Piotr Żyła w sukience kręcił po odbiciu piruety. Adam Małysz skoczył w stroju górala. Komentował Włodzimierz Szaranowicz, a na scenie grali Golcowie i De Mono. I miał przyjechać Martin Schmitt. 20 lat temu w Wiśle postawiono dwie małe drewniane skocznie i zorganizowano imprezę, która dała podwaliny pod wszystko, co w tym mieście stało się później. Dziś kawałek dalej, na Malince, szykują się do prawdziwego Letniego Grand Prix.
Gdy Adam Małysz wrócił do domu z 49. Turnieju Czterech Skoczni, nie wiedział jeszcze, że jego życie już nigdy nie będzie wyglądało tak samo. W mieście witał go banner, na zwykłym prześcieradle ktoś napisał: "człowiek XXI wieku". Zaczęło się zainteresowanie tak duże, że podjeżdżające na parking w centrum Wisły autokarami zaczęto nazywać pielgrzymowymi. Małysz przed tym zgiełkiem uciekał, ale niekiedy robił wyjątki. W lipcu jego klub i władze miasta zorganizowały imprezę, która miała być hucznym podziękowaniem za to, kim stał się ich sąsiad.
W tym celu na boisku na Jonidle w kilka dni wybudowano scenę i dwie zupełnie nowe skocznie. Właśnie mija 20 lat, odkąd Adama przebrano w strój górala, a młody Piotr Żyła kręcił salta.
Z cyklu "rzeczy, których się nie spodziewaliście": oto 14-letni Piotr Żyła wspinający się na tymczasową skocznię w Wiśle-Jonidle, by oddać skok w sukience i na skróconych nartach. #skijumpingfamily #skokoholicy pic.twitter.com/8633FL2yNp
— inSJders (@inSJders) February 6, 2021
Hej #skijumpingfamily, szykuje się niezła impreza przy okazji LGP w Wiśle �� pic.twitter.com/k3RdkEkZEg
— Michał Chmielewski (@chmiielewski) July 12, 2021