Zamieszanie związane z polskimi skoczkami w Oberstdorfie było jednym z największych sportowych absurdów w 2020 roku. W kilku dyscyplinach koronawirus dał się we znaki nie tylko przełożonymi wydarzeniami, lecz również groteskowymi sytuacjami, których nie powstydziłby się sam Monty Python.
Sport w dobie pandemii koronawirusa zmienił swoje oblicze. Zniknęli kibice, pojawiły się zaś wszechobecne testy. I niektóre z nich zaczęły dawać dziwne wyniki. Ostatnio przekonali się o tym polscy skoczkowie narciarscy. Po tym, jak Klemens Murańka otrzymał "słaby pozytywny" wynik testu, władze FIS i organizatorzy Turnieju Czterech skoczni podjęli decyzję o wykluczeniu Polaków ze zmagań. Wieczorem, już po kwalifikacjach okazało się, że Murańka jednak jest zdrowy. Było już jednak po kwalifikacjach.
Dopiero po zebraniu kapitanów podjęto decyzję, że... po ponownym teście i ewentualnym komplecie negatywnych wyników biało-czerwoni zostaną dopuszczeni. Tak też się stało, wtedy jednak pojawił się kolejny problem. Nie wiadomo było, czy przekazać nagrodę za wygrane kwalifikacje Philippowi Aschenwaldowi.
Pikanterii wydarzeniom wokół Schattenbergschanze dodawał fakt, iż... zakażony był także niemiecki fizjoterapeuta, a Niemcy mogli skakać. Dzień później okazało się, że ów członek sztabu jednak jest zdrowy. Koronawirusa miał natomiast członek komitetu organizacyjnego TCS. I osoby stykające się z nim nie zostały odizolowane. Podwójne standardy?
Sprawa niemieckiego fizjo to nic w porównaniu z tym, że pozytywny był też członek komitetu organizacyjnego #4hills i od początku nie było izolacji dla ludzi, z którymi pracował🤦. O tym opowiadał Jan Winkiel w #3seriahttps://t.co/gyynqDBYWO#skokoholicy #skijumpingfamily
— Mateusz Leleń (@LelenMat) December 30, 2020
Takiego szczęścia jak polscy skoczkowie w eliminacjach Ligi Mistrzów nie mieli piłkarze Slovana Bratysława. Słowacy w pierwszej rundzie zmagań wylosowali KI Klaksvik z Wysp Owczych. Władze dość skutecznie walczącego z koronawirusem archipelagu postanowiły przebadać każdego, kto wyląduje na jedynym lotnisku w duńskim terytorium zależnym. Słowacy nie byli wyjątkiem – i okazało się, że jeden z fizjoterapeutów ma pozytywny rezultat.
UEFA znalazła wyjście z sytuacji. Piłkarze Slovana poddani kwarantannie na Wyspach Owczych zagrać nie mogli, lecz w ich miejsce Słowacy mogli wysłać zespół rezerw. W nim... również znalazło się dwóch zakażonych. Trzeciej szansy nie było, nie pozwalał na nią kalendarz. Klaksviker Itrottarfelag przeszło dalej, stając się pierwszą drużyną z Wysp Owczych, która awansowała do drugiej rundy eliminacji.
Gdy gracze Slovana mogli już wrócić z przymusowego pobytu na Farojach, poddali się kolejnym badaniom. Z nich wyszło, że żaden z rzekomo zakażonych... nie ma przeciwciał.
Naše pochybnosti o vykonávaných testoch na Faerských ostrovoch boli oprávnené.
— ŠK Slovan Bratislava (@SKSlovan) September 8, 2020
Výsledky testov preukázali, že fyzioterapeut, ktorého Faerské ostrovy označili ako nakazeného, nemá protilátky na Covid-19. https://t.co/817AYpmVgO
W innej dyscyplinie to reprezentantka Polski była pokrzywdzona. Nasza tenisistka, Katarzyna Kawa została wycofana z eliminacji po pozytywnym wyniku testu na koronawirusa. Wicemistrzyni Polski jednak nie odpuściła i po powrocie do kraju wykonała kolejny test. Wynik okazał się negatywny.
"W ciągu pięciu dni dwa z trzech testów były negatywne. Oznacza to, że tak naprawdę jestem zdrowa i zawsze byłam. Testy nie są w 100 proc. wiarygodne, o czym wszyscy wiemy. Z jednej strony jest to ulga, z drugiej ogromne rozczarowanie, złość i smutek. Zabrana szansa i włożony na marne wysiłek boli okrutnie" – napisała wówczas na swoim Instagramie.
Polka wróciła do domu, bo francuski protokół sanitarny... umożliwiał podróż do własnego kraju, celem odbycia kwarantanny. Tak dobrze nie mieli... rugbyści z Samoa. Reprezentanci zespołu Manuma Samoa, grającego w Global Rapid Rugby spędzili 106 dni na... plebanii nowozelandzkiego kościoła. Powrót do kraju uniemożliwiły im przepisy sanitarne.
Zanim zaczęła się liga, zawodnicy pojechali na dwutygodniowy obóz przygotowawczy do nowozelandzkiego Auckland. Był 23 lutego. Mecz z Chińczykami został rozegrany 14 marca, zaś tydzień później całe rozgrywki miały zawitać do stolicy wyspy, Apii. Nie zawitały. Zgodnie z rozporządzeniem rządu Samoa, od 15 marca wszyscy podróżujący do tego państewka mieli poddać się dwutygodniowej kwarantannie przed odbyciem podróży. Na liście państw objętych regulacją była Australia. Rugbyści wrócili więc do Nowej Zelandii, ponieważ baza treningowa, w której przygotowywali się do startu sezonu wciąż była dostępna. 24 marca rząd Samoa ogłosił jednak, że wszystkie połączenia z dwoma lotniskami w państwie zostały wstrzymane do odwołania. Samoańczycy zostali na świetlicy plebanii, wokół której trenowali. Musieli podporządkować się pewnym rygorom.
Manuma #Samoa, coached by #Samoan legend Brian Lima, left #Samoa on February 23 ahead of their first game of this season's Global Rapid Rugby campaign on March 14 in Perth
— Misa Joey Nanai☁️♈️ (@joeynanai) June 9, 2020
https://t.co/NKrLotKIAl
40 milionów Polaków. 0 alpejczyków w PŚ. Jeżeli kogoś to dziwi, teraz przestanie. Były trener kadry Christian Leitner 🇦🇹 opowiada o potyczkach z @pzn_pl. Cięcia, brak szczerości, zakulisowe gry i "problemy, które zaczęły się od sukcesu". Polecam serdeczniehttps://t.co/xZVSBAO1Tb
— Jakub Pobożniak (@JPobozniak) June 15, 2020