powoływali do kadry narodowej kombinatorów, którzy coraz lepiej skakali i tak się kończyła ich przygoda z tamtym sportem.
– Wróćmy do zawodów w Wiśle. Na obiekcie im. Adama Małysza zadebiutuje m.in. Jarosław Krzak. Pojawia się młodość. To dobrze?
– Jest taki kłopot, że nie ma kogo innego dowoływać do tej "12". Wrzuca się tam chłopaków, którzy są jakby poza kadrą. W tej chwili jesteśmy w takiej sytuacji, że mamy kilku z czołówki, a potem jest przepaść. Powołuje się w tym momencie kogoś, kto co nieco sobą reprezentował. Taka jest prawda.
– Trzeba się obawiać zmiany pokoleniowej?
– Wydaje mi się, że Stoch, Piotr Żyła i Stefan Hula wytrzymają tylko do igrzysk w Pekinie. Nie wiem w jakiej sytuacji psychicznej jest teraz Maciej Kot. Za chwile może być już trochę zmęczony skokami. "30" na karku robi swoje. Dla zawodnika to poważny wiek.
– Nie zabrzmiało to pozytywnie.
– Spokojnie, aż tak źle nie będzie. Nie stanie się tak jak w Finlandii i Czechach. Jesteśmy w lepszej sytuacji, choć za kilka lat chyba nie będzie tak świetnie, jak jest w tym momencie.
– W ostatnim wewnętrznym sprawdzianie biało-czerwonych przed rozpoczęciem sezonu najlepszy okazał się Klemens Murańka. Dobry prognostyk?
– Prezentuje dość przyzwoitą formę. Lepszą niż w poprzednich sezonach. Nie jest już jednak aż tak młody. Trudno wymieniać takich zawodników na młodszych i lepszych, bo ich po prostu nie ma.
– Pan ma na oku jakieś perełki?
– O perełkach nie będę się za dużo wypowiadał, bo można zrobić tylko krzywdę takim skoczkom. Mam niektórych na oku, ale nie będę wymieniał nazwisk. Na pewno nie wskoczą na szczyt za rok-dwa. Będzie o nich głośniej po igrzyskach w Chinach.
– Klucz do sukcesu to milczenie czy pompowanie balonika?
– Wiele razy zawiedliśmy się już na "gwiazdach", które miały robić znakomite wyniki. Skoki są specyficznym sportem. Bóg musi dać warunki fizyczne. Niekiedy jest tak, że na treningi przychodzi bardzo zdolne dziecko, ale gdy dorasta skoki się kończą. Za duża masa, zła postura. Nie pomagają diety. Można być szczupłym, gdy ma się 15 lat, a za kolejne trzy lata pojawia się na skoczni potężny mężczyzna i brakuje wyników. Dobrze by było, gdyby jeden na stu dawał radę.
– Najlepsza młodzież ma gdzie trenować?
– Oczywiście. W Szczyrku mamy nowoczesne obiekty. Są okupowane przez kluby. Gorzej w Zakopanem, bo nowe skocznie chyba jeszcze nie będą oddane.
– Dlaczego?
– Niedawno tam byłem. Ile jeszcze roboty zostało... Słyszałem, że duża część robotników trafiła na kwarantannę. Uszczuplona ekipa pracownicza wszystkiego nie zrobi.
– Czyli dobrze, że oprócz Szczyrku zostaje jeszcze Wisła?
– Tak! Wielkie gratulacje dla organizatorów Pucharu Świata. Obawialiśmy się, że inni zawodnicy będą się bali przylecieć do Polski. Na szczęście takich historii nie było. Latem wyszło dobrze. Wierzę, że teraz będzie podobnie.
– Ma pan jakieś weekendowe oczekiwania?
– Przydałoby się dobrze rozpocząć zmagania. Wtedy w głowie zawodników są same pozytywne myśli: "Jesteśmy dobrzy, naładowani". Nikt nie zastanawia się, co poszło źle. Gdy idzie nie po myśli od razu szuka się przyczyn w sztabach szkoleniowych. Zawodnicy wyczuwają, że coś jest źle. Atmosfera siada. Najlepiej zacząć z wysokiego C.
– Polskim mistrzom nadal się chce. Jest głód zwycięstw.
– Sytuacja w sporcie jest zupełnie inna niż przed laty. Są lepsze warunki, lepsze finanse. Nie ma się co czarować. Doświadczonych zawodników to motywuje, a młodsi mogą się uczyć.
– Czyli połączenie kadr A i B było strzałem w dziesiątkę?
– Wątpię. Jestem sceptyczny do takiego rozwiązania.
– Co jest w tym złego?
– Sport polega na rywalizacji. Kiedy są dwie kadry, jest rywalizacja. Tak do tej pory było. Boję się trochę tego, że wszyscy mają jednakowe warunki. Ambicja trenerów z kadr B zawsze była duża i chcieli wygrywać z tymi z kadry A. Taki był plus. Zobaczymy, jak to będzie w kolejnych tygodniach. Gdybym zarządzał kadrami, nie dopuściłbym do tego. Oby wyszło na dobre i już w Wiśle były tego efekty. Jestem przekonany, że w weekend indywidualnie i drużynowo nie zabraknie Polaków na podium.
1
1527.3
2
1507.1
3
1473.6
4
1470.0
5
1440.2
6
1284.6
7
1262.2
8
1151.2
9
561.6
10
551.6
459.1
454.8
444.1
443.6
433.5
430.1
418.3
418.2
417.7
10
409.4
11
409.1
12
408.7
13
404.1
14
401.1
398.4
16
397.7
17
397.5
394.5
19
392.7
20
389.6
21
389.4
22
387.7
386.4
24
386.2
381.5
26
377.7
374.0
372.6
29
365.0
30
363.6
231.1
228.9
226.0
225.7
225.5
225.3
225.0
218.2
214.6
212.4
212.0
12
211.6
13
211.0
14
210.0
15
209.1
208.5
205.8
18
205.3
19
202.9
20
202.5
21
202.1
22
201.2
23
197.0
196.7
25
196.4
195.0
27
193.6
193.4
193.2
191.5
1
813.4
2
809.3
3
802.5
4
762.1
5
699.9
6
681.3
7
667.2
8
601.6
9
383.9
10
382.6
11
382.3
12
380.8
1
543.5
2
539.5
3
535.4
4
507.2
5
471.2
6
453.5
7
445.8
8
412.2
9
383.9
10
382.6
11
382.3
12
380.8
13
178.5
14
163.0
15
153.6