{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Słoniki wracają do Ekstraklasy. Mądrzejsze?
Mateusz Miga /
Na koniec było trochę nerwów, ale wreszcie stało się. Po trzech latach przerwy do Ekstraklasy wraca Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Za pierwszym razem Słoniki wytrzymały w najwyższej lidze trzy lata. Jak będzie teraz?
BĘDZIE HIT? NOWY NAPASTNIK LEGII JUŻ W WARSZAWIE
Słonie w rytmie rocka
Fani nietypowych hymnów piłkarskich będą zadowoleni. Rockową pieśń Bruk-Betu Nieciecza trudno zapomnieć. Puszczona na cały regulator na stadionie w Niecieczy wbija nazwę głównego sponsora do głowy tak, jak młotek wbija gwoździe w ścianę. Nie brak tu także odwołań humorystycznych ("Wszystkie słonie na stadionie!") i patriotycznych. "Ojciec Polak, matka Polka, polska firma, polska wioska!" – kierując się tymi słowami drużyna z małej wioski przedarła się z A klasy do Ekstraklasy, a teraz wraca po trzech latach przerwy. Tekst piosenki ułożył m.in. prezes Bruk-Betu (głównego sponsora klubu), Krzysztof Witkowski. Muzyka jest dziełem Andrzeja Nowaka – gitarzysty m.in. TSA, a w nagraniu wziął udział choćby Paweł Mąciwoda – gitarzysta grupy "Scorpions".
Gdy po raz pierwszy awansowali do Ekstraklasy, pisano o nich nawet za granicą. Klub z wioski liczącej 700 osób w najwyższej klasie rozgrywkowej? To rzadkość, szczególnie w tak dużym kraju jak Polska. Pisano o nich z podziwem – szczególnie oceniając tempo i rozmach prac przy budowie nowego stadionu. Ale szukano też historii, z których można się pośmiać. W Niemczech Hoffenheim to oficjalnie "Wieśniacy". Krzysztofa Witkowskiego takie pisanie o jego klubie bardzo bolało. Denerwował się czytając w prasie, że oto do Ekstraklasy awansował klub ze wsi, ze stadionem zagubionym wśród pól. Z tego powodu po awansie zatrudnił w klubie Marcina Baszczyńskiego, który miał być odpowiedzialny za kontakty z mediami. Witkowski liczył, że były piłkarz Wisły Kraków sprawi, iż dziennikarze porzucą tę retorykę. Oczywiście, nic takiego się nie stało – jeszcze przez wiele miesięcy musiał czytać, że drużyna X przyjechała do Niecieczy i została ograna przez wieśniaków w polu kukurydzy.
Po awansie co innego bardziej bolało. Krzysztof Witkowski oddał władzę w klubie w ręce żony – Danuty. Ta podeszła do tego interesu swoją drogą, kierując się kobiecą intuicją. Uczenie się futbolu na żywym organizmie zawsze jest kosztowne – dla wszystkich, bez względu na płeć. Szczególnie wtedy, gdy wokół ciebie pojawiają się agenci, a każdy z nich przekonuje, że ma zawodnika, którego potrzebujesz. Pani Danucie brakowało rozeznania. Potrafiła zadzwonić do Wisły Kraków i spytać, czy ta wypożyczy jej Carlitosa, gdy ten był w szczytowej formie. Wzmocnień szukano na szybko, na różne sposoby. W małej Niecieczy nagle zaroiło się od zawodników ze wszystkich stron Europy.
Czy leci z nami pilot?
Zaraz po awansie klub wzmocniło kilkunastu zawodników, a po kilku kolejkach uznano, że skład trzeba jeszcze wzmocnić. Baszczyński mógł wtedy porzucić negocjacje z dziennikarzami i został dyrektorem sportowym. – Początkowo chodziło o to, by ktoś bardziej doświadczony na polu kontaktów z mediami był w stanie odpowiednio "sprzedać" nasz klub. Zaspokoić ciekawość i szaleństwo, które nastąpiło po awansie. Potem jednak nasze pierwsze kroki w Ekstraklasie nie były najlepsze i trzeba było wspomóc pierwszą drużynę. Stąd moja nowa rola, w której dobrze się czuję – mówił wtedy. Już w trakcie sezonu do zespołu dołączyli choćby Martin Juhar czy Mario Liczka i Nieciecza stała się światowa. Ale to był dopiero wstęp.
Po kiepskim starcie, potem przyszła seria ośmiu meczów bez porażki, na którą złożyły się m.in. wygrane nad Lechem Poznań, Cracovią czy remisy z Legią i Wisłą Kraków. Już w rundzie rewanżowej Słoniki rozbiły w Niecieczy Legię 3:0! Przy pierwszym golu fatalny błąd popełnił Michał Pazdan. Wszyscy po tym meczu drżeliśmy o jego formę, bo przecież Adam Nawałka szykował go do gry w podstawowym składzie na Euro 2016. Bruk-Bet o utrzymanie walczył do końca sezonu, za to kolejne rozgrywki były zdecydowanie bardziej udane. Na starcie sezonu drużynę objął Czesław Michniewicz. Pracę stracił w marcu, po kiepskim starcie rundy wiosennej. Mimo tego, że awans do grupy mistrzowskiej był już pewny. Ostatecznie Słoniki zajęły w niej ostatnie miejsce, a apetyty ciągle rosły.
I w końcu przerosły oczekiwania. Mała Nieciecza miała włączyć się do walki o puchary. Presja była wielka, oczekiwania weryfikowane na bieżąco. Trzeci sezon w Ekstraklasie Słoniki rozpoczęły z Mariuszem Rumakiem, ale jego już we wrześniu zastąpił Maciej Bartoszek. W lutym misji ratowania podjął się Jacek Zieliński, ale było już za późno.
Cała Europa w Niecieczy
Rano 19 maja 2018 roku w Niecieczy mogli być optymistami. W ostatniej kolejce grali z Piastem Gliwice. Do utrzymania w Ekstraklasie wystarczał remis. Rywal, który tego sezonu nie zaliczy do udanych, też walczył o pozostanie w lidze. Co zostało w pamięci po tym meczu? Kontuzja Bartosza Śpiączki, który zaraz na początku spotkania zderzył się z rywalem – na murawę wjechała karetka, a piłkarz drużyny z Niecieczy pojechał prosto do szpitala. Potem na boisku nie było żadnych wątpliwości. Piast wygrał 4:0, przepędzając Słoniki z Ekstraklasy.
Bruk-Bet spadał mając w składzie 17 obcokrajowców. W klubie z małej wioski grali piłkarze z całej niemal Europy – byli tu Fin, Ukrainiec, Węgier, był Serb, Gruzin czy Rumun. W pewnym momencie już nikt nie był w stanie zapanować nad tą zbieraniną. Trenerzy przychodzili i odchodzili. Koniec był smutny. Rozbuchana kadra (34 nazwiska w pierwszym zespole) i całkowity rozjazd z oczekiwaniami. Ciągłe roszady na stanowisku trenera doprowadziły do tego, że szkoleniowcy – owszem – przyjmowali oferty od pani Witkowskiej, ale liczyli się z tym, że zaraz będą musieli odejść. W pewnym momencie przypominało to bardziej skok na kasę.
Żaden trener nie pracuje w klubie tak długo jak Jan Pochroń. Prywatnie to brat pani Danuty. Wszedł do sztabu w 2003 roku, gdy państwo Witkowscy zaczęli rozumieć, że wokół nich pojawiło się mnóstwo ludzi, którzy patrzą jedynie na ich kasę. Brat pani prezes miał być tym, który zapewni bezpośredni dostęp do informacji z szatni.
Czytaj też:
Finał ME U21: dzisiaj mecz Niemcy – Portugalia. Transmisja online i TV na żywo w TVP 6 czerwca
Wyciągnęli wnioski?
Dziś wracają i wypada zadać pytanie, czy wyciągnęli odpowiednie wnioski. Na pierwszy rzut oka – tak. Mariusz Lewandowski trenerem Bruk-Betu jest od stycznia zeszłego roku. Przez trzy lata gry w Ekstraklasie żaden trener nie otrzymał tak długiej szansy. Ostatnim trenerem, który na stanowisku wytrzymał dłużej był Piotr Mandrysz. On pracował w Niecieczy 2,5 roku i dał upragniony, pierwszy awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Potem jednak i Mandrysz przekonał się, jak bardzo oczekiwania poszły w górę. W lipcu 2019 roku wrócił do klubu, a już w listopadzie, po raptem osiemnastu meczach, musiał ponownie pakować walizki.
Drużyna z Niecieczy miała porywać swoją grą, punktować, ale równocześnie – promować polskich piłkarzy. W trzecim sezonie w Ekstraklasie ten ostatni punkt został porzucony niemal całkowicie. Teraz proporcje w tej materii są dużo lepiej wyważone. W drużynie jest ośmiu obcokrajowców (27,6 procent kadry) i są to głównie piłkarze z Czech i Słowacji. Od czasu spadku kadra została niemal całkowicie przebudowana – w klubie ostali się jedynie Artem Putiwcew, Roman Gergel, Vlastimir Jovanović i Samuel Stefanik. Patrik Misak zimą odszedł do Zagłębia Sosnowiec.
Putiwcew, Gergel i Stefanik dziś nadal pełnią bardzo ważne role w zespole – to motory napędowe drużyny Lewandowskiego. Gergel zdobył w tym sezonie 19 bramek. Oni i osoba Lewandowskiego to żywe dowody na to, że warto stawiać na ciągłość. Pytanie, czy tym razem w Niecieczy zdołają uniknąć szaleństwa związanego z awansem. Jeśli uda się uniknąć błędów popełnionych w tamtym okresie, druga przygoda małej Niecieczy z Ekstraklasą powinna potrwać nieco dłużej.